Dni seniora 2019 (6 września – 6 października):
Wykłady:
10.09.2019 (wtorek): Teresa Sokół, Skarbnica cymeliów – hrabiowska kolekcja starych druków i rękopisów
Z cyklu: Ossolińskie spotkania z kulturą
Godz. 12.00 / Ossolineum, ul. Szewska 37, Refektarz
Biblioteka Józefa Maksymiliana Ossolińskiego uważana była za najbardziej wszechstronny i najpełniejszy zbiór piśmiennictwa drukowanego. W klasztornych książnicach i na strychach dworów szlacheckich hrabia – wytrawnym okiem bibliofila – „łowił białe kruki”. W jego prywatnych zbiorach znalazły się najstarsze książki – inkunabuły, jednak największą grupę tworzyło piśmiennictwo staropolskie: literatura religijna, polityczna oraz piękna, w tym komplet poezji Jana Kochanowskiego. Zbiór rękopisów to w większości materiały źródłowe do historii Polski.
24.09.2019 (wtorek): Katarzyna Podolec, „Kto Was zaraził teatrem?” Kolekcja Jakuba i Lii Rotbaumów w zbiorach Ossolineum
Godz. 12.00 / Ossolineum, ul. Szewska 37, Refektarz
Próba ukazania artystycznego życia rodziny Rotbaumów – twórców związanych z Wrocławiem. Jakub Rotbaum, żydowski reżyser teatralny, 1952-1962 dyrektor Państwowych Teatrów Dramatycznych (tj. Teatru Polskiego). Jego młodsza siostra, Lia, reżyser operowy, choreograf, w sezonie 1958-1959 stały reżyser Opery we Wrocławiu. Mocą testamentu Lii Rotbaum z 1994 dokumentacja działalności artystycznej J. Rotbauma związana z kulturą polską oraz dorobek artystyczny L. Rotbaum, dotyczący reżyserii teatru operowego, zapisano Bibliotece Ossolineum, zaś dokumentacja działalności artystycznej tejże rodziny związana z kulturą żydowską trafiła do Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie.
26.09.2019 (czwartek): Wiktoria Malicka, Lwów we Wrocławiu, Wrocław we Lwowie – o lwowskich korzeniach Ossolineum i działalności we Lwowie dzisiaj
Z cyklu: Z ossolińskiej kolekcji. Tajemnice i odkrycia
Godz. 18.00 / Ossolineum, ul. Szewska 37, Refektarz
Wykład z historii ZNiO od jego początków we Lwowie: przedstawienie jak formowały się poszczególne człony Zakładu – biblioteka, wydawnictwo i muzeum i jak funkcjonowały przed wojną. Wyjaśnienie jak wyglądało przeniesienie instytucji do Wrocławia i podział jej zbiorów. A także jak dzisiaj wygląda działalność Ossolineum we Lwowie.
Warsztaty:
18.09.2019 (środa): Ty, którego pamiętam, gdy zdrowy, rumiany
Z cyklu: Muzealni pasjonaci
Godz. 13.00 / Muzeum Pana Tadeusza, Rynek 6
Na spotkaniu dowiemy się, jak dbano o zdrowie i leczono choroby na szlacheckich dworach. W części warsztatowej samodzielnie przygotujemy mieszanki ziołowe, które z pewnością przydadzą się w jesienne i zimowe wieczory.
Obowiązuje rezerwacja miejsc: [email protected] / tel. (71) 75 50 651 do 658
25.09.2019 (środa): Aldona Mikucka, Barokowe rebusy w klasztornym refektarzu – warsztaty ikonograficzne w Ossolineum
Godz. 12.00 / Ossolineum, ul. Szewska 37, Refektarz
Podczas spotkania zaprosimy uczestników do dokładnego przyjrzenia się barokowym malowidłom zdobiącym sklepienie dawnego refektarza oraz rozszyfrowania ich treści ukrytej pod postacią symboli i personifikacji. Dzięki specjalnie przygotowanym kartom zadań zajęcia będą miały charakter warsztatowy.
Obowiązuje rezerwacja miejsc: [email protected] / tel. (71) 75 50 651 do 658
fot. organizatorów
Książka oparta jest na wspomnieniach dzieci utrwalonych w różnych źródłach. Ton reportażu autorka wzbogaca elementami fabularyzacji. To fascynująca lektura, która przeraża, wzrusza i poraża puentą.

„Dzieci rewolucji przemysłowej” Katarzyna Nowak, Wydawnictwo Znak
„Dzieci rewolucji przemysłowej. Kto naprawdę zbudował współczesny świat. Prawdziwe historie” – pełny zapis tytułu z okładki książki, Katarzyna Nowak- jej autorka- umieściła na fotografii portretowej dziecka patrzącego dużymi oczami prosto w twarz czytelnika. Przybrudzona koszula i policzki, kręcone włosy i wystraszone spojrzenie… może zaraz chłopiec wejdzie do komina i wyczyści jego wąskie gardło, albo będzie zmieniał szpule nici lub uwijał się przy krosnach, a może biegał z glinianymi dzbankami między piecami rozgrzanymi do czerwoności, albo ciągnął wózek z węglem w ciemności kopalni.
Już na wstępie autorka reportażu zaznacza, że potęga Anglii zbudowana była małymi rączkami. Z perspektywy przemysłowców dzieci, a w szczególności sieroty, były doskonałym materiałem na robotników. Płaciło się im niewiele lub nic.
Bohaterami historii o dzieciach rewolucji Katarzyna Nowak uczyniła ubogie dzieciaki z XVIII i XIX wieku. One, zamiast mydła dostawały garść płatków owsianych, którymi miały się porządnie umyć, ale zjadały wszystkie, co do odrobinki, a potem szorowały się piaskiem. One, odsiadkę w więzieniu będą wspominać z przyjemnością, bo tam można się w cieple wyspać i najeść.
Chłopcy będą czyścić kominy, narażając się na śmierć.
Czasem kominy są kręte i długie i można się w nich udusić. Gorąca sadza poddusza i spada do spodni, które trzeba zrzucić. Wychodzi się wtedy nago na górę komina- czytamy w jednym z rozdziałów.
W świecie kobiet pracujących w kopalniach z gołymi biustami, dziewczynek do wszystkiego nie jest lepiej. Czytamy o szkołach dla obdartusów, w których wiktoriańscy nauczyciele biją rózgą „za wulgarność” i „za upór”. Delikwentowi, który kręcił się czy dłubał w nosie, nauczyciel zakłada kawałek drewna z wywierconymi otworami i czarną wstążką- jakby dyby, które zmuszają ucznia do zachowania przyzwoitej pozycji – wyjaśnia autorka.

„Dzieci rewolucji przemysłowej” Katarzyna Nowak, Wydawnictwo Znak
Do obowiązków służącej, oprócz całej masy innych, należało opróżnianie nocnika. Wzmianka o ciepłym czerwcu 1858 roku, kiedy to stan wody nad Tamizą obniżył się odkrywając nieczystości prowadzi do informacji o czasie Wielkiego Smrodu, który przyniósł ze sobą cholerę, dur brzuszny i inne choroby.
Zabawne spostrzeżenie autorka umieszcza w rozdziale o służących. „Aby zrozumieć czemu wiktoriańskie dzieci nie umiały się same ubrać, zabierzcie z szafy trzylatka wszystko, co ma gumkę, rzepy, suwak lub ściągacz, a elastyczne ubrania zastąpcie tymi ze sztywnego, zgrzebnego materiału, zawiązanymi na tasiemki i sznureczki”.
Wspomina też o domach dla biedoty, gdzie rozdziela się rodziny i poddaje surowej dyscyplinie.
