Nakładem Wydawnictwa Znak Literanova ukazała się książka Marty Byczkowskiej-Nowak, dziennikarki i krytyczki literackiej, zatytułowana „Nieocalony. Tadeusz Borowski. Biografia”. Tytuł książki koresponduje z tomikiem poetyckim Miłosza „Ocalenie” i wierszem Różewicza „Ocalony”. Pięknie to wszystko ze sobą spaja, otwiera drogi interpretacji i skojarzeń autorka biografii Borowskiego.
„Los zadrwił okrutnie z Borowskiego, kiedy dawał mu ogromny talent i jednocześnie skazywał na przeżycie największych tragedii, jakie mogły stać się udziałem człowieka w pierwszej połowie XX wieku. Marcie Byczkowskiej-Nowak udało się przywrócić do żywych autora Pożegnania z Marią, pokazać go takim, jakim był naprawdę. Czytam tę książkę niemal bez tchu i ze ściśniętym sercem”. Opinia Magdaleny Grzebałkowskiej o książce zachęciła mnie do spędzenia z tytułowym „Nieocalonym” wielu godzin. Czy było warto? Hymm… Na pewno nie było łatwo. Różewiczowski podmiot liryczny prowadzony na rzeź ocalał, realny Borowski wydawałoby się, że też, ale to ocalenie okazało się złudne i chwilowe.

„Nieocalony. Tadeusz Borowski. Biografia” Marty Byczkowskiej-Nowak, Wyd. Znak
Tadeusza Borowskiego poznałam w szkole jako autora wstrząsających opowiadań. O tym, że wyrzekł się ich i złożył publiczną samokrytykę przed partią dowiedziałam się dużo później. Uznany za jednego z najzdolniejszych poetów pokolenia Kolumbów był zawsze na marginesie moich zainteresowań, wygrywał z nim Krzysztof Kamil Baczyński – patron drużyny harcerskiej, do której należałam. Po doświadczeniu wojennym porzucił poezję dla prozy. I takiego go poznałam. Prozaika od zbioru opowiadań „Pożegnanie z Marią”. O tym, że ciągle patrzył w oczy śmierci, z wielkim wyczuciem smaku, przekonała mnie Marta Byczkowska- Nowak.
Autorka najnowszej biografii Tadeusza Borowskiego prowadziła mnie przez życie wrażliwca od jego narodzin, aż do tragicznej śmieci. Byłam w Żytomierzu na Ukrainie, gdzie się urodził Borowski, poznałam tło polityczne, historyczne, etniczne i przyrodnicze miejsca. Potem przypomniałam sobie przerażające doświadczenie generacyjne, potworne pokoleniowe uwikłanie w historię wojenną, polityczne zaangażowanie, osobiste zauroczenia bohatera i wielkie uczucie do Marii.
Dzięki narracji, która z rozwagą i umiarem niezachłyśnięcia się, sukcesywnie wciągała w świat przedstawiony biografii, czytelnik rozsmakowywał się w detalach. Szczegóły historii zaczynały odgrywać coraz ważniejszą rolę.

„Nieocalony. Tadeusz Borowski. Biografia” Marty Byczkowskiej-Nowak, Wyd. Znak
Obszerna bibliografia, przypisy, cytaty, indeks osób pozwalały wracać do treści w dowolny sposób wedle potrzeby chwili i chęci pogłębiania danego wątku. Archiwalne zdjęcia, które wydawca umieścił w tomie, opowiadały i dopowiadały treść opisywanych wydarzeń w wyrazisty i przejmujący sposób.
„Nieocalony. Tadeusz Borowski. Biografia” Marty Byczkowskiej-Nowak był dla mnie lekturą wymagającą przerw na oddech, na spojrzenie za okno i dostrzeżenie wschodzącego słońca. Na pewno była to książka warta uważnego przeczytania, ale nie dla każdego jej skrupulatność literackiego opisu przerażających historii obozowych była możliwa do prześledzenia z całą szczegółowością koszmaru czasu i miejsca.
Powojenny czas, kiedy Tadeusz jest w Monachium, a Maria odnajduje się w Szwecji trochę wycisza czytelnicze emocje związane z „moralnością” człowieka w obozie.
Czytamy, że długo nie mogą się spotkać. Tadeusz jedzie do Paryża, z myślą, że może tam uda im się zobaczyć. Ani w „trupim” Monachium, ani w pełnym zgiełku Paryżu nie znajduje spokoju wewnętrznego, wraca do kraju w połowie 1946 roku. Potem przyjeżdża do niego Maria. Pobierają się. Zaczyna się okres sporów Borowskiego z literatami o prawdę wojenną. Z Kossak- Szczucką i Jasienicą dyskutuje na łamach prasy o fakcie współuczestniczenia, „dzikiej bierności”, udziału w skutkach. Publikacja opowiadań obozowych tomu „Pożegnanie z Marią” idzie na przemiał. W środowisku krążą opinie o Borowskim: „młody psychopata”, „zwyrodniały kapo literatury krajowej”. Niektórzy przyznają, że sprawy wykraczają poza ich doświadczenie. Zaraz po wojnie polscy czytelnicy oczekują od literatury ukojenia, zracjonalizowania katastrofy, współczucia i upamiętnienia. W ich horyzoncie myślowym nie mieści się ani to, że w obozie można było grać w piłkę, opowiadać żarty i śmiać się – pisze autorka. A Borowski tropi bzdurę historyczną nie tylko w literaturze. Udowadnia, że o zagładzie nie można pisać i mówić tylko przez łzy.

„Nieocalony. Tadeusz Borowski. Biografia” Marty Byczkowskiej-Nowak, Wyd. Znak
Z pierwszej próby samobójczej ratuje go Maria. Psychiatra orzeka przemęczenie, zaleca spokój.
Potem Borowski skłania się coraz wyraźniej ku obliczu Matki Boskiej Marksistowskiej, na której ołtarzu składa swój czas i zaangażowanie- pisze biografistka. Rozpoczyna się epizod Berliński. Potem samokrytyka… – tropimy kolejne fakty i słyszymy kolejne komentarze na temat Borowskiego. Biografia wciąga i nie daje o sobie zapomnieć.
„Nieocalony. Tadeusz Borowski. Biografia” Marty Byczkowskiej-Nowak okazuje się ważną propozycją literacką, którą szkoda byłoby pominąć w zalewie nowości wydawniczych.
Oprac. do
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Kolejna z serii trzech książek otrzymanych w jednej paczce od Wydawnictwa Sensus to niewielkich rozmiarów publikacja o wyczerpaniu psychicznym. W województwie dolnośląskim mamy właśnie ferie zimowe. Niektórzy czekali na nie jak kania dżdżu, inni nawet nie zauważyli ani kani ani dżdżu, choć piosenkę Jan Kantego Pawluśkiewicza znają i nucą czasami nieśmiało przy kąpieli. Jedni i drudzy doświadczają jednak zmęczenia. Zanim stanie się ono patologiczne warto sięgnąć po poradnik Moniki Kotlarek. Gdyby okazało się, że jest już za późno, bo przeszło ono w stan chroniczny, to może warto żeby poradnik podrzucić znajomym, u których zmęczenie bywa, a nie jest na stałe. Wtedy pożytek z publikacji będzie jeszcze większy, a nasz stan chorobowy oddać w ręce żywych specjalistów.
Zmęczenie to naturalny stan. Wszyscy je od czasu do czasu odczuwamy, choćby po intensywnym wysiłku fizycznym albo po okresie zwiększonej aktywności szkolnej lub zawodowej. I wszystko jest w porządku, o ile potem mamy możliwość regeneracji ― czas na relaks, na sen, na odpoczynek ciała, ducha i umysłu. Gorzej, jeśli w naszym życiu nie ma miejsca na solidny „reset”. Albo jeżeli nie przynosi on spodziewanych efektów. Na przykład gdy śpimy i budzimy się zmęczeni. Gdy nic nam się nie chce. Gdy nie widzimy sensu, celu i szans na poprawę. Słowem, gdy jesteśmy wyczerpani psychicznie – czytamy na okładce książki.
„Wyczerpanie psychiczne, czyli kiedy to już nie jest zwykłe zmęczenie” Moniki Kotlarek to zbiór teorii, informacji o objawach wyczerpania, sposobach radzenia sobie z problemem i historii osób, które na różnych etapach swojego życia doświadczyły kryzysu nienaturalnego zmęczenia.
Monika Kotlarek jest psycholożką, absolwentką Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu. Doświadczenie zdobywała w pracy z chorymi onkologicznie. Specjalizuje się m.in. w depresji, chorobie dwubiegunowej, borderline, wypaleniu zawodowym, stresie, żałobie. Należy do Australian Society of Rehabilitation Counsellors. W Sydney pracowała jako Mental Health Worker. Prowadzi blog Psycholog pisze, gdzie dzieli się wiedzą i spostrzeżeniami w dziedzinie psychologii i psychoterapii. Jest autorką kilku książek poświęconych tematyce zdrowia psychicznego, m.in. „Choroba afektywna dwubiegunowa, czyli ze skrajności w skrajność” i „Depresja, czyli gdy każdy oddech boli”. A skoro tak, to kogo, jak nie jej warto posłuchać? Komu, jak nie jej oddać kilka chwil czytelniczego skupienia?
Do częstych czynników wyzwalających wyczerpanie emocjonalne należą praca na stanowiskach z wysoką presją, w tym praca pielęgniarek, lekarzy, policjantów i nauczycieli- wylicza autorka, potem dodaje do listy intensywną edukację, wielogodzinną pracę, której się nienawidzi, posiadanie dziecka, wychowywanie dzieci, problemy finansowe, kryzys bezdomności, bycie opiekunem bliskiej osoby dorosłej, postępowanie rozwodowe, śmierć członka rodziny lub przyjaciela, życie z przewlekła chorobą lub urazem. Okazuje się, że grupa ryzyka jest pojemna, a doświadczenia z życia osób zmagających się z wyczerpaniem bezcenne.
Psycholożka podrzuca czytelnikom prosty lejek wyczerpania i test, którego rozwiązanie może pomóc w decyzji, czy udać się już do specjalisty, czy jeszcze powalczyć z przeciwnikiem wspierając się dobrą lekturą jak tarczą obronną. Ćwiczenia na podniesienie odporności psychicznej- które autorka poprzedza Heraklitową maksymą o jedynej stałej rzeczy w życiu, którą jest zmiana – mogą okazać się dla wielu początkiem udanej walki z problemami. Możemy, na przykład potrenować: metaforyczne zamykanie jednych drzwi i otwieranie kolejnych, trzymanie się wartości, które motywuje do podejmowania prób zmiany, budowanie planu odporności w oparciu o osobiste zasoby.
Dużą zaletą publikacji jest jej komunikatywność i przejrzystość. Język, którym posługuje się autorka nie rodzi dystansu czytelniczego, jest klarowny i przystępny. Monika Kotlarek nie uwodzi magmą naukowych badań i oceanem przypisów, w którym czytelnik mógłby się utopić.
Z takim poradnikiem pod ręką łatwiej o relaks, dobry sen i pogodę ducha.
Oprac. do
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sensus.
Zobacz też:
„Zdrada. (Nie)wierna towarzyszka związków” Pawła Droździaka | psychologiczna trójka od Sensusa
Przyszły w trójkę. Było im raźniej w tekturowym opakowaniu, tym bardziej, że trafiły do paczkomatu, z którego miałam problem je wydostać. Jak już znalazły się na moim biurku, uwolnione z objęć ciemności i szarego papieru, odetchnęły z ulgą. Usłyszałam ich westchnienie aprobaty. Daję im kilka dni na zapoznanie się z przestrzenią, powietrzem, światłem. Aklimatyzacja przechodzi pomyślnie. Coraz więcej osób interesuje się niepozornymi książkami z Wydawnictwa Sensus. Jedni przechodzą i mimowolnie dostrzegają okładkę, inni czytają tytuły skromnej trójki, nikt nie ma śmiałości przekartkować publikacji. Nasycenie ciekawością i zapachem staje się na tyle silne, że przychodzi czas na podzielenie się z państwem już nie tylko napięciem przedczytelniczym, ale opinią o szanownej trójce. W tytułach publikacji znajduję słowa klucze – lęk, wyczerpanie i zdrada.

„Zdrada. (Nie)wierna towarzyszka związków” Pawła Droździaka , Wydawnictwo Sensus
Najpierw trafia w moje ręce najgrubsza z zestawu „Zdrada. (Nie)wierna towarzyszka związków” Pawła Droździaka. Potem przyplątuje się grypa, którą opakowuję w niewyrzucone jeszcze kartony i wysyłam kurierem gdzie pieprz rośnie. Paczka z zawartością szybko wraca nie znajdując adresata. (Mam nadzieję, że chociaż kurier zdrowy). Wchodzę w świat zdrady według Droździaka z grypą na karku. Potrzeba zawiadomienia Państwa o tej książce jest silniejsza niż infekcja.
Zatem do rzeczy.
Kiedy budujemy relację pojawia się miłość i zaangażowanie, ale czasem również zdrada. Dlaczego się pojawia? Czemu służy? Czy można się przed nią obronić? Czy możliwe jest życie po zdradzie? Otóż nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Liczy się kontekst. Autor publikacji, psycholog, który zajmuje się poradnictwem dla par bierze na warsztat perspektywę trojga uwikłanych w sytuację osób. Patrzy na zdradę od strony biologicznej, psychologicznej, socjologicznej i kulturowej. Nie boi się poruszać kwestii związanych z pornografią, poliamorią i uzależnieniem od seksu. Poszukuje genezy niewierności, sięga do dzieciństwa, podsuwa tropy, za którymi możemy pójść i wprowadzić wobec niej własną postawę.
Zapowiedź okładkowa – atrakcyjna, a wnętrze – przebogate. Znajdujemy tu cytaty z Junga, przykłady z życia, ćwiczenia do wykonania, przypomnienie scen z filmów i wybranych fragmentów z książek. Już sam spis treści okazuje się interesującym zestawieniem wątków, na przykład: trzy postacie dramatu, odkrywamy, że powtarzamy wciąż te same reakcje, „jeszcze nigdy czegoś takiego nie było w naszej rodzinie”, życie po zdradzie.
Zdrada istniała od zawsze, literatura i biologia potwierdza tę tezę. Bycie w trójkącie tworzy pewien system. Ważne, gdzie chcesz dojść ujawniając strukturę trójkąta, przecież każdy element układu, może chcieć dojść gdzie indziej.
A co jeżeli ktoś przychodzi po poradę i nie wie czego chce? Okazuje się, że myślenie w kategoriach stałości i wyłączności dla jednego będzie oczywiste, a dla drugiego niemożliwe. Zakorzenienie w tradycji rodzinnej dla jednej jest nie do ruszenia, a inna traktuje ją swobodnie.

„Zdrada. (Nie)wierna towarzyszka związków” Pawła Droździaka , Wydawnictwo Sensus
W części poświęconej przysięgom małżeńskim, czytamy, że kontrolowanie własnych uczuć jest niemożliwe. Zatem jak obiecywać coś niemożliwego, np. miłość aż do śmierci? Przysięgamy, bo żądamy cudu, bo religia właśnie na tym polega. Ciekawe, dlaczego w dekalogu dwa razy wspomina się o pożądaniu – raz żony bliźniego swego, a raz mówi się o tym, żeby nie cudzołożyć.
Jeśli traktuje się kogoś, jakby był nieatrakcyjny, on naprawdę zaczyna się czuć nieatrakcyjny, a jeśli tak się zaczyna czuć, to także zaczyna zgodnie z tym działać.
Dodam, że poradnik czyta się z eseistyczno – felietonowym zainteresowaniem. Autor z literackim zacięciem ubarwia „zdradziecką” narrację fragmentami żartobliwymi. Czytam np. o tym jak w mieszkaniu z 1930 roku robiło się makaron? Trzeba było mieć mąkę, jajka, wbić jajka, zamieszać, rozdrobnić, uzyskać cienki placek, ręcznie pociąć na wąskie paski, potem wszystko umyć… sznureczki ciasta wysuszyć, najlepiej dobę. Nawiasem pisząc, mojej mamie zdarza się jeszcze robić takie rarytasy – [od red.] Dziś otwieramy foliową torebką, wsypujemy suchy makaron do garnka, po kilku minutach jest gotowy do zjedzenia. „Foliową torebkę wyrzucamy do śmieci, odmówiwszy wpierw segregacyjną modlitwę do morskiego żółwia. I zapominamy o sprawie, a makaron jest. Jeśli nie zjemy, to wyrzucimy, rzecz jasna po odmówieniu innej segregacyjnej modlitwy, tym razem do nieistniejącej biogazowni. I nie ma sprawy, bo ta wysypana i zmarnowana porcja warta jest tyle co nic”.

„Zdrada. (Nie)wierna towarzyszka związków” Pawła Droździaka , Wydawnictwo Sensus
Dziś żyjemy w świecie szybkich decyzji, szybkich zmian kierunku i minimalnych konsekwencji błędów- podsumowuje autor. Ale czy na pewno życie jest tak „zwrotne”, jak się nam wydaje – pyta Paweł Droździak. W tok narracji wplata niesamowite historie o chińskich społecznościach, indyjskich zwyczajach i angielskich tradycjach. Niezwykle ciekawie wypada także część poświęcona reakcjom dorosłych na zachowania dziecka.
Autor publikacji z literackim talentem piętrzy wątpliwości, myśli i refleksje. W głowie czytelnika buzuje od ilości wątków, możliwości i strategii. „Zdrada. (Nie)wierna towarzyszka związków” Pawła Droździaka okazuje się być świetną książka na podgotowanie myśli, uświadomienie wielości możliwości i dostrzeżenie mnogości rozwiązań.
oprac. do
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sensus.
Narodowe Forum Muzyki, podczas konferencji prasowej, 4 lutego 2025 roku, wystosowało stosowny anons do melomanów. W imieniu Olgi Humeńczuk, dyrektorki NFM, i profesora Andrzeja Kosendiaka, dyrektora artystycznego, zapraszamy na 60. Międzynarodowy Festiwal Wratislavia Cantans im. Andrzeja Markowskiego, który odbędzie się w dniach 4–14 września 2025 r. we Wrocławiu oraz innych miastach Dolnego Śląska, a jego tematem będzie Raj utracony [?].
Informację przekazujemy z radością i oczekiwaniem artystycznych przeżyć, które zapewnią nam w tym roku największe gwiazdy muzyki klasycznej i oratoryjno – kantatowej.
Podczas tegorocznej, sześćdziesiątej edycji festiwalu, wystąpią: Martha Argerich, Orchestre Philharmonique de Monte-Carlo i Chór NFM pod batutą Charles’a Dutoita, sir John Eliot Gardiner z The Constellation Choir & Orchestra, Lionel Meunier z Vox Luminis i Freiburger Barockorchester, Christoph Eschenbach z NFM Filharmonią Wrocławską, Giovanni Antonini wraz z Il Giardino Armonico oraz Chórem NFM, Jacek Kaspszyk z Chórem Polskiego Radia – Lusławice, Chórem Dziewczęcym NFM, Chórem Chłopięcym NFM i Sinfonią Varsovią, Andrzej Kosendiak i Wrocław Baroque Ensemble, ensemble Peregrina, Agata Zubel i Ensemble intercontemporain, Jonathan Cohen i Wrocławska Orkiestra Barokowa, Andrzej Szadejko z Goldberg Vocal Ensemble i Goldberg Baroque Ensemble, Théotime Langlois de Swarte i Thomas Dunford, Magdalena Hoffman, Tehila Nini Goldstein i Luise Enzian, Les Percussions de Strasbourg i inni. Nie zabraknie wydarzeń dla najmłodszych przygotowanych wraz z Centrum Edukacyjnym NFM.
Motto festiwalu „Raj utracony [?]” jest nawiązaniem do poematu Johna Miltona. – Pozwoliłem sobie na pewien komentarz. Chodzi o znak zapytania umieszczony w nawiasie- mówi dyrektor artystyczny festiwalu – Andrzej Kosendiak. – Czy rzeczywiście raj? I czy utracony? W dziele Miltona jest pewna szczególna scena: Szatan i jego towarzysze zostają strąceni do piekieł. W pewnym momencie Szatan budzi się w morzu ognia, stwierdzając, że dalej jest sobą. Fakt, że utracił raj, nie powoduje, że staje się kimś innym. Wciąż czuje wielką władzę. Wtedy też wypowiada znamienne słowa: umysł jest czymś tak potężnym, że może zamienić piekło w raj i niebo w piekło. Myślę, że to też może być klucz do rozumienia tegorocznego przesłania: ten fragment poematu pokazuje, że człowiek niestety sam bardzo często sprowadza piekło na ziemię. Ale zdarza się też, że ujawnia swoją wielkość i potrafi zbudować tutaj raj – wyjaśnia formułę tegorocznej edycji dyrektor.
Jubileuszowa edycja festiwalu rozpocznie się silnym, klasycznym akcentem – dziełami dwóch z trzech klasyków wiedeńskich: Mozarta i Beethovena. Msza koronacyjna, czyli Mozart w pełni sił twórczych, i Symfonia Es-dur „Eroica” Beethovena. Zabrzmi też muzyka innego geniusza – Bacha. Na tegoroczny festiwal zamówiono utwór u Zygmunta Krauzego, a na finał usłyszymy kompozycję Wagnera – zapowiadają organizatorzy.
Szczegółowy program festiwalu zostanie opublikowany na stronie NFM 12 lutego 2025 r., a bilety będą dostępne w przedsprzedaży online oraz w Kasie NFM od 19 lutego 2025 r., godz. 11.00.
Oprac. i fot.do
Szkielet wielkiej ryby animowany przez aktorów, niezwykłe efekty świetlne podwodnych głębin, śpiew waleni, tańce kaszalotów… najnowsza premiera Wrocławskiego Teatru Pantomimy obfituje w plastyczne obrazy i charakterystyczne dźwięki wielkiego błękitu.
31 stycznia 2025 r. w Centrum Sztuk Performatnych Instytutu Grotowskiego odbyła się premiera zwycięskiego projektu konkursu na debiut w reżyserii laureata Jakuby Zalasy. Wnętrze Piekarni wypełniło się zapachem świeżego pieczywa artystycznego przygotowanego przez aktorów Pantomimy i Miszki (uroczego psa). Ponoć czerstwe jest zdrowsze, zatem życzę artystom dotrwania do czasu sczerstwienia w takiej formie jak na premierze, a nawet lepszej, bo zdrowszej.
„Moby Dick” spektakl na motywach powieści Hermana Melville’a wydanej przez Państwowy Instytut Wydawniczy w tłumaczeniu Bronisława Zielińskiego wyreżyserował, komentarzem opatrzył, zaśpiewał, zagrał i czułym okiem dopatrywał zza pulpitu muzycznego, jak już wspomniane było wcześniej, Jakub Zalasa.
Reżyser stworzył trochę zwariowany i trochę oniryczny spektakl o relacjach międzygatunkowych, o kondycji ludzkiej i apoteozie życia. Miejscem akcji uczynił statek Pequod, tutaj schroniły się zbłąkane dusze. Tutaj też, przy muzyce wykonywanej na żywo, aktorzy wrocławskiej Pantomimy niesieni przez fale upadków i sukcesów swoich bohaterów prowadzili widzów do piosenkowego finału z refrenem „śpiewaj […] nie daj życiu się ominąć”.
Reżyser, zapytany dlaczego właśnie tę książkę wybrał do projektu, odpowiedział: „Bo to wielka i mądra powieść, ufundowana na zwariowanej strukturze, co umożliwia twórcy teatralnemu bardzo wiele operacji wyobrażeniowych. W środowisku powiedzielibyśmy, że to wdzięczny materiał. Do tego wszystkiego Moby Dick skrywa jakąś tajemniczą jakość. Melville’owi udało się naprawdę opisać niemal całe ludzkie doświadczenie w jednej książce. W jednym spektaklu nie da się rzecz jasna poruszyć wszystkiego. Ale mam nadzieję, że będzie to udany sparing z kolosem, z poszanowaniem dla tekstu”.
Idźcie, zobaczcie, czy to sparing czy łagodne przenikanie i twórcza korespondencja sztuk doprawiona pozytywną wielorybią ikrą.
oprac. do
fot. jo
Twórcy
reżyseria i adaptacja Jakub Zalasa
ruch sceniczny zespół artystyczny
choreografia Katarzyna Kuzka
muzyka, muzyka na żywo Jan Bąk
scenografia, wizualizacje Jakub Kotynia
kostiumy Julia Zawadzka
reżyseria świateł Helena Rakovich
konsultacje dźwiękowe Karol Nepelski
konsultacje w zakresie pracy z psem Paweł Palcat
Obsada
Artur Borkowski
Izabela Cześniewicz
Jan Kochanowski
Karolina Pewińska
Jakub Pewiński
Krzysztof Szczepańczyk
ze specjalnym udziałem Miszki
Premiera- 31 stycznia 2025 roku.
Od 1 stycznia 2025 r. dyrektorem Opery Wrocławskiej jest Agnieszka Franków-Żelazny, a wicedyrektorem Izabela Piekielnik. Nowa dyrektor do współpracy zaprosiła dwie wybitne postaci świata muzyki: Tomasza Koniecznego oraz Miriana Khukhunaishvili.
Podczas konferencji prasowej 28 stycznia 2025 została przedstawiona nowa dyrekcja teatru oraz nakreślono kierunek, w którym Opera Wrocławska będzie podążać. Jak zaznaczyła dyrektor – na szczegółowe omówienie planów przyjdzie jeszcze czas, lecz już dziś zaproszono na dwie premiery trwającego sezonu – Don Carlo Giuseppe Verdiego 24 maja 2025 oraz balet Frida Peter Salem 7 czerwca 2025. Dyrektor Agnieszka Franków-Żelazany zapowiedziała również, że pierwszą premierą sezonu artystycznego 2025/2026 będzie Straszny dwór Stanisława Moniuszki – 12 września 2025.
Strasznym dworem chcemy nawiązać do wydarzenia, które miało miejsce 80 lat temu – 8 września 1945 r. w murach podnoszącego się Teatru Miejskiego zabrzmiała Halka Stanisława Moniuszki. Treść libretta Strasznego dworu bardzo dobrze pasuje do sytuacji, jaką zastali przyjeżdżający do Wrocławia, swojego nowego-starego domu, nowi mieszkańcy – mówi dyrektor Agnieszka Franków-Żelazny.
Funkcję dyrektora castingu Opery Wrocławskiej objął Tomasz Konieczny – solista bas-baryton, aktor i reżyser. Do jego obowiązków będzie należał m.in. dobór obsad do spektakli oraz współpraca przy ustalaniu składu zespołów kreatywnych produkcji Opery Wrocławskiej. Nowy dyrektor castingu mówi:
Moja funkcja dyrektora castingu jest funkcją doradczą. Będę doradzał pani dyrektor w sprawach z zakresu repertuaru i jakości wykonania artystycznego. Będziemy również starali się pielęgnować zespół, który już w Operze Wrocławskiej istnieje. (…) Teatr jest w dobrych rękach.
Z kolei od sezonu artystycznego 2025/2026 kierownikiem muzycznym teatru będzie gruziński dyrygent młodego pokolenia Mirian Khukhunaishvili. Podczas spotkania z dziennikarzami artysta tymi słowami się przywitał:
Jestem ogromnie zaszczycony, że mogę objąć stanowisko kierownika muzycznego Opery Wrocławskiej. Moim zadaniem będzie nie tylko kontynuowanie tradycji wspaniałych spektakli, ale również wprowadzanie nowych pomysłów i wspieranie młodych talentów, a także odkrywanie nowych kierunków w muzyce. Wspólnie z zespołem będziemy pracować, by osiągnąć jak najlepszy poziom artystyczny.
Miriana Khukhunaishvili będzie można podziwiać zza pulpitu dyrygenckiego Opery jeszcze w tym sezonie. W kwietniu poprowadzi balet Requiem d-moll oraz czerwcowy koncert z okazji Święta Muzyki.
tekst: mat. pras.
fot. Julian Olearczyk
Przyjechała do mnie Dama z gronostajem. Opakowana w karton i zabezpieczona przed trudami podróży i ewentualnymi uszkodzeniami. Kurier podał mi ją w drzwiach życząc dobrego dnia. Po rozpakowaniu okazało się, że patrzy na mnie z okładki (z nieznacznie tylko zagiętymi rogami)– Dama z łasiczką Leonarda da Vinci. Zaczęła się moja czytelnicza przygoda z jednym z najcenniejszych obrazów w historii sztuki.
Okazało się, że pierwsze wydanie książki z 2019 roku na tyle silnie zachwyciło czytelników, że rok 2025 musiał przynieść ze sobą wznowienie i poszerzenie pierwszego wydania. Uszlachetniono grafikę z okładki, dodano kilka rozdziałów, by lektura z powodzeniem na nowo rozpalała wyobraźnię czytelników. „Najdroższa. Podwójne życie Damy z gronostajem” Katarzyny Bik, książka wydana przez oficynę Znak, ponownie odsłania wiele sekretów i niezwykłych historii renesansu.
Jakie tajemnice skrywa portret Cecylii Gallerani pędzla Leonarda da Vinci? Kim była kobieta, której portret budzi zachwyt i pożądanie? Czemu ukończony w 1490 roku obraz od razu uznano za najbardziej kontrowersyjne dzieło Leonarda? Dlaczego Hitler i Frank marzyli o posiadaniu Damy…? Jak to się stało, że możemy podziwiać ją w Krakowie, a nie w Mediolanie? – na te i wiele innych pytań znajduje odpowiedź uważny czytelnik pokaźnej publikacji.
Powieść zaczyna się od szczegółowego opisu, który przykuwa uwagę detalami:
„Modelka siedzi na niskim krześle ubrana w czerwoną suknię z kwadratowym dekoltem, dyskretnie haftowaną złotem, pod którą nosi białą koszulę. Na lewe ramię ma narzucony niebieski płaszczyk ze złocistą podszewką. Jedyna jej biżuteria to podwójny sznur czarnych korali.
Jednak tym, co najbardziej przykuwa wzrok malarza, są ręce i twarz dziewczyny. […]
Od czasu do czasu modelka bierze na ręce ulubione zwierzątko i delikatnie głaszczę jego białe futerko. Jedną z takich chwil zakłóca hałas za ścianą, kroki, czyjś głos, skrzypnięcie drzwi”.
I już jesteśmy osadzeni w narracji „Najdroższej”. Potem, Katarzyny Bik, harmonijnie i niespiesznie odkrywa kolejne sekrety. Trafiamy do Puław, ocieramy się o Izabelę Czartoryską. Odwiedzamy Mediolan i Florencję, tam poznajemy rodzinę młodego Leonarda i samego przyszłego człowieka renesansu.
W osobnym rozdziale eksperci opisują jak powstaje obraz mistrza. Niektóre pociągnięcia pędzla Leonardo wykonuje lewą inne prawą ręką.
Druga wojna światowa powoduje tułaczkę obrazu po Polsce i Niemczech. Dwudziesty wiek przynosi tak zwaną Damamanię. O obrazie mówi się, że jest magiczny, że jest ikoną wdzięku, piękna i elegancji. „Dama jest zniewalająca i halucynogenna” – padają komentarze. Dzieło jedzie na wystawę do Japonii, choć eksperci twierdzą, że podróże są dla niej straszne. Obraz namalowany na desce źle znosi wstrząsy i zmiany klimatyczne.
Dobrze, że lektura „Najdroższej” Katarzyny Bik nie jest obarczona tak wieloma restrykcjami. Można ją czytać, oglądać, przenosić i przewozić, przeglądać w każdych warunkach klimatycznych z przyjemnością tropiciela artystycznych sensacji.
Oprac. i fot. do
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Publikacje:
„Najdroższa. Podwójne życie Damy z gronostajem” Katarzyna Bik