Dlaczego dobrze jest wiedzieć, jak kichają słonie? Czy wielki poeta może jadać schabowego z kapustą? Dlaczego Hitchcock był zmorą dietetyków, a mięczaki mogłyby podać ludzkość do sądu? Wisława Szymborska spieszy z odpowiedzią.
W połowie października nakładem Wydawnictwa Znak ukazała się „Ćwiartka Szymborskiej, czyli lektury nadobowiązkowe” ze wstępem Jacka Dehnela i w jego autorskim wyborze. Także w październiku obchodzimy 25-lecie otrzymania przez Wisławę Szymborską Nagrody Nobla. Autorski wybór tekstów, którego dokonał Jacek Dehnel spośród wcześniej zebranych przez Michała Rusinka „Lektur nadobowiązkowych” doskonale wpisuje się w kalendarium wydarzeń uwydatniając aktualność rozważań poetki. Nie da się ukryć, że Wisława Szymborska jest ponadczasowa.
Czytała wszystko. Od Gimnastyki dla kobiet w czasie ciąży i połogu przez leksykony produktów spożywczych po Historię Bliskiego Wschodu w starożytności. O przeczytanych „dziełach” rozprawiała w felietonach przez lata publikowanych na łamach prasy. Dowcipne, innym razem błyskotliwie złośliwe teksty w połączeniu ze słynnymi wyklejankami stały się intrygującym portretem poetki. W jej wyborach lekturowych odbijał się świat i zmiana, jaka zachodziła w niej samej. W latach 70. jeszcze z lekkim sceptycyzmem prosiła czytelnika, by nie zaliczał jej do „wojujących feministek”. W 90. już z wyraźnym zadowoleniem zauważała, że „feminizm jest na czasie”. Żałowała, że w języku zanikły feminatywy i czekała na kogoś, kogo uściska za nazwanie jej „panią redaktorką”.
Oto miałem wyciąć z całej Szymborskiej takie kawałki, które, zebrane do kupy, pozwolą stworzyć jej portret w pomniejszeniu: strzępki o wspólnej objętości ćwiartki mają oddać całość. Z podobizną to niemożliwe: jeśli z dwudziestu palców u rąk weźmiemy pięć, z zębów – osiem, z dwojga oczu i dwojga uszu do wyboru jedną sztukę tego lub owego, powstać musi potwór. Z tekstami to na szczęście nieco łatwiejsze, ale i tak ryzyko wykrzywienia noblistki jest znaczne. (…) W tym sensie mój wybór będzie na szczęście zawsze nadobowiązkowy– wyjaśnia, autor „Ćwiartki Szymborskiej” – Jacek Dehnel.
Książkę zilustrowały niepublikowane dotąd wyklejanki Wisławy Szymborskiej, które wysyłała do siostry, Nawoi.
To co znajdujemy w wyborze Jacka Dehnela to perełki literackie Noblistki, delicje językowe. Szkoda byłoby je czytać łapczywie jak kryminał. Delicje są ponoć najlepsze wtedy, gdy pozwalamy sobie na nie od czasu do czasu, a nie trzy razy dziennie – na śniadanie, obiad i kolację. I tej zasady trzymam się czytając „Ćwiartkę Szymborskiej” – smakuje wybornie, wystarcza na długo, daje nieopisywaną przyjemność czytelniczą, czego i Państwu życzę.
Oto próbka smakołyku:
„Uczniowie techników krawieckich uczą się ( i słusznie) historii europejskiego stroju. Zauważyłam na wystawie podręcznik przeznaczony dla klasy IV. Rzuciłam okiem na spis rzeczy. Dzieje mody zostały podzielone na pięć uroczystych rozdziałów: Wspólnota pierwotna, Niewolnictwo, Feudalizm, Kapitalizm i Socjalizm. Postanowiłam książkę przeczytać, bo dotychczas zależność kroju stroju od ustroju nie wydawała mi się zbyt ścisła…”
oprac.do.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
https://pik.wroclaw.pl/wislawa-szymborska-wszystkie-lektury-nadobowiazkowe/
Jaromir Nohavica zaraża optymizmem i nadzieją. O tym wiedzą fani barda, którzy wyczekują jego koncertów w Polsce i tłumnie stawiają się do – z reguły dość pojemnych – sal koncertowych. Wiedzą, czego się spodziewać i łakną spotkania z czeskim bardem. On zaś zwyczajnie opowiada o życiu i śmierci, o tym, co pomiędzy: o miłości, cierpieniu, rozterkach i obawach współczesnego człowieka, o pięknie otaczającego nas świata, drobnych radościach i wielkich pasjach. Tylko tyle i aż tyle. A potem są wspólne śpiewy, owacje na stojąco i długie bisy.
W ostatniej chwili przeczytałam wiadomość: Ethno Jazz Festival zaprasza na długo oczekiwany koncert Jaromira Nohavicy. Artyście na scenie towarzyszyć będą: Robert Kuśmierski – akordeon, piano i Pavel Planka – instrumenty perkusyjne – i dzięki uprzejmości organizatorów udało mi się być w piątek w Centrum Kongresowym przy Hali Stulecia. Przestrzegam przed opieszałością i brakiem regularności monitorowania niektórych stron internetowych. W przeciwnym razie może się okazać, że o znakomitym wydarzeniu dowiecie się dzień po, a na takiego kaca kulturalnego jeszcze chyba pigułki nie wymyślono.
Jaromir Nohavica jest znany i kochany tak samo w Polsce, jak i w swojej ojczyźnie Czechach. Należy do pieśniarzy, wokół których wytwarza się urzekające misterium. Brawurowo porusza się między folkiem a folklorem. Dobrze zna język polski i swoje koncerty w Polsce prowadzi po polsku i po czesku. Nagrał kilkanaście płyt. Podczas piątkowego koncertu zaśpiewał najnowsze kompozycje i stare przeboje. Nie zabrakło takich utworów jak: „Těšínska”, „Jdou po mně, jdou”, „Zatanči”, „Sarajewo”, „Jiné to nebude”, „Gwiazda”, „Petěrburg”, „Černá jáma”, „Dokud se zpívá”, „Minulost”, „Kometa” i piosenek z płyt dla dzieci. Duże wzruszenie wywołało wykonanie utworu niedawno przetłumaczonego przez Antoniego Murackiego o kluczu od mamy.
Rozczulał, rozśmieszał, z wprawą najlepszych reżyserów i dramaturgów teatralnych pobudzał do refleksji. Układał na scenie różnorodny świat pełen prawdy wykonawczej, bez udawania, z wariacko – dziecięcą energią, chęcią zabawy i filozoficzną zadumą. Zdystansowanie łączył z profesjonalizmem bardowskiego bycia na scenie i opowiadania o rzeczach ważnych, śmiesznych i poruszających, ale najistotniejszych.
Oczywiście, zespół towarzyszący Jaromirowi na scenie doskonale współgrał z bardem. Panowie – Robert Kuśmierski i Pavel Planka – bawili się przednio i z klasą. Profesjonalne zabawki muzyczne, czyli instrumenty perkusyjne, pianino, akordeon, bębny, tarabany…, na których grali z dziecięcą werwą, a kiedy trzeba z solową wirtuozerią dodawały różnorodnych barw i odcieni emocjonalnych wydarzeniu.
Było przednio, a kto nie był, niech szuka pigułki na żal po stracie okazji przeżycia znakomitego koncertu.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Oglądaliście „Idiotę” w Teatrze Muzycznym Capitol? Czytaliście „Idiotę” Fiodora Dostojewskiego? Znacie kompozycje Piotra Dziubka? Zachwycacie się stylem teatralnym Wojciecha Kościelniaka? Jeśli choć na jedno z tych pytań odpowiedzieliście tak, to płyta wydana, już kilka lat temu, przez wrocławską Lunę będzie dla Was artystycznym, wspomnieniowym muzyczno- teatralno- literackim przeżyciem.

„Idiota” na płycie od Luny
Na krążku „Idiota” (wyróżniającym się graficznie czerwoną lodówką, przed którą stoi naga postać) usłyszymy Cezarego Studniaka, Justynę Antoniak, Helenę Sujecką, Bartosza Pichera, Ewę Klaniecką, Adriana Wiśniewskiego, Elżbietę Romanowską, Agnieszkę Oryńską, Aleksandra Reznikowa, Magdę Kumorek i Magdalenę Wojnarowską. To znakomita większość aktorów współpracujących do dziś z Teatrem Muzycznym Capitol. Za bogactwo i zarazem minimalistyczną formę piosenek odpowiada Piotr Dziubek. Interpretacje aktorskie utworów zagranych na akordeonach budują niecodzienną – nieco mroczną, pełną nerwu i skrywanej lub wykrzykiwanej emocji – aurę. Doskonale brzmią hity „Taka uroda” Eli Romanowskiej, czy burleskowy „Bolończyk” Bartka Pichera.
Teksty utworów napisał Rafał Dziwisz. Kompozycje na dwa akordeony były w 2009 roku nowością w teatrze muzycznym – muzyka grana na żywo przez samego autora, Piotra Dziubka i Jacka Berga stawała się chwilami jednym z bohaterów spektaklu. – wspominają realizatorzy „Idioty” i widzowie.
I to samo wrażenie odnosi się słuchając płyty w zaciszu domowym, na dobrym sprzęcie muzycznym, z głośnością ustawioną nie za cicho.
Uprzedźcie sąsiadów, że będzie głośno lub zaproście ich na odsłuch, bo warto.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Fonograficznego Luna.
Lista utworów:
-
„Idiota” na płycie od Luny
1. Brylantowe kolczyki (Cezary Studniak jako Rogożyn)
2. Łasa masa (Justyna Antoniak jako Agłaja)
3. Płynę (Helena Sujecka jako Nastazja Filipowna)
4. Bolończyk (Bartosz Picher jako Fedyszczenko)
5. Baśń o sercu (Ewa Klaniecka jako Jelizawieta Prokofiewna Jepanczyn)
6. Wieczne odkrywanie (Adrian Wiśniewski jako Hipolit)
7. Patrzcie go (Cezary Studniak jako Rogożyn)
8. Taka uroda (Elżbieta Romanowska jako Adelajda)
9. Sen o kurach (Agnieszka Oryńska jako Aleksandra)
10. Wieczny rycerz (Justyna Antoniak jako Agłaja)
11. Dusza hrabiny Dubarry (Aleksandr Reznikow jako Lebiediew)
12. List od Nastazji (Magda Kumorek jako Nastazja Filipowna)
13. Religia (Adrian Wiśniewski jako Hipolit)
14. Spotkanie (Magdalena Wojnarowska jako Niemka)
Jak dobrze przeżyć śmierć? – to pytanie, które niektórych nurtuje szczególnie dogłębnie, zwłaszcza w listopadzie. Ponadczasowa mądrość Leszka Kołakowskiego przychodzi z pomocą. W tomie „Śmierć jako własność prywatna” uważny czytelnik znajdzie cenne refleksje myśliciela, które mogą pomóc w odnalezieniu ścieżek interpretacji tej krańcowej kwestii.

„Śmierć jako własność prywatna” Leszek Kołakowski, Wydawnictwo Znak
„Nie możesz zataić kompletnie tej oto konieczności najprostszej, iż akt porzucenia bytu jest twoją własnością wyłączną, że każdy z osobna bywa zaproszony do wyjścia” – czytamy w jednym z rozdziałów niewielkiej książki. Trudno polemizować z tą opinią filozofa, co może być pocieszeniem dla indywidualistów, którzy nie znoszą tłumów.
Tematem kilkunastu tekstów zebranych w książce – spośród których dwa nigdy dotąd nie były publikowane – jest ludzki lęk przed śmiercią, a także możliwość opanowania tego lęku, stawienia mu czoła.
„Śmierć jako własność prywatna” mieści w sobie bardzo zróżnicowane teksty, pokazujące wszechstronność Kołakowskiego jako zdystansowanego myśliciela i głęboko przeżywającego człowieka. Z równym zaangażowaniem i przenikliwością pisze filozof erudycyjny esej i list do nastoletniej czytelniczki, analizuje wielkie biblijne opowieści i wspomina tragicznie zmarłego przyjaciela.
Wobec pytań o sprawy ostateczne, sens życia i śmierci, zawsze pozostajemy samotni. A jednak wielkość Kołakowskiego polega też na tym, że staje on obok czytelnika, a nie ponad nim. Unika pozycji nauczyciela, staje się raczej towarzyszem w poszukiwaniach.

„Śmierć jako własność prywatna” Leszek Kołakowski, Wydawnictwo Znak
I choć jego myśl w swojej ostrości bywa bezlitosna – odsłaniając tę prawdę, że żyjemy w świecie obojętnym, pełnym cierpienia, pozbawionym łaski – jest zarazem pokrzepiająca. Pokazuje bowiem, że nawet w takim świecie można ocalić człowieczeństwo.
Leszek Kołakowski (1927–2009) – historyk filozofii, profesor Uniwersytetu Warszawskiego do marca 1968, od 1970 roku Senior Research Fellow w All Souls College Uniwersytetu Oksfordzkiego. Laureat wielu międzynarodowych nagród. Autor m.in. książek Obecność mitu, Jeśli Boga nie ma…, Bóg nam nic nie jest dłużny, Jezus ośmieszony.
Wyboru tekstów dokonał Zbigniew Mentzel – pisarz, krytyk, felietonista. Przygotował do druku osiem tomów pism rozproszonych Leszka Kołakowskiego. Autor biografii Kołakowski. Czytanie świata. Biografia oraz rozmowy rzeki z filozofem zatytułowanej Czas ciekawy, czas niespokojny, kilku zbiorów opowiadań i felietonów, a także powieści Wszystkie języki świata, Spadający nóż, Krzycz! Teraz!
Lektura wymagająca, ale dająca pokrzepienie.
oprac. d.o.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
„Startujemy w przyszłość” to książka wieńcząca jubileuszową, piątą edycję konkursu literackiego adresowanego dla uczniów szkół podstawowych „Popisz się talentem”.
Trzydzieści tekstów o przyszłości, które mienią się świeżymi pomysłami i odważnymi wizjami, a przede wszystkim – uczniowskimi, silnymi emocjami Wydawnictwo Nowa Era ubrało w estetyczna szatę graficzną i oddało w ręce czytelników.
Młodzi autorzy nie bali się stawiania trudnych pytań i formułowania nieoczywistych diagnoz. I to jest najcudowniejsze w dziecięcym podejściu do pisania – wysyciły swoje prace nadzieją, wiarą w to, że jeśli się postaramy, jeśli zadziałamy razem, to przyszłość nadal może być wspaniała i jasna.
W „Startujemy w przyszłość” nie zabrakło opowiadań przygodowych, stawiających na akcję, na budowanie kompleksowej wizji świata za sto lat. Publikacja jest ciekawą lekturą oferującą czytelnikowi bardzo wiele emocji, inspiracji i zachwytów. Świetnie nadaje się do wspólnego, rodzinnego lub klasowego czytania i omawiania.
Na końcu znajdujemy „Poradnik młodego reportera”, czyli zbiór aktywności, dzięki którym uczniowie mogą z powodzeniem rozwijać swoją reporterską pasję.
Cały dochód ze sprzedaży książki wydawnictwo przeznacza na cele społeczne.
oprac.d.o.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Nowa Era.
Od kiedy pamiętam zawsze miałam słabość do kompozycji wirtuoza bandoneonu i twórcy tanga argentyńskiego. Jego „Libertango” grane przez znakomitych gitarzystów Krzysztofa Pełecha i Roberta Hornę powodowało uruchomienie wewnętrznego pulsu nawet w momentach wyczerpania, zaś milongi świetnie koiły wzburzenie. Czy to za sprawą gitarowych wersji tych kompozycji? Wczoraj okazało się, że nie tylko gitara w rękach mistrzów gitary doskonale radzi sobie z kompozycjami Astora Piazzolli. Równie silne przeżycia wywołuje niepozorny, kwadratowy, bandoneon osadzony na kolanie Juanjo Mosalini, malowniczo rozciągany i połyskujący czerwienią wnętrza miecha. Koi, pobudza, wzrusza, buduje przyjazną przestrzeń…, a z towarzyszeniem Orkiestry Leopoldinum pod batutą Christiana Danowicza przenosi melomanów w inny wymiar odczuwania.
Odpowiedzialnymi za znakomity koncert, który zabrzmiał w Sali Głównej NFM, byli: Christian Danowicz – skrzypek i dyrygent, Juanjo Mosalini – wirtuoz bandoneonu i NFM Orkiestra Leopoldinum. W programie sobotniego, muzycznego wieczoru znalazły się następujące kompozycje: A. Piazzolla Concierto para quinteto [10′], (wyk. Christian Danowicz – skrzypce, Juanjo Mosalini – bandoneon, Justyna Skoczek – fortepian, Robert Horna – gitara, Mirosław Mały – kontrabas), JP Jofre I Koncert podwójny na skrzypce i bandoneon [16′], J. Mosalini Cien años, Tomá Tocá [11′], A. Piazzolla Koncert na bandoneon i orkiestrę „Aconcagua” [25′]. Nie obyło się bez bisów z hitami argentyńskiego kompozytora tanga. „Libertango” zabrzmiało zjawiskowo, a taneczne i melancholijne milonga wywołało wybuch okrzyków uznania.
Takie bywają koncerty w Narodowym Forum Muzyki. Aż żal, że nie można bywać tam częściej.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Apetyt na piękne życie, sztukę, dobry design, nieprzeciętne wnętrza wzrasta w sposób niemierzalny po lekturze „Świata wnętrz Elle Decoration” Małgorzaty Szczepańskiej. Trzeba uważać, żeby nie zapałać niepohamowaną chęcią zdzierania tapet do cegły w swoim mieszkaniu. Taki efekt może wywołać jedynie przeglądanie albumu wydanego przez Słowne.pl. Duża ilość inspirujących zdjęć do pary z krótkimi tekstami opisującymi pomysły architektów ogląda się i czyta z największą przyjemnością.
Dobry design poprawia jakość życia, a w harmonijnym wnętrzu, urządzonym zgodnie z naszymi potrzebami i upodobaniami żyje się lepiej. Wnętrza przedstawione w publikacji nie podlegają sztywnym zasadom, nie wpisują się w jeden styl, zawsze za to mają charakter, są pełne sztuki, książek i przedmiotów, które sprawiają radość ich mieszkańcom. Autorka wraz ze stylistami, architektami, fotografami i oczywiście właścicielami zaprasza, w podróż do świata wnętrz ELLE Decoration.
Uważny czytelnik może odkryć przepis na idealnie skrojoną przestrzeń dla siebie.
Małgorzata Szczepańska- autorka albumu- pisze:
Oddaję w Wasze ręce album, w którym pokazujemy kilkanaście mieszkań, domów oraz apartamentów prezentowanych w ciągu 13 lat mojego kierowania ELLE Decoration. Nie wartościuję ich ani też nie twierdzę, że wybrałam te ulubione. Ta selekcja ma podkreślić piękno różnorodności, filozofię, która przyświeca mi przy wyborze wnętrz do ELLE Decoration: mieszkaj tak, jak lubisz, byle stylowo, zgodnie z kodeksem dobrych wartości i praktyk.
Nigdy nie uważałam, że sztuką jest mieć wnętrze urządzone zgodnie z najnowszymi trendami. Prawdziwym mistrzostwem jest dla mnie stworzenie takiego, które jest interesujące poprzez swoją harmonię, proporcje, zestaw barw, faktur. Takiego, które ewoluuje wraz z zachodzącymi w naszym życiu zmianami. Styl mieszkania powinien bowiem odzwierciedlać nasze potrzeby i upodobania.
Otaczajmy się przedmiotami sprawiającymi nam po prostu przyjemność. Nie warto wyposażać mieszkania w rzeczy, które są nam obce. W takim wnętrzu nie tylko będziemy źle się czuli, ale też ciągle będzie w nim coś „zgrzytało”. Często wystarczy jeden element, żeby pokazać, że jesteśmy świadomi zmieniających się tendencji i potrafimy zaadaptować je do własnych potrzeb.
Moja mała wskazówka: nie kupujmy gotowych zestawów mebli, ale mieszajmy i łączmy. Dobry eklektyzm zawsze się sprawdza. Pamiętajmy, że każdy drobiazg, plama koloru, kształt mają swoje idealne miejsce. Znalezienie tego optymalnego to połowa sukcesu udanego wystroju.
Mam nadzieję, że wnętrza prezentowane w albumie będą dla Was wspaniałym prezentem, inspiracją i przykładem na to, że warto eksperymentować i otaczać się rzeczami, które spełniają nasze oczekiwania, bo przecież to my przede wszystkim mamy się czuć dobrze w naszym domu.
Zatem czytajcie, oglądajcie, zmieniajcie wnętrza, zdrapujcie stare tapety…pomoże w tym lektura „Świata wnętrz Elle Decoration”.
oprac. do.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwo Słowne | Burda Media Polska.
Jeśli jeszcze nie słyszeliście polsko- japońskiego duetu Yumi Ito & Szymon Mika to czas nadrobić zaległości. Zjawiskowość harmonijnej wymiany dźwięków może przyprawić o zawrót głowy z nadmiaru czystego powietrza i klarownej improwizacyjnej przestrzeni.

Yumi Ito & Szymon Mika – Ekual | album muzyczny
„Ekual” to najnowszego albumu muzycznego Yumi Ito i Szymona Miki. Tytuł płyty sugeruje równość, której doświadczamy słuchając zbalansowanej harmonii dźwięków gitary i głosu.
Subtelne gitary akustyczne, dużo uspokajających, krystalicznych flażoletów, ciepłe brzmienia, kojące barwy, harmonia, balans utrzymany między jasnym instrumentem i klarownym improwizującym głosem, dużo powietrza i przestrzeni…to i dużo więcej wypływa z albumu „Ekual”. Zjawiskowe arpeggia Szymona Miki, które słyszałam – jak dotąd – tylko przy grze paznokciowej na gitarze klasycznej światowej klasy instrumentalistów, tutaj perliście, czysto, selektywnie otulają głos Yumi Ito.
Yumi Ito & Szymon Mika – „Ekual” proponuje unikatowe zanurzenie w subtelnym świecie harmonijnych dźwięków bez potrzeby przechodzenia kursu nurkowania lub morsowania. Polecam, znakomicie wpływa na ciało i umysł.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Słów kilka o artystach:
Yumi Ito (4.07.1990) inspiracje do opowiadanych w swojej muzyce historii czerpie z otaczającego ją świata, poruszając zarówno mocne, aktualne tematy jak i skupiając się na prostej codzienności. W jej głosie wybrzmiewają różne barwy, tworząc amalgamat kilku stylów. Te ryzykowne połączenia w tym przypadku świetnie zdają egzamin, Yumi Ito, jako muzyk, kompozytor, producent i aranżer z japońskimi i polskimi korzeniami umiejętnie podąża własną ścieżką stylistyczną, opartą na setkach godzin ćwiczeń. Niczym mistrz zen obserwuje, klasyfikuje i zapisuje zdarzenia – mądrze, precyzyjnie, w skupieniu – przekładając je następnie na język muzyki. Słychać to na „Stardust Crystals”, wydawnictwie z udziałem jej orkiestry, a także w duecie z gitarzystą Szymonem Miką. Yumi Ito mieszka i pracuje w Bazylei. Regularnie występuje na całym świecie, dotychczas dzieląc scenę z takimi artystami jak Al Jarreau, Becca Stevens, Nils Petter Molvaer i Mark Turner. Jej autorska twórczość obejmuje jazz, art-pop, elektronikę, improwizację i muzykę neoklasyczną swobodnie wykonywane zarówno w dużych składach jak i podczas solowych występów, zawsze przy tym opowiadając intrygującą historię.
Szymon Mika (14.04.1991) nieustannie eksploruje świat strun. Polski gitarzysta, kompozytor i bandleader łączy w swojej muzyce wpływy polskiego folkloru, muzyki eksperymentalnej, jazzu i swobodnej improwizacji. Poza gitarą elektryczną używa również argentyńskiego andolinopodobnego instrumentu ronroco oraz stworzonej specjalnie dla niego akustycznej gitary sopranowej. Wszystko to można usłyszeć w jego autorskim zespole Szymon Mika Trio tworzonym wraz z Maxem Muchą i Zivem Ravitzem, który wydał dotychczas dwa znakomicie przyjęte przez publiczność i krytykę albumy, a także w duecie z wokalistką Yumi Ito. Jego talent i muzykalność przyniosły mu już słowa uznania ze strony Petera Bernsteina, Lage Lunda, Mike’a Sterna czy Johna Abercrombiego. Szymon Mika występował z takimi sławami polskiego jazzu jak Adam Bałdych czy Aga Zaryan, a także z międzynarodowymi sławami, takimi jak: Avishai Cohen, Kurt Rosenwinkel, Dave Holland, Mark Turner i Joshua Redman. Jego muzyczną osobowość wyróżniają autentyczność i wirtuozeria.