Historia Romea i Julii w Operze Wrocławskiej ma duże powodzenie. Realizatorzy eksploatują szekspirowski wątek na wszelkie możliwe sposoby. Niedawno oglądaliśmy balet, teraz przyszła kolej na operę. „I Capuleti e i Montecchi” w reżyserii Krystiana Lady to nowoczesne przestawienie, w którym rudowłosy Romeo, a właściwie Romea – śpiewa mezzosopranem i chodzi w dżinsach.
Malkontenci powiedzą- feee, nie taka powinna być opera. Entuzjaści nowoczesności – westchną z ulgą i będą oklaskiwać awangardowość okalającą starą i znaną konwencję.
I choć baltonowskie reklamówki na scenie trochę mnie jednak raziły, to drugi akt w gołych dekoracjach, dżinsach i z trującym jabłkiem, wydał mi się intersującą reinterpretacją znanych mitów i motywów kultury.
Soliści i chór wypadli dobrze, zwłaszcza Aleksandra Opała w roli Romea czarowała ciepłym, niezbyt wysokim głosem. Orkiestra pod kierunkiem Marcina Nałęcza- Niesiołowskiego udźwignęła brzemię Belliniego.
Dzieło włoskiego kompozytora szkoły neapolitańskiej, choć nawiązuje fabularnie do Romea i Julii, nie jest jego adaptacją. O tym należy pamiętać kupując bilety do opery. W „Kapuletach i Montekich” nie znajdziemy sceny balkonowej, co nie znaczy, że nie warto posłuchać i obejrzeć inscenizacji w reżyserii Krystiana Lady.
tekst: Dorota Olearczyk
foto z próby prasowej: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Koncert Galowy 39. Przeglądu Piosenki Aktorskiej zagrano, jak tradycja nakazuje, czterokrotnie w Teatrze Polskim. Galę pt. „Miłe Panie i Panowie bardzo mili. Piosenki Wojciecha Młynarskiego” wyreżyserowała Agnieszka Glińska. Tchnęła ona w aktorów ducha i słowa mistrza gatunku.
Nad sceną wisiały kolorowe neony ze słowami: sens, poezja, śledź, przyzwoitość, absolutnie, nadzieja, kultura, głupota… a na scenie aktorzy z należną estymą i poszanowaniem tekstu śpiewali lub recytowali teksty Wojciecha Młynarskiego, którego neonowy zarys sylwetki w charakterystycznej zgarbionej postawie stanął w tle.
Najpierw piosenkę o zabawnym państewku linowym, w którym rządy sprawowali ci, co upadli na głowę zaśpiewał Konrad Imiela. Kinga Preis z rękoma w pozycji trójkąta, czy wieżyczki na brzuchu zinterpretowała „Inżynierów dusz”. Marcin Januszkiewicz apelował, żeby wycięto mu inteligencję. Emose Katarzyna Uhunmwangho zaśpiewała „Balladkę o tych, co się za pewnie poczuli”. Karolina Czarnecka leniwie snuła w sennym rytmie pytanie, czemu ta wolność taka trudna i nikomu nie chce się robić prawa jazdy. W tym czasie pozostali występujący w koncercie aktorzy polegiwali na scenie, drzemali, przeciągali się. Mateusz Bieryt skarżył się, że nie może robić tego, na co zasługuje.
Piosenki przeplatane były recytacją tekstów m.in. o tych, co człapią, a nie chodzą, czy o wydziale bezprawia.
Tomasz Schuchardt świetnie zinterpretował „W Polskę idziemy”, towarzyszyli mu kibice siedzący na trybunach. Anna Radwan wyznała, że nie przyzwyczai się, do szeptu, gdzie potrzebny krzyk i do prostactwa, gdzie potrzebny szyk, nadmiaru, gdzie wystarczy łyk.
Podczas gdy znakomita Emose śpiewała o Polskiej Partii Piłujących, jeden z członków zespołu muzycznego pod dyrekcją Jana Młynarskiego piłował pień, chyba brzozy.
Pod koniec pierwszej części Gali Jan Młynarski opuścił stanowisko perkusisty i cudownie zinterpretował, stojąc na środku sceny, balladkę o tym, jak trudny jest dialog z kimś, kto wciąż sra Ci na łeb. Był jeszcze Januszkiewicz z piosenką o kneblu i Imiela z propozycją stworzenia słownika wyrazów zagubionych i wpisania do niego słowa: przyzwoitość.
Przed przerwą mieliśmy jeszcze powód do śmiechu, kiedy to niektóre osoby z pierwszej części koncertu zatytułowanego „Gruz do wywózki” utknęły na scenie w pozycji skamieniałej lalki i nie dawały się z niej sprowadzić, ani znieść.
Druga część, nosząca tytuł „Patrz pięknie” rozpoczęła się od piosenki o tonącym odbijającym się od wszystkiego i wybierającym życie od oddechu do oddechu. Potem było wezwanie, żebyśmy lubili się trochę. „La valse du mal” pięknie snuł się za Radwan. Januszkiewicz w oparach dymu wykrzykiwał: kogo udajesz kolego! Czarnecka zaśpiewała o tym, że z Andersenem łączy nas dziecięce pochodzenie. Helena Sujecka wspomniała o śledziu w śmietanie. Emose Uhunmwangho poruszyła widzów konstatacją, że wojna nigdy nie jest daleko, a improwizacja Janka Młynarskiego imitująca wystrzały była znakomitą puentą piosenki. Potem Imiela z dużą dozą humoru i zabawnej choreografii zaśpiewał, że kostuchy się nie boi. Cały zespół a capella życzył wesołego powszedniego dnia, a na finał zaapelował, żebyśmy kochali się, nie łudzili się, wykazali się, bo nie znaczy, że nie może być lepiej.
Z imperatywem: „łączcie się inteligenci” zostawili widzów Gali Jan Młynarski i Agnieszka Glińska, którzy przeczytali tekst Wojciecha Młynarskiego na koniec wieczoru.
Gala była ukłonem w kierunku tradycyjnej, klasycznej formy piosenki aktorskiej, w której piosenka z gęstym, mądrym tekstem nie jest zakrzykiwana, czy zamazywana bełkotem.
- PPA zakończono z elegancją i z nadzieją na dostrzeżenie pięknej perspektywy w szarej doli człowieczej.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Koncert Finałowy 39. PPA w reżyserii Ewa Kaim, tegorocznej laureatki Dyplomu Mistrzowskiego Kapituły im. Aleksandra Bardiniego, zatytułowany „Co to za dom!” był eksplozją wzruszeń.
Bohaterowie historii umieszczeni w sieci ścieżek usłanych pluszakami wykrzykiwali, wyszeptywali, recytowali i z trudem wypowiadali, słowa ważne, aktualne i znaczące. Słuchaliśmy polskich przebojów i wierszy. Dwa z nich – „Przesłanie Pana Cogito” utwór Zbigniewa Herbera zaprezentowany przez Jerzego Trelę i „Dziwny jest ten świat” tekst Czesława Niemena z trudem wydobywający się z ust Krzysztofa Globisza był dla jednych eksplozją, dla innych implozją wzruszeń. Szlochała lub tłumiła łzy wzruszenia chyba cała widownia. Tak silnych emocji dawno nie przeżywała wrocławska publiczność.
„Sen o warszawie” zaśpiewali widzowie z Kasią Nosowską na bis.
W spektaklu wystąpili: Aleksandra Adamska, Weronika Kowalska, Katarzyna Nosowska, Ewelina Przybyła, Roman Gancarczyk, Krzysztof Globisz, Jerzy Trela
Zagrał zespół w składzie: Dawid Sulej Rudnicki (fortepian, trąbka), Grzegorz Bąk (bas), Michał Peiker (perkusja), Marcin Konieczkowicz (saksofony), Marcin Stefaniak (saksofony), Szymon Kamykowski (saksofony), Mariusz Stępień (saksofony, klarnet), Dominik Bieńczycki (skrzypce, gitara), Beata Wołczyk (I skrzypce), Marcelina Grodzicka-Myślak (altówka), Kinga Chudzikowska (wiolonczela), Paulina Mastyło-Fałkiewicz (II skrzypce).
oprac. tekstu: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
W piątek w nocy poznaliśmy laureatów Konkursu Aktorskiej Interpretacji Piosenki na 39. PPA.
Po Koncercie Finałowym 39. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu na scenie Teatru Muzycznego Capitol wręczono nagrody festiwalu.
Decyzją Jury Konkursu Aktorskiej Interpretacji w składzie: Maja Kleszcz, Agnieszka Szydłowska, Jan Nowicki, Jacek Ostaszewski i Cezary Studniak, Grand Prix 39. Przeglądu Piosenki Aktorskiej – Złotego Tukana oraz 25 tys. zł – otrzymał Stanisław Linowski. Nagrodę wręczył Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia.
Stanisław Linowski otrzymał także Tukana Dziennikarzy – nagrodę wręczyła Małgorzata Waszkiewicz, dziennikarka Radia TOK FM; wyróżnienie w postaci koncertu RAM Session zorganizowanego przez radio RAM we Wrocławiu – nagrodę wręczył Piotr Bartyś, dziennikarz Radia RAM; oraz Tukana Publiczności, nagrodę widzów obecnych na Koncercie Finałowym, którą wręczył widz zasiadający na miejscu 6 w rzędzie VI.
Małgorzata Walenda otrzymała nagrodę specjalną Stowarzyszenia Autorów ZAiKS za najlepsze wykonanie polskiej piosenki, 10 tys. zł, którą wręczył Rafał Bryndal, przedstawiciel władz ZAiKS-u, oraz nagrodę Niemiecko-Polskiego Towarzystwa Kulturalnego Polonica w wysokości 3 tysięcy zł wraz z zaproszeniem do udziału w Festiwalu Rock & Chanson w Kolonii, którą wręczył prezes Stowarzyszenia Zbigniew Kossak von Glowczewski.
Jury Nurtu Off w składzie: Natalia Kabanow, Magda Piekarska, Olaf Brzeski, Igor Gawlikowski i Igor Kujawski, przyznało statuetkę Tukana Off i 10 tys. zł nagrody spektaklowi Can I Be Whitney? Tomasza Szczepanka. Sponsorem Nagrody jest firma Atos Global Delivery Center Polska.
Jury Nurtu Off przyznało też dwa wyróżnienia: spektaklom „Gender Unplugged” Natalii Orkisz i „Wkurwionym kobietom w leju po Polsce” Mai Staśko i Przemka Wojcieszka.
Kapituła im. Aleksandra Bardiniego przyznała Nagrodę – Dyplom Mistrzowski Ewie Kaim. Nagrodę wręczył Roman Kołakowski, przewodniczący Kapituły.
Dyplom Mistrzowski jest dziełem Michała Hrisulidisa, statuetki Tukanów są autorstwa Joanny Hrisulidu i Tomasza Szydełko.
W galerii zdjęć: wszyscy uczestnicy I części koncertu finałowego. Więcej na stronie: Znamy finalistów 39. Przeglądu Piosenki Aktorskiej
mat. pras.
foto: DJ Olearczyk
Edith Piaf przyjechała na 39. PPA do Wrocławia w postaci Natalii Sikory. Spektakl Teatru Polonia, z powodzeniem wystawiany na stołecznej scenie, organizatorzy Przeglądu Piosenki Aktorskiej zaprosili do nurtu głównego festiwalu. Na „Pięknym nieczułym” widownia Dużej Sceny Capitolu była wypełniona, a nawet przepełniona, publicznością.
Rozpoczęło się piosenką, potem był długi monolog zainscenizowany w czerwonym wnętrzu pokoju hotelowego. Na koniec zabrzmiały utwory śpiewane przez Natalię Sikorę jako Edith Piaf. Wszystko jasne, proste, klasyczne. Natalia Sikora weszła w rolę Piaf każdym swoim gestem, grymasem, uśmiechem, postawą ciała. Pod maską francuskiej pieśniarki monologowała, śpiewała, przeżywała i przeżuwała całą lawinę nabrzmiewających emocji.
Doskonały głos polskiej Sikory świetnie pasował do francuskiego Wróbelka. Spektakl mógłby być jeszcze lepszy, gdyby zainscenizowano go na scenie kameralnej.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Miejsce: Zaklęte Rewiry, czas: 22 marca g. 19:00, mile widziani – goście w strojach z lat 20. i 30. XX wieku. Nie zapewniamy miejsc siedzących.
Takie informacje szczegółowe znajdujemy na stronie wydarzenia. Tak, to cały czas trwa 39. PPA. Czwartkowa odsłona festiwalowa przeniosła nas w urokliwe stylistycznie czasy przedwojenne. A miejsca siedzące, przy scenie, chyba zajęły owady z plakatów Ryszarda Kai, bo publiczność wolała podrygiwać wdzięcznie. Niektórzy siedzieli przy stolikach w wystylizowanych kostiumach, było teatralnie i muzycznie, jak na Przegląd Piosenki Aktorskiej przystało.
W zapowiedzi koncertu czytamy: Przedwojenny polski jazz… Było takie zwierzę, dziś już zapomniane, po którym zachowały się nieliczne ślady, przykryte wiórami dziarsko heblowanego w latach 50. i 60. swinga i modern jazzu, z których wyrosła późniejsza potęga tego, co znamy jako światowej sławy Polish Jazz. Ale wcześniej… Wcześniej do jazzu tańczyło się w modnych i drogich lokalach Warszawy, Lwowa, Wilna. I mało kto ten jazz nazywał jazzem. Szlagier gonił szlagier. Śpiewali je popularni aktorzy, a pisali najwybitniejsi kompozytorzy epoki (Henryk Wars, Jerzy Petersburski, bracia Goldowie), zaopatrzywszy się w płyty z USA i Berlina, będącego wówczas europejskim sercem rozrywki. „Jazzowe” piosenki brzmiały w filmach, kabaretach, rewiach.
W świat swingu podczas „Nocy w Wielkim Mieście” zabrał nas Jazz Band Młynarski – Masecki. Takiej potańcówki jeszcze publiczność PPA nie widziała. Marcin Masecki i Jan Emil Młynarski świetnie bawili się przedwojenną manierę jazz-bandu. Całe przedsięwzięcie skupili wokół Adama Astona –przedwojennego śpiewaka rozrywkowego oraz Henryka Warsa – przedwojennego pianisty, aranżera i kompozytora. Gościnnie wystąpiła reżyserka sobotniej i niedzielnej Gali – Agnieszka Glińska – z doskonałą interpretacją utworu „Nikt tylko ty”.
Po grupie Młynarskiego niektórzy czmychnęli po angielsku, żeby popląsać w zaciszu domowym. Inni zostali na koncercie zespołu muzyczno-performerskiego Natty Congeroo and the Flames of Rhythm. Ponoć owady Kai też zaczęły pląsać w przedwojennym stylu.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
W Operze Wrocławskiej trwają przygotowania do premiery „I Capuleti e i Montecchi”, opery Vincenzo Belliniego. Spektakl wyreżyseruje artysta młodego pokolenia Krystian Lada. Premiera w najbliższy piątek, 23 marca.
Opera ma opowiedzieć coś o nas samych, a nie tylko o XIII – wiecznej Weronie- mówi reżyser. Dzieło Vincenzo Belliniego pochodzi z roku 1830 i jest szóstą z dziesięciu oper w dorobku kompozytora. Jest to utwór rzadko wystawiany. Nie jest adaptacją słynnego dramatu Szekspira. W „I Capuleti e i Montecchi” na próżno szukać romantycznej sceny balkonowej, ani wielkiego balu podczas, którego Romeo i Julia zakochują się w sobie. Dzieło Belliniego jest opowieścią o świecie podziałów i konfliktów, które prowadzą do śmiertelnej zguby młodych kochanków z Werony.
Główne postacie mają piękne arie do zaśpiewania, a chór dopełnia całość przez ekspresyjne zakończenia scen – dodaje szef Opery Wrocławskiej i dyrygent – Marcin Nałęcz-Niesiołowski.
W roli mężczyzny zobaczymy kobietę. Romeo zaśpiewa mezzosopranem.
Premierowe spektakle „I Capuleti e i Montecchi” Vincenzo Belliniego 23 i 24 marca o godz. 19.00. Kolejne spektakle w tym sezonie artystycznym będzie można obejrzeć 25.03 oraz 26 i 28.04.
Orkiestrę poprowadzi – Marcin Nałęcz-Niesiołowski, scenografię przygotowuje Didzis Jaunzemus, kostiumy – Magdalena Maciejewska, reżyserią świateł zajmuje się Maarten Warmerdam. Na scenie, obok solistów, zobaczymy chór i balet Opery Wrocławskiej.
oprac. tekstu: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk