Wrocławska premiera adaptacji „Empuzjonu” – horroru przyrodoleczniczego (koprodukcji Instytutu Grotowskiego, Teatru Śląskiego w Katowicach i STUDIO teatrgaleria w Warszawie) za nami. Było duszno, parno jak w sanatoryjnej saunie, czyli w zgodzie z wydarzeniami, w których bohaterowie historii leczyli swoje ciała i dusze.
W Centrum Sztuk Performatywnych Piekarnia wystawiono spektakl zgodny z tekstem powieści Noblistki. Twórcy przedstawienia pozostali wierni linearności zdarzeń pierwszej powieści Olgi Tokarczuk wydanej po otrzymaniu Nagrody Nobla. Poszukiwacze scenicznych wariacji i improwizacyjnych innowacji narzekali, że nudne, poszukiwacze klasycznej, dramatycznej formy teatralnej znaleźli przedstawienie idealne dla siebie.
W „Empuzjonie” w reżyserii Roberta Talarczyka wszystko układa się jak trzeba. Gra aktorska, scenografia, kostiumy, oświetlenie, muzyka tworzą spójny obraz pasujący do narracji adaptacji powieści. Historia kuracjuszy uzdrowiska Görbersdorf z 1913 roku (dzisiejsze Sokołowsko na Dolnym Śląsku) opasana kryminalnym wątkiem wciąga widza w swój świat jak dobrze napisany kryminał.
Czy od twórców i realizatorów trzeba domagać się czegoś więcej? Czy to, co zapisane w tekście i z pokorą zaadaptowane na scenę, nie może być dobre? Idźcie, zobaczenie, przeczytajcie powieść i jeśli musicie opiniować, to opiniujcie, a może wystarczy, że przeżyjecie coś ważnego, usłyszycie kilka intrygujących fraz i dacie się wchłonąć „Empuzjonowi” na kilkadziesiąt minut. Przy okazji narodzi się w waszych głowach traktat o poszukiwaniu własnej tożsamości, o świecie uprzedzeń i lęków.
„Empuzjon”
adaptacja i reżyseria: Robert Talarczyk
dramaturgia: Miłosz Markiewicz
muzyka: Wojciech Kilar (w opracowaniu Adama Wesołowskiego)
scenografia, kostiumy, reżyseria świateł: Katarzyna Borkowska
choreografia: Kaya Kołodziejczyk
konsultacje literackie: prof. Ryszard Koziołek
asystenci reżysera: Michał Piotrowski, Mateusz Worek
kierownictwo produkcji: Małgorzata Długowska-BłachPi
współpraca produkcyjna: Justyna Pankiewicz
kierownik techniczny produkcji: Maciej Rokita
asystentka produkcji: Dorota Damec
OBSADA: Jakub Fret, Marcin Gaweł, Dariusz Maj, Michał Piotrowski, Grzegorz Przybył, Wiesław Sławik, Mateusz Smoliński, Krzysztof Strużycki, Marcin Szaforz, Artur Święs, Mateusz Znaniecki
23.06.2023, 19.00 premiera, sob. –niedz. 24 –25.06.2023, 19.00
Instytut Grotowskiego, Centrum Sztuk Performatywnych
oprac. i fot. do.
Marta Zalewska dokonała udanej fuzji polskiej poezji romantycznej z muzyką rockową. Ciekawy projekt o nazwie „Mickiewicz/Zalewska. Ballady i romanse” powstał na skutek połączenia twórczości wieszcza narodowego Adama Mickiewicza oraz żyjącej teraz, ponad 200 lat później, wszechstronnej artystki Marty Zalewskiej.
Spójny, krótki koncert, na który zaprosiła słuchaczy Marta Zalewska z zespołem był projektem z muzyką wokalno-instrumentalną łączącą brzmienia gitarowe i folkowe z domieszką muzyki dawnej. Artystka, z wykształcenia skrzypaczka, grała na gitarze elektrycznej, basowej i na skrzypcach, w popisach improwizacyjnych towarzyszył jej cały zespół, a przede wszystkim Magda Czwojda na gitarze. Dziewczyny znają się dobrze, współpracowały ze sobą przy niejednym przedsięwzięciu muzycznym. Z przyjemnością słuchało się ich improwizacji na dwie gitary. Teksty Mickiewicza w interpretacji Matry Zalewskiej zyskały inny wymiar, to, co wydawałoby się, że jest archaiczne i nieaktualne brzmiało współcześnie i nowocześnie. Dla wielu słuchaczy koncert stał się inspiracją do sięgnięcia po lekturę wierszy Adama Mickiewicza.
Mickiewicz z rockowym pazurem to doskonała propozycja dla ceniących frazę wieszcza i rockowe granie. Gościem specjalnym koncertu był polsko-ukraiński zespół Zazula, który do ostrego grania wprowadził elementy wielogłosowego śpiewu białego.
Marta Zalewska zapowiedziała, że pracuje nad nowym projektem, w którym zaśpiewa utwory Jana Kochanowskiego. Ciekawe, czy album okaże się równie udaną próbą łączenia epok i owocną korespondencją sztuk. Warto czekać i śledzić dokonania artystki.
oprac. do
foto: jo i do
Mariusz Pudzianowski odsłonił swoją podobiznę wykonaną w skali 1:1 z 120 000 klocków Lego. Popularny „Pudzian” zasłynął głównie, jako pierwszy człowiek na świecie, który zdobył 5 tytułów mistrza świata Strongman, jest też m.in. wielokrotnym zwycięzca mieszanych sztuk walki w wadze ciężkiej, zawodnikiem rugby, bokserem i filantropem. Mariusz Pudzianowski, podczas odsłonięcia swojej podobizny, opowiadał o samodyscyplinie treningowej i potrzebie zachęcania dzieci do uprawiania sportu.
Bycie sportowcem wymaga regularności, systematycznego podejścia i umiejętności kontrolowania swoich nawyków. Strongman reprezentuje wartości sportowe, takie jak fair play, rywalizacja, siła woli i umiejętność pokonywania przeszkód, co sprawia, że może być świetnym przykładem dla wielu młodych sportowców – podkreślał Rafał Szymański- organizator wystawy.
Dzięki tym wszystkim osiągnięciom to właśnie on dołączył do „Alei Gwiazd sportu” zbudowanych z klocków Lego. Projekt polega na budowaniu figur znanych osobistości w skali 1:1. Swoje klockowe podobizny mają już między innymi: Robert i Anna Lewandowscy, Łukasz Piszczek, Francesco Totti czy Piotr Żyła.
Figura Mariusza Pudzianowskiego, pojazd inspirowany Sokołem MileniumTM, strefa bajek, super-bohaterowie, gwiazdy muzyki i sportu, strefa Star WarsTM, to tylko niektóre atrakcje, które można podziwiać na Największej w Europie Wystawie Budowli z Klocków Lego w Sky Tower, ul. Powstańców Śląskich 95 we Wrocławiu.
Dla wszystkich fanów słynnych klocków, oprócz możliwości zobaczenia niesamowitych modeli, przygotowano również specjalną strefę Fun Park, gdzie można bawić się niezliczoną ilością klocków.
Obok wystawy z imponującymi modelami zbudowanymi z klocków Lego znajduje się „3D Trick Gallery”, czyli wystawa przestrzennych obrazów, miejsce, gdzie można wykonać zdjęcia w niecodziennych, abstrakcyjnych a czasem nawet niemożliwych sytuacjach.
oprac. do
fot. do.
Natalia Lesz wydała swój pierwszy album dla dzieci – „Piosenki domowe”. Na płycie znajduje się szesnaście utworów stworzonych na podstawie „Wierszyków domowych” Michała Rusinka do muzyki Urszuli Borkowskiej.
Album „Piosenki domowe” składa się z utworów, które opisują codzienne sytuacje, z jakimi spotykają się dzieci wchodząc do łazienki, kuchni, czy piwnicy. Mądrze, pięknie i twórczo opisany przez Michała Rusinka świat w zestawieniu z kompozycjami Urszuli Borkowskiej tworzy cudnej urody zrymowaną całość. Aranżacyjnie i wykonawczo utwory trzymają wysoką jakość akustycznych brzmień i przyjemnych, dla dojrzałego i dziecięcego ucha, barw i dźwięków.
Pomysłodawczynią albumu jest Urszula Borkowska, ceniona kompozytorka i aranżerka, która postanowiła wykorzystać „Wierszyki domowe” Michała Rusinka do muzycznej podróży po domowych zakamarkach.
Urszula Borkowska i Michał Rusinek poznali się przy okazji pracy nad spektaklem „100 minut dla urody” do tekstów Wisławy Szymborskiej. Pomysł na śpiewane „Wierszyki domowe” bardzo przypadł Michałowi do gustu. Wspólnie zastanawiali się, kto mógłby wykorzystać dramaturgiczny potencjał tekstów i muzyczne pomysły obojga twórców. Poszukiwana była osoba łącząca muzykę i aktorstwo, która jednocześnie byłaby wrażliwa na twórczość dla dzieci. Wybór padł na Natalię Lesz, która w tym przedsięwzięciu powraca w pięknym stylu na rynek aktorsko-wokalny.
Natalia Lesz o albumie mówi tak: „Propozycja nadeszła do mnie w najlepszym możliwym momencie. Cieszy mnie możliwość połączenia moich pasji zawodowych jakimi są aktorstwo i muzyka. Także jako mama cieszę się na ten projekt, bo od dawna czytałam mojej córce wiersze Michała Rusinka i zawsze podziwiałam ich nieoczywistość i potencjał muzyczny. Ogromną wartością dla mnie jest to, że mimo nasuwającego się oczywistego odbiorcy dziecięcego, ta płyta będzie bliska także dorosłym – bo przecież każdy z nas ma w sobie odrobinę dziecka”.
Cały projekt otworzyła spektakularnie przyjęta na TikToku piosenka „Coś”. Wraz z Natalią Lesz piosenkę wykonuje Amelka (Amelia Anisovych), która dała się poznać przez rozczulające wykonanie disneyowskiego hitu „Let it go”.
Zaproszenie Amelki do piosenki wiąże się z przesłaniem edukacyjnym całego projektu – wierszyki zostały również przetłumaczone na j. ukraiński przez Nataloiie Belchenko i mają na celu wsparcie w asymilacji ukraińskich dzieci.
Oprac. do.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora.
Lista utworów:
1. Coś
2. Drzwi
3. Fotel
4. Gąbka
5. Huśtawka
6. Kafelki
7. Klucz
8. Kuchnia
9. Lampa
10. Łazienka
11. Nie ma w domu
12. Okno
13. Pianino
14. Piwnica
15. Przedpokój
16. Wanna
Znakomita książka, którą czyta się z odkrywczym zapałem i nieodpartą chęcią dzielenia się teoriami i opiniami jej autorów. Na temat wychowania i kształcenia młodzieży oraz innych zjawisk społecznych Greg Lukianoff i Jonathan Haidt piszą w sposób zajmujący i arcyciekawy, a aktualność badań, które przytaczają stanowią dodatkowy walor popularnonaukowej publikacji.
Autorzy opasłego w przypisy tomu „Rozpieszczonego umysłu” stawiają ciekawą diagnozę problemów, z którymi mierzy się współczesne społeczeństwo, a także próbują znaleźć drogę wyjścia z kryzysu. Źródła problemów dopatrują się w trzech fałszywych przekonaniach, które oddziałującą na wychowanie i edukację. Autorzy rozprawiają się z teoriami: co cię nie zabije, uczyni cię słabszym; zawsze ufaj swoim uczuciom i życie to wojna między Dobrymi i Złymi ludźmi.
Dzięki udanemu przekładowi „Rozpieszczony umysł” czyta się dobrze i z dużym zainteresowaniem.

„Rozpieszczony umysł. Jak dobre intencje i złe idee skazują pokolenia na porażkę” Greg Lukianoff, Jonathan Haidt, Wydawnictwo Zysk i S-ka
„Człowiek potrzebuje stresujących bodźców, wyzwań fizycznych i psychicznych. Bez nich jego kondycja ulega pogorszeniu” – czytamy w jednym z rozdziałów. Nic nowego, ale sposób w jaki autorzy tłumaczą zjawisko zasługuje na uwagę.
Nieoczekiwane zdarzenia są nieodłączną częścią życia i pojawienie się „czarnego łabędzia”, (podobnie jak orzeszka ziemnego dla układu odpornościowego) może spowodować, że staniemy się silniejsi. Niektóre rzeczy, np. filiżanki ceramiczne są kruche i trzeba się z nimi odpowiednio obchodzić, ale nie możemy zapominać, że kubek plastikowy nie wymaga od nas specjalnej atencji.
Bardzo dużo istotnych systemów i struktur w życiu gospodarczym i politycznym przypomina w pewnym sensie układy odpornościowe i aby móc się uczyć, przystosować, rozwijać, potrzebne są im stresory i wyzwania- czytamy.
Rozdział o kruchości przynosi nam m.in. takie informacje, jak. Antykruche systemy niewystawiane na próby stają się nieelastyczne, słabe i nieefektywne. Profesor Taleb twierdzi, że do rzeczy antykruchych zalicza się mięśnie, kości i dzieci (neurotyczni, nadopiekuńczy rodzice często szkodzą nam bardziej).
Kiedy pojmiemy koncept antykruchości, głupota nadopiekuńczości stanie się dla nas oczywista. Stare powiedzenie mówi: „Przygotuj swoje dziecko do drogi, nie drogę dla dziecka”. Tymczasem, wydaje się, że dziś postępujemy dokładnie odwrotnie i usuwamy z ich drogi wszystko, co mogłoby im zaszkodzić, nieświadomie powtarzając błąd z orzeszkami ziemnymi (alergię na orzeszki ziemne miały dzieci, których rodzice chroniły przed ich śladowym ilościami nawet w innych produktach. Negatywna wrażliwość organizmu na ich śladowe ilości powodowała często spektakularną reakcję).

„Rozpieszczony umysł. Jak dobre intencje i złe idee skazują pokolenia na porażkę” Greg Lukianoff, Jonathan Haidt, Wydawnictwo Zysk i S-ka
Chroniąc dzieci przed stresującymi doświadczeniami, zwiększamy prawdopodobieństwo, że kiedy wyjdą spod rodzicielskiego klosza, nie będę w stanie poradzić sobie z nimi w dorosłym życiu.
Zdaniem autorów, panująca współcześnie obsesja na punkcie ochrony młodych ludzi przed „poczuciem zagrożenia” jest jedną z przyczyn gwałtownego wzrostu liczby przypadków depresji, nerwicy i samobójstw u dorosłych.
W książce znajdujemy także osobny rozdział o sejfityzmie, czyli kulcie bezpieczeństwa- obsesji na punkcie eliminowania zagrożeń (prawdziwych i wyobrażonych).
Polityczne zagadnienia puentowane są atrakcyjnymi frazami. Często polityka tożsamości skłania ludzi do myślenie w kategoriach „My kontra Oni”. Przygotowuje studentów do wojny, nie do nauki- piszą Greg Lukianoff i Jonathan Haidt. Politolodzy biją na alarm i ostrzegają, że polityka tożsamości wspólnego wroga napędza nieustający konflikt między skrajną prawicą i skrajną lewicą. „Im bardziej podkreślam to, co mnie różni od innych ludzi, tym bardziej się od nich odgradzam” puentują autorzy za Dalajlamą.
Poznajemy termin „paranoidalne rodzicielstwo”, które polega m.in. na tym, że uczymy dzieci, że świat jest pełen niebezpieczeństw, że zło czai się w ciemnościach, na ulicach, w publicznych parkach i toaletach…Nadopiekuńczość szkodzi naszym dzieciom- twierdzą badacze. Dzieci z natury są antykruche, więc nadmierna ochrona sprawia, że w przyszłości będą słabsze i mniej wytrwałe.

„Rozpieszczony umysł. Jak dobre intencje i złe idee skazują pokolenia na porażkę” Greg Lukianoff, Jonathan Haidt, Wydawnictwo Zysk i S-ka
„W dzisiejszych czasach przeciętnie nakładamy na dziecko dużo więcej ograniczeń (…) W porównaniu do poprzednich pokoleń, najmłodsi przedstawiciele milenialsów i dzieci z pokolenia iGen (urodzeni w 1995 roku i później) zostali pozbawieni możliwości bawienia się bez nadzoru rodziców i odkrywania otaczającego ich świata. Ominęło ich wiele wyzwań, nieprzyjemnych sytuacji, które pozwalają dzieciom wyrosnąć na silnych, kompetentnych i niezależnych dorosłych”. To może mieć negatywny wpływ na zdrowie psychiczne i odporność młodych ludzi. Nadopiekuńczość może skutkować nasileniem się stanów lękowych – czytamy w publikacji.
W rozdziale o upadku nieskrępowanej zabawy autorzy piszą. „Jedną z najważniejszych cech nieskrępowanej zabawy jest dobrowolność. Każdy może w dowolnym momencie zrezygnować i zepsuć zabawę pozostałym. Dlatego dzieci muszą mieć na uwadze potrzeby i obawy pozostałych, jeśli chcą, by zabawa się nie skończyła. Muszą same rozwiązywać konflikty, opierając się na własnym poczuciu sprawiedliwości. Nie można wezwać dorosłego, który stanąłby po czyjejś stronie”.
Na stronie 286 znajdujemy fragment przemowy prezesa Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, którą wygłosił na zakończenie szkoły średniej, do której uczęszczał jego syn. To znakomite podsumowanie rozważań dotyczących nieskrępowanej zabawy.
W „Rozpieszczonym umyśle” znajdujemy wiele ciekawych, skłaniających do refleksji opinii, które mogą okazać się pomocne w odkrywaniu powodów skazywania pokolenia na porażę. Zdecydowanie warto się z nimi zapoznać.
Oprac. do.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zysk i S-ka.
eBook
Trzydzieści lat po premierze bestsellera „Świat Zofii” Jestein Gaarder powrócił do filozofii w publikacji „To my tu teraz jesteśmy. Filozofia życia”. Jeśli mogłabym wybierać lekturę, to zdecydowanie chętniej sięgnęłabym po tę pierwszą. Z największą przyjemnością przeczytałaby, po raz kolejny, o podróży Zofii Amundsen śladami Platona, Sokratesa i Heideggera. Z mniejszym entuzjazmem śledziłam tok narracji „To my tu teraz jesteśmy”. Moje oczekiwania nieco przerosły rzeczywistość. Szkoda, bo najnowsza książka Gaardera pomieściła w sobie wiele ciekawych, lapidarnie ujętych przemyśleń, które nie powinny pozostawić czytelnika obojętnym.
„To my tu teraz jesteśmy. Filozofia życia” Gaardera to nieduża książeczka, z krótkimi rozdziałami, w której narrator podejmuje próbę zrozumienia świata. Porusza szereg tematów od natury, ekologii i zrównoważonego rozwoju począwszy po związki, religię, starzenie się, miłość, życie, na śmierci kończąc. Niektóre rozważania i opisy wciągają czytelnika bardziej inne mniej. W niektórych wspomnieniach widzimy okruchy swoich historii, inne zdumiewają obserwacjami i skłaniają do pogłębionej refleksji. Autor wraz z każdym rozdziałem umiejętnie wciąga czytelnika w świat narracji i zostawia go z poczuciem odpowiedzialności o Ziemię, pobudza jednocześnie do myślenia o przyszłych pokoleniach.
Jostein Gaarder „To my tu teraz jesteśmy. Filozofia życia” to książka warta przeczytania, najlepiej bez zbędnego porównywania ze „starszą siostrą” zwaną „Światem Zofii”.
oprac. do.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarna Owca.
Książka
eBook
Magda Umer odwiedziła Wrocław z programem „Wciąż się na coś czeka”. Przyjazd zorganizowano specjalnie dla tych, którym nie udało się kupić biletów na niedawny wrocławski koncert pieśniarki. I wydaje się, że dolnośląska publiczność nie musi już na nic czekać, bo dostała piękno w czystej postaci – znakomite utwory w wykwintnych interpretacjach.
Na koncerty Magdy Umer wciąż będzie się czekać. Już pięć minut po ostatnim bisie rośnie apetyt na nienachalną artystkę. Nie bez znaczenia jest zatem tytuł programu i niepohamowana chęć niektórych (może nielicznych, ale wiernych), obcowania z interpretacjami piosenek Młynarskiego, Osieckiej, Przybory, Kofty czy Gałczyńskiego.
Fotel, ciemne okulary, gracja, styl, elegancja, szyk z domieszką luzu, delikatność, melancholia podszyta stonowanym optymizmem, wdzięk, tonacja uśmiechu w głosie, refleksyjność, wspomnienie mistrzyń i mistrzów piosenki- to i dużo więcej zaproponowała publiczności Magda Umer z zespołem podczas poniedziałkowego koncertu we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol.
„Wciąż się na coś czeka” nie jest odtwarzaniem utworów z płyty pod tym samym tytułem, to osobny program literacko- muzyczny reżyserowany przez Magdę Umer na scenie, mający w sobie urok improwizacji i obdarowywania słuchaczy niezwykłymi wspomnieniami, zabawnymi historiami i uroczymi anegdotami. Oprócz piosenek mistrzów piosenki literackiej w wykonaniu Magdy Umer słuchamy znakomitych muzyków, którzy okalają przestrzeń subtelnością i delikatnością dźwięków, rytmów i melodii.
Walc z filmu „Noce i dnie”, „Miłość w Portofino”, „La valse du mal”, „Luna srebrnooka”, „O niebieskim pachnącym groszku”, „Szkoda róż”, „Ach, panie, panowie”, „Deszcz” to tylko niektóre z utworów, które słuchaliśmy z podziwem dla słowa, muzyki i interpretacji (które przenikały się harmonijnie bez uszczerbku na żadnym z nich). Część koncertu nazwana „Historią niejednej znajomości” złożona z pięciu piosenek m.in. do słów Stachury, Sosnowskiego, Umer, Czapińskiej i Cohena wprowadziła słuchaczy w refleksyjny nastrój, po którym nastąpił entuzjastyczny finał. „Koncert jesienny na dwa świerszcze”, „Oczy tej Małej”, „Zimy żal” i gorzka kołysanka o patchworkowej rodzinie dopełniły całości. „Jeszcze w zielone gramy” i „Na całej połaci śnieg”- śpiewaliśmy wszyscy. Bisy trwałyby pewnie jeszcze dłużej, gdyby nie żartobliwe wyznanie artystki: „mnie już naprawdę wszystko boli”, po którym pożegnała nas anegdotą.
Magdzie Umer na scenie towarzyszył zespół muzyczny w składzie: Wojciech Borkowski – fortepian i aranżacje, Paweł Stankiewicz – gitary, Bartłomiej Krauz – akordeon, Maciej Szczyciński – kontrabas i Piotr Maślanek – perkusja.
oprac. do
fot. do i jo
Nakładem Wydawnictwa Skarpa Warszawska ukazała się pierwsza część nowej sagi historycznej Joanny Jax. Najnowsza książka „Na obcej ziemi. Nowe życie” to kontynuacja sagi wołyńskiej, którą można czytać niezależnie. To także nowy rozdział w życiu bohaterów, którzy muszą stawić czoła kolejnym wyzwaniom i trudnej sytuacji bycia „obcym” w „obcej ziemi”. Autorka zaprasza nas do lektury historii osadzonej w realiach powojennych, pokazując obraz ziem przyłączonych do Polski po II wojnie światowej, a to wszystko w otoczeniu początków ponurej epoki stalinizmu.
Joanna Jax powraca z bohaterami bestsellerowej sagi wołyńskiej w zupełnie nowej odsłonie tej historii. Protagonistów książki „Na obcej ziemi. Nowe życie” spotykamy już po rzezi wołyńskiej i po II Wojnie Światowej, gdy zmuszeni są do budowania swojego życia od podstaw, na nieznanych im Ziemiach Odzyskanych.
Czy bohaterowie historii odnajdą się w nowym miejscu i jakie skutki pociągnie za sobą przymusowe wysiedlenie?
Pierwsza część sagi „Na obcej Ziemi”, czyli „Nowe Życie” opowiada poruszającą historię ludzi, którzy muszą zacząć budować swoje życie od nowa, w zupełnie nowym i nieznanym miejscu. Po opuszczeniu Wołynia, bohaterowie sagi wołyńskiej – Wissarion, Nadia, Marcel oraz Marta z bratem – przyjeżdżają do Wrocławia. Czasy PRL-u i rządzące nimi prawa szybko dają się im we znaki, a realia okazują się być zupełnie inne od tych przedstawianych przez radziecką prasę propagandową. Pierwsze zderzenie z socjalizmem okazuje się bolesne, okrutne i dostarczające ogromnego zawodu.
Dla Lemańskiego i jego przyjaciół powojenny rozgardiasz to dobry moment na zarobienie dużych pieniędzy. Nie wszyscy widzą w tej sytuacji szansę – dla Andrzeja i jego rodziny to ciężka próba. Realia wymagają od nich między innymi przekwalifikowania priorytetów i wartości, którymi się dotychczas kierowali. Czy uda im się odnaleźć własną drogę na nowo i dopasować do czasów, czy czasy przyczynią się do ich powolnego upadku, zarówno w oczach własnych jak i społeczeństwa?
„Na obcej ziemi. Nowe życie” to wciągająca i poruszająca opowieść o ludziach walczących o spokój i godne życie, które, pomimo zakończonej wojny, w dalszym ciągu wydają się niemożliwe do osiągnięcia. Joanna Jax po raz kolejny oddaje realia czasów próby, w których Polacy musieli odnaleźć swoją tożsamość na nowo. Odpowiedzi na pytanie, czy reżim komunistyczny im na to pozwolił, możecie szukać w najnowszej jej książce już od 12 kwietnia.
oprac. do
Joanna Jax, właśc. Joanna Jakubczak – olsztynianka i absolwentka Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Jej pasją jest literatura biograficzna i grafika, a także wolontariat w Fundacji dla Rodaka, która wspiera Polaków na Wschodzie. W 2014 roku zadebiutowała doskonale przyjętą powieścią Dziedzictwo von Becków. Od tego czasu wydała prawie czterdzieści bestsellerowych powieści, które zyskały uznanie czytelników za precyzyjnie odmalowane tło historyczne, wielowymiarowych bohaterów i dynamiczną fabułę. Jest mistrzynią sag rodzinnych i świetnie odnajduje się w innych gatunkach, umiejętnie wplatając ich elementy do swoich powieści. Joanna Jax wielokrotnie była nominowana w plebiscycie portalu Lubimy Czytać na najlepszą książkę roku. W 2016 roku otrzymała Wawrzyna – Literacką Nagrodę Warmii i Mazur.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Skarpa Warszawska.
Ebook