„Ostatnie dziecko lasu” to książka, która inspiruje, dopinguje i zaskakuje. Pozwala z nadzieją spojrzeć na przyszłość naszą i naszych dzieci. Wydawnictwo Mamania wypuściło ją na rynek czytelniczy w, estetycznie przyciągającej wzrok, zielonej okładce.

„Ostatnie dziecko lasu. Jak ocalić nasze dzieci przed zespołem deficytu natury” Richard Louv , Wydawnictwo Mamania
Książka „Ostatnie dziecko lasu” została przetłumaczona na kilkanaście języków, wywołała liczne dyskusje wśród nauczycieli, lekarzy i rodziców na temat „zespołu deficytu natury” i przyszłości naszego społeczeństwa. Zebrano w niej najnowsze badania wskazujące na to, że bezpośrednia ekspozycja na przyrodę jest niezbędna dla optymalnego rozwoju oraz zdrowia fizycznego i emocjonalnego dzieci i dorosłych. Uważny czytelnik znajdzie tu m.in: 100 prostych działań, które może wykonać, aby wprowadzić zmiany w swojej społeczności, szkole i rodzinie; 35 tematów do dyskusji, które zainspirują do rozmów o znaczeniu przyrody w życiu; zaktualizowane badania potwierdzające, że bezpośredni kontakt z przyrodą jest niezbędny dla zdrowia fizycznego i emocjonalnego dzieci i dorosłych.
Choć z badań wynika, że kontakt z przyrodą wspomaga leczenie ADHD, poprawia koncentrację i koordynację ruchową, regeneruje umysł i ciało, na całym świecie – nie tylko w krajach rozwiniętych – wzrasta liczba osób, których kontakt z naturą ograniczony jest do minimum. Richard Louv błyskotliwie pisze o tym, jak do tego doszło, dlaczego to tak istotne i co możemy z tym zrobić.

„Ostatnie dziecko lasu. Jak ocalić nasze dzieci przed zespołem deficytu natury” Richard Louv , Wydawnictwo Mamania
Adam Wajrak zaś jasno i bez ogródek stwierdza, że „Ostatnie dziecko lasu” to „bardzo dobra książka o tym, czym kiedyś było dzieciństwo i czym powinno dziś być, oraz dlaczego tak ważny jest kontakt dzieci z przyrodą. Zresztą nie tylko dzieci. Bez zaglądania w różne zakamarki, włóczenia się po lesie albo łąkach lub podglądania innych stworzeń po prostu nie będziemy szczęśliwi i nic nam tego nie zastąpi”.
Siedem rozdziałów daje nam rozległy przegląd tematyczny. Czytamy: o darach natury, drzewie zdrowia, o ósmym rodzaju inteligencji i lęku przed naturą, o syndromie baby jagi i zapraszaniu natury do domu, o powrocie zielonych szkół, dzikich miastach i duchowej potrzebie przyrody.
Obszerna i rzetