Najnowsze badania tzw. „amerykańskich naukowców” dowodzą, że jednymi z najniebezpieczniejszych powikłań czasu społecznej izolacji są: tik, tok i zespół skrolera. Czy eksperymentalna, choć dość ostra, terapia tabletami poradzi sobie z zagrożeniem współczesnej postpandemicznej cywilizacji? Dr Hałs i Siostra Hołm sprawdzą to na Wikipedii i Facebooku.
Żadna z osób nie ucierpiała podczas kręcenia tego odcinka, wszelkie podobieństwo do zdarzeń i osób jest (nie)przypadkowe.
„Przychodnia na Dębowej” to rozpisany na 12 epizodów teatralny serial komediowy on-line zrealizowany na potrzeby obecności Wrocławskiego Teatru Pantomimy w internecie. Przychodnię prowadzi Dr Hałs i Siostra Hołm udzielający konsultacji medycznych swoim pacjentom poprzez łączność internetową. Obostrzenia higieniczne i brak odpowiednich certyfikatów medycznych pozwalają Dr. Hałsowi i Siostrze Hołm unikać odpowiedzi na trudne pytania, a zarazem pozwalają subiektywnie i sarkastyczne opisywać przebieg choroby i leczenia oraz udzielać porad internetowych pacjentom, w których wcielą się aktorzy mimowie wrocławskiej pantomimy, doznającym psychosomatycznych zaburzeń w czasie przymusowej izolacji. Wyjątkowość zamysłu oparta jest na założeniu, że w każdym kolejnym odcinku serialu prezentowane będą poszczególne elementy techniki mimicznej, co służy upowszechnianiu sztuki pantomimy i tworzeniu platformy spotkania z nową widownią po okresie zawieszenia naturalnej działalności teatru.
Wszystkie odcinki są dostępne na stronie teatru www.pantomima.wroc.pl oraz na stronach społecznościowych teatru: Facebook, Instagram, YouTube. Dostęp do nich jest powszechny, bezpłatny i nieograniczony w czasie.
Dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach Programu Kultura w sieci.
Józef Tischner zmarł w krakowskim szpitalu 28 czerwca 2000 roku. Czuwali przy nim brat Marian z żoną. Miał w ręku różaniec, a przy łóżku stał obrazek Jezusa Miłosiernego. Właśnie minęła 20 rocznica śmierci twórcy „Historii filozofii po góralsku”. Pokaźny tom jest zbiorem rzetelnie zestawionych wspomnień, zajmującym opisem autentycznej postaci, bardzo ciekawie napisaną książką o nieprzeciętnym księdzu, pasjonującym reportażem o człowieku, który przywraca ludziom nadzieję.
Autor biografii zajmująco pisze o kochliwości i uporze przyszłego księdza, jego konsekwencji w wędrówkach górskich po Tatrach, o zainteresowaniu filozofią. Dzięki książce poznajemy czasy pierwszych pocałunków Józka przez dziurę w papierze. Płynnie przechodzimy do czasów przedmaturalnych Józefa Tischnera i śmierci wychowawcy księdza Pilichowskiego, która staje się impulsem do postanowienia wstąpienia na drogę kapłaństwa. Towarzyszymy bohaterowi, kiedy poczucie humoru ratuje go z opresji w seminarium, a potem na lekcji religii.
Jako młody, dowcipny wikary na lekcji w szkole średniej, kiedy jedna z uczennic zapytała go wprost: „Czy dziewczyna może się zakochać w księdzu?”. „Może, ale po co?”- miał odpowiedzieć Tischner.
Między zdarzeniami z życia codziennego mamy tu też reminiscencje i refleksje ze spotkań z wybitnymi ludźmi, np. wspomnienie wykładu, który Karol Wojtyła powiedział z pamięci, od siebie, a nie z kartki. Mówił wtedy o św. Franciszku i o ubóstwie, w którym jest wolność.
Sam Tischner, na początku, celowo, mówił pięknie na kazaniach, ale mało zrozumiale. Potem, chyba jako pierwszy kaznodzieja zszedł z mikrofonem między dzieci. A na pewno był pierwszym, który pozwolił kłaść przed ołtarzem swoje zabawki. Zachęcał nieśmiałych: „nie bój się mówić do mikrofonu, bo on połyka tylko słowa, a nie człowieka”.
Dla wielu ludzi Tischner stał się symbolem chrześcijaństwa pogodnego, dialogicznego, nie obrażającego się na tych, którzy je krytykują czy nawet atakują.
Latem 1997 roku Tischner ciągle miał chrypkę. Potem diagnoza – rak krtani, operacja i jedzenie przez rurkę w nosie…
Biografię z całą masą społecznych kontekstów zakorzenionych w czasach, które pamiętają księdza, czyta się jak najlepszą prozę, która wzrusza, bawi i pobudza do refleksji.
„Tischner. Biografia” to nowa książka. Choć można też powiedzieć – zmieniona i znacznie poszerzona wersja książki „Tischner” opublikowanej w 2001 roku. Dodałem wiele wątków, bo przez ostatnich dwadzieścia lat zebrałem mnóstwo nowych informacji, dotarłem do kolejnych dokumentów, wysłuchałem nowych opowieści”- zdradza Wojciech Bonowicz.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Artyści Teatru Muzycznego Capitol wrócili na scenę, żeby zakończyć sezon po trzech miesiącach kwarantanny. Ogrom wzruszeń i wymiana energii na linii aktor- widz była piorunująca. Burzowa pogoda, która panowała w niedzielę, 21 czerwca 2020 roku, nie wpływała na capitolowe, kapitalne wyładowania. Tęskniliśmy wszyscy i to zamiłowanie do teatru wychodziło z nas każdym porem, przebijało nam maski na twarzach, unosiło z foteli, powodowało gromkie brawa przed, w trakcie i po koncercie.
Oczarowani słuchaliśmy piosenek ze spektakli granych w Capitolu w tym sezonie i latach ubiegłych. Zabrzmiała m.in. „Śmierć Milady” z „Trzech Muszkieterów”, „Gribojedow” z „Mistrza i Małgorzaty”, „Taka uroda” z „Idioty” (najchętniej w czasie kwarantanny oglądany online spektakl z archiwów Capitolu), „Aleja gwiazd” z „Wyzwolenia. Królowe”, „Luzie z jednorożcem” z „Blaszanego bębenka”, „Mambo Italiano” z „Rat Packa”, „Ja Cię lovciam” z „Gracjana Pana”, „Życie to sztuka akrobacji”, „Osiem błogosławieństw”, „Dług wdzięczności”, „Wybacz, że nie podlałam kwiatów” z „Mocka. Czarnej burleski”.
Były też muzyczne wspomnienia czasu izolacji: na scenie zaprezentowano na żywo internetowe przeboje, nagrywane w domach, czyli #hot16challenge, domowe covery, a na finał „Bądź obok mnie”, czyli piosenka, którą zespół Capitolu nagrał dla szpitala na Koszarowej.
W koncercie „#Wracamy” wystąpili – jak podają źródła programowe – (nie zdołałam zliczyć sama, pochłonięta magiczną atmosferą, która panowała w teatrze): Justyna Antoniak, Artur Caturian, Rafał Derkacz (gościnnie), Marta Dzwonkowska, Małgorzata Fijałkowska, Konrad Imiela, Paulina Jeżewska (gościnnie), Bogna Joostberens, Alicja Kalinowska, Adrian Kąca, Elżbieta Kłosińska, Tomasz Leszczyński, Maciej Maciejewski (gościnnie), Agnieszka Oryńska-Lesicka, Bartosz Picher, Albert Pyśk, Elżbieta Romanowska (gościnnie), Helena Sujecka, Krzysztof Suszek, Justyna Szafran, Magdalena Szczerbowska, Ewa Szlempo-Kruszyńska, Michał Szymański, Emose Uhunmwangho, Klaudia Waszak, Mikołaj Woubishet, Justyna Woźniak, Łukasz Wójcik, Michał Zborowski oraz tancerze: Mateusz Brenner, Bożena Bukowska, Dominika Józefowiak, Mateusz Kieraś, Monika Kolbusz, Piotr Małecki, Aneta Mazur, Jan Nykiel, Barbara Olech, Jacek Skoczeń. Choreografię przygotował Jacek Gębura, zespół muzyczny poprowadził Adam Skrzypek, widowisko wyreżyserował i zapowiadał Konrad Imiela.
Występ każdego artysty był przyjmowany gromkimi brawami. Jakby wyczekiwany kilka miesięcy, wchłaniany szeroko otwartymi oczami i myślę, że niejeden widz miał rozdziawione po dziecięcemu usta skryte pod regulaminową maską.
Od dyrektora Capitolu dowiedzieliśmy się, mimochodem, o ciekawym pomyśle edukacyjnym. Teatr Muzyczny Capitol zbiera pieniądze na stworzenie serialu o teatrze na polskiej platformie crowdfundingowej Odpalprojekt.pl.
O projekcie czytamy: „Aktorzy Capitolu poprowadzą widzów za kulisy, do garderób i charakteryzatorni, realizatorzy światła i dźwięku pokażą nowoczesną technologię w akcji. Widzowie podpatrzą, jak Wojciech Kościelniak prowadzi próbę na scenie, poznają też sekrety jednej z najpiękniejszych sal teatralnych w stylu art deco.
Projekt ma rekomendację Wrocławskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli. Wszystkie odcinki będą opatrzone audiodeskrypcją autorstwa fachowców z Fundacji Katarynka. Serial będzie dostępny w sieci bez ograniczeń”.
Zachęcamy do wspierania akcji. Szczegóły przedsięwzięcia dostępne są na stronie Teatru Muzycznego Capitol.
tekst: Dorota Olearczyk
Fot. BTW Photographers / Teatr Muzyczny Capitol
Najnowsza płyta Justyny Szafran „Nie ma” jest już dostępna i można ją kupić. Wszystko jednak wskazuje na to, że czasu do wyczerpania nakładu jest niewiele. Piosenki Agnieszki Osieckiej i Jerzego Satanowskiego (z dwoma wyjątkami) w wykonaniu niekwestionowanej i niekonwencjonalnej damy interpretacji piosenki układają się w znakomity krążek ubrany w piękną szatę graficzną stworzoną przez Emose Katarzynę Uhunmwango (tak, tak, to ta pani, która w „Mocku. Czarnej burlesce” wzrusza niezwykłym wykonaniem „Breslauer ZOO”).
Warto dodać, że płyta „Nie ma” składa się m.in. z piosenek zaśpiewanych w 1997 roku przez aktorów spektaklu muzycznego „Nie żałuję” prezentowanego w Teatrze Atelier w Sopocie. Płyta „Dziękuję za świat” wydana w 2002 r. z zapisem tamtych interpretacji utworów Osieckiej i Satanowskiego była dziełem zbiorowym: Barbary Dziekan, Ewy Błaszczyk, Marzeny Trybały, Justyny Szafran, Marka Richtera, Andre Ochodlo, Mirosława Czyżykiewicza i Jerzego Satanowskiego.
Wydana właśnie „Nie ma” to efekt pracy mniejszej ilości osób. Na płycie śpiewa Justyna Szafran, na fortepianie gra – Rafał Karasiewicz, zaś na kontrabasie – Jakub Olejnik (ten ostatni jest także kompozytorem jednej z piosenek).
Justyna jest na tyle dobra, że muzycy mogą sobie pozwolić na karkołomne, cudowne improwizacje. Z powodzeniem wplatają frazy z Bacha do kompozycji Satanowskiego, nieprzewidywane akordy dorzucają między wersy piosenek, dawkują emocje, dają przestrzeń na myślenie.
Każda piosenka to majstersztyk z budowania napięcia krzykiem, śpiewem i szeptem. Każdy utwór to przypływ refleksji i wzruszeń. To, co robi Justyna Szafran ze słuchaczem – nawet w chwili pauzy – urasta do rangi hipnozy, niezwerbalizowanego oczarowania. Dzięki połączeniu talentów trójki artystów, postaci z piosenek Osieckiej stają przed słuchaczem ożywione współczesną interpretacją.
Znakomity krążek do słuchania, przeżywania i obdarowywania wzruszeniami innych.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
O recitalu Justyny Szafran – Nagi talent i piękno bezmaskowości.
Utwory:
1. Nie ma | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
2. Pornografia| muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
3. Miasteczko-cud | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
4. Ukradła cyganka kurę | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
5. Niech żyje bal | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
6. Przepraszam, że żyję | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
7. Nie żałuję | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
8. Ulica Japońskiej Wiśni | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
9. Kto tam u ciebie jest | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
10. Tango Tendresse | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
11. Orszaki dworaki | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
12. Piosenka pięknej nieznajomej | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Agnieszka Osiecka
13. Tacy piękni | muzyka: Jerzy Satanowski, słowa: Wojciech Fułek
14. Umrzeć z miłości | muzyka: Jakub Olejnik, słowa: Agnieszka Osiecka
Z cyklu – prawdziwe historie – ukazała się niedawno książka Moniki Odrobińskiej o tułaczych losach młodych Polaków w czasie II wojny światowej. Zapis pamięci dzieci okazuje się żywą lekcją historii pełną dramatycznych i wyruszających wydarzeń.
Autorka przytacza historie kilkunastu osób, którym zabrano dzieciństwo, i którzy pamiętają wojnę inaczej niż dorośli. Podążamy za ich wspomnieniami bydlęcych wagonów w drodze na Syberię, pracy w tajdze przy wyrębie lasu, walki o chleb…
Już na początku lektury otrzymujemy przerażającą historię odmrożonych rąk, które trzeba było odciąć. Potem towarzyszy nam refleksja, którą zostawia Pan Mirosław młodszym pokoleniom: „nie dopuście do wojny. Przy najniższych instynktach, jakie ona wywołuje, i przy dzisiejszej zaawansowanej technologii może nawet unicestwić naszą planetę. Na wojnie nie ma wygranych, wszyscy są przegrani”.
Swoje wspomnienia pracy matki- nauczycielki, matki sierot, która uratowała blisko 50 dzieci z radzieckich dietdomów Aleksandra podsumowuje: „[…] jak napatrzyłam się na mamę, która do pracy wychodziła o godzinie 6 i wracała o 22, odechciało mi się powielania jej schematu”.
„Po coście tam jechali, skoro tam tak niefajnie było?”- słyszę od nastolatków w czasie szklonych pogadanek. Więc im tłumaczę[…], byliśmy przemocą wywiezieni. „To uciec mogliście- podpowiadają młodzi. – Mieliście siekiery, topory…”. […] A my tam w tajdze nie wiedzieliśmy, gdzie byliśmy. […] Żadnego radia, praca od rana do wieczora […]. A jak uciec, to gdzie? Niejeden po ciemku z wieczora za chałupę się wyprawił, to go wilki rozszarpały. Las i dzika zwierzyna zastępowały drut kolczasty”.
Opowieści o spotkaniach z wilkami i niedźwiedziami w krzakach malin lub na drodze ze szkoły jest tu więcej.
„Do dziś kupuję zawsze jedną bułkę więcej. Wiem, że jej nie zjem. Wiem, że jak zabraknie, to naokoło jest mnóstwo sklepów. Mimo to muszę ją mieć w domu”- opowiada Pani Maria.
W kolejnych rozdziałach czytamy m.in. o tym, jak Ordonka uczy sieroty piosenek i pieśni patriotyczno- religijnych, o życiu w obozie uchodźców dziecięcych w Indiach. O niespełnionych marzeniach pianistki i o nauce w szkole Andersa opowiada Pani Helena.
Autorka reportażu naświetla także rzeczywistość Palestyny w 1940 roku. Pisze o ściągających do Jerozolimy poetach i pisarzach m.in Hemarze, Broniewskim, Czapskim, Brandstaetterze, Giedroyciu.
A wszystko to, przenika humanitarny krzyk „Nigdy więcej wojny”.
oprac. Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Na ekranie pojawią się: Maria Kania i Maciej Kowalczyk. Spektakl będzie emitowany w sześciu odcinkach na stronie WTW na Facebooku. Jest to kolejna, po Mówią kobiety, odsłona teatru krótkometrażowego.
O „Truskawkach”:
Mariusz Sieniewicz, autor
“Truskawki to melodramatyczny Cortázar czasów pandemii i kultury online. Czasów coraz bardziej pogruchotanego języka i infantylizujących treści. Czujemy dystans, sztuczność, media społecznościowe za nas mówią. W tym oceanie wirtualnej sztuczności Gombrowicz oszalałby ze zgryzoty i jednoczesnego szczęścia. Żyjemy w dziwnym sporze komunikacyjnym, mieszając wątki i porządki. Cały tekst stanowi układankę. To puzzle, z których może, ale nie musi, ułożyć się całość. To forma szkatułkowa, gdzie realne nakłada się na wirtualne – ludzie z krwi i kości z ich cyfrowymi odbiciami”
Piotr Łukaszczyk, reżyser spektaklu
“Dwa bieguny. Dwa skrajne poglądy na świat, politykę, kulturę i społeczeństwo. Kobieta i mężczyzna. Żona, matka, kumpela, siostra, wierna, niewierna. Mąż, ojciec, przyjaciel, brat. Kochanka i kochanek. Zamknięci w klatce wirtualnego romansu. Fantazjują o schadzkach, wspólnej przyszłości, własnej frustracji. Frustracji, która stawia ich pod ścianą i zmusza do podjęcia decyzji, których nie sposób podjąć. Więc kręcą się w kółko, jak w kołowrotku, a ten lej ich wciąga. Ich sytuacja jest nam tak bliska, że nie sposób się z nią nie zidentyfikować. I nie chodzi tu o zdradę, ale o stan zawieszenia, w którym można ugrząźć, jak w bagnie, na całe życie. Bagno zobowiązań, bagno niezrealizowanych potrzeb. Bagno opinii i sentymentów. A na koniec narracja wymyka nam się z rąk i znów jesteśmy postacią w czyjejś historii.”
Maski na ulicach, ludzie bez twarzy jakiś dziwny spektakl nam się zdarzył. Wychodzisz z domu słyszysz dzień dobry, odpowiadasz, ale nie wiesz komu. W czasie pandemii to my siedzimy w maskach na widowni Teatru Muzycznego Capitol, a artyści – prezentują nagi talent, piękno bezmaskowości i szczerości.
W niedzielę, 14 czerwca, na Dużej Scenie Teatru Muzycznego Capitol, przysłonięci maskami, z wypełnionym oświadczeniem covidowym, spryskani środkiem dezynfekującym, wchodzimy na salę, żeby spotkać się z piosenkami Agnieszki Osieckiej i Jerzego Satanowskiego, a przede wszystkim z interpretacjami znanych utworów. Przyszliśmy przecież na recital Justyny Szafran, która jest znakomitą aktorką śpiewającą. Oj, niełatwe ma zadanie, śpiewa, tańczy, komentuje, wzrusza i rozśmiesza patrząc na ludzi bez twarzy. Nasze entuzjastyczne reakcje skrywają tłumiące maski. Justyna jest pewna, że jeszcze oddychamy, gdy owacyjnie nagradzamy ją i cały zespół brawami na stojąco i domagamy się bisów.
Warto dodać, że recital „Nie ma” składa się m.in. z piosenek zaśpiewanych w 1997 roku przez aktorów spektaklu muzycznego „Nie żałuję” prezentowanego w Teatrze Atelier w Sopocie. Płyta „Dziękuję za świat” wydana w 2002 r. z zapisem tamtych interpretacji utworów Osieckiej i Satanowskiego brzmi inaczej. Na premierowym krążku „Nie ma” nie słychać Barbary Dziekan, Ewy Błaszczyk, Marzeny Trybały, Marka Richtera, Andre Ochodlo, Mirosława Czyżykiewicza i Jerzego Satanowskiego, ale tylko, i aż tylko Justynę Szafran.
Artystce na scenie towarzyszą znakomici muzycy. Rafał Karasiewicz cudownie biega po czarnych i białych klawiszach fortepianu, Jakub Olejnik- z wyczuciem szarpie bas. Aktorka ma najlepsze towarzystwo do stworzenia dzieła wyjątkowego. Jej recital pt. „Nie ma” zapowiada wzruszony dyrektor Capitolu- Konrad Imiela, który po trzech miesiącach przymusowego postoju pandemicznego oddaje scenę mistrzyni piosenki aktorskiej.
Justyna Szafran wraz z instrumentalistami, oświetleniowcami, realizatorami dźwięku i całą niemą ekipą pracującą przy koncercie stwarzają dzieło niezwykłe, okolicznościowo niepowtarzalne. Uderzenia butem w scenę przy „Nie ma już”, niekonwencjonalny taniec przy „Ukradła cyganka kurę”, wypowiadane depresyjnie siedząc na scenie „Kto tam u Ciebie jest?”… tu wszystko ma niebagatelne znaczenie. Każdy szept, krzyk, miękko lub drapieżnie zaśpiewana fraza budzi ogromne emocje. „Przepraszam, że żyję” i „ Nie żałuję” z fenomenalnymi zwrotami muzycznymi granymi na fortepianie przez Rafała Karasiewicza… tego się nie zapomina. Interpretacja „Orszaków dworaków” wbija w fotel. „Niech żyje bal” dociera do trzewi. Solówki fortepianowe i kontrabasowe pulsują w krwioobiegu. Takie koncerty zdarzają się rzadko.
Podpisywanie premierowej płyty „Nie ma” odbywa się w maseczce i w rękawiczkach. Takie czasy i takie tajne wzruszenia. Godzimy się na nie, żeby dać sobie szansę na przeżycie niezamaskowanego piękna i wspaniale obnażonych talentów wokalnego, aktorskiego, improwizatorskiego, tekściarskiego i kompozytorskiego. Pewnie, gdyby Osiecka mogła, to przyleciałaby gdzieś z góry, a Satanowski wstąpiłby na moment gdzieś z okolic Poznania. A może oni też byli i mają klaskaniem „obrzękłe prawice”?
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Pierwszy był za życia otoczony kręgiem podejrzliwości i oskarżeń, umarł młodo, samotny. Drugi – szybko zdobył uznanie, przywiązanie przyjaciół i uczniów; jego kolejne książki stawały się sensacją. Obaj rozpoczynali od lewicowego zaangażowania i w pewnej mierze gubili je po drodze – chociaż niezupełnie… Obaj wreszcie stanęli wobec zjawiska religii: przede wszystkim w kulturze, następnie w życiu osobistym. Katolicyzm jako całość był dla nich bardziej pociągający, bogatszy myślowo niż inne chrześcijańskie wyznania, stał się w ostatnich latach życia jednego i drugiego najważniejszym punktem odniesienia. Takie tezy ujawnia autorka książki „Po co filozofowi religia” Ewa Bieńkowska.
Intrygujący tytuł skrywa w sobie dość nużący wywód, w którym najciekawsze są imponderabilia. I to dla nich warto poświęcić kilka czytelniczych wieczorów.
Rok 1911 to data ważnych wydarzeń. Umiera Gustaw Mahler, zamyka się ostatecznie epoka Romantyzmu w muzyce. Rodzi się Czesław Miłosz. Tomasz Mann – którego „Buddenbrooków” Stanisław [od red. Brzozowski] przyjął z uznaniem- pisze dekadencką „Śmierć w Wenecji”. Papież Pius X…
Mimochodem czytamy o Spinozie, marksizmie, Pascalu, ale przede wszystkim o dorobku naukowym Kołakowskiego i Brzozowskiego.
Wszystko to płynie dość mozolnie. Książka jest chyba adresowana do czytelników bardzo silnie interesujących się twórczością filozofów wymienionych w tytule pracy. Bez chęci głębokiego wniknięcia w ich dzieła lektura staje się próbą rozsmakowywania się w wątkach pobocznych.
Co nie znaczy, że warto pominąć fragmenty o „fenomenie obojętności świata”, czy o sporze o Łaskę.
Frazy o niedokończonych myślach i wychowaniu do sprzeczności mogą wciągnąć w tok naukowej narracji i pobudzić do głębszych refleksji, a to już bardzo dużo, jak na skromne, czytelnicze badania w poszukiwaniu chrześcijańskiej mądrości.
oprac. Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.