Nowy sezon artystyczny Capitol rozpoczął zmianami personalnymi. 31 sierpnia 2021 r. zakończyła się trzecia pięcioletnia kadencja Konrada Imieli na stanowisku dyrektora naczelnego i artystycznego Teatru Muzycznego Capitol, od 1 września dyrektorem naczelnym – na pięć sezonów artystycznych – został Hubert Zasina, dotychczasowy dyrektor finansowy. Konrad Imiela pozostaje na stanowisku dyrektora artystycznego Capitolu.
Jacek Sutryk – Prezydent Wrocławia- wręczył dyrektorom symboliczne koszulki i podkreślił, że cieszy się z tej harmonijnej zmiany. – Z Hubertem świetnie się rozumiemy i przyjaźnimy – zaznaczył Konrad Imiela. Pozostaje nam trzymać kciuki za dyrektorski tandem i liczyć na co najmniej tak spektakularne sukcesy jakie były udziałem obecnego dyrektora artystycznego.
W ciągu minionych piętnastu lat Capitol zdobył zaufanie widzów, tutaj narodził się znakomity zespół artystyczny, a gmach teatru przeszedł imponującą rozbudowę i modernizację. Za dyrekcji Konrada Imieli powstały znakomite spektakle, 60 premier, 14 edycji Przeglądu Piosenki Aktorskiej… długo trzeba byłoby wymieniać. Przed Hubertem Zasiną- nowym dyrektorem naczelnym- nowe wyzwania. Pierwsze i najpoważniejsze polega na przywróceniu dawnego poziomu aktywności w teatrze (tego sprzed pandemii).
Konrad Imiela- nowy dyrektor artystyczny – już dziś zaprasza na premierowe wydarzenia i spektakle repertuarowe. 24 września – premiera serialu edukacyjnego o teatrze. Będzie on dostępny bezpłatnie online na stronie teatru. A 2 i 3 października na Podwórku Capitolu zobaczymy happeningowy program z okazji obchodów Roku Różewicza.
Trzymajcie rękę na teatralnym pulsie Capitolu.
oprac. d.o.
W piątek, 3 września, rozpoczął się festiwal oratoryjno- kantatowy o zasięgu międzynarodowym. Koncert inauguracyjny, utrzymany w reżymie sanitarnym, pod maską milczenia nie zasłonił, tego, co piękne, wartościowe, zjawiskowe i warte posłuchania. 56. Wratislavia Cantans, uroczyście otwarta przez prezydenta miasta- Jacka Sutryka i dyrektora NFM – Andrzeja Kosendiaka – stała się faktem i świętem muzyki przekraczającej granice.
Wratislavia Cantans jest festiwalem, który od początku swego istnienia ma na celu prezentowanie piękna ludzkiego głosu. Podczas inauguracji 56. edycji przekonaliśmy o potędze śpiewu, a to za sprawą m.in. Magdaleny Koženy – jednej z największych gwiazd światowej wokalistyki.
Piątkowy koncert rozpoczął Chór Chłopięcy pod dyrekcją Małgorzaty Podzielny od wykonania dzieł m.in. Witolda Lutosławskiego. Znakomite awangardowe kompozycje zaprezentowane z dużą starannością przez młodych chórzystów wybrzmiały przy akompaniamencie fletu, oboju, klarnetów i fagotu, a potem organ. Brawo wrocławskie słowiki!
Podczas koncertu pt. „Niech śpiewa cały świat” zabrzmiała także Suita taneczna i Pięć węgierskich pieśni ludowych Bartóka oraz Tańce z Galánty Kodályego i Cinq mélodies populaires grecques Maurice’a Ravela. Utworów pełnych uroku, zdradzających rękę mistrza orkiestracji słuchało się znakomicie. Bardzo popularny, melodyjny i melancholijny taniec z op. 72 w tonacji e-moll skomponowany przez czeskiego twórcę Dvořáka orkiestra NFM Filharmonia Wrocławska pod kierunkiem Duncana Warda zagrała zjawiskowo.
Kolejny raz mogliśmy się przekonać, że sala główna NFM należy do obiektów o niezwykłych walorach akustycznych. Umiejętności artystów, instrumentalistów, wykonawców, którzy potrafią ukazać jej walory brzmieniowe zachwycają za każdym razem, gdy publiczność uszanuje ciszę na widowni i pauzę muzyczną na estradzie. Wtedy, magia słuchania utworu w tak znakomitej jakości, zyskuje nieopisywalny walor.
Wratislavia Cantans potrwa do 12 września, warto przyjrzeć się programowi i zdecydować na wejście w realną przestrzeń muzyki oratoryjno- kantatowej pomimo nieudogodnień związanych z noszeniem maski na ustach i nosie.
oprac. d.o.
Kto nie zna nazwiska Czyżykiewicz, ten niewiele wie o współczesnych mistrzach piosenki bardowskiej. Pieśniarz, gitarzysta, poeta i interpretator, który zachwycił niedościgłymi wykonaniami „Jednym szeptem”, „Bieg lat”, „Zanim będziesz u brzegu”( z Hanną Banaszak), czy „Giną ludzie” wydał nową płytę. „Piano” to krążek, przy którego harmonijnym brzmieniu można się zatracić.
Mirek Czyżykiewicz i Magdalena Czyżykiewicz w minimalistycznych aranżacjach prezentują szyk i klasę refleksyjnej głębi oraz ważnych sensów i treści. Artyści grają na dwóch gitarach (klasycznej Teryksa – Mirek oraz elektrycznej Gibsona – Magdalena). Wspólne opracowania muzyczne i recytatorskie dwunastu utworów dopełniają się wzajemnie i pozostają ze sobą w estetycznej harmonii, bliskości, kojącym przepływie.