Ukryte niewolnictwo dzieci nie skończyło się. W posłowiu czytamy o dziesięcioletnim chłopcu, który gołymi rękami wybiera kobalt z błota w kopalni w Kongo, Taaniya szyje ubrania w Bangladeszu, Jafar zbiera bawełnę w Uzbekistanie…
„Obecnie na świecie sto pięćdziesiąt milionów dzieci jest wykorzystywane do pracy najemnej, często w niewolniczych warunkach”. – podsumowuje autorka.
„Dzieci rewolucji przemysłowej” Katarzyny Nowak to intrygująca lektura, która poszerza horyzonty i uwrażliwia.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Ilona Ostrowska, Katarzyna Groniec, Piotr Rogucki – to zaledwie kilkoro spośród artystów, którzy w poniedziałek, 10 czerwca, oddali cześć zmarłemu w styczniu Romanowi Kołakowskiemu. Recital pamięci artysty „Non est finis” był swego rodzaju podróżą po oceanie jego wyobraźni. Artyści współpracujący przez lata z Romanem Kołakowskim wykonali napisane przez niego piosenki. Udowodnili tym samym, że choć poeta fizycznie jest już nieobecny, jego twórczość pozostanie z nami żywa i aktualna.
W trakcie wyjątkowego recitalu- spektaklu, który odbyła się w Teatrze Polskim we Wrocławiu, na scenie obok wspomnianych wcześniej artystów pojawili się m.in. Magdalena Kumorek, Maciej Miecznikowski, Natalia Sikora, Olga Szomańska, Janusz Radek, Agata Klimczak-Kołakowska, Piotr Rubik, Jerzy Schejbal, Konrad Imiela, Cezary Studniak, czy Marcin Przybylski.
– Ten koncert jest odpowiedzią na wiadomości i telefony samych artystów. Po śmierci Romka dużo osób, które dzwoniły z kondolencjami, mówiło: „Stało się to, co się stało. Jest strasznie smutno, ale kiedy gramy koncert ku jego pamięci? – mówi o genezie wydarzenia Agata Klimczak-Kołakowska, wdowa po Romanie Kołakowskim. I dodaje, że podczas koncertu artyści zaśpiewają piosenki, które Romek dla nich napisał.
Koncert w Teatrze Polskim był jednocześnie koncertem urodzinowym Romana Kołakowskiego, który z początkiem czerwca obchodziłby swój jubileusz – zdradziła Agata Klimczak- Kołakowska, podczas poniedziałkowego wieczoru.
Spektakl- koncert był znakomitą okazją do zainaugurowania funkcjonowania fundacji im. Romana Kołakowskiego Non est finis, której celem jest dbanie o dorobek artysty.
– Powołaliśmy fundację, by rozpowszechnić i zdigitalizować spuściznę po nim – teksty, muzykę, przedstawienia, opery. Jest tego od groma i zależy nam, by te dzieła mogły dalej żyć. Chcemy także kontynuować to, czym Roman zajmował się w Teatrze Piosenki – edukować, wspierać młodych artystów. Będziemy organizowali warsztaty Teatru Piosenki, być może uda nam się kontynuować także warsztaty poezji czynnej, których Roman był dyrektorem artystycznym – wyjaśnia Agata Klimczak-Kołakowska, dodając: – Ludzie, z którymi pracował Roman, nadal tutaj są i chcą kontynuować jego dzieło.
Wrocławianin Roman Kołakowski zmarł 22 stycznia w wieku 61 lat. Artysta debiutował albumem „Przypowieść błękitna” z 1985 roku. W latach 1996-2005 był dyrektorem artystycznym Przeglądu Piosenki Aktorskiej, współpracował też z Teatrem Syrena. Kołakowski był tłumaczem i popularyzatorem piosenek m.in. Nicka Cave’a, Toma Waitsa czy Włodzimierza Wysockiego. Był autorem przekładów tekstów płyt „W moich ramionach” Nicka Cave’a i przyjaciół, „Melodii Kurta Weilla i czegoś ponadto” oraz „Piosenek Toma Waitsa” Kazika Staszewskiego. Współpracował m.in. z Justyną Steczkowską i Voo Voo – jak podają źródła prasowe.
Wydarzenie rządziło się swoimi prawami. Miało w sobie dużo ze spontaniczności i silnych emocji, które wkradały się na scenę. Dwuczęściowe, długie widowisko i gwiazdorskie wykonania piosenek przypominało w formie i treści stare, dobre gale Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Aktorzy wychodzili na scenę i najlepiej jak potrafili interpretowali piosenki Kołakowskiego, Jerzy Schejbal jako latarnik, prowadził narrację składająca się z tekstów barda. Na scenie, która zmieniła się w statek, pojawiały się grupy taneczne, a chórki -męskie i damskie siedziały przy biesiadnych stołach na skraju po lewej i prawej stronie sceny, blisko kulis.
Znakomitym wykonaniom towarzyszyły mniej znakomite, ale nie to było najważniejsze. Czuło się obecność barda, pieśniarza, poety i jego wciąż aktualnej, bo ponadczasowej twórczości.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Od niespełna tygodnia mamy możliwość obejrzenia w kinach najnowszego dramatu Mary el-Toukhy „Królowa kier”. Warto wspomnieć, że reżyserka otrzymała nagrodę publiczności na tegorocznym festiwalu Sundance.
Film mocny, niepokojący, stawiający wiele trudnych pytań – w dużej mierze o stereotypach – które towarzyszą nam od urodzenia, o poczuciu władzy oraz o nieoczywistych rolach płciowych.
Anne (Trine Dryholm) to, na pierwszy rzut oka, kobieta spełniona życiowo. Prawniczka specjalizująca się prawie karnym walczy o prawa nieletnich molestowanych i wykorzystywanych dzieci. Po pracy zaś wiedzie dostatnie życie u boku męża Petera i dwóch córeczek.
Wszystko ulega zmianie kiedy przyjeżdża do nich ze Sztokholmu nastoletni syn Petera z pierwszego małżeństwa – Gustav (Gustaw Lindh).
Chłopak próbuje znaleźć wspólny język z dawno niewidzianą rodziną. Jest to o tyle trudne, ponieważ Gustav to typowy młodzieńczy buntownik, który na wszystko ma swoją własną, alternatywną logikę. I to właśnie ta młodość i świeżość Gustava zaczyna fascynować Anne. Na początku niewinne rozmowy z pasierbem i wspólne spacery szybko przemieniają się w bardzo skomplikowaną relację.
Historii o zakazanej, często chorej miłości/więzi w kinematografii czy literaturze było naprawdę sporo. Z kolei tak odwróconej relacji, która może oburzyć najbardziej liberalnych nie widziałam. Nie chcę zdradzać szczegółów, jednak każdy kinoman lubiący zmierzyć się z mocnym, łamiącym tabu i dającym do myślenia tematem połączonym z po prostu świetnym kinem, powinien być po seansie bardzo usatysfakcjonowany.
Gorąco polecam!
tekst: Aleksandra Klonowska
Recenzja powstała dzięki uprzejmości KNH.
Grażyna Szapołowska reżyseruje plenerowe superwidowisko, które Opera Wrocławska wystawi przy budynku teatru, od strony pl. Wolności.
Historia inspirowana „Damą Kameliową” Aleksandra Dumasa (syna) to przebój operowy, jedna z najbardziej znanych oper Giuseppe Verdiego. Jak sprawdzi się w przestrzeni otwartej będziemy mogli sprawdzić w ostatni weekend czerwca.
Inscenizacje plenerowe rządzą się swoimi prawami. Spektakularne zmiany dekoracji są raczej nierealne do zrealizowana, ale wyobraźnia twórców jest nieskończona. Realizatorów ograniczają jedynie finanse.
Akcja rozpoczyna się w kasynie. Świat rozpusty będzie obleczony w kolory złota, symbolu bogactwa – zdradza reżyserka spektaklu- Grażyna Szapołowska. Orkiestrę poprowadzi Simone Valeri. Na scenie będzie około dwustu osób, wraz z obsługą blisko czterysta- wyjawia- dyrektor Opery Wrocławskiej- Marcin Nałęcz- Niesiołowski.
Bilety w cenie od 60 do 300 złotych dostępne są jeszcze w sprzedaży.
W „Traviacie” w zmiennej obsadzie wystąpią: Violetta Valery – Renata Vari*, Anna Lichorowicz, Flora Bervoix – Jadwiga Postrożna, Aleksandra Opała, Annina – Dorota Dutkowska, Katarzyna Haras-Kruczek, Alfredo Germont – Łukasz Gaj*, David Baños*, Giorgio Germont – Jacek Jaskuła, Adam Kruszewski*, Gastone – Jędrzej Tomczyk, Aleksander Zuchowicz, Barone Douphal – Łukasz Rosiak, Sergii Borzov, Marchese d’Obigny – Jakub Michalski, Andrzej Zborowski, Dottore Grenvil – Tomasz Rudnicki, Maciej Krzysztyniak, Giuseppe – Edward Kulczyk, Piotr Bunzler, Służący u Flory – Paweł Walankiewicz, Posłaniec – Kacper Grzelak, * – gościnnie
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Jest to swego rodzaju podróż po „oceanie” wyobraźni artysty. Bogactwo tematów, którymi się interesował i które zapisał słowem, czy nutami, skłoniło autorów koncertu do zacumowania w jednym z portów świata.
Przez port przewija się korowód rozmaitych postaci. Do portu przybywają życiowi rozbitkowie i ci, którzy szukają nadziei. Niektórzy szykują się do drogi, inni właśnie odnaleźli swą przystań. Port jest miejscem, w którym można zacząć od nowa. Można rozpocząć kolejny etap życiowej wędrówki.
Choć fizycznie Roman Kołakowski jest już nieobecny, jego dzieło żyje i warto, by wypłynęło na szerokie morza. Temu służy ten koncert i temu będzie służyła Fundacja im. Romana Kołakowskiego, która właśnie rozpoczyna swoją działalność. Non est finis- nie ma końca!
W koncercie udział wezmą artyści związani z Romanem Kołakowskim:
Grzegorz Bukowski, Beata Chyczewska , Tomasz Czechowski , Mirosław Czyżykiewicz, Katarzyna Groniec, Artur Gotz , Konrad Imiela, Agata Klimczak- Kołakowska, Rafał Konieczny ,Marcin Kołaczkowski, Paweł Królikowski , Małgorzata Ostrowska- Królikowska, Magda Kumorek ,Maciej Miecznikowski, Ilona Ostrowska, Marcin Przybylski, Aleksandra Radwan, Janusz Radek, Piotr Rogucki ,Piotr Rubik, Cezary Studniak, Jerzy Schejbal, Natalia Sikora, Olga Szomańska, Ewa Serwa ,Monika Węgiel .
Dochód z koncertu przeznaczony będzie na Fundację im. Romana Kołakowskiego.
Marcin Liber wyreżyserował we Wrocławskim Teatrze Lalek spektakl wielowarstwowy. Jego „Motyl” do tekstu Małgorzaty Sikorskiej – Miszczuk mieni się wszystkimi odcieniami współczesności i nadaje się do kontemplacji dla dorosłych i do zabawy (i oswajania lęków) dla dzieci.
WTL ostatnią premierą sezonu artystycznego żegna się ze swoimi widzami na Dużej Scenie. Widowiskowy „Motyl” to wielowymiarowe przestawienie o mechanizmach władzy, manipulacji, lękach, halucynacjach, nadziejach, rewolucji… A w warstwie dykteryjki o dziewczynce, która boi się ciemności, o jej mamie, tacie i babci, czarowniku, królu, psie, foczce, rybie oraz samochodzie.
Nowoczesna inscenizacja Marcina Libera i Mirka Kaczmarka obudowana świetną warstwą muzyczną z piosenkami zespołu Jerz Igor i doskonałe aktorstwo to tylko niektóre atuty spektaklu.
W niepozornej historii o Rutce, która śpi i śni, i jako motyl wyrusza w podróż przez miasto odkrywamy dojrzałą metaforę dorastania. Jesteśmy świadkami rewolucji, zdemaskowania mechanizmów władzy. Poznajemy niezaleczone traumy dorosłych, które przechodzą na dzieci. Jako dorośli, zaczadzeni nowoczesnymi trendami, nie widzimy, że okadza nas i hipnotyzuje władza. A Złotousty manipuluje strachem, bo sam się boi. Na koniec otrzymujemy porażenie mocy, dzięki któremu mamy pozbyć się lęków. Poza tym pomagamy Rucie w ocaleniu psa i pozbyciu się strachu przed ciemnym pokojem.
Znakomita babcia, w tej roli Jolanta Góralczyk, czy niedościgniona w rolach dzieci- Agata Kucińska, Radosław Kasiukiewicz jako Król Złotousty, Marta Kwiek w roli Foki, Agata Cejba- jako Samochód, Kamila Chruściel – Mama Ruty, Grzegorz Mazoń w roli Psa, Marek Koziarczyk jako Ryba, Konrad Kujawski – Tata i Igor Kujawski (gościnnie) jako Czarownik skutecznie dozują emocje. Są charakterystyczni i przekonywujący, dramatyczni i śmieszni. Zespołowo twarzą pierwszorzędny skład obsadowy „Motyla”. Są muzykalni, Igor Kujawski (jako Czarownik) nawet delikatnie gra na gitarze subtelne piosenki zespołu Jerz Igor.
„Motyl” Wrocławskiego Teatru Lalek to spektakl adresowany do dzieci w wieku 6+. Mam dużo więcej lat, a przyjemność z jego oglądania i przemyśliwania wzbudził u mnie sporą. Gorąco polecam.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Premierze „Motyla” towarzyszył koncert zespołu Jerz Igor ( Igor Nikiforow, Jerzy Rogiewicz), który poprzedzał sobotnie przedstawienie i był wydarzeniem plenerowym wpisanym w obchody Dnia Dziecka. Osobna fotorelacja w naszym serwisie.
Koncert zespołu Jerz Igor towarzyszył premierze przedstawienia „Motyl” w reżyserii Marcina Libera. W sobotę z okazji Dnia Dziecka w Ogrodzie Staromiejskim przy Wrocławskim Teatrze Lalek zagrał Jerz Igor – twórcy muzyki do spektaklu.
Jerz Igor to warszawski zespół złożony z dwóch muzyków – Jerzego Rogiewicza i Igora Nikiforowa, znanych z kręgu muzyki alternatywnej, grających w zespołach takich jak: Levity, Pink Freud, Hokei, Paula & Karol, Warszawska Orkiestra Rozrywkowa czy projekty Marcina Maseckiego. Sześć lat temu, 1 czerwca 2013 r., zespół opublikował swoją pierwszą piosenkę pt. „Królewicz”, a rok później wydał debiutancki krążek pt. „Mała płyta”.
Koncerty Jerza Igora porywają z miejsc nie tylko maluchy, ale i dorosłych – wszystkich, którzy od piosenek dla dzieci oczekują wiele więcej niż banalnych tekstów i prostych melodii z syntezatora. Jerz Igor udowadnia, że grając dla najmłodszych można traktować swoją publiczność poważnie i proponować jej prawdziwą sztukę.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk