„Niewidzialna obrona” to książka, która zmienia spojrzenie na człowieczy układ odpornościowy, ale także na sens życia, odchodzenia i śmierci. Autor – Matt Richtel – jest dziennikarzem New York Times’a oraz laureatem nagrody Pulitzera.
Każdy z nas borykał się kiedyś (lub właśnie boryka) z alergią, bakteriami, wirusami, pasożytami, gorączką albo spadkiem odporności. Zastanawialiśmy się wtedy. Dlaczego nasz organizm zareagował tak, a nie inaczej? Dlaczego niektóre bakterie wyniszczają nasze ciało, a inne są nam niezbędne do życia? Odpowiedzi na te oraz wiele innych pytań udziela uważna lektura „Niewidzialnej obrony”.
,,Niewidzialna obrona” to wybitna, wyjątkowa książka, w której przełomowe odkrycia naukowe splatają się z intymnymi historiami czterech bohaterów: Jasona, Lindy, Meredith i Boba. To fascynująca podróż w głąb układu immunologicznego człowieka – może stanowić klucz do zdrowia i dobrego samopoczucia.

„Niewidzialna obrona” Matt Richtel, Wydawnictwo Muza
Układ immunologiczny to jeden z najbardziej skomplikowanych systemów w ludzkim ciele. Toczy nieustanną wojnę z patogenami: bakteriami, wirusami, grzybami i toksynami. To od niego zależy nasze zdrowie i dobre samopoczucie. Jeśli układ odpornościowy zawodzi, zaczynamy chorować. Mimo że uwolniliśmy się od wielu schorzeń, które nękały ludzkość w przeszłości, to szybkie życie, nadmiar pracy oraz stres sprawiły, że stare choroby zostały zastąpione przez nowe – choroby autoimmunologiczne. Stwardnienie rozsiane, choroba Crohna, choroba Hashimoto, nowotwory, reumatoidalne zapalenie stawów – to tylko niektóre z nich. Zapadamy na nie wtedy, kiedy nasz organizm zamiast walczyć, niszczy własne komórki i tkanki.
Autor „Niewidzialnej obrony” pokazuje jak różnorodnie funkcjonuje mechanizm obronny człowieka opisując historie czterech osób cierpiących na choroby autoimmunologiczne i niewydolność układu odpornościowego: Jasona, Lindy, Meredith i Boba. Matt Richtel splata ich losy z historią przypadków, odkryć i naukowców, którzy na przestrzeni wieków podejmowali się leczenia tych chorób. Dziennikarz prowadzi nas też po momentach przełomów w immunologii. Zaczyna swoją opowieść w XVI wieku i podąża drogą chorób, plag i pandemii: ptasiej grypy, dżumy, polio, tocznia, HIV/AIDS, ospy i raka. Opisuje, w jaki sposób dochodziło do jednych odkryć naukowych i jak łączyły się one z innymi, tworząc współcześnie znaną nam naukę.
Popularnonaukowa książka udziela również odpowiedzi na stawiane na co dzień pytania: Co powoduje alergie? Jaka jest różnica między pasożytami, wirusami i bakteriami? Dlaczego mamy gorączkę? Jak powstaje odporność? Czym jest mikrobiom i jakie ma znaczenie dla naszego zdrowia? Czy powinniśmy wierzyć w obietnicę producentów suplementów, które mają wzmocnić nasz układ odpornościowy?
Specjalną uwagę autor zwraca na stres i sen. Do przeczytania rozdziałów na ten właśnie temat szczególnie zachęca. Fantastycznie czyta się także plastyczne opisy tego, co dzieje się z ciałem człowieka, gdy ten, np. skaleczy się.
Co kilkadziesiąt stron Matt Richtel dzieli się z czytelnikami ogólniejszymi refleksjami, np.
Ksenofobia, ślepy nacjonalizm i rasizm to choroby autoimmunologiczne. […] lekcje, których udziela nam biologia […] uczą, że akceptowanie różnorodności naszego gatunku jest bez wątpienia kluczem do harmonii i przetrwania.
Jeśli uda się skutecznie wzmocnić układ immunologiczny, może on, dzięki temu wzmocnieniu, zacząć robić coś złego.
I dalej:
Układ immunologiczny uczy się, że lepiej opowiadać się po stronie współpracy i akceptacji.
Historie bohaterów „Niewidzialnej obrony” i prywatne doświadczenia czytelników zdają się potwierdzać te tezy.
„Niewidzialna obrona” to fascynująca i wzruszająca lektura, która pochłania czytelnika jak najlepsza beletrystyka. Warto ją przeczytać, wzruszyć się i doszkolić.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza.
W grudniu nakładem Wydawnictwa Znak ukazała się książka Katarzyny Kłosińskiej i Michała Rusinka „Dobra zmiana”.
„Dobra zmiana” Katarzyny Kłosińskiej i Michała Rusinka to wynik wnikliwych obserwacji i badań prowadzonych przez autorów w latach 2015–2019, układający się w słownik języka władzy tego okresu.
A jak antypolski, E jak element animalny, D jak demon postępu, M jak mordy zdradzieckie – brzmi niepokojąco? A może już przywykliśmy?

„Dobra zmiana” Katarzyny Kłosińskiej i Michała Rusinka, Wydawnictwo Znak
Język rządzących nie tylko przenika do naszej mowy codziennej, ale również kreuje naszą rzeczywistość. Może być źródłem żartu, ale też źródłem przemocy. Autorzy z językoznawczą dociekliwością odkrywają, co kryje się za najpopularniejszymi z używanych przez władzę słowami i jak wpływają one na naszą codzienność i postrzeganie świata.
Rusycyzm „sort” nabiera nowego znaczenia i nie odnosi się już tylko do towarów przeznaczonych na sprzedaż (pierwszy sort jabłek), ale także do ludzi, uprzedmiotawiając ich skutecznie. „Spacerowicze” otrzymują prześmiewczy charakter i pomagają odreagować frustrację spowodowaną próbą umniejszenia ich roli synonimem manifestantów.
Autorzy słownika często analizują retorykę militarną, próbując wyjaśnić dlaczego media sprzyjające władzy zamiast afery bombowej, która mogłaby wysadzić w powietrze układ polityczny, posługują się określeniem kapiszon.
Fachowcy od języka przywołują nazwiska polityków, którzy posłużyli się konkretnym słowem w określonym kontekście np. w programie telewizyjnym, czy radiowym. Rzetelnie spisane przypisy odsyłają czytelnika do źródeł komunikatów, najczęściej są to strony internetowe. W zwięzłych rozdziałach, dostajemy wyjaśnienie ukrytej manipulacyjnej tendencji, orwellowskiej techniki, którą posługują się nadawcy.

„Dobra zmiana” Katarzyny Kłosińskiej i Michała Rusinka, Wydawnictwo Znak
Ta fascynująca książka pokazuje, jak poprzez manipulowanie słowami, formułami, idiomami partia rządząca nie tylko zmienia arbitralnie ich znaczenia, ale też buduje fałszywe światy, usiłując narzucić odbiorcom – czytelnikom, widzom, entuzjastom internetu, swoje poglądy. Brońmy się przed ofensywą manipulatorów! Ta książka nie tylko ujawnia metody ich postępowania, także przed nimi ostrzega – pisze Michał Głowiński.
„Dobra zmiana” Katarzyny Kłosińskiej i Michała Rusinka to słownik, który demaskuje język manipulacji. Warto mieć go na półce i zaglądać do niego regularnie. Szkoda byłoby nie dać sobie szansy na bycie świadomym, aby skutecznie odpierać ataki sugestii i perswazji.
O autorach:
Dr hab. Katarzyna Kłosińska – językoznawczyni, pracownik naukowy Wydziału Polonistyki UW, przewodnicząca Rady Języka Polskiego PAN. Prowadzi audycję Co w mowie piszczy? w radiowej Trójce.
Dr hab. Michał Rusinek – pracownik naukowy Wydziału Polonistyki UJ, członek Rady Języka Polskiego PAN. Specjalizuje się w retoryce. Autor wielu bestsellerów, m.in. Nic zwyczajnego i Pypciów na języku.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Sztuka improwizacji teatralnej i lalki typu mapety przyciągają do Wrocławskiego Teatru Lalek, co miesiąc, widzów dorosłych, ale raczej bliżej im do 16+ niż 50+. Jedni i drudzy bawią się dobrze, wybuchy śmiechu świadczą o nieskrępowaniu, a wspólne rozgrzewki językowo – skojarzeniowe i rytmiczne eliminują dystans.
Słowo, skojarzenie, monolog osobisty, dialog, scenka rodzajowa, animacja lalki, muzyka na żywo, improwizowana piosenka – to elementy lalkowej komedii improwizowanej. W piątkowym odcinku sylwestrowym wystąpiły m.in. słowa: strzały, cebula, syrena, rewelacja i nóż.
To one stały się impulsem do wymyślania historii i puentowania ich zaskakującymi, śmiesznymi, refleksyjnymi i strasznymi epilogami.
Warto wybrać się do WTL-u, puścić wodze skojarzeń, dać się ponieść improwizacji, to bardzo przyjemne uczucie. Kolejne spektakle w secie grudniowym – w sobotę i niedzielę o g. 19, Scena na Piętrze.
Przypominamy – za organizatorami – że działająca od września 2018 scena dla dorosłych WTL CHILD-FREE przedstawia kolejny lalkowy cykl dla widzów powyżej 16. roku życia: JAPETY – KTO TO WIDZIAŁ? (Impro dla dorosłych w Lalkach). Po doskonale przyjętym przez publiczność serialu KAZIO SPONGE TALK SHOW przyszedł czas na komedię improwizowaną z lalkami! JAPETY – KTO TO WIDZIAŁ? to efekt koprodukcji Wrocławskiego Teatru Lalek i Teatru Improwizacji w Lalkach JAPETY, którego liderem jest Mateusz Skulimowski, autor koncepcji, twórca scenografii i lalek do całego cyklu. W każdym spektaklu bierze udział dwóch aktorów WTL-u oraz trzech improwizatorów (Natalia Cyran, Artur Jóskowiak, Tomasz Marcinko, Mateusz Płocha, Mateusz Skulimowski, Piotr Zdebski). Cykl wystartował w październiku po intensywnych warsztatach impro, prowadzonych dla aktorów WTL-u przez wrocławskich trenerów improwizacji.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Elżbieta Dzikowska pierwszy raz opowiada o życiu, podróżach i związku z Tonym Halikiem. Biografia legendarnej dziennikarki i podróżniczki, współtwórczyni pionierskiego programu „Pieprz i wanilia” –jest na półkach księgarń. Książka, która pozwala zrozumieć fenomen tej niezwykłej kobiety, ukazała się 13 listopada nakładem Wydawnictwa Znak.
Autorem karkołomnego pomysłu pisania biografii osoby żyjącej jest Roman Warszewski – dziennikarz, pisarz i podróżnik. Autor wielu książek o Ameryce Południowej, między innymi Pokażcie mi brzuch terrorystki, Tajna misja – Eldorado, Vilcabamba 1572. Laureat prestiżowych nagród, w roku 2016 uhonorowany odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej”.
Pierwsza biografia Elżbiety Dzikowskiej to opowieść o niezwykłej kobiecie i jej życiu pełnym pasji i wyzwań. Odkrywa nieznane dotąd fakty i pozwala zrozumieć jej fenomen. To także relacja z podróży do tajemniczej stolicy Inków Vilcabamby, w którą autor – Roman Warszewski- wyrusza wspólnie z bohaterką. Podróż ta jest pretekstem, by opowiedzieć o jej pełnym kolorów, zapachów i dźwięków życiu. Pretekstem do tego, żeby wrócić wspomnieniami od rodzinnego Międzyrzeca Podlaskiego i jego mieszkańców targanych historyczną zawieruchą. Powrotem do czasów uzyskania tytułu magistra sinologii i planami związanymi z pracą w chińskiej rozgłośni radiowej. Przekładami opowiadań, bajek, pracą jako tłumacz, zafascynowaniem biżuterią robioną z krzemieni, bursztynu tybetańskiego, czy turkusu.
Na kartach biografii Elżbietę Dzikowską poznajemy, jako osobę która za swoje odważne decyzje często płacić wysoką cenę. Krótko po wojnie działa w młodzieżowej organizacji antykomunistycznej, za co trafiła do więzienia, a odsiadka przypominała jej o sobie przez wiele lat. W świecie wielkich podróżników wybiera własną drogę, przeciera szlaki kolejnym globtroterkom. Z życia czerpie, ile się tylko da.
Odmawia zjedzenia mózgu małpy, ale skusi się na szarańczę posypaną ostrym chili.

„Dzikowska. Pierwsza biografia legendarnej podróżniczki” Roman Warszewski, Wydawnictwo Znak
Osobne rozdziały biografii „Dzikowska…” Roman Warszewski poświęca Mieczysławowi Sędzimirowi- synowi Zbigniewa von Halika. Opisuje rodzinną tragedię i samobójstwo ojca przyszłego partnera Elżbiety Dzikowskiej. Przy okazji poznajemy strzępy historii, kultury i sztuki Meksyku, czy Peru. Elżbietę Dzikowską- dziennikarkę – wspominają politycy, jako ujmującą, serdeczną, otwartą i spontaniczną.
Jesteśmy świadkami narodzin wspólnej pasji podróżniczej Halika i Dzikowskiej, zauroczenia sobą i stworzenia popularnego telewizyjnego duetu. Roman Warszewski cytuje także fragmenty archiwalnych listów, które pisali telewidzowie do popularnej pary. Były one w przeważającej mierze dowodami fascynacji i uwielbienia.
Dzikowska jako reporter woli pisać w superlatywach niż krytycznie. Zła na świecie jest już wystarczająco dużo, po co o nim pisać? – pyta retorycznie, a autor biografii zapisuje jej słowa.
Fotografia makro, malarstwo, świat artystów i sztuki – stają się dla niej najważniejsze. W pewnym momencie zaczyna „malować obiektywem” . Fascynuje ją ujęta z bliska powierzchnia larwy, morza, skóry, liścia…Tworzy obrazy fotograficzne o wyrafinowanej kolorystyce i rytmicznej kompozycji.
W grubym tomie czytamy także o uzdrawiaczach, czarownikach i znachorach. Autor wspomina o depresyjnym okresie Elżbiety po śmierci Halika i jej zaangażowaniu w powstanie kolekcji wystawienniczych.
„Dzikowska. Pierwsza biografia legendarnej podróżniczki” Romana Warszewskiego to fascynująca lektura, dobrze napisana i ciekawie opowiedziana.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Czułe piosenki z czułą muzyką – tak najkrócej opisałabym nowy album muzyczny Basi Stępniak-Wilk- poetki, wokalistki, śpiewającej autorki i kompozytorki, artystki kabaretowej i dziennikarki radiowej. Jej „Dyrygentkę” i „Bombonierkę” znają chyba wszyscy miłośnicy tzw. „piosenki z tekstem”.
Basia Stępniak- Wilk świętuję 25-lecie swojej działalności scenicznej i z tej okazji i z powodu świąt oddaje w ręce słuchaczy (choć chyba lepiej w tym wypadku napisać „do uszu”) przekrojową prezentację pastorałek. Autorskie piosenki o świętach, choince, prezentach, śniegu, aniołach…to rarytas dla fanów krakowskiej artystki.

„Piosnek krzynkę pod choinkę” | album muzyczny Basi Stępniak-Wilk
Oprócz głosu Basi na płycie słyszymy Jaśka Kuska ze swoją wrażliwością genialnego akompaniatora. Przyjemne brzmienia wydobywane są przez akustyczne instrumentarium fortepianu, gitary, fagotu, duduka, fujarek, fletu poprzecznego, nienachalnej perkusji, saksofonu tenorowego, janczarów, wibrafonu, dzwonów rurowych i dzwonków. Oprócz tego dźwiękową przestrzeń zapełnia gwizdanie, pstrykanie i przede wszystkim śpiewanie Basi Stępniak- Wilk i rozczulający głos dziecięcy Mateusza Wilka (w jednej z piosenek). Doskonale wybrzmiewa „Futerko” – przypomnienie utworu z płyty „Obce kraje”, podczas wykonywania którego genialnej interpretatorce „marzną koniuszki słów”.
Walory głosowe artystki – czysty, krystaliczny głos, płynący jak zimny strumień w górskim potoku okalający lub otulający kamienie- to nie jedyne wartości CD. Teksty stanowią ważną część albumu.
Szkoda, że płycie nie towarzyszy książeczka z wydrukowanymi słowami piosenek. Basi, jako autorce, tekściarce i poetce powinno z urzędu przysługiwać wydanie płyty z tomikiem, tak jak było to w przypadku znakomitych albumów „O obrotach”, czy „Słodka chwila zmian”. Wyśpiewywane słowa, aż proszą się o swoją drukowaną formę, wtedy nawet nieuważny słuchacz mógłby cieszyć się metaforami i puentami, i nie pozostawałby z dziwnym wrażeniem deficytu słyszalności. „Piosnek krzynkę pod choinkę” to fonograficzna propozycja dla wrażliwych na słowo śpiewane (a nie pisane i czytane).
Na płycie Basi towarzyszą czuli instrumentaliści m.in. Jasiek Kusek, Michał Braszak, Paweł Solecki, Gerta Szymańska, Stefan Błaszczyński, Leszek Szczerba, Ryszard Brączek, Krzysztof Cyran oraz Miłosz Wilk, a okładkę otula pomysłowymi ilustracjami Kasia Waraksa. Za kompozycje odpowiada sama autorka tekstów, Aleksander Brzeziński i Jasiek Kusek.

„Piosnek krzynkę pod choinkę” | album muzyczny Basi Stępniak-Wilk
Warto słuchać, nucić, śpiewać, oglądać, nie tylko w grudniu.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Spis utworów:
- My Cię witamy śniegiem
- Aniołeczki
- Widziała tylko noc
- Idźmy dzieciątka oczekiwać
- Kolęda urodzinowa
- Kolęda o zwierzętach
- Pogodynka
- Byłam grzeczna
- Znów mnie znajdziesz
- Gdzie jesteś maleńki
- Kolęda krakowska
- Futerko
- Nim Nowy Rok
W połowie października 2019, w roku obchodów jubileuszu 60-lecia Wydawnictwa Znak, swoją premierę miało nowe, poszerzone wydanie książki „Mój znak. O noblistach, kabaretach, przyjaźniach, książkach, kobietach, o nowej dekadzie i pięknej plejadzie” autorstwa redaktora Jerzego Illga.
Poprzednie bestsellerowe wydanie z 2009 roku jest niedostępne na rynku od 5 lat. Przedświąteczny grudzień, to znakomity czas na przypomnienie publikacji, tym bardziej, że miejsce pod niejedną choinką, nie pogniewałoby się, gdyby zostało nim obciążone.

„Mój znak” Jerzy Illg, Wydawnictwo Znak
Jerzy Illg – „żywe logo” Znaku i redaktor naczelny wydawnictwa, w nowym, poszerzonym wydaniu swoich wspomnień z pasją i poczuciem humoru opowiada o kulisach profesji wydawcy. Przyjaciel noblistów i akuszer wielu bestsellerów wyznaje, do jakich forteli musi się uciekać, by pozyskać autora bądź wydobyć z niego oczekiwane dzieło.
Ujawnia tajemnice loteryjek u Wisławy Szymborskiej, okoliczności palenia marihuany z Czesławem Miłoszem i beatnikami w Kalifornii, włamywania się nocą do banku we Frankfurcie, handlu walutą na bazarze Różyckiego, zmuszania do promocji Wiesława Myśliwskiego, bezsenności pod kołdrą z Joanną Bator.
Traktowana niekonwencjonalnie praca to pasmo szalonych przygód i podróży, niezwykłych spotkań, nocy pełnych whisky i poezji, podczas których nie było kamer ani dziennikarzy. W jego wypadku bycie wydawcą to nie tylko redagowanie książek, ale także kręcenie filmów, wystawianie kabaretów, organizowanie festiwali i happeningów artystycznych – wszystko to składa się na życie spełnione i kolorowe.
Wspaniale czyta się wspomnienia i anegdoty o noblistach.
Piszę te słowa 3 maja 2019 roku. Obchodzimy jubileusz 60-lecia Wydawnictwa Znak. Mija dziesięć lat od pierwszego wydania tej książki, pora zatem przygotować jej wydanie poszerzone. Gdy ukazała się w 2009 roku na 50-lecie Znaku, żyli jeszcze, sportretowani w galerii naszych autorów, Wisława Szymborska, Stanisław Barańczak, Andrzej Szczeklik, Seamus Heaney. Rozdział o Leszku Kołakowskim pisany był za życia Leszka, a ukazał się w książce już po jego śmierci. Portrety tych autorów – mogę też bez fałszywej skromności powiedzieć: moich przyjaciół – wymagały domknięcia. Bolesne było zamienianie w tych rozdziałach czasu teraźniejszego na przeszły, ale nie mogłem przecież w siedem lat po śmierci Wisławy Szymborskiej pisać, że „legendarna jest jej niechęć do kamer, obiektywów, mikrofonów. Wywiady, sesje zdjęciowe, nie mówiąc o konferencjach prasowych to dla niej prawdziwe utrapienie i w unikaniu ich wykazuje się podziwu godną asertywnością” – choć kto wie, czy obserwacje te nie pozostają aktualne. Zarówno w wypadku tych, jak i pozostałych twórców dopisać należało także informacje o dalszych losach ich dzieł, o naszych poczynaniach mających za cel podtrzymanie pamięci o nich oraz zapewnienie ich obecności nie tylko na rynku wydawniczym, ale też w świadomości kulturalnej Polaków – czytamy we fragmencie książki.

„Mój znak” Jerzy Illg, Wydawnictwo Znak
Podsumowująca konstatacja autora „Mojego znaku” daje asumpt do myślenia o celowości wydawania niektórych woluminów:
Prywatnie jako czytelnik wychodzę dzisiaj z księgarni zasmucony. Niepotrzebna nadprodukcja, tony książek, które nigdy nie znajdą nabywców, lawiny anonimowej sieczki, rojenia niezliczonych wydawców łudzących się, że akurat im uda się znaleźć złote jajo i sprzedać kolejną, w rzeczywistości doskonale zbędną książkę… Wydaje się, że wszystko, co tylko możliwe, już wymyślono i wydano. Wydawcom coraz trudniej znaleźć autora, który miałby coś naprawdę istotnego do powiedzenia i jeszcze potrafił nadać temu oryginalną formę. […] Dostatecznie dużo przemocy i okrucieństwa atakuje nas z ekranów, głośników i szpalt, nie tylko tabloidów, ale także gazet uważających się za poważne. Odbiorca sztuki i literatury ma prawo oczekiwać od artystów, pisarzy, a także wydawców przedstawiania świata budującego przeciwwagę dla wszechobecności zła, świata, w którym źródłem nadziei i remedium na rozpacz będą piękno i dobro, ludzka solidarność i wartości personalistyczne.
Lektura ponad 500 stronicowego tomu przynosi pozytywne odczucia, pozwala zachować w pamięci portrety tych, bez których nie bylibyśmy tacy, jacy jesteśmy.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Autorem książki jest brytyjska pisarka Karoline Husle. Lektura ,,Gorączka świątecznej nocy” jest jej debiutem- w mojej ocenie, bardzo udanym. O jej sukcesie może świadczyć, poza samą treścią, fakt, że książka ukazała się w 15 krajach.
W powieści jest kilu bohaterów- ,,udana patchworkowa rodzina”. Są wśród nich: siedmioletnia dziewczynka Scarlett, ze swoim wymyślonym przyjacielem- królikiem Poseyem. Jej mama Claire ze swoim partnerem Patrickiem oraz tata Matt, ze swoją partnerką Alex. Trudno powiedzieć, który z tej szóstki jest głównym bohaterem, ale niewątpliwie to Scarlett jest powodem wszystkich zwrotów akcji.
Dziewczynka (w trakcie rozwodu rodziców) zaprzyjaźnia się z wymyślonym królikiem Poseyem. Opiekuje się nim i omawia wszystkie problemy. Rodzice Scarlett, będąc jeszcze w związku małżeńskim, przeżywają dużo trudnych chwil, są bardzo różni pod względem odpowiedzialności i obowiązkowości, ale oboje tak samo mocno kochają swoją córkę. Tata – lekkomyślny i leniwy, ale za to bardzo szczery i uczciwy, a mama – odpowiedzialna, dba o cały dom. Rozwód i znalezienie nowych partnerów wydaje się najlepszym rozwiązaniem na kłopoty rodziny. Rodzicom brakuje jednak wspólnego opiekowania się córką. Wpadają więc na dziwaczny pomysł, aby wspólnie z córka i nowymi partnerami spędzić czas Bożego Narodzenia w ośrodku wypoczynkowym ,,Szczęśliwy Las”.
Każdy z bohaterów ma wiele obaw, co do wspólnego pobytu w ośrodku wypoczynkowym. Święta wydają się dobrym pretekstem, aby patchworkowa rodzina mogła pobyć razem. W tym czasie słabość i obawy każdego z bohaterów wychodzą na światło dzienne. Powoduje to zamieszanie i stres u pozostałych członków wspólnego wyjazdu. W książce, mama Claire, jest prawie idealna, ale ostatecznie okazuje się, że jest inaczej (w trakcie wyjazdu dokonuje czynu, za który grozi jej więzienie). Kiedy na światło dziwne wychodzą słabości każdego z bohaterów, wszystko zaczyna się prostować. Momentem przełomowym jest chwila, w której Scarlett uświadamia sobie, jaki wpływ ma na nią królik Posey, wszystko obraca się o 180 stopni.
W mojej ocenie, najbardziej pokrzywdzoną w tym świątecznym wyjeździe jest nowa partnerka taty- Alex. To na niej skupiają się początkowo negatywne emocje wszystkich bohaterów. Jednak ostatecznie, to ona wszystkich ratuje z opresji i nieudanej próby morderstwa.
Według mnie Alex- naukowiec, to najlepsza postać w całym opowiadaniu. Staje na wysokości zadania, w wielu sytuacjach, w których inni nie mogą sobie poradzić, czym imponuje każdemu.
Książka jest zabawna, komediowa, ale czasem wydaje się być kryminałem. Można ją czytać w każdym czasie, nawet tym wiosennym, gdyż przez ilość opisanych w niej zdarzeń zapominamy o magii świąt. Polecam czytanie także podczas ,,gorączki świątecznej”.
tekst i foto: Olga Russak
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Tak dobrego przedstawienia studenckiego dawno nie widziałam. Trudny temat relacji polsko- żydowskich wielokrotnie podejmowany przez twórców teatralnych został poddany genialnej interpretacji. „Nasza klasa”- spektakl grany w sali 028 na AST przy ul. Braniborskiej inscenizacyjnie, aktorsko, muzycznie i fabularnie ociera się o maestrię, która zdarza się najlepszym tuzom i najznamienitszym grupom teatralnym. O to, w jaki sposób studenci znajdują w sobie tyle prawdy, którą potrafią przekazać widzom, trzeba chyba zapytać opiekuna pedagogicznego spektaklu – Garbiela Gietzkiego.
Krzesła, stoły , tablica, kreda, chusta, prześcieradło, dzwonek, sznur, zapałki, śpiew, ekspresja, wyobraźnia…wystarczają twórcom spektaklu do stworzenia poruszającego, ponadczasowego dzieła. Siła wyrazu adeptów sztuki aktorskiej, ich zaangażowanie i prawda sceniczna robią piorunujące wrażenie.
Czerwona chusta zamienia się w krew, białe prześcieradło staje się dzieckiem w beciku, stoły budują celę śledczą, krzesła wyznaczają ścieżką… pomysłów na zainscenizowanie przestrzeni jest bardzo wiele. Każda scena pulsuje życiem drewnianych, metalowych i tkanych przedmiotów ożywianych na oczach widzów przez młodych aktorów.
Wielogłosowy śpiew, oprócz znakomicie prowadzonych dialogów, buduje dramatyczną historię Jedwabnego. Z minimalizmem formy kontrastuje maksymalizacja treści. Narracja przedstawienia doprowadzona jest do kresu życia bohaterów opowieści.
„Nasza klasa” to znakomity spektakl o zbiorowej winie, karze, prawdzie, która często okazuje się nikomu niepotrzebna, o historii, której nie da się osądzić, odtworzyć ani nawet wytłumaczyć.
To trzeba zobaczyć.
„NASZA KLASA” | OPIEKA PEDAGOGICZNA GABRIEL GIETZKY
Opieka Pedagogiczna: Gabriel Gietzky
Reżyseria: Marta Wiśniewska, Ada Tabisz, Robert Traczyk, Monika Reks
Występują: Dora – Julia Bochenek, Zocha – Urszula Gołdowska, Rachelka – Milena Jóźwiak, Ilza Kac – Dominika Hudziec, Rysiek – Szymon Bujak, Menachem – Miłosz Broniszewski, Zygmunt – Paweł Pacyna, Henia – Magdalena Kocoń, Władek – Maciej Łabaz, Deborah Piekarz – Sandra Obrębska
oprac. Dorota Olearczyk
fot: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk







