„Piano” | nowa płyta Mirka i Magdaleny Czyżykiewicz
„Piano” to płyta, która powstała jako remedium na stan pandemii, jako rodzaj antidotum, dzięki któremu będzie można chociaż na krótką chwilę oderwać się od ponurej rzeczywistości, w poszukiwaniu innych bodźców i wrażeń- wyznają twórcy. Krążek sporo opowiada o uczuciach i emocjach, ma też swoją filozoficzną głębię. Dotyczy trudno wyrażanych stanów ducha, a wszystko to dzięki tekstom Jacka Bończyka „I znów mnie tylko pół”, „Piano” oraz „Ostatni Lot”, Grzegorza Tomczaka „Mówisz, że…” , Antoniego Murackiego „Droga do Emaus”, Grzegorza Walczaka „Dreszcz” i piosenki Piotra Bukartyka „PUK, PUK… (Orzech włoski)” oraz „Niedomówienia” Jonasza Kofty i „Pory” Zbigniewa Herberta.
Na płycie znajdziemy także dwa wiersze, recytowane przez Mirosława Czyżykiewicza i Magdalenę Czyżykiewicz, których autorami są Josif Brodski – „Do Uranii” oraz Marina Cwietajewa – „Próba zazdrości”.
Co ciekawe, artyści świetnie wybalansowali klasyczne brzmienie gitary Teryksa z elektrycznym Gibsonem, oferując słuchaczom przyjemną głębię muzyczną i sensowną sieć powiązań z refleksyjnym tekstem. W głosie Czyżykiewicza znajdujemy paletę barw i subtelnych emocji zapakowanych w dźwięczny szept i tłumiony wrzask. Aksamitny alt Magdaleny dobrze współbrzmi z Mirkowym stylem.
Płyta zyskuje po kolejnych przesłuchaniach. Powoli rozwija przed słuchaczem swoje walory muzyczne i tekstowe.
tekst: Dorota Olearczyk
Nagrania odbyły się w Studio Rewak pod czujnym uchem Andrzeja Rewaka.
Lista utworów:
1. Pora
2. I znów mnie tylko pół
3. Niedomówienie
4. Ostatni lot
5. Piano
6. Dreszcz
7. Mówisz, że…
8. Próba zazdrości
9. Naśladowanie Kafki
10. Puk, puk… (orzech włoski)
11. Droga do Emaus
12. Do Uranii
Malownicze widowisko z cudownymi głosami i przebojową muzyką zagościło na deskach Opery Wrocławskiej. „Tosca” Pucciniego w reżyserii Micheala Gielety może z powodzeniem pretendować do miana wydarzenia sezonu kulturalnego.
Urokliwe scalenie baroku i współczesności, wartka akcja, znakomici soliści, przebojowe arie, fantastyczna scenografia i kostiumy, spragnieni opery melomani… w takich okolicznościach odbywała się piątkowa premiera „Toski”. I trudno się dziwić temu, że artyści długo przyjmowali owacje na stojąco od wiwatujących widzów.
Obraz rzymskiego kościoła Sant’Andrea della Valle z obrazem markizy Attavanti, pałac Scarpii, dziedziniec Zamku Świętego Anioła, więzienie, ulica, ogromna rzeźba anioła… te wszystkie przestrzenie i detale dekoracji, za sprawą magicznej scenografii i z pomocą sceny obrotowej wyczarował na deskach opery Gary McCann. Miłość, manipulacja, zbrodnia, ,….- dynamiczna akcja

foto: Tomasz Golla | „Tosca” | materiał Opery Wrocławskiej
„Tosca” w reżyserii Micheala Gielety miała być spektaklem, w którym styl baroku zderzy się duchem włoskiego kina lat 50. Idea twórców urzeczywistniła się na scenie Opery Wrocławskiej w pełnej krasie. Soliści, głównie gościnni (Lianna Haroutounian w roli tytułowej Toski, Giorgi Sturua jako Mario Cavaradossi i Ambrogio Maestri jako baron Scarpia), śpiewali jak natchnieni. Orkiestra prowadzona przez Bassema Akikiego pięknie współpracowała z artystami. Dzięki udanemu połączeniu pracy i talentów „Tosca” zabrzmiała korzystniej niż wcześniejsza jej wrocławska, plenerowa wersja z 2013 roku. Wizualnie zaś widowisko zachwycało każdym cieniem odbijającym się na ścianie i nadającym scenie głębokiego znaczenia. Ogromny, ekspresyjny anioł towarzyszył postaciom w ich zbrodniczych, manipulacyjnych, miłosnych, zazdrosnych i tragicznych losach. Niezapomniana aria Mario Cavaradossiego „E lucevan le stelle” z misterną grą świateł wypadła oscarowo, a filmowe zakończenie zatrzymania w stop klatce sceny skoku zrozpaczonej bohaterki przyniosło dużo ciekawszy efekt niż jej jednoznaczny finał.
Realizatorom należą się ogromne brawa i podziękowania za tak wysmakowaną formę, w której umieścili dzieło Pucciniego, nadając mu nowy, współczesny i artystyczny wymiar, zaś spóźnionym widzom, przeciskającym się między fotelami i zakłócającym odbiór już po rozpoczęciu przedstawienia, kulturalne upomnienie.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: materiał Opery Wrocławskiej | Tomasz Golla
Ewa K. Czaczkowska kreśli nieznane oblicze Prymasa. W książce „Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość” tworzy portret człowieka prawdziwego – pełnego pasji, męstwa i miłości, konsekwentnie realizującego swoją życiową misję. Opowiada o przyjaźni i przebaczeniu, relacjach Prymasa z Karolem Wojtyłą, o najważniejszych kobietach w jego życiu. Opisuje cuda, które dokonały się za jego wstawiennictwem. Książka zawiera również rozmowę z o. Zdzisławem Kijasem, relatorem w procesie beatyfikacyjnym kardynała Wyszyńskiego.

„Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość” Ewa K. Czaczkowska, Wydawnictwo Znak
Lekkie pióro autorki, którym posługuje się z biegłością mistrzyni biografii, znakomicie wpływa na lekturę. Czytelnik poznaje wielowymiarowość postaci, śledzi fakty z życia bohatera i jego przekonania. Kardynał Stefan Wyszyński jawi się tutaj jako wybitnym przywódca duchowy, mąż stanu i autorytet moralny. Jednak żeby dopełnić obraz duchownego Ewa K. Czaczkowska pisze o prymasie także z punktu widzenia człowieka wewnętrznego, któremu przyszło pełnić te ważne zewnętrzne funkcje i role. Podkreśla zdarzenia świadczące o jego autentyczności i skromności.
Bibliografia, kalendarium życia i zdjęcia dopełniają interesującą publikację, która może rzucić inne światło na mocno podupadły ostatnio świat pogubionych w rzeczywistości księży.
Autorka książki „Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość” – jest doktorką historii, dziennikarką, pisarką i laureatką czterech Feniksów – nagród Stowarzyszenia Wydawców Katolickich.
oprac. d.o.
Pierwszy pełny przekład arcydzieła literatury greckiej ukazał się nakładem oficyny Znak. Jedna z najważniejszych powieści XX wieku przetłumaczona przez Ireneusza Kanię – znawcę filozofii i kultury greckiej, to wydarzenie artystyczne. Po jej lekturze, z większym przekonaniem, będziemy mogli zatańczyć po katastrofie i przypomnieć sobie, jak ważna jest umiejętność cieszenia się każdą chwilą.

„Grek Zorba” Nikos Kazantzakis, Wydawnictwo Znak
Grek Zorba, bohater powieści Nikosa Kazantzakisa spopularyzowany przez wspaniałą kreację Anthony’ego Quinna w ekranizacji Michaela Cacoyannisa – jednym z najpiękniejszych filmów w historii kina – stał się ikoną, symbolem wolności, pierwotnej więzi z naturą i pulsującej radości życia. Fascynującą postać Aleksego Zorby rozsadzają sprzeczności, nieokiełznany temperament i dobroć, życzliwość wobec świata i cynizm, życiowa mądrość i szalone uleganie zmysłowym pokusom.
Ireneusz Kania w pełni oddaje filozoficzne wymiary dzieła Kazantzakisa: nawiązania do nietzscheanizmu, bergsonizmu, buddyzmu. Wspaniały, sensualny język sprawia, że świat opisywany przez Kazantzakisa działa na wszystkie zmysły: na Krecie pachną tamaryszek i szałwia, czuje się ciepło promieni słońca, podmuchy wiatru od morza, słychać pohukiwania nocnych ptaków, można delektować się smakiem wina, ryb i owoców.
Nikos Kazantzakis to powieściopisarz, poeta, dramaturg, tłumacz i myśliciel, przez wielu uważany za najważniejszego greckiego pisarza i filozofa XX w. Najczęściej tłumaczony grecki autor współczesny.
Ireneusz Kania – wybitny polski tłumacz i znany poliglota. W jego dorobku znajduje się ponad sto klasycznych pozycji tłumaczonych z dwudziestu kilku języków, przede wszystkim romańskich i azjatyckich, m.in. dzieła Konstandinosa Kawafisa, Mircei Eliadego, Gerschoma Scholema, Emila Ciorana, Roberta Gravesa, Umberto Eco, Roberto Calasso, XIV Dalaj Lamy i wiele innych, tworzących wspaniałą i unikalną bibliotekę.
oprac. D.O.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Po „Kalendarzu i klepsydrze” przyszła kolej na kolejne wznowienie powieści Tadeusza Konwickiego. Nowe wydanie „Kroniki wypadków miłosnych” budzi ciekawość, roztacza urok pierwszych miłości i niepokojów dojrzewania.

„Kronika wypadków miłosnych” Tadeusz Konwicki, Wydawnictwo Znak
„Kronika wypadków miłosnych”, książka zekranizowana przez Andrzeja Wajdę, to opowieść o uczuciu, które wstrząsnęło światem Witka i Aliny. To jednocześnie romantyczna podróż na Litwę w przeddzień II wojny światowej, podróż do świata, który istnieje już tylko na kartach tej jednej z najsłynniejszych polskich powieści XX wieku.
Nowe wydanie uzupełnia mało znane, wstrząsające opowiadanie pt. „Kilka dni wojny”, które Konwicki miał napisać zainspirowany losem Jana Brzechwy.
Anna Dziewit-Meller tak pisze o „Kronice”:

„Kronika wypadków miłosnych” Tadeusz Konwicki, Wydawnictwo Znak
„Motyw młodzieńczej miłości rzuconej na tło owego roku, w którym zmiecione zostało wszystko, co zdawało się ustalone na zawsze, przeżycia paniczyka, dla którego tak ważne zdaje się widmo społecznego awansu, Litwa, która już za moment odłączona zostanie od Korony, a nade wszystko ironiczno-nostalgiczno-zgryźliwe pióro Konwickiego czynią Kronikę wypadków miłosnych jedną z moich ulubionych książek o klęsce, jaką jest życie w całej swej rozciągłości”. (Anna Dziewit-Meller, Justyna Sobolewska „Stówka. Przeczytaj to jeszcze raz”)
Tadeusz Konwicki – pisarz, scenarzysta i reżyser. Autor między innymi Kalendarza i klepsydry i Małej Apokalipsy. Kronika wypadków miłosnych zekranizowana została przez Andrzeja Wajdę.
oprac. D.O.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Jak zachować równowagę między zdrowiem i smakiem a troską o środowisko? Ze smacznego poradnika o roślinnej diecie i szczęśliwym życiu dowiemy się znacznie więcej. Jego autorzy poprowadzą nas m.in. ścieżkami ekosystemu flory jelitowej, dobrego klimatu dla warzyw, równowagi, dobrego smaku.

„Happy food green. O roślinnej diecie i szczęśliwym życiu” Niklas Ekstedt, Henrik Ennart, Wydawnictwo Słowne
W czasach, gdy o zdrowiu, klimacie i negatywnych skutkach chowu zwierząt myślimy więcej niż kiedykolwiek, jest wiele powodów, dla których warto żyć bardziej zielono. Oferta wyrobów wege i zamienników produktów pochodzenia zwierzęcego stale rośnie i łatwo stracić orientację, co naprawdę jest najlepsze tak dla naszego organizmu, jak i klimatu. „Happy food green” podsuwa nam odpowiedź na pytanie, jak w większym stopniu oprzeć swoją dietę na roślinach.
Czołowy szwedzki szef kuchni Niklas Ekstedt i dziennikarz naukowy Henrik Ennart w „Happy food green” umieszczają szczegółową analizę rewolucyjnych wyników badań na temat diety roślinnej oraz pięćdziesiąt apetycznych przepisów zapewniających zróżnicowane i zrównoważone posiłki. Hołdując zasadzie, że jedzenie ma być zdrowe i przyjemne realizują tę myśl także w kontekście poradnika. Jest on wydany z dużą dbałością o detale, przyciąga oko szatą graficzną i ma charakter użyteczny.
Książka przyda się nie tylko początkującym wegetarianom i weganom. Będzie też idealnym poradnikiem dla tych, którzy chcieliby w większym stopniu korzystać z produktów roślinnych. To obowiązkowa lektura dla zainteresowanych bardziej ekologicznym i pełniejszym smaku życiem.
oprac. do.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Słowne.