Przemek Paśko i jego zespół Co To ponownie w Imparcie.
Muzycy koncertowali tutaj po premierze „Błędnego koła”, teraz przyjadą z materiałem z „Drugiej” płyty. Album ma nowy charakter, został nagrany z jazzmanami. Jest elektryczny, dynamiczny i romantyczny, można nas poznać z innej perspektywy, no i można nas, dzięki płycie, na stałe mieć w domu – mówi o nowym wydawnictwie lider. „Błędne koło” wyrosło z fascynacji Grechutą, Soyką czy Raz Dwa Trzy. Nowy album nie odcina się od tych inspiracji, ale wprowadza zespół na nowe tory.
W tym miesiącu Teatr AST zaprasza na dwa spektakle. Pierwszy to „Jutro zawsze będzie jutro” – spektakl dyplomowy prezentujący zbiór songów Bertolta Brechta – mistrza piosenki politycznej i społecznej. Drugi to premiera „Wścieklicy” na podstawie „Jan Maciej Karol Wścieklica” Stanisława Ignacego Witkiewicza.
„Jutro zawsze będzie jutro”
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego na podstawie songów Bertolta Brechta.
Reżyseria: Wojciech Kościelniak
Kompozytorzy: Kurt Weill, Janusz Tylman, Jerzy Saganowski
Akompaniament: Leszek Skibicki
Występują (zgodnie z kolejnością pojawienia się na scenie): Adrianna Izydorczyk, Jakub Głukowski, Aleksander Kaleta, Kinga Jasik, Wojciech Świeściak, Kamila Urzędowska, Weronika Dzierżyńska, Dominik Mirecki, Karol Olszewski, Kinga Zygmunt, Karol Donda, Olga Madejska, Karolina Rzepa, Tomasz Mechowicki, Żaneta Homa, Wioletta Kopańska
Zespół techniczny
Kierownik techniczny: Andrzej Kopcza
Oświetlenie: Paweł Dudziak
Dźwięk: Konrad Wilk
Garderobiana: Krystyna Wiśniewska
Obsługa sceny: Jan Tworek (brygadzista), Zbigniew Hryczyszyn, Robert Wolszczak
Pracownia krawiecka
kierownik: Ilona Szurkowska
Małgorzata Bekalarska, Teresa Mak
Realizacja zdjęć do spektaklu: Jakub Lemański/Tomasz Biegalski oraz Jan Kowalewski
Grupa wiekowa: 16+
Czas trwania: 1 godz. 10 min.
Spektakl pt: „Jutro zawsze będzie jutro”, to przedstawienie muzyczne, złożone z songów mistrza piosenki politycznej i społecznej – Bertolta Brechta. Zaskakujące jest jak aktualnie brzmią dzisiaj teksty i przesłanie zawarte w tym materiale. „Całość jest pracą zbiorową, pełną energii właściwej „łobuzom” z AST. Przygotowywaliśmy ten spektakl trochę podczas zajęć z piosenki, a trochę spotykając się w wolnym czasie. Moim zdaniem to niezwykle utalentowany rok, którego zbiorową siłę przyrównałbym do dynamitu. A, że songi Brechta też są materiałem łatwopalnym, z tego spotkania musiało wyniknąć coś ciekawego…” – mówi Wojciech Kościelniak.
„Wścieklica”
Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego, na podstawie: „Jan Maciej Karol Wścieklica” Stanisława Ignacego Witkiewicza
Rezyseria: Jacek Bunsch
Scenografia: Tadeusz Smolicki
Muzyka: Janusz Grzywacz
Konsultacje choreograficzne: Bożena Klimczak
Realizacja projekcji multimedialnych: Tadeusz Ciechanowski
Asystentka scenografa: Barbara Iwańczyk
Asystenci reżysera: Ada Tabisz (AST), Tomasz Mechowicki (AST)
Występują: Karol Donda, Weronika Dzierżyńska, Jakub Glukowski, Kinga Jasik, Aleksander Kaleta, Tomasz Mechowicki, Dominik Mirecki, Karol Olszewski, Karolina Rzepa, Wojciech Świeściak, Kinga Zygmunt
Zespół techniczny
Kierownik techniczny: Andrzej Kopcza
Oświetlenie: Paweł Dudziak, Łukasz Mały
Dźwięk: Konrad Wilk
Garderobiana: Krystyna Wiśniewska
Obsługa sceny: Jan Tworek (brygadzista), Zbigniew Hryczyszyn, Robert Wolszczak
Pracownia plastyczna
kierownik: Ilona Szurkowska
Małgorzata Bekalarska, Teresa Mak, Paulina Kasiukiewicz, Jerzy Makowski
Czwarty akt „Wesela”, czyli Wścieklica na Prezydenta!
Z bronowickiej chaty przepełnionej poezją nie pozostało nic – bałagan na brudnym podwórku, Polska już odzyskana, sejm skłócony, rządzić nie ma kto…
Zagracona plątaniną nowoczesności z tradycją, tworzącą „chamsko-cywilizowany melanż”, chałupa w Niewyrypach Dolnych nad rzeczką Chlipuchą gromadzi całą galerię dwuznacznych postaci, którym daleko do potęgi figur Wyspiańskiego. Przybywają rozgadani wiejscy urzędnicy, chwilowi politycy-karierowicze, lichwiarz-filozof, prowincjalna nauczycielka kryjąca w sobie ambitną żądzę kariery kobiety-wampa, gangster-hycel pomiatający kochanką, „królową fałszywych brylantów”, niedocieczony ambasador z San… Domingo. A w środku on – z chłopów poseł, oficer, kawaler orderów, Jan Karol Maciej Wścieklica, „salceson nadziany wszystkimi odpadkami świata” i „najpopularniejszy człowiek w kraju”, pędzony nienasyceniem, tęsknotą za wielkością i intensywnością życia. Przy nim zaś żona, rozgrywająca sprytnie modę na folklor i narodowe chłopomaństwo, obok dość prosta w obejściu wiejska służąca, przed którą rysuje się polityczna przyszłość. Brawurowo skonstruowane przez Witkacego, niemal modelowe śmieszno-straszne charaktery, dające młodym adeptom sztuki aktorskiej szansę popisowego zobrazowania „całego wszechświata w miniaturze”.
Nad wszystkim unosi się dramatyczne pytanie – czy Wścieklica wygra wybory na prezydenta? Czy stanie się wielkim przywódcą i uratuje podzielony niekończącymi się sporami kraj? A może siła Wścieklicy okaże się „wichrowata na daleki dystans”, bo we współczesnej postmedialnej polityce nie ma już miejsca dla ogromnych, prawdziwych osobowości. Co więcej – być może nie są one w ogóle potrzebne, nikt ich nawet nie oczekuje, gdyż wyczerpały się fundamentalne narracje historii i nie sposób oprzeć się wrażeniu, że rządzą nami atrapy?
Grupa wiekowa: 16+
Premiera 26 października 2018, godz.19.00, Duża Sala Teatru AST
Czas trwania: 1 godz. 40 min.
Bilety dostępne pod adresem: http://bilety.ast.wroc.pl
27.10. | sobota | 19:00 | PREMIERA
29.10. | poniedziałek | 18:00
30.10. | wtorek | 18:00
Tego typu pomysły inscenizacyjne i taką energię jest w stanie wykrzesać z potężnej grupy aktorów, tancerzy i muzyków chyba tylko Wojciech Kościelniak. Znany z wybitnych realizacji „Mistrza i Małgorzaty” i „Frankensteina” teraz bombarduje widzów „Blaszanym bębenkiem” na podstawie powieści Guntera Grassa, przedstawieniem pełnym energii, z czasem coraz bardziej mrocznym i dającym do myślenia.
Pokazuje machinę rodzącego się hitleryzmu, wielonarodowościowej współegzystencji ( Oskar ma babkę Kaszubkę, ojca Niemca i domniemanego ojca- Polaka) i opowiada ludzkie historie, najlepiej jak można, językiem musicalu.
Znakomite: aktorstwo, kostiumy, pomysły inscenizacyjne i muzyczne
„Blaszany bębenek” jest wodewilem o zabawkach i dla zabawek, jak mówi w pierwszej scenie Oskar. Oskar Matzerath, czyli Agata Kucińska, aktorka Wrocławskiego Teatru Lalek, ( jej „Żywotami świętych osiedlowych” zachwycali się krytycy jakiś czas temu, a inscenizacje WTL-u z jej udziałem skazane są na sukces np. „Piekło – niebo”). Ach, co ona robi z tym Oskarem, a może co z nią robił Oskar?
Główny bohater jest postacią o dziwnym wyrazie twarzy, ni to chłopiec ni dziewczynka, po prostu znakomicie ucharakteryzowana Agata Kucińska, która tańczy, śpiewa i nie schodzi ( chociaż precyzyjniej należałoby napisać, coś innego) ze sceny przez cały spektakl.
Aktorka podeszła do tej roli na kolanach, jako animatorka tintamareski- lalki, której użycza swojej głowy, a tułowiem i rękami, sięgającymi do jej- mniej więcej- pasa, porusza. Taka forma lalkowa wymaga specjalnych predyspozycji fizycznych, w postawie na kolanach, z zadartą głową aktorka spędza trzy godziny na scenie i ani przez chwilę widz nie ma wrażenia, że Oskar ma więcej niż kilkadziesiąt centymetrów wzrostu. Chyba że dochodzi do jego rośnięcia i przewodzenia bandzie chłopaków, wtedy na moment rośnie, tańczy, śpiewa, jak prawdziwy herszt, ale nie wychodzi z roli. To ona- on jest narratorem i prowadzi widza, przez kolejne sceny.
Na równie entuzjastyczne owacje i gratulacje zasługuje Justyna Szafran, jako babka Oskara ma znakomite komiczne i zaczepne wejścia, jej rola stanowi kontrapunkt dla dramatycznej historii.
Świetny muzycznie jest także Artur Caturian jako przywódca bandy podwórkowej. Za pomysły inscenizacyjne i choreograficzne na pokazanie grupy chłopców poruszających się i wyglądających jak jeden organizm lub ławica ryb wielkie brawa należą się Ewelinie Adamskiej – Porczyk.
Choreografka „Bębenka” zaproponowała dynamiczny taniec wymagający sportowych umiejętności, szybkiej regeneracji i pomocy fizjoterapeuty. Ale dzięki temu nie chcemy odrywać wzroku od tancerzy, śledzimy ich każdy ruch i napięcie mięśni. Kusząco wyglądają mewy, które pojawiają się na plaży po wyciągnięciu z morza głowy konia z węgorzami.
Kostiumy (projektu Anny Chadaj) dodają smaczku wizualnego, ale one raczej widoczne są z pierwszych rzędów. Z mojego miejsca na balkonie, mogłam tylko podziwiać Annę w wielowarstwowej sukni w pyry, z wzorami jajek i śledzi oraz olbrzymiego Markusa – żydowskiego właściciela sklepu z zabawkami, chwiejącego się na platformie jak wańka – wstańka.
Piosenki w spektaklu nie maja charakteru przebojowego. Dobrze się ich słucha, ale nie zawłaszczają pierwszego planu. To duży walor, bo dźwiękiem, najważniejszym znaczeniowo, jest przecież krzyk wydawany przez Oskara przy kruszeniu szyb w oknach, utrzymany zresztą w tonacji granej przez zespół muzyczny pod kierunkiem Adama Skrzypka siedzący w tle sceny.
Świat to sklep z zabawkami
„Blaszany bębenek” to przedstawienie pełne energii, z czasem coraz bardziej mroczne i nasycane tragicznymi zdarzeniami. Rozstrzelanie Matzeratha, Jana i zakonnic, udane skuszenie bandy chłopaków do tragicznego skoku z trampoliny…
Dramatyczne sceny podszywane są groteską, przerysowaniem, dzięki któremu zamiast swastyk widzimy wiatraczki, żołnierze nazistowscy wyglądają jak małpki, a poruszają się jak lalki. Z resztą, wszyscy poruszają się kanciastym, zmechanizowanym krokiem (bo rzecz cała dzieje się w sklepie z zabawkami, jak już wcześniej zapowiedział to główny bohater i narrator). Egzekucje, umieranie i bijatyki rozgrywają się jak w matrixie, w zwolnionym tempie. Połów węgorzy i śmierć matki Oskara pokazana jest w formie opery mydlanej w trzech aktach.
Umiejscowienie akcji w sklepie z zabawkami daje niezwykły efekt. Nawet najbardziej okrutne historie opowiadane przez Oskara, zyskują wymiar metaforyczny. Może świat to jeden wielki sklep z zabawkami, w którym wszyscy bawimy się jak umiemy najlepiej?
Scena, kiedy Anna każe uciekać Matzerathowi z Oskarem, sama zostaje, bo jest Kaszubką, czyli ani Polką , ani Niemką… wyrastają krzyże, słychać frazę powtarzaną kilka razy „mieszkamy tu”, doprowadza do nagłego zaciemnienia i kilkusekundowej ciszy przed wybuchem owacji zachwyconych widzów.
Tego typu symbolicznych, plastycznych, genialnie opracowanych i zaaranżowanych w przestrzeni Capitolu scen w „Bębenku” jest dużo więcej. Oskarowy musical w Capitolu trzeba koniecznie zobaczyć!
„Blaszany bębenek” w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, premiera, 6 października 2018 rok, czas trwania 3 i pół godziny z jedną przerwą.
tekst: Dorot Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Moskwin to nie tylko wieś w województwie podlaskim, Moskwin to nazwisko rosyjskiego naukowca i lingwisty, w którego mieszkaniu policja odkryła ciała zmumifikowanych dziewcząt w wieku od trzech do piętnastu lat. „Moskwin”, od 5 października, to także najnowszy spektakl – performens Wrocławskiego Teatru Lalek wystawiany w ramach cyklu Sceny dla Dorosłych (WTL child-free).
„Moskin” w reżyserii Leny Frankiewicz to mrożąca krew w żyłach historia zanurzona w celtyckich rytuałach i folklorze z brawurową rolą Tomasza Maśląkowskiego. Tekst napisał Jarosław Murawski, muzykę – Kamil Pater, Barbara Wilińska, scenografię przygotował Mirek Kaczmarek, choreografię- Filip Szatarski. Na scenie: Tomasz Maśląkowski i siedząca na jej skraju Barbara Wilińska- tworząca muzykę na żywo.
Widz wchodzi w przestrzeń sceny, mija rozsypaną w niektórych miejscach ziemię, przechodzi obok regału, telewizora… może zatrzymać się w dowolnym miejscu przy ścianie w centrum urządzanego mieszkania. Są tu rzeczywiste sprzęty domowe, kuchnia z kuchenką i zlewem, łazienka z wanną i muszlą klozetową, salon z telewizorem, wersalką i fotelami. Pełne wyposażenie okazuje się potrzebne i w czasie spektaklu- performensu ma swoje zastosowanie.
Z jajek, mleka i mąki bohater przyrządza ciepłe śniadanie, w telewizorze puszcza swoim domownikom bajkę „Wilka i zająca”, w tym samym czasie, przez włączone radio sączy się ciche tło muzyczne. Powoli poznajemy domowników wyciąganych z szafek, kuchenki gazowej, wersalki…
Każda lalka ma swoje życie, fizyczne i psychiczne, z każdą mężczyzna rozmawia, każdą czegoś uczy, jedną tańca klasycznego, inną gry w piłkę nożną. Każda ma swoje obowiązki, jedna ma pozmywać, druga ma zjeść omleta i nie stroić fochów, trzeciej daje do czytania książkę, czwartą sadza na klozecie. Krząta się jak w ukropie, bo lalek- domowników jest dużo, a każdą trzeba zaopatrzyć, przebrać, ułożyć, ponosić na rękach, ukołysać. Urządza nawet urodzinowe przyjęcie z tortem, tańcami i teatrem cieni.
Widz, stojący lub przemieszczający się wokół terenu akcji dostaje idealne złudzenie realnego życia w mieszkaniu z lat 80. Iluzję realności i rzeczywistości sytuacji burzy tylko obecność nieżywych lalek. Jednak i one animowane przez znakomitego Tomasza Maśląkowskiego niejednokrotnie wyglądają jak realne osoby. Widz wchodzi w szalony świat Moskina i dostrzega w nim (o zgrodzo!) ład, logikę, troskę o najbliższych i próbę zaspokojenia ich potrzeb.
Potem tytułowy bohater idzie na cmentarz w poszukiwaniu ciał, mija widzów i błądzi szklanym wzrokiem po ich twarzach, niektórych potrąca, innym patrzy prosto w oczy i przechodzi do kolejnego ziemistego miejsca, w którym kładzie się w pozycji embrionalnej, z innego – wyciąga kolejną lalkę.
Lalkowe ciało myje, okadza, balsamuje, odprawia cały rytuał, który ma na celu kontakt z duchem zmarłej. Głos z offu puszczony na zakończenie spektaklu wraz ze zdjęciami ciał- lalek ostatecznie wyjaśnia zachowanie naukowca.
Mroczne przedstawienie nie daje o sobie długo zapomnieć. Historia badacza budzi przerażenie, tym bardziej, że jest oparta na faktach, a znakomite aktorstwo Tomasza Maśląkowskiego, przebywającego na scenie przez cały czas spektaklu- performensu w towarzystwie lalek- ciał, wzbudza podziw dla jego umiejętności. Monodram w wykonaniu aktora WTL-u to majstersztyk lalkarskiego warsztatu.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Czasem słyszymy, że czegoś nie wypada. Utarte schematy społeczne, konwenanse, opinie innych trzymają nas w ryzach. W dzieciństwie presja otoczenia może na tyle przytłaczać, że dziewczynkom i chłopcom nie starcza odwagi, by ją pokonać. Gubią przez to swoją wyobraźnię i kreatywność, za którymi stoją cicho skrywane marzenia. Autorki kolorowej, komiksowej książki „Ada, to wypada!” starają się przekonać do pomagania, stawiania pytań, dążenia do spełniania marzeń, szukania swojego talentu, wiary w siebie…
Poradnik ma zachęcającą do czytania konstrukcję. W kolejnych rozdziałach wypowiadają się: Ewa Błaszczyk, Katarzyna, Bonda, Marta Dymek, Irena Eris, Magdalena Fikus, Agnieszka Graff, Agnieszka Holland, Joanna Klimas, Mela Koteluk, Olga Kozierowska, Katarzyna Kozyra, Ewa Łętowska, Katarzyna Miller, Marta Sziłajtis-Obiegło, Natalia Partyka, Karolina Baca-Pogorzelska, Katarzyna Rosner, Beata Stelmach, Kamila Szczawińska, Dorota Wellman i Agnieszka Więdłocha.
Bohaterki książki same pokonały niejedną przeszkodę. Teraz dzielą się swoim doświadczeniem, a ich opowieści mogą stać się inspiracją dla dziewczynek i chłopców.
oprac. Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.
„Blaszany bębenek”, zapowiadany jako największa premiera sezonu artystycznego 2018/ 2019 Teatru Muzycznego Capitol, już w najbliższą sobotę, 6 października na Dużej Scenie. Spektakl inspirowany powieścią G. Grassa wyreżyserował Wojciech Kościelniak, Mariusz Obijalski stworzył muzykę, scenografię i kostiumy – Anna Chadaj, choreografię- Ewelina Adamska-Porczyk. Wojciech Kościelniak wraca po pięciu latach od znakomicie przyjętego musicalu „Mistrz i Małgorzata” i jego najnowszy musical wzbudza ogromne emocje, na razie za sprawą plakatu Doroty Błażejowskiej.
Twórcy zapowiadają niezwykle dynamiczny choreograficznie, pełen muzyki spektakl. Wojciech Kościelniak mówi o „wodewilu”, podkreślając jednak, że hasło to trzeba traktować dość umownie, jak przy „Operze za trzy grosze” Brechta. Olbrzymia obsada – 40 osób na scenie i z tyłu wieloosobowa orkiestra – zapowiada Konrad Imiela – to największa obsada, jak dotąd w Capitolu – dodaje dyrektor.
Staram się być możliwie najbardziej wierny autorowi – mówi Wojciech Kościelniak. To spektakl wieloobsadowy, oparty na zbiorowości, to ona buduje przedstawienie – dodaje reżyser.
Wśród muzycznych inspiracji kompozytor Mariusz Obijalski wymienia Toma Waitsa, Gogol Bordello i Tiger Lillies, zapowiadając dużo „przedwojennych standardów w łobuzerskich, cygańsko-jazzowych aranżacjach”.
W technice tintamareski, czyli lalki łączącej twarz aktora z lalkowym tułowiem będą animowały głównym bohaterem- Oskarem – Agata Kucińska zamiennie z Katarzyną Pietruską. W roli Agnieszki wystąpi Agnieszka Oryńska-Lesicka lub Alicja Kalinowska, Matzerathem będzie Artur Caturian lub Maciej Maciejewski, Anną- Justyna Szafran. To tylko niektóre nazwiska z ogromnej obsady Bębenka.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Był już poczet królów polskich ołówka Jana Matejki, był nowy poczet władców polskich autorstwa Waldemara Świerzego i Andrzeja Pągowskiego, a teraz za królowe zabrała się Anna Kaszuba- Dębska. Napisała go i narysowała, a może odwrotnie?
Anna Kaszuba-Dębska – urodzona w 1975 r. malarka i kolorystka. Ukończyła studia na ASP w Krakowie, obecnie zajmuje się malarstwem, autorskim filmem animowanym, grafiką książkową.
Ilustratorka przeszło 80 książek dla dzieci i dorosłych. Otrzymała nominację Polskiej Sekcji IBBY do nagrody Książka Roku 2000 za ilustracje do książki „Wiórki wiewiórki” Łukasza Dębskiego.
Nakładem wydawnictwa Znak właśnie ukazała się ilustrowana historia królowych polskich. Autorka książkę zadedykowała córeczce z życzeniem, żeby dorastała odważnie i szczęśliwie. Zaś pomysł w głowie malarki urodził się dzięki starszej córce, która przez lata fascynowała się historiami europejskich królowych.
Anna Kaszuba- Dębska, tytułem wstępu, wyjaśnia, że zabiera czytelnika w podróż w przeszłość i przedstawi wspaniałe dziewczyny i kobiety. Zapowiada spotkanie z historią bez lukru i zaczyna swoją opowieść od Rzepichy- mitycznej założycielki dynastii królewskiej, a kończy na Marii Józefie – ostatniej królowej Polski.
Bohaterki albumowej publikacji opowiadają o sobie w pierwszej osobie. Często oddają głos kronikarzom, np. Janowi Długoszowi, czy Gallowi Anonimowi.
Jeśli nie znacie Dobroniegii Marii, Rychezy Lotaryńskiej, Agnieszki Babenberg… to książka dla Was.
Autorka opowiada o możnych w sukniach, których życie było pełne poświęceń, kompromisów i rozwagi. Często musiały się buntować, walczyć o swoje, cechowały się siłą i sprytem.
Krótkie rozdziały wzbogacone portretem opisywanej można czytać dzieciom selektywnie, żeby wystarczyło na kilkadziesiąt wieczorów.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.
W nowej czytelni użytkownicy będą mogli korzystać z księgozbioru prywatnego Ludwika Flaszena i księgozbioru podręcznego Instytutu oraz przeglądać zasoby Archiwum.
Księgozbiór prywatny Ludwika Flaszena to unikalny przykład nierozproszonego księgozbioru osobistego wybitnego przedstawiciela kultury polskiej i światowej. Ludwik Flaszen – współzałożyciel i współanimator Teatru Laboratorium, w latach osiemdziesiątych – dyrektor. Eseista, pisarz, krytyk literacki i teatralny, tłumacz. Prowadził doświadczenia parateatralne oraz warsztaty aktorskie w wielu krajach świata.
Zbiór gromadzony latami, przechowywany był dotychczas w mieszkaniu prywatnym we Wrocławiu. W 2015 roku Ludwik Flaszen – od 1984 roku mieszkający na stałe w Paryżu – podjął decyzję o przekazaniu swojego zbioru Instytutowi do celów edukacyjnych i badawczych.
Biblioteka stanowi jedyny w swoim rodzaju portret intelektualny współtwórcy Teatru Laboratorium, daje również obraz jego wszechstronnych i głębokich poszukiwań. Księgozbiór liczy 7 tysięcy woluminów, w tym publikacje z dedykacjami od poetów: Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Juliana Tuwima, Mieczysława Jastruna, Juliana Przybosia, Tadeusza Różewicza, Tadeusza Nowaka, Jerzego Harasymowicza i Urszuli Kozioł. Znajdziemy w niej pierwodruk „Akropolis” Stanisława Wyspiańskiego (1904), pierwodruk „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza (1938) oraz „Pożegnanie jesieni” (1927) i „Narkotyki” (1932) Stanisława Ignacego Witkiewicza.
Do unikatów należą książki dziewiętnastowieczne – najstarsza z nich to wydanie dzieł Maurycego Mochnackiego „Powstanie narodu polskiego w r. 1830 i 1831” z roku 1850. Biblioteka zawiera publikacje nie tylko w języku polskim, ale i językach rosyjskim, francuskim, włoskim, niemieckim, angielskim, węgierskim, hebrajskim, słoweńskim, uzbeckim czy łacińskim.
Czytelnia im. Ludwika Flaszena (dawna Sala Kinowa),
Godziny pracy czytelni:
Poniedziałek od 10:00 do 14:00
Wtorek, środa, czwartek od 13:00 do 18:00
Piątek – nieczynne
W czytelni odbywać się tu będą, także wydarzenia takie jak:
- wykłady gościnne,
- warsztaty,
- spotkania poświęcone książkom,
- pokazy filmów
- seminaria
- konferencje naukowe.