„Światłość w sierpniu” Williama Faulknera w nowym przekładzie Piotra Tarczyńskiego właśnie wchodzi na rynek księgarski. Entuzjaści prozy amerykańskiego powieściopisarza mogą czuć szczególny rodzaj czytelniczego zaciekawienia nowym tłumaczeniem. Moje zainteresowanie książką w sposób naturalny przełożyło się na zadowolenie z jej otrzymania, wertowania, wąchania, dotykania i zaczytania. Ten swoisty entuzjazm potwierdzili także wytrawni bibliofile, twierdząc, że powieść wciąga, szokuje i nie daje o sobie zapomnieć.

„Światłość w sierpniu” William Faulkner, tłumaczenie Piotr Tarczyński, Wydawnictwo Znak
Jeśli mija Wam właśnie wakacyjny sierpień, którego celem było leniwe wygrzewanie się w słońcu, wyczerpujące maszerowanie po górskich szlakach lub wytrwałe kiszenie ogórków to lektura „Światłości w sierpniu” Williama Faulknera może okazać się zbyt wymagająca i przygnębiająca. Co nie oznacza, że należy ją odrzucić, wręcz przeciwnie, zasługuje ona na to, żeby do niej wracać, we wrześniu, listopadzie i …w każdym innym miesiącu, kiedy światła będzie mało, dzień będzie krótszy, a temperatura za oknem i w pomieszczeniach nie będzie sięgała rekordowych wartości.
W dusznej i przytłaczającej atmosferze małego miasteczka rozgrywa się historia, w której losy mieszkańców i obcego łączą się ze sobą w nieoczywisty sposób.
Lena jest w dziewiątym miesiącu ciąży i od czterech tygodni wędruje w poszukiwaniu ojca swojego dziecka. Do Jefferson trafia akurat w momencie, kiedy płonie dom panny Burden. Po miasteczku krążą rozmaite opowieści o Joe Christmasie, który mieszkał na terenie tej posiadłości. Nikt nie zna szczegółów jego życia. Mężczyzna ma białą skórę, ale podejrzewa, że w jego żyłach płynie czarna krew. To podejrzenie determinuje całe jego życie.
Zatem, krótko pisząc, „Światłość w sierpniu” Williama Faulknera w przekładzie Piotra Tarczyńskiego warto przeczytać, bo to zacne tłumaczenie. Wato przeczytać, bo to dobrze skonstruowana uniwersalna historia o kondycji człowieka, jego pragnieniach, bólu i samotności. Czasem trzeba do niej podchodzić kilka razy, zanim doceni się styl Faulknera i zaakceptuje nurzanie się w mrocznej fabule.
Oprac. do
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Niedzielny koncert przy świecach w klubie Vertigo poświęcony królowej brazylijskich rytmów – bossa novie – uświetniła Weronika Sabatowska. Urocza wokalistka wraz z zespołem utalentowanych, młodych instrumentalistów- improwizatorów – Martyną Bieszczad, Pawłem Gwoździem, Filipem Hornikiem i Kacprem Kałużą z deszczowego ponurego, chłodnego niedzielnego poranka zrobili pogodny, przyjemnie rozbujany przedponiedziałkowy wieczór. Obfitował on w tradycyjne portugalskie klasyki gatunku, anglojęzyczne standardy, a także rodzime inspiracje utrzymane w klimacie bossa novy.
Nuciliśmy nieśmiało z wokalistką „W moim magicznym domu/wszystko się zdarzyć może” i delikatnie posługiwaliśmy się sztućcami, żeby nie brzęknęły przypadkowo w trakcie zjawiskowych interpretacji znanych utworów. Przypominaliśmy sobie polskie tłumaczenia standardów jazzowych, m.in. „Samby na jednej nucie” śpiewanej przez Hannę Banaszak. Przerwa w koncercie była okazją do rozmów, przewietrzenia się, zamówienia drinka i wchłaniania niepowtarzalnej atmosfery miejsca. Potem Weronika Sabatowska zabrała nas do portugalskich źródeł bosa novy. Rozbujała słuchaczy w rytmie brazylijskiej samby. Przypomniała „Powrotną bossa novę”, kojarzoną z mistrzowskim wykonaniem Ewy Bem. Wieczór płynął spokojnym nurtem ciepłych interpretacji.
Weroniki Sabatowskiej słucha się z dużą przyjemnością. Dobrze, że koncertuje ona w Vertigo regularnie, można sycić się jej wykonaniami znanych utworów i traktować je jak remedium na deszczowe, ponure dni.
Fot. Julian Olearczyk
Oprac .do
Grzegorz Tomczak- dobrze znany w kręgach piosenki literackiej- poeta, pieśniarz, kompozytor, autor m.in. śpiewanej przez Marylę Rodowicz piosenki „Ja to mam szczęście” zaprosił do współpracy Iwonę Loranc. Zaproszenie okazało się efektywne i efektowne i przerodziło się w trójpłytową twórczą muzyczno- słowną przygodę.
Trzeci album będący wynikiem kooperacji duetu Tomczak i Loranc nosi tytuł „Tequila i sól” i wcale nie zachęca do picia meksykańskiego trunku, ale wpada w ucho nastrojowymi, poetyckimi i pogodnymi piosenkami.
„Tequila i sól” to album muzyczny z autorskimi piosenkami Grzegorza Tomczaka utrzymany w poetyce piosenki literackiej i jazzującej ballady. Utwory wykonuje sam autor wraz ze wspomnianą już Iwoną Loranc – wokalistką i aktorką (zdobywczynią Grand Prix na PPA we Wrocławiu w 2002 roku).
„Tequila i sól” jest śpiewanym remedium na wszelkie zaplątanie myśli, na samotność, na miłość, co odeszła… Ale i łagodnym sposobem na dogadanie się ze światem, który jest obok i w nas” – czytamy w zapowiedzi albumu. Gitary, fortepian, akordeon, organy to zestaw instrumentów, które w rękach świetnych muzyków tworzą znakomitą przestrzeń muzyczną do poetyckich, metaforycznych tekstów Grzegorza Tomczaka.
Wchodząc w świat „Tequili i soli” robi się nastrojowo, poetycko i subtelnie. Co ważne, aura liryczności roztacza swój urok bez zbędnego zadęcia i wpadania w czarną dziurę, z której na ogół bardzo trudno się wychodzi, no może trochę łatwiej łykając znieczulającą tequilę.
Zdaje się, że słuchacz najnowszej płyty duetu Loranc i Tomczak, zastanowi się nad niejedną frazą i z przyjemnością ułoży się na sofie.
Cisza krąży wokół głowy,
nie wiem, jak to długo potrwa.
Ja nie wstaję z mojej sofy
od tygodnia.
I zanuci:
A ja ręce w podzięce w kieszenie włożę
i podskoczę do chmur,
krzycząc: ach, Boże mój,
lepiej być już nie może!
Lista utworów:
- Już od jutra
2. Byłem
3. Wierny szal
4. Noc i dzień
5. Tequila i sól
6. Każda ulica
7. Nie mów nic
8. Święty okienny
9. Moja sofa
10. Spacer
11. Niewinne noce
12. Jest w nas
13. Niezmienność
14. Przyjdzie taki dzień
15. (bonus track) Szukałem cię wśród jabłek
Oprac. do.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Dalmafon.
Zespół U Studni to przyjaciele i znajomi, którzy reprezentują nurt tak zwanej Krainy Łagodności. Ich piosenki niosą nadzieję na lepsze jutro, brzmią ciepłym wokalem Dariusza Czarnego, otulają przejrzystą barwą głosu Oli Kiełb-Szawuły i delikatnością chórków Ryszarda Żarowskiego. Skojarzenie ze Starym Dobrym Małżeństwem nie jest przypadkowe. Wszak Ryszard Żarowski i Ola Kiełb wraz z Wojtkiem Czempikiem i Krzysztofem Mieszkowskim stworzyli największe przeboje grupy SDM. Tęskniącym za tamtymi czasami i tamtą stylistyką wykonawczą najnowsza płyta zespołu U Studni powinna przynieść dużo przyjemności i satysfakcji. Picie wody z tej studni prowokuje do reanimacji marzeń, w śmierci dostrzegania zmartwychwstania i podróży naprzeciw drugiego człowieka.
„Najpiękniejsza podróż” to tytuł piątej studyjnej płyty zespołu U Studni i jednocześnie drugiej z tekstami Krzysztofa Cezarego Buszmana. Oficjalna premiera albumy miała miejsce na koncercie w Lublinie, 4 marca 2023. Piosenki z upływem czasu nie tracą nic ze swej aktualności. Słowa utworów dobrze brzmią w otulinie gitarowych i skrzypcowych strun muzycznie zaaranżowanych przez Dariusza Czarnego. Refreny, powtarzane wielokrotnie, pozwalają słuchaczowi na szybkie nauczenie się piosenek i śpiewanie wraz z zespołem. Harmonia i naturalność zestawienia słów, muzyki i wykonania pulsują w bezpretensjonalnym rytmie. Album zdobi wirtuozeria gitarowa Ryszarda Żarowskiego i Darka Czarnego, skrzypcowa Joanny Radzik, basowa Roberta Jaskulskiego i wokale Darka Czarnego i Oli Kiełb-Szawuły.
Wakacyjna aura sprzyja pobytowi w bliskim sąsiedztwie U Studni. Motywuje do wyciągnięcia starej gitary z zakurzonego pokrowca.
Lista utworów:
- Najdłuższa podróż do najbliższego człowieka
2. Przewodnik po chmurach
3. Widzę
4. Zrozumieć to chciej
5. Bo ja wolę…
6. Zegary i zegarki
7. Należyte życie
8. Nie jest łatwo żyć lekko
9. Docierpieć swój żal
10. Moje cierpienie
11. Poniewierka uczuć
12. Wypijmy za…
13. Modlitwa domodlona
Oprac. do.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Dalmafon.
Robert Kasprzycki, widziany niedawno na Kropce w Głuchołazach (15. Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Turystycznej), jakiś czas temu, wypuścił w świat „Małą Łazienkową”. Płyta, której tytuł jest nazwą ulicy w małej miejscowości, na rynek fonograficzny, trafiła nakładem Wydawnictwa Dalmafon i lata sobie gdzieś w wirtualnej przestrzeni jako dowód twórczej ekspresji znanego barda z Krakowa.
Robert Kasprzycki- poeta, pieśniarz, gitarzysta, showman, lider zespołu, polonista, tekściarz, improwizator …multiprofesjonalista, w którego „Niebie do wynajęcia z widokiem na raj ” pławiliśmy się z rozkoszą blisko 25 lat temu, dziś roztacza przyjemną woń rozmarynu, nie daje o sobie zapomnieć słuchaczom z kręgu tak zwanej piosenki literackiej, turystycznej, kabaretowej. Jego twórczość nie starzeje się, piosenki nabierają szlachetnej barwy i klarowności. Nie inaczej jest z płytą „Mała Łazienkowa” – szóstym albumem w oficjalnej dyskografii Roberta Kasprzyckiego. Znajdujemy tu jedenaście utworów autorstwa pieśniarza, z jednym wyjątkiem (kompozytorem ostatniego utworu jest Zygmunt Konieczny).
Słuchacz wpada w sieć niecodziennych, poetyckich metafor i często niełatwych do zagrania akordów. Jak już wpadnie to wyjść nie może i nie chce. Tkwi w Kasprzyckowym literacko- muzycznym upojeniu. Wraca za poetą do wspomnień dzieciństwa. Nuci z bardem „Ach jak bardzo chciałbym powrócić/do garnuszka z tym uszkiem szczerbatym/ kiedy szczęście nie było radością/wypłacaną przez Boga na raty”, czy „Nie dać się jesieni, się jesieni nie dać, póki się nie zmieni/ Klimat swej nie sprzedać skóry tanio kiedy z góry/ Siąpi zimno w sieni się jesieni nie dać się jesieni”, albo „Bo moje Święta od lat nie są święte,/ wiem takich domów wiele na tym świecie,/ wciąż kogoś braknie chciałoby się lecieć,/ ździebełkiem słomy wiązać dom pęknięty.”
„Wszystkie piosenki na płycie źródło swe mają w Śremie, nad Wartą, gdzie spędziłem prawie całe dzieciństwo, a przyjemniej jego bardziej beztroską część.” – ujawnia Robert Kasprzycki, pisząc wyjaśnienie na okładkę albumu.
Gorąco polecam „Małą Łazienkową” do słuchania, nucenia, wspominania, ukojenia… Robert Kasprzycki w kameralnej, solowej wersji brzmi wybornie, po bardowsku, z kunsztownym piórem (tym na atrament i tym do strun gitary akustycznej).
Lista utworów:
- Z tej ulicy
2. Mała Łazienkowa
3. Agnieszka mieszka właśnie tu
4. Marzenia do spełnienia
5. Na do widzenia
6. Uciekać stąd jak najdalej
7. Nie dać się jesieni
8. Oda do garnuszka
9. Kolęda nowa
10. Sen o nim
11. Winoroślą i bzem
Oprac.do.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Dalmafon.
W 2022 roku obchodzili 20-lecie swojego istnienia. Wszystko zaczęło w roku 1999, kiedy Natalia i Dawid poznali się na warsztatach bluesowych w Bolesławcu. Nie polubili się od razu. Ale dzisiaj po 24 latach znajomości można powiedzieć, że są jak stare dobre małżeństwo. W maju 2022 roku zagrali koncert wraz 47 osobową orkiestrą NFM Filharmonii Wrocławskiej oraz z gośćmi: Dorotą Miśkiewicz, Melą Koteluk i Kubą Badachem. Na rynek fonograficzny trafił piękny albumu „Mikromusic z górnej półki”, który jest zapisem koncertowych, przecudnych wykonań dwunastu utworów zespołu.

„Mikromusic z górnej półki” , okładka płyty zespołu
Wszystkich utworów z najnowszego albumu Mikromusic słucha się z niesłabnącym zainteresowaniem. Nagranie „Takiego chłopaka” w gościnnym udziałem Meli Koteluk brzmi zjawiskowo. Klasyczne instrumenty w sali NFM budują szlachetną przestrzeń dźwięku, w której doskonale odnajdują swoje miejsce frazy z piosenek Natalii Grosiak.
„Mikromusik z górnej półki” na długo wyląduje w waszych odtwarzaczach, prawdopodobnie nie będziecie mogli się od tej płyty oderwać, a znajomych i sąsiadów będziecie katować powtarzalnością odtwarzań. Ciekawe, czy taki efekt chcieli osiągnąć artyści, czy zdarzyło im się to, niejako, przy okazji?
Kilka słów od zespołu:
„W zespole mamy niezwykle zdolnych i wrażliwych muzyków takich jak Adam Lepka, któremu powierzyliśmy rozpisanie aranżacji naszych piosenek na całą orkiestrę. Do jednej piosenki dołożył się z pomysłem nasz pianista Robert Jarmużek.
W naszych szeregach jest także jeden z najbardziej cenionych inżynierów dźwięku, czyli Robert Szydło. Robert miksuje i masteruje płyty dla artystów z całego świata i jest też odpowiedzialny za każdy miks piosenek Mikromusic, od pierwszej pyty. Miał on ogromną przyjemność zmiksować cały koncert z NFM-u w systemie Dolby Atmos. W naszej opinii to kolejna gratka dla audiofilów.
Nie obyło się bez przygód, ale to wiedzą tylko Ci, którzy z nami byli wtedy, i oni tego koncertu, tak samo jak my, nigdy nie zapomną.
Oddajemy Wam płytę nagraną w ogromnym stresie, przy awarii prądu (mieliśmy z tego powodu 43-minutowa przerwę, co dało publiczności okazję poznać nasze poczucie humoru), ale jest w niej ogrom emocji, miłości do muzyki i historia tego zespołu zapisana w piosenkach.
Miłego słuchania!” – Mikromusic
Lista utworów:
1. Tak tęsknię
2. Jesień
3. Burzowa (feat. Dorota Miśkiewicz)
4. Pod włos
5. Świat oddala się ode mnie
6. Takiego chłopaka (feat. Mela Koteluk)
7. Sopot
8. Operacja na otwartym sercu
9. Bezwładnie
10. Na krzywy ryj
11. Tak mi się nie chce (feat. Kuba Badach)
12. Niemiłość (feat. Dorota Miśkiewicz, Mela Koteluk, Kuba Badach)
Oprac. do
Płyta dostępna jest do kupienia na stronie zespołu, czyli tu: www.Mikromusic z Górnej Półki Winyl + Śpiewnik + CD<b – Mikromusic
Jak zacząć rodzinną przygodę z górami? Jak zachęcić dziecko do wyruszenia na szlak? Jak motywować na trudnych szlakach? Kogo zaprosić na wspólne wędrowanie? Jak dojechać na górę? Dlaczego warto wspiąć się jeszcze wyżej? Gdzie się schronić w górach? Jak zdobyć odznakę i dlaczego warto? Jak szukać górskich inspiracji? Jak pokonywać własne słabości? Czego można nauczyć się w górach?- na te i wiele innych pytań znajdujemy odpowiedzi w książce Moniki Bronowickiej „O rodzinnym wędrowaniu. Jak zacząć chodzić z dziećmi po górach”. Zaś wypowiedzi specjalistów – psycholożki, fizjoterapeutki i ratownika GOPR- uzupełniają ciekawą lekturę.
Monika Bronowicka stworzyła wciągającą opowieść o terapeutycznym wymiarze rodzinnego wędrowania i o rodzinach zakochanych w górach. Ale przede wszystkim – napisała piękną opowieść o górach Dolnego Śląska, która skutecznie zachęca czytelników do planowania wypadu w Sudety.
Autorka wyjaśnia, że nie napisała poradnika, ale raczej opowieść – zaproszenie w góry, na szlak do ogniska. Chciałabym, żeby ta książka była taką „rozmową przy ognisku” rozpalonym gdzieś wysoko w Sudetach, może na szczycie Kalenicy w Górach Sowich albo Borówkowej w Górach Złotych. Przy tym ognisku z kiełbaskami i piankami na kijach, ziemniakami w popiele usiedlibyśmy my wszyscy: Ty czytelniku, który być może już wędrujesz po górach i Sudety znasz jak własną kieszeń i chętnie posłuchasz o naszych wrażeniach i Ty czytelniku, który jeszcze nigdy nie byłeś w tych górach, ale jesteś ich po prostu ciekaw oraz my, bohaterowie tej górskiej opowieści – pisze we wstępie Monika Bronowicka.
Potem zaprasza czytelnika do świata Uli (swojej córki), znajomych, z którymi planuje wędrówki i legendarnych bohaterów na czele z Karkonoskim Duchem Gór, czyli Liczyrzepą.
„O rodzinnym wędrowaniu. Jak zacząć chodzić z dziećmi po górach” Moniki Bronowickiej czyta się z dużą przyjemnością. Opisane przez przewodniczkę i historyczkę pomysły na wędrowanie po Sudeckich szlakach z dziećmi są interesujące i skutecznie niwelują zmęczenie kilkugodzinnym maszerowaniem po lasach i między skałami.
Efektem ubocznym przeczytania książki może być zmasowany najazd młodych turystów z rodzicami na górskie szlaki w okolicach Jeleniej Góry czy Szklarskiej Poręby. Autorka skutecznie, z literackim i przewodnickim talentem, opisuje, wyjaśnia i tłumaczy jak chodzić, gdzie chodzić, z kim chodzić…pisze o tym, czego sama doświadczyła, a nie o tym , co przeczytała w przewodnikach. Nieduża książeczka jest cennym źródłem praktycznej wiedzy.
Oprac. do.
Tekst powstał dzięki Wydawnictwu Niespieszne.
Wszelkie astronomiczne konstelacje brzmią dla mnie bardzo odlegle i tajemniczo. Z gwiazdozbiorów szukałam kiedyś Wielkiej Niedźwiedzicy i Gwiazdy Polarnej, która miała wyznaczać mi północ w ciemnym lesie. Do dziś z nostalgią patrzę w górę, przy bezchmurnym niebie, w poszukiwaniu dyszla Wielkiego Wozu. Teraz Konstelacji będę słuchać, a nie tylko na nie patrzeć.
Katarzyna Groniec wydała niedawno nowy album muzyczny zatytułowany „Konstelacje”. Na płycie znajdziemy jedenaście utworów, jedenaście muzycznych opowieści o sprawach ostatecznych, buncie, niezgodzie, spokoju i równowadze. W większości autorskie piosenki Katarzyny Groniec zapraszają do świata różnorodności brzmień i historii zawartych w nieoczywistych metaforach i oryginalnych porównaniach.
Odbiorca rozpływa się w świetle – największym cudzie, zastanawia się „kto pokocha chłopca/o buzi mięciutkiej jak/ kwiat tulipanowca”, zaciska ręce „rekinom na pohybel”, słucha ciszy na ulicy…ogląda niesamowite fotografie, (zdaje się, że są to butwiejące liście i kwiaty) umieszczone na rewersie tekstów piosenek stanowiących galerię zawartą w pudełku pięknie wydanej płyty.
Brzmieniowo „Konstelacje” mienią się akustycznymi i elektronicznymi barwami. Gościnnie możemy tu usłyszeć głos Ireny Santor i Barbary Wrońskiej (także kompozytorki wielu utworów premierowego albumu). Tomasz Waldowski z wyczuciem i subtelnością gra m.in. na perkusjonaliach, syntezatorach, gitarach, wibrafonie, fortepianie, bango, mandolinie i aranżuje brzmienie skrzypiec i altówek.
Dzięki wizualnym i brzmieniowym zabiegom płyta „Konstelacje” jest spójna, ciekawa i estetycznie przykuwa uwagę. Astronomicznie osadzono krążek w świecie niebanalnej interpretatorki – Katarzyny Groniec. Odkrywanie albumu może okazać się kosmicznym doświadczeniem.
Wydawcą płyty „Konstelacje” jest Werner Music Poland.
oprac. i foto. do.