Owacje na stojąco bez zbytnich ceregieli. Ostatni dźwięk czwartej części symfonii został pozbawiony finalnej pauzy, bo w jej miejsce ochoczo i z werwą wskoczył okrzyk uznania publiczności.
Tak było podczas koncertu Orkiestry Symfonicznej z Berlina, która we wtorek zagrała w Sali Głównej Narodowego Forum Muzyki. W programie wieczoru z Berliner Philharmoniker w roli głównej znalazły się dwa utwory oddzielone przerwą. W pierwszej części słuchaliśmy Morza – poematu symfonicznego C. Debussy’ego, w drugiej – V Symfonii B-dur op. 100 S. Prokofiewa. Impresjonizm cudnie splótł się z ironią i ekspresjonizmem.
Twórcą tego niezwykłego widowiska był dyrygent urodzony w Montrealu. Atletyczny Yannick Nézet-Séguin tańczył przy pulpicie i sugestywnie podkreślał ruchem każdy akcent muzyczny, zmianę dynamiki i głośności. Berliner Philharmoniker, uważani za jedną z najwspanialszych orkiestr na świecie, dali popis swoich możliwości. W sali, która nie wybacza błędów i okrutnie karze za najmniejsze niedociągnięcia, pokazali cechy stylu Prokofiewa i Debussy’ego. NFM pozwolił symfonikom z Berlina, grającym pod dyrekcją Yannicka Nézet-Séguina, zabrzmieć znakomicie.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Po sylwestrowym szaleństwie Kazio trochę podpadł, a najgorsza karą dla niepokornego 6-latka to usłyszeć: „Doigrałeś się – w styczniu nie grasz!” Tymczasem Karnawał dobiega końca, ale za to zbliża się marzec. A marzec to przecież Dzień Kobiet, Pierwszy Dzień Wiosny i najważniejsze ze świąt (przynajmniej dla Kazia): Światowy Dzień Lalkarstwa. I na każdy z tych tematów Mr. Sponge ma wiele do powiedzenia. Zagłębimy się w mroczny świat relacji damsko-męskich i pokażemy sprawy takimi jakie są. Wiosna i Walentyki to idealny czas na takie tematy, a sprawy żeńsko-męskie przed Kaziem nie mają tajemnic.
Czym różni się kobieta od mężczyzny?
Z czego składa się współczesny facet?
Co to jest feminizm i patriarchat?
Dlaczego Kazio byłby idealnym Ministrem Edukacji?
A na deser, być może, zdradzi kilka swoich patentów na podryw, albo jak zerwać z klasą.
Makowska, Mazoń, Sponge.
Improwizacja bez cenzury. Jazda bez trzymanki.
Publicystyka:
„Kazio Sponge – estradowy wycieruch”
„Kazio Sponge. Talk show – wybory”
Odkrywcze „Dziady” według Kazia w Lalkach | „Kazio Sponge. Talk show – Memento mori”
Kazio Sponge | talk show „Hard rok”
„Nazywam się Henryk Jamrozik i jadę z kościoła. Może jestem po piwie, ale mówię prawdę” – tak zaczyna się monolog mieszkańca wsi Kałkowskie, sfilmowany przez telewizję internetową z Ostrowa Wielkopolskiego i szeroko udostępniany na YouTube.
Polska Woda to nieduża rzeka, dopływ Baryczy. W 2012 roku wystąpiła z brzegów, zalewając okoliczne pola i drogi. Pan Henryk analizuje przyczyny tego zdarzenia, w nieuchronny sposób docierając do pytania, o jaką Polskę walczyliśmy.
Henryk Jamrozik udzielił Teatrowi Muzycznemu Capitol praw do wystawienia swojego monologu.
Spektakl „Polska Woda” teatr realizuje z okazji 100-lecia niepodległości Polski.
Publicystyka:
„Don Giovanni” to opera Mozarta, która niczym najlepsza farsa bawi i zachwyca muzyczną frazą. Wrocławskie przedstawienie w reżyserii André Hellera Lopesa ma w sobie jedno i drugie i dużo więcej.
Arcydzieło muzyki operowej, określane przez znawców gatunku jako znakomite muzycznie i równie dobre tekstowo, Lopes wystawił w anturażu szpitala psychiatrycznego i jego olbrzymiej biblioteki. Pacjenci odgrywają role postaci z libretta napisanego przez Lorenzo da Ponte. Łykają pigułki, urządzają bal między piętrowymi łóżkami, prowadzą donżuanowskie flirty.
Łowca kobiecych serc, uwodziciel i cynik Don Giovanni- w tej roli świetny Tomasz Rudnicki – rozkochuje w sobie kolejne kobiety. Pomaga mu w pleceniu intrygi Leporello – znakomity aktorsko i głosowo – Bartosz Urbanowicz. W efekcie jesteśmy świadkami stworzenia trzygodzinnej uniwersalnej opowieści o ludzkich namiętnościach, niepohamowanej żądzy i karze, która dosięga głównego bohatera.
Realizatorzy wykorzystują nową, większą scenę obrotową, w finale wprowadzają marionetkę i zaskakujący płomienny deszcz. Białe kolory rozświetlają kontrastową czerwienią, nawiązując do folkloru Ameryki Południowej.
Mozartowskie dzieło, nie bez przyczyny, cieszy się nieustającą popularnością na całym świecie i uchodzi za jeden z najwybitniejszych utworów w całej spuściźnie kompozytorskiej Wolfganga Amadeusza Mozarta. Wrocławska inscenizacja i próba sprostania muzycznej legendzie, dzięki orkiestrze grającej pod dyrekcją Marcina Nałęcz- Niesiołowskiego, udaje się znakomicie.
oprac. tekstu: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
16 lutego 2019 roku Kazimierz Kutz obchodziłby 90. rocznicę urodzin. Pierwsze wydanie jego „biografii niepokornej” ukazało się dokładnie 10 lat temu – również jubileuszowo. Trzy dni temu na rynek księgarski weszło nowe wydanie biografii reżysera, polityka, Ślązaka uzupełnione o wspomnienia z ostatnich lat życia tytułowego bohatera.
Aleksandra Klich pokazuje czytelnikom Kazimierza Kutza, jakiego nie znamy z doniesień prasowych i telewizyjnych. Kreśli portret artysty i polityka, człowieka bezkompromisowego, posługującego się ciętym językiem.
Sprawnie prowadzi nas przez wczesne dzieciństwo Kazia, egzaminy do Filmówki, pierwsze sukcesy w branży filmowej i osobistej. Czytamy o współpracy z Wajdą, pomieszkiwaniu reżysera z Dygatem i Jędrusik, nadaniu imienia Gabriel swojej pierworodnemu – jak główny bohater „Soli”.
Autorka daje czytelnikom poznać rodzinę Kutza. Zamartwiamy się stanem zdrowia brata i siostry reżysera (oboje schizofrenicy). Poznajemy Śląsk oczami Kutza. Śląsk, który wedle niektórych opinii, był magiczny, a nie mityczny.
Dowiadujemy się, jak pomaga Annie Dymnej przezwyciężyć wstyd powrotu na scenę po urodzeniu dziecka.
Trzydzieści kilogramów więcej, wiec ją onieśmielało, garbiła się, by ukryć piersi. Kutz jej wtedy mówił:
– Anka, no wreszcie ta ciąża z ciebie babę zrobiła. Masz dupę, cycki. Wreszcie jesteś piękna, jak prawdziwa kobieta.
Dymna się prostowała i zaczynała rzucać zalotne spojrzenia.
Jan Peszek o wulgarności Kutza mówi, że jest poetycka.
Potem wpadamy w polityczne wspomnienia. Czytamy o związku z Balcerowiczem, Unią Wolności i Palikotem. Jemy obiady ze śmietanką artystyczno- literacką w Czytelniku. Śledzimy sukcesy literackie Kazimierza Kutza i otrzymanie nominacji do nagrody Nike.
„Cały ten Kutz. Biografia niepokorna” Aleksandry Klich to książka, która rozwija się powoli i pięknieje z czasem, żeby zawładnąć do końca wyobraźnią czytelnika. Kończy się refleksami o starości i umieraniu. Towarzyszy jej kilkadziesiąt archiwalnych fotografii, indeks nazwisk i kalendarium życia bohatera.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Nominowana w 10 kategoriach do tegorocznych Oskarów „Faworyta” nie jest kolejnym typowym filmem kostiumowym, jakich wiele mieliśmy okazje zobaczyć. Dzieje się tak za sprawą reżysera Yorgosa Lanthimosa – znanego choćby jako autora obrazów „Lobster”, czy „Kieł” – który, jak wiedzą wszyscy znający jego twórczość, nie byłby sobą, gdyby nie przemycił kilku właściwych sobie motywów.
Choć film jest oparty na historycznych faktach, to jednak nie XVII-wieczna wojna pomiędzy Anglią i Francją staje na pierwszym planie, a angielski dwór królewski i panujące wewnątrz niego relacje, również te do tej pory niezbyt często podejmowane przez kinematografię , gdyż film skupia się na trzech wyrazistych postaciach kobiet, prowadzących własne gry i manipulujących sobą nawzajem. W ich rozgrywkach mężczyźni się nie liczą, są jedynie pionkami i nieudacznikami przebranymi w męskie stroje.
Tak więc zubożała arystokratka Abigail (zdobywczyni i nominowana do Oskara za tę rolę Emma Stone) przybywa do swojej dalekiej krewnej, Lady Sarah (również nominowana i zarazem wcześniejsza zdobywczyni Oskara, Rachel Wiesz) z nadzieją otrzymania jakiejkolwiek pracy na dworze królewskim. Jak się niebawem okaże, daleka kuzynka Abigail nie tylko usługuje schorowanej i niezrównoważonej królowej Annie (za tę rolę wyróżniona wieloma nagrodami, Olivia Colman), ale jest jej główną doradczynią w sprawach państwowych. Pozornie słodka Abigail, kryje w sobie pokłady ambicji i bezwzględności, czego logicznym następstwem będzie zbliżenie się do samej Królowej jak i poważnym konfliktem z Lady Sarah. Powstałe napięcia tworzą chory klimat, a funkcjonujący w nim bohaterowie, to emocjonalne wydmuszki, które jednak nie zawahają się przed niczym, aby osiągać swoje cele. Odczuwalna duszna atmosfera, to przede wszystkim zasługa niesamowitego aktorskiego trio odgrywającego postacie głównych bohaterek, które z minuty na minutę podbija w widzach odczucie charakterystycznego dla filmów Lanthimosa dyskomfortu, eksponując, jedna po drugiej, najgorsze z ludzkich cech. Reżyser sprytnie umieszcza postacie o wstrętnych wnętrzach w pięknych wnętrzach pałacu i kostiumów. Na wielkie uznanie zasługuje również Robbie Ryan, twórca niesamowitych, przesyconych barkowym klimatem zdjęć oraz montażysta (Yorgos Mavropsaridis), który zdecydowanie stawia swoją wisienkę na tym gorzkim torcie.
Reżyserowi prawie udało się stworzyć film genialny, który stanowiłby połączenie jego charakterystycznego, perwesyjno-dziwacznego stylu z filmem komercyjnym. I choć warstwa wizualna „Faworyty” jest absolutnie wyjątkowa i warta zobaczenia na dużym ekranie, to niedociągnięcia, takie jak kiepskie i bez pomysłu zakończenie oraz dłużyzny podczas seansu powodują, że filmowi brakuje nieco do miana arcydzieła.
Film w kinach od 8 lutego.
tekst: Aleksandra Klonowska
foto: Twentieth Century Fox Film Corporation
Film powstał dzięki uprzejmości DCF – Dolnośląskiemu Centrum Filmowemu
(Repertuar Kina DCF)
„Dziecko orchidea czy mlecz” to pozycja, która objaśnia złożone zjawisko z zakresu psychologii dziecięcej, wyposaża czytelnika w nowy język i zestaw pojęć, które pozwolą na lepsze zrozumienie i oswojenie świata dzieci i dorosłych dzieci.
Mam nadzieję, że tę książkę przeczytają wszyscy rodzice i profesjonaliści (lekarze, pielęgniarki, specjaliści wczesnego wspomagania rozwoju, nauczyciele i inni), powinni bowiem zrozumieć, jak zupełnie inaczej każde dziecko, choćby „orchidea” i „mlecz”, rozwija się i rośnie. Dzięki niej dowiedzą się, jak je wychowywać, zwłaszcza te, które stanowią największe wyzwanie dla konwencjonalnego podejścia do opieki i nauczania – pisze autor, doświadczony pediatra i psychiatra.

„Dziecko orchidea czy mlecz” Dr W. Thomas Boyce
Doktor Boyle wyodrębnia grupę dzieci – „orchidei” – odstających od bardziej typowo rozwijających się rówieśników, czyli „mleczy”. Dzieci orchidee są niezwykle zdolne i delikatne, potrzebują jednak szczególnej troski, żeby w pełni rozwinąć swoje możliwości. „Mlecze” są bardziej odporne i lepiej radzą sobie z problemami, ale często okazują się zwyczajne i przeciętne.
Dzieci-orchidee, często przysparzają wielu zmartwień nawet najbardziej cierpliwym i kochającym rodzicom, nauczycielom i przyjaciołom. Dzięki najnowszym badaniom możliwe jest jednak zrozumienie, dlaczego niektóre dzieci są szczególnie mało odporne na sytuacje trudne i stresujące – a także dlaczego właśnie one mają największy potencjał rozwinięcia się w najbardziej kreatywnych i utalentowanych dorosłych.
Książka odpowiada na potrzeby bardzo szerokiej grupy odbiorców – jest ona bowiem skierowana nie tylko do rodziców, którzy chcieliby lepiej zrozumieć swoje dziecko, ale zwraca uwagę także dorosłych czytelników, pragnących lepiej zrozumieć, czy należeli do grupy wrażliwych „dzieci-orchidei“, czy też może bardziej odpornych „dzieci-mleczy“.
„Dziecko orchidea czy mlecz” to poradnik z dużym zbiorem teorii, wyników badań, wykresów i schematów. Czytelnik powinien wziąć tę okoliczność pod uwagę przystępując do jego lektury.
oprac. d.o.
Test powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa Czarna Owca.