18 lipca nakładem wydawnictwa Znak ukaże się niepozorna książeczka z imperatywem w tytule „Weź wyjdź” Patryka Świątka. Autor zachęca w niej do odkrywania świata z perspektywy antykanapowej.
W trakcie podróży po Warmii, Dolnym Śląsku, Łodzi, Kaszubach, Podhalu, Podlasiu i Pomorzu rozprawia się ze stereotypami dotyczącymi mieszkańców tych terenów. Poznaje i przytacza historie, tradycje, obyczaje, język, środowisko naturalne w którym żyją i które kształtuje ich charaktery. Przez Wielkopolskę przeprowadza czytelnika z Arkady Fidlerem, w innym miejscu każe dokończyć rysownie podhalańskiej parzenicy lub zerwać listek szczawiku zajęczego i przykleić go na rysunku w odpowiednim miejscu. Za Izydorem Gulgowskim, cytuje kaszubski dokument zwany deputatem, w którym zapisane jest, co należy się rodzicom ze strony dzieci, które przejęły ich gospodarstwo. Każdej krainie prezentowanej w nietypowym przewodniku towarzyszy postać związana z tym terenem. I tak czytając o Puszczy Białowieskiej poznajemy życie Simony Kossak, Warmia przynosi nam szczegółowe informacje o Jacku Karpińskim, Podhale – o Helenie Marusarzównej, Łódź – o Antonim Cierplikowskim.
Każdy rozdziała kończy się informacjami praktycznymi typu, ile kilometrów ma zaproponowana trasa, jak do niej dojechać i co mijać, a czego nie pominąć.
W „Weź wyjdź” znajdujemy także zwięzłe odpowiedzi na pytania: skąd wziął się piasek nad Bałtykiem, dlaczego Łódź przypomina najsłynniejsze amerykańskie miasta, kto wygrywa w toczącej się w polskich lasach rywalizacji buków i dębów, czy to prawda, że biedna Galicja przodowała w wydobyciu ropy naftowej na świecie, jakich potraw trzeba koniecznie skosztować, będąc na Podlasiu?
Patryk Świątek, współtwórca popularnego bloga „Paragon z podróży”, zaprasza w fascynującą podróż po Polsce. Przypomina, że prawdziwy odpoczynek dają wędrówka (samotna lub z bliskimi), piękno i harmonia przyrody, szum lasu i cisza pojezierzy. Ale też inspirujące historie ludzi, zaskakujące smaki, nowo poznane słowa i ciągle pobudzana ciekawość świata: szczególnie tego, który niby dobrze znamy. Zachęca do stworzenia unikalnej pamiątki. Zatem weź wyjdź czytelniku z „Weź wyjdź” pod pachą.
oprac. Dorota Olearczyk
13. edycja Brave Festivalu „Widzialni/Niewidzialni” zainaugurowana została koncertem orkiestry symfonicznej. Po raz pierwszy w Polsce wystąpiła Syrian Expat Philharmonic Orchestra (SEPO), składająca się z wybitnych filharmoników syryjskich – dziś uchodźców z Aleppo i Damaszku.
Wspólnie z muzykami Orkiestry Leopoldinum NFM we Wrocławiu wykonali m.in. utwory nawiązujące do tradycyjnej muzyki syryjskiej, z wyraźnymi akcentami, a nawet instrumentami orientalnymi, jak buzuki i dawne skrzypce, a także utwory polskich kompozytorów, Karłowicza, Kilara i Góreckiego. Koncert do Opery Wrocławskiej przyciągnął nadmiar widzów, którzy z atmosferze sympatii i uznania oklaskiwali artystów. „Orawa” Wojciecha Kilara zakończona góralskim okrzykiem instrumentalistów porwała słuchaczy do owacji na stojąco.
Wieczór rozpoczął się od powitań, podziękowań i przybliżenia programu tegorocznej edycji. Dyrektor Grzegorz Bral wytłumaczył dlaczego 13. festiwal rozpoczyna się w piątek trzynastego. Podziękował dyrektorowi Opery Wrocławskiej – Marcinowi Nałęcz- Niesiołowskiemu za bezprecedensowe, nieodpłatne użyczenie przestrzeni i omówił program Brave Festiwalu. Potem wystąpili symfonicy z SEPO (czyli profesjonalnej orkiestry na wygnaniu, muzycy rozproszeni dziś po różnych krajach Europejskich) wraz z wrocławską orkiestrą Leopoldinum pod batutą Ghassana Alabouda. W programie koncertu znalazły się m.in. swojsko brzmiące frazy, niepokojące, orientalne dysharmonie oraz Mozartowska aria.
Brave Festival 2018 potrwa do 22 lipca. W ramach głównej ścieżki festiwalu zaplanowano 15 wydarzeń, w tym spektakle, koncerty, performance, dwie konfrontacje tancerzy, a także plenerową paradę muzyczną. To festiwal dla odważnych i tworzony przez odważnych, dochód z biletów zostanie przekazany międzynarodowej organizacji charytatywnej ROKPA, niosącej pomoc ubogim i osieroconym dzieciom w Tybecie.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Natalia Kukulska i Marek Napiórkowski prezentują kołysanki dla dzieci i dorosłych. „Szukaj w snach” to tytuł nastrojowej płyty, wydanej przez Teatr Stary w Lublinie.
Znakomite utwory skomponowane przez Marka Napiórkowskiego do tekstów Włodzimierza Wysockiego (pewnego taty, który wyczerpał cały repertuar popularnych kołysanek, więc zaczął wymyślać nowe na dobranoc dla swych dzieci), zaaranżowane przez Marka Napiórkowskiego i Michała Dąbrówkę, a zaśpiewane przez Natalię Kukulską trafiły do mojej fonoteki. Z zadowoleniem słucham teraz delikatnych solówek gitarowych, nastrojowych fraz wzmacnianych delikatnymi przeszkadzajkami i subtelnymi perkusjonaliami.
Czołowy polski gitarzysta jazzowy i kompozytor towarzyszący Dorocie Miśkiewicz w życiu i na scenie wraz z wokalistką, która w latach osiemdziesiątych dziecięcym głosem pytała „Co powie tata?” i z pewnym tatą – autorem tekstów piosenek śpiewanych Jana Kondraka i Lubelską Federację Bardów stworzyli projekt muzyczny, który dobrze gnieździ się w snach i na jawie, w głowie słuchacza, który ceni improwizacje i wrażliwość na subtelny dźwięk.
Mądre teksty Włodzimierza Wysockiego dzięki gitarzyście i kompozytorowi jazzowemu Markowi Napiórkowskiemu stały się piosenkami. Natalia Kukulska nadała im swój głęboki i ciepły głos. I tak powstał najpierw koncert, a potem płyta „Szukaj w snach”. Na płycie znajdujemy kołysanki, które urodą i dojrzałością zachwycą także dorosłych.
O muzyce stworzonej przez Marka Napiórkowskiego i Natalię Kukulską wypowiedział się pisarz, podróżnik, fotograf, twórca „Siesty”, dziennikarz radiowy, publicysta i wybitny znawca muzyki – Marcin Kydryński:
„Zaskoczenie. W sztuce to jedna z mocniejszych walut. (…) Natalia Kukulska i Marek Napiórkowski poszli śladem mistrzów takich jak Miles, czy dziś Pat i Sting, którzy każdym kolejnym wcieleniem zdumiewają swoją publiczność.
W dniach mroku, których nie brak naszej współczesności, dążymy do tego, co jasne. Bywa, że w muzyce szukamy pocieszenia. Pragniemy usłyszeć głos, który daje nadzieję. W czasach zgiełku, nadmiaru, przesytu – łakniemy ciszy. Lubimy otwartą, pustą przestrzeń. Gdzie nawet dźwięki nie tłoczą się i nie wchodzą sobie nawzajem w drogę. W czasach niebezpiecznych dobrze, gdy muzyka przynosi oparcie. Gdy w epoce zmian daje złudzenie trwania a w czas niepokoju – poczucie bezpieczeństwa. Czy nie tego pragniemy dla dzieci? Nie tylko własnych, jak przypomina „Kołysanka dla obcych”. Tak, pamiętajmy, to też płyta dla dzieci. Ale kto powiedział: „dla dzieci trzeba pisać tak, jak dla dorosłych, tylko lepiej”?
Ta płyta koi. Niewykluczone, że uzdrawia. I – miejmy nadzieję – zachęca do snu kogo trzeba. A pozostałym daje do myślenia.”
Album współtworzyli:Natalia Kukulska – śpiew, Marek Napiórkowski – gitary, Michał Dąbrówka – instrumenty perkusyjne, Marcin Górny – instrumenty klawiszowe, Paweł Pańta – kontrabas.
oprac. Dorota Olearczyk
Lista utworów:
- Ty tak pięknie umiesz spać
- Zaśnij grzecznie
- Szukaj w snach
- Mały misiu śpij
- Tylko oczka zmruż
- Czy znasz? (utwór instrumentalny)
- Kołysanka dla obcych
- W ciepłych snach
- On już śpi
- Lipowa panienka (utwór instrumentalny)
- Nocny teatr
- Lulajże mi
„Cudo – Twórcy. Rzemiosło i sztuka zdobnicza – Sztuka Wschodu – Współczesna ceramika i szkło” to nowa wystawa stała przygotowana w 70. rocznicę otwarcia Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Trzy kolekcje zgromadzone na trzecim piętrze w klimatyzowanych przestrzeniach gmachu głównego Muzeum Narodowego przyciągają wzrok różnorodnością zgromadzonych artefaktów.
Zbroja japońskiego samuraja, sukienka z jedwabiu, zegar słoneczny z busolą, designerskie kieliszki, kultowe radio, fotel, przybory toaletowe, inkrustowane przyborniki do kaligrafii, naczynia z porcelany, szkatułki, kałamarze, broń, meble, narzędzia używane do pracy, małe wynalazki współczesne, instrument przypominający współczesna pozytywkę… łatwiej chyba byłoby wypisać czego nie ma na wystawie „Cudo- Twórcy”. Kuratorki, dyrektor MN – Barbara Banaś, Małgorzata Korżel- Kraśna i Dorota Róż- Mielecka, zgromadziły kilkaset przedmiotów i podzieliły ekspozycję na trzy części.
„Cudo – Twórcy” prezentują świat stworzony rękoma człowieka, powstały w jego umyśle i wyobraźni, a następnie zmaterializowany w przedmiocie użytkowym. Pierwsza część poświęcona jest sztuce odległych azjatyckich kultur, druga – to powieść o tym, jak człowiek zmieniał, udoskonalał i upiększał świat w Europie, a trzecia – to prezentacja wybranych obiektów współczesnego szkła i ceramiki ze zbiorów Muzeum Narodowego. Każdy odwiedzający tę eklektyczną wystawę znajdzie tam coś dla siebie. Zachwyci się lub rozczaruje, przypomni sobie lub zobaczy po raz pierwszy i na pewno nie pozostanie obojętnym. Uroczyste otwarcie nowej ekspozycji stałej odbędzie się 13 lipca.
W najbliższy weekend Muzeum Narodowe obchodzić będzie jubileusz 70- lecia. Z tej okazji zaplanowano specjalne wydarzenia, o których szczegółowo pisaliśmy na stronie – 70 lat Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Dorota Tokarek – skrzypce, Bartosz Bober – skrzypce, Jacek Marcinów – skrzypce, Lidia Grzanka-Urbaniak – wiolonczela, Jan Stanienda – skrzypce, dyrygent, Orkiestra Kameralna Wratislavia – czyli grupa znakomitych artystów wystąpiła w finale cyklu koncertów „Wieczory w Arsenale” w niedzielę, 8 lipca.
W programie orkiestry znalazło się sześć koncertów Vivaldiego. Barokowe brzmienia koiły nerwy, cudnie snuły się po ścianach Arsenału, emocjonalnie i dynamicznie współzawodniczyły z ptakami przecinającymi niebo nad dziedzińcem.
Magiczny, barokowy wieczór zapewnił nam Antonio Vivaldi, jako kompozytor: Koncertu na skrzypce a-moll RV 357; Koncertu na skrzypce G-dur RV 310; Koncertu na skrzypce G-dur RV 298; Koncertu na wiolonczelę g-moll RV 417; Koncertu na skrzypce i wiolonczelę B-dur RV 547; Koncertu na 2 skrzypiec i wiolonczelę d-moll RV 565 oraz znakomici muzycy z Orkiestry Kameralnej Wratislavia interpretujący dzieła włoskiego mistrza.
W towarzyskiej atmosferze przerwy, Jacek Marcinów, znakomicie prezentujący się w pierwszej części koncertu jako wrażliwy, dynamiczny i ekspresywny solista – skrzypek, na pytanie, czy jeszcze zagra solo tego wieczoru, odpowiedział z żartobliwą swadą, że teraz już w peletonie. Taki peleton, który ma w sobie zarówno Sagana, Kwiatka i Majkę to nie lada gratka. Rudy Ksiądz z Wenecji pewnie by słuchał i zazdrościł, że wrocławska orkiestra smyczkowa, ma w swoim składzie tak znakomitych solistów, że każdy z nich z powodzeniem mógłby prowadzić i wspierać zespół w liderowaniu.
XXII Festiwal Muzyki Kameralnej „Wieczory w Arsenale” dobiegł końca, ale już dziś można zanotować w kalendarzu wydarzeń, żeby początek wakacji 2019 roku rozpocząć od tego wyśmienitego, plenerowego cyklu muzycznego.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
18. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty to największe wydarzenie filmowe w Polsce, już po raz 13. goszczące we Wrocławiu. W ciągu 11 dni, od 26 lipca do 5 sierpnia, na ponad 600 seansach widzowie zobaczą 225 pełnometrażowych filmów z ponad 50 krajów, spośród których 147 będzie miało polskie premiery, a 3 światowe. W tym roku poza Kinem Nowe Horyzonty, festiwalowe pokazy będą również w Dolnośląskim Centrum Filmowym. Do Wrocławia przyjedzie Agnieszka Smoczyńska z „Fugą”. Nie będzie pokazów na Rynku, ale seanse filmowe i wydarzenia towarzyszące powinny z powodzeniem wypełnić tę lukę.
18. MFF Nowe Horyzonty otworzy 26 lipca polska premiera „Kafarnaum” („Capharnaüm”) Nadine Labaki, najnowsze dzieło twórczyni „Karmelu” i „Dokąd teraz?”. Nagrodzona w Cannes Nagrodą Jury opowieść o tułaczce chłopca z Bejrutu. 4 sierpnia, po zakończeniu uroczystości wręczenia nagród, widzowie zobaczą „Szczęśliwego Lazzaro” („Lazzaro Felice”) Alice Rohrwacher, nagrodzonego w tym roku w Cannes za najlepszy scenariusz.
W tegorocznym programie nie zabraknie najważniejszych tytułów ze światowych festiwali. Będzie można zobaczyć m.in. laureata Złotego Niedźwiedzia na Berlinale – „Touch Me Not” Adiny Pintille, zdobywcę Złotej Palmy w Cannes – „Shoplifters” Hirokazu Koreedy oraz nagrodzoną za najlepszy debiut na tym samym festiwalu „Dziewczynę” („Girl”) Lukasa Dhonta. We Wrocławiu zostaną pokazane najnowsze dzieła dwóch prowokatorów: „Dom, który zbudował Jack” („The House That Jack Built”) Larsa von Triera oraz „Climax” Gaspara Noé. Zobaczymy także „Wszyscy wiedzą” („Todos lo saben”), thriller psychologiczny Asghara Farhadiego (dwukrotnego zdobywcy Oscara za „Rozstanie” i „Klienta”) z Penèlope Cruz i Javierem Bardemem w rolach głównych. Polskie premiery będą mieć m.in.: „Dzika grusza” („Ahlat Ağacı”) Nuriego Bilge Ceylana (autora nagrodzonego Złotą Palmą „Zimowego snu”), „Winni” („Den skyldige”) Gustava Möllera (nagroda publiczności na festiwalach Sundance i w Rotterdamie), „Dowłatow” („Dovlatov”) Rosjanina Aleksieja Germana Jr. – laureat Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie za kostiumy i scenografię, czy „Lato” („Leto”) Kirłła Serebrennikova i „Tajemnice Silver Lake” („Under the Silver Lake”) Davida Roberta Mitchella, autora przebojowego „Coś za mną chodzi”. W programie Nowych Horyzontów znalazły się również inne canneńskie hity: zdobywca Grand Prix – „Czarne bractwo. BlacKkKlansman” („BlacKkKlansman”) Spike’a Lee; film-legenda, czyli realizowany przez ćwierć wieku „Człowiek, który zabił Don Kichota” („The Man Who Killed Don Quixote”) Terry’ego Gilliama, „Najczystszy jest popiół” („Jiang hu er nv”) Jia Zhang-ke, nowe dzieło najwybitniejszego z chińskich twórców, „Dogman” w reżyserii Matteo Garrone (nagroda aktorska w Cannes), koreańskie „Płomienie” („Beoning”) Lee Chang-donga i „The Image Book” („Le livre d’image”) francuskiego eksperymentatora Jean-Luc Godarda (Specjalna Złota Palma).
Odważne, bezkompromisowe filmy twórców poszukujących nowych form wyrazu – to cechy charakterystyczne Międzynarodowego Konkursu Filmowego Nowe Horyzonty. W tym roku o Grand Prix konkurować będzie 12 produkcji z całego świata, wśród których znalazły się 2 polskie tytuły: „Fuga” Agnieszki Smoczyńskiej (autorki „Córek dancingu”) – thriller psychologiczny o kobiecie, która straciła pamięć, oraz „Moja polska dziewczyna” duetu Ewa Banaszkiewicz-Mateusz Dymek – prowokacyjna opowieść o granicach filmowej ingerencji w cudze życie. W konkursie są też filmy z: Dominikany (pokazywany w Locarno „Cocote” Nelsona Carlo de Los Santosa Ariasa), Danii (perwersyjnie feministyczny „Holiday” Isabelli Eklöf oraz wyróżniony w Rotterdamie „Powrót” [„The Return”] Malene Choi Jensen), Francji (nagrodzona w Locarno „Milla” Valérie Massadian, „Dzicy chłopcy” [„Les garçons sauvages”] Bertranda Mandico, w którym kino Waleriana Borowczyka spotyka „Władcę much”), Serbii (cichy, a przy tym potężny „Ładunek” [„Teret”] Ognjena Glavonića), Argentyny („Łóżko” [„La Cama”] Móniki Lairany – tragikomedia o ostatnich miłosnych podrygach starzejących się ciał), Portugalii („Umarły i inni” [„Chuva é Cantoria na Aldeia dos Mortos”] João Salavizy i Renée Nadera Messory – wyróżniony Specjalną Nagrodą Jury sekcji Un Certain Regard w Cannes), USA („My, zwierzęta” [„We the Animals”] Jeremiaha Zagara – uznany przez amerykańską krytykę za objawienie na miarę „Moonlight”) oraz Chin („Siedzący słoń” [„Da xiang xi di er zuo”] Hu Bo – zdobywca nagrody FIPRESCI na Berlinale).
Zwycięzcę wybierze jury w składzie: Valeska Grisebach (niemiecka reżyserka, zeszłoroczna laureatka Grand Prix za „Western”), Anna Jadowska (reżyserka nagradzanych „Dzikich róż”), Michał Marczak (autor docenionych na Sundance „Wszystkich nieprzespanych nocy”), Fred Kelemen (niemiecki reżyser i operator; bohater ubiegłorocznej retrospektywy na Nowych Horyzontach) oraz Claudia Landsberger (Holenderka, specjalistka od międzynarodowego marketingu filmowego, producentka kreatywna).
Oprócz konkursowych „Fugi” i „Mojej polskiej dziewczyny”, w programie znajdą się także inne nowe polskie filmy, m.in. „Jeszcze dzień życia”, pokazywana w Cannes animacja Damiana Nenowa i Raúla de la Fuente, inspirowana słynnym reportażem Ryszarda Kapuścińskiego, „Nina” – nagrodzony w Rotterdamie debiut Olgi Chajdas, „Córka trenera” Łukasza Grzegorzka, ze znakomitymi rolami Jacka Braciaka i Karoliny Bruchnickiej, arthouse’owy horror „Monument” Jagody Szelc – autorki „Wieża. Jasny dzień”, wyreżyserowana przez Klarę Kochańską i Kaspara Bajona „Via Carpatia” (premierowo pokazywana w Karlovych Warach) czy „Wieś pływających krów” Katarzyny Trzaski – dokument o podlaskiej wsi widzianej oczyma berlińskich hipsterów. Debiutanckie „53 wojny” Ewy Bukowskiej to z kolei ekranizacja książki Grażyny Jagielskiej; film o żonie reportera wojennego, cierpiącej na zespół stresu bojowego. „Jak pies z kotem”, najnowszy film Janusza Kondratiuka, w zaskakująco jasny sposób opowiada o chorobie i śmierci jego brata, Andrzeja (reżysera m.in. „Hydrozagadki”).
„Kino sztuka wyjścia” – to hasło tegorocznej odsłony Nowych Horyzontów, za którym kryje się poszukiwanie alternatywnych narracji, śladów stylistycznych, artystycznych i ideowych rewolucji czy sposobów wyjścia poza system – nie tylko filmowy. Trop poszukiwań wyznaczają wybitni filmowi outsiderzy, do których bez wątpienia należą bohaterowie retrospektyw.
Węgierka Ildikó Enyedi – jedna z najciekawszych europejskich reżyserek, autorka wizjonerskich, poetyckich arcydzieł, m. in.: „Mój wiek XX” („Az én XX. Szpadom”; ze znakomitą, podwójną rolą Doroty Segdy) oraz „Szymon Mag” („Simon mágus”), powróciła w 2017 roku nagrodzonym Złotym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie romantyczno-surrealistycznym filmem „Dusza i ciało” („Teströl és lélekröl”).
Pedro Costa – jedna z największych osobowości portugalskiego kina. Jego ascetyczne, symboliczne, a zarazem polityczne kino dotyka postkolonialnych traum i sytuuje się po stronie ludzi słabszych, wykluczonych, „niewidzialnych” dla systemu. Podczas festiwalu swoją premierę będzie miała książka „Pedro Costa: Nienapisana historia” – przygotowany przez Agnieszkę Szeffel wywiad-rzeka z reżyserem.
João César Monteiro – portugalski radykał, anarchista i poeta kina. Orędownik outsiderów, humoru, perwersji i fantazji, a kinu narzuca własne narracje i własny rytm. Jego ekranowe alter ego, João de Deus, jest przewodnikiem po świecie na opak, gdzie rządzą czułość i melancholia.
Nicolas Roeg (który w sierpniu 2018 roku skończy 90 lat) to jeden z najoryginalniejszych brytyjskich twórców: reżyser z pasją burzący porządek klasycznej narracji, mistrz montażu, wybitny stylista. Zmagając się latami z odrzuceniem i niezrozumieniem, Roeg konsekwentnie podążał drogą outsidera, chętnie współpracując z artystami kojarzącymi się z kontrkulturowym buntem (David Bowie, Mick Jagger, Art Garfunkel). W trakcie festiwalu do rąk czytelników trafi polskie tłumaczenie autobiograficznej książki „Nicolas Roeg. Świat stale się zmienia”. Partnerem retrospektywy jest British Council.
Szczególnym bohaterem tegorocznej edycji będzie Ingmar Bergman. W stulecie urodzin (14 lipca 2018) jednego z najważniejszych twórców kina, MFF Nowe Horyzonty przystąpił do międzynarodowego projektu Bergman100, którego partnerami są Ambasada Szwecji w Warszawie, Instytut Szwedzki oraz Szwedzki Instytut Filmowy. Widzowie zobaczą najważniejsze filmy mistrza oraz nowe filmy dokumentalne poświęcone reżyserowi. W Kinie Nowe Horyzonty będzie prezentowana wystawa „W stylu Bergmana: kino, moda, sztuka” (kuratorka: Anna Maria Bernitz) oraz interaktywna instalacja „Ingmar Bergman 100” autorstwa Annmari Kastrup i Andersa Rabeniusa (wystawę i instalację będzie można oglądać do 14 października).
Festiwal zaproponuje również spojrzenie na nowe, niezależne kino irańskie. W sekcji Iran : Iran widzowie zobaczą twórczość pokolenia reżyserów, którzy muszą być niejako outsiderami we własnym kraju – omijać gorset cenzury i pracować na granicy legalności. W kontraście do nich pozostają twórcy wychowani na emigracji, budujący swoją perską tożsamość z zapośredniczonych obrazów i opowieści rodziców-emigrantów. Jeden kraj, dwie optyki, dwa głosy. Przegląd skoncentruje się na nowych filmach – z lat 2015-2018, a na całość złoży się 15 produkcji. Sekcji Iran : Iran będzie towarzyszyć wystawa „Żyje się tylko dwa razy”, powstała we współpracy z BWA Studio. W jej ramach zostanie zaprezentowana sztuka wideo irańskich artystów wizualnych.
W przygotowanej wspólnie ze stacją Ale kino+ sekcji znajdą się wyjątkowe światowe produkcje – m.in. „Żona” („The Wife”) Björna Runge’a, z wybitną rolą Glenn Close i „Polegaj na mnie” („Lean on Pete”), najnowszy film Andrew Haigha.
Zestaw filmów, które dekonstruują schematy kina gatunkowego, zaskakują i przekraczają granice, zostanie zaprezentowany w sekcji MOICO Nocne Szaleństwo (w programie m.in. „Piercing” Nicolasa Pesce, z Mią Wasikowską w roli głównej).
Tematem Trzeciego Oka jest Girlhood – filmy o dojrzewaniu młodych kobiet, w których własnymi oczami portretują zjawisko dziewczyńskości („Team Hurricane” Anniki Berg czy „Skate Kitchen” Crystal Moselle).
Wspólny teren przenikania się kina i sztuki wyznaczy Front Wizualny – a tam „Lek i psy” („Lek and the Dogs”) angielskiego ekscentryka Andrew Kottinga, najnowszy film Vereny Paravel i Luciena Castaigna-Taylora „Caniba” (twórców „Lewiatana” i „somnilokwii”) czy eksperymentalny przebój ostatniego roku, studium nocnego nieba „★”Johanna Lurfa.
W cyklu Oslo/Reykjavik, powstałym we współpracy z Funduszami Norweskimi i Europejskim Obszarem Gospodarczym, zostaną zaprezentowane dokonania współczesnego kina norweskiego i islandzkiego (wśród filmów m.in. nagrodzony na Sundance „I oddychaj normalnie” [„Andið eðlilega”] Ísold Uggadóttir oraz canneński przebój „Arktyka” [„Arctic”] Joego Penny, z Madsem Mikkelsenem w roli głównej).
Wśród gości tegorocznych Nowych Horyzontów znajdą się między innymi: Adina Pintille wraz z aktorami z filmu „Touch Me Not” (Złoty Niedźwiedź 2018 w Berlinie), Pedro Costa (bohater retrospektywy), Rajkumar Hirani (jeden z najpopularniejszych reżyserów Bollywoodu, który we Wrocławiu zaprezentuje swój najnowszy film – „Sanju”), Ildikó Enyedi (mistrzyni kina z Węgier, laureatka m.in. Złotego Niedźwiedzia w Berlinie za „Duszę i ciało”), Lukas Dhont (26-letni Belg, który na tegorocznym festiwalu w Cannes otrzymał nagrodę za najlepszy debiut) czy Pen-Ek Ratanaruang (przedstawiciel Tajskiej Nowej Fali, autor „Samui Song”).
Klub festiwalowy zostanie zorganizowany pod hasłem Taste, that’s why. W dniu otwarcia festiwalu na widzów czekać będzie „Bestia” Aleksandra Hertza z 1917 roku – pokaz z muzyką Włodka Pawlika wykonywaną na żywo w Arsenale. W kolejne dni na scenie zobaczymy i usłyszymy m.in. projekt Nanook of the North (wspólne przedsięwzięcie Stefana Wesołowskiego i Piotra Kalińskiego, inspirowane słynnym filmem „Nanuk z Północy” Roberta J. Flaherty’ego), irańskiego artystę dźwiękowego SOTE, kompozytorkę i przedstawicielkę norweskiej sceny elektro-akustycznej – Maję Ratkje. Polskich artystów reprezentować będą m.in. hiphopowy duet Syny oraz ceniony polski klarnecista i kompozytor Wacław Zimpel. Wstęp na wszystkie wydarzenia w klubie festiwalowym jest bezpłatny.
Pełny program festiwalu dostępny jest na stronie www.nowehoryzonty.pl. Internetowa sprzedaż biletów na www.nowehoryzonty.pl i w kasie kina Nowe Horyzonty rozpocznie się 17 lipca o godzinie 12.00.
oprac. mat. org. i foto z konferencji: Dorota Olearczyk
LATO W TEATRZE+ 2018 zakończyło się 7 lipca w Ogrodzie Staromiejskim. W letnich, dwutygodniowych warsztatach organizowanych przez Wrocławski Teatr Lalek we współpracy z Wrocławskim Teatrem Pantomimy brały udział dzieci w wieku od 9 do 12 lat. Uczestnicy pod opieką artystów i pedagogów wzięli udział w zajęciach ruchowo-pantomimicznych, teatralnych, plastyczno-scenograficznych i ogrodniczych, których tematem był ogród.
W trakcie warsztatów dzieci: skakały, tańczyły i bawiły się w plenerze. Robiły doniczki, grządki i pływające ogrody. Wraz z prowadzącymi zastanawiały się , po co nam ogrody w mieście, czy każdy może mieć swój własny ogród i jak to zrobić. Szukały także ogrodów w nas i myślały, jak możemy je pielęgnować.
Zajęcia odbywały się głównie w plenerze, towarzyszyły im wycieczki do miejskich enklaw zieleni.
Efektem kreatywnych działań był pokaz finałowy – performans pt. „Święto ogrodu”, który mogliśmy oglądać dwukrotnie 7 lipca o godzinie 12:00 i 14:00 w Ogrodzie Staromiejskim.
W pokazie finałowym warsztatów w ramach projektu Lato w Teatrze+ udział wzięli: Aleksandra Brycka, Konstanty Brzeski, Maksymilian Cieśla, Ambra Della Rosa, Patrycja Drozda, Paweł Hochór, Mikołaj Huculak, Alicja Kociołek, Maja Kołkowska, Oliwia Komadowska, Jagoda Kowal, Kalina Kowal, Miłosz Krukowski, Sylwia Kurylak, Kornelia Lejk, Natalia Lisicka, Sebastian Minartowicz, Wiktoria Nowak, Urszula Oleksy, Mateusz Porębski, Zuzanna Sajenko, Wiktor Stachowiak, Kacper Stachowiak, Zofia Urbaniak, Oliwia Werbicka.
Warsztaty prowadzili: Agnieszka Charkot, Sylwia Gorzak, Elżbieta Huculak, Kamila Kamińska, Katarzyna Krajewska, Piotr Soroka.
Poniżej przedstawiamy fotorelację z pokazu finałowego.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Choć Komeda przeżył zaledwie 38 lat, stał się ikoną współczesności – jego kołysankę z „Dziecka Rosemary” zna cały świat. W maju, dzięki Magdalenie Grzebałkowskiej i jej najnowszej książce, poznaliśmy pełną historię życia genialnego muzyka. 9 maja w księgarniach ukazała się książka „Komeda. Osobiste życie jazzu” – biografia Krzysztofa Komedy napisana przez Magdalenę Grzebałkowską, autorkę bestsellera „Beksińscy. Portret podwójny”.
Autorka w świat Komedy wprowadza czytelnika z reporterskim zacięciem. Wpadamy po uszy w jej sposób prowadzenia narracji i nie możemy oderwać się od grubego tomu dobrze napisanej biografii. Grzebałkowska na 26 stronie wspomina o zamożnych rodzicach Komedy, a właściwie Krzysztofa Trzcińskiego, a na 33. pisze, że mija kilka lat a właściwie nie mają z czego żyć. To znamienne lata, bo od urodzenia Krzysztofa do wybuchu wojny.
Ujawnia, że Trzciński był laryngologiem z wykształcenia, a muzykiem w praktyce. Nie stroni od opisów balang przyszłego kompozytora kołysanki z „Dziecka Rosemary” z Polańskim, Dąbrowskim i Karolakiem w zakopiańskim schronisku na Kalatówkach.
Wspomina o Leopoldzie Tyrmandzie związanym ze środowiskiem jazzmanów i opowiada o polskich jazzmanach, którzy posługują się charakterystycznym językiem. Czerpią dużo z żargonu klezmerskiego. Pytanie – Jak grasz? Z białka czy na ucho. W polszczyźnie ogólnej oznacza: z nut, czy ze słuchu. Kreśli interesujący porter środowiska artystycznego lat 50 i 60. Odkrywa osobiste życie polskiego jazzu – Komedy i środowiska, w którym się obracał: od barwnego życia Piwnicy pod Baranami i narodzin warszawskiego Jazz Jamboree aż po Los Angeles tuż po lecie miłości. Poznaje historie ludzi, którzy dla muzyki porzucali pracę, dzieci, dostatnie życie.
O Komedzie pisze w kontekście różnych działań, których się ima. Cytuje jazzmana pisząc o X Muzie.
„Jestem przeciwnikiem nadużywania muzyki filmowej. Uważam, że powinna być ona tam, gdzie jest naprawdę konieczna, i raczej powinno jej być za mało niż za dużo”.
Wyjawia, że narty są jedną z największych pasji Komedy. Dalej notuje, że muzyka jest dla Krzysztofa najważniejsza, a zaraz po niej motoryzacja, jazda skuterem, a potem samochodem, bo musi dbać o nadgarstki.
Pisze, że jej bohater zżyma się, kiedy go chwalą, że dobrze zagrał. – Nie umiem grać, raczej bębnię – odpowiada wtedy Komeda. Magdalena Grzebałkowska dokopuje się też do innych informacji na temat gry na fortepianie. Mówiono, że Komeda kuje dźwięki. Zarzucano mu, że używa tylko trzech oktaw, gdy fortepian ma ich ponad siedem.
Znajduje też komentarz Agnieszki Osieckiej:
„Pamiętam jego ruchy. On jak gdyby nie ogarniał całej klawiatury. Nie szalał po niej jak panowie, którzy grają na konkursach chopinowskich, tylko przeciwnie – jakby zagarniał do środka małe kurczaczki.”
Ciekawe są też opinie poetki na temat pracy z Komedą nad piosenkami „Nim wstanie dzień”, czy „ Ja nie chcę spać…”
Autorka szczegółowo opisuje upadek ze skarpy i zdarzenia które doprowadzają do wykształcenia się w głowie Trzcińskiego przewlekłego krwiaka podoponowego i torbieli. Towarzyszy mu w swojej relacji aż do śmierci.
Najważniejsze dla mnie, reporterki były rozmowy z ludźmi – krewnymi, przyjaciółmi, znajomymi Krzysztofa Trzcińskiego
wyjaśnia Grzebałkowska. Z osiemdziesięciu dwóch spotkań powoli wyłaniał się obraz Komedy i jego czasów.
Rzetelny indeks osób i szczegółowe przypisy odsyłają czytelnika do innych publikacji, z których korzystała autorka najnowszej biografii Komedy.
Z opisu zdarzeń dowiadujemy się, że Komeda był człowiekiem tajemniczym i osobnym. Nie pisał listów, ani dziennika. Był mrukiem, ale miłym i pogodnym. Większość tego, co wiemy o Krzysztofie Komedzie, pochodzi ze wspomnień jego żony. Często sprzecznych z tym, co pamiętają inni.
tekst: Dorota Olearczyk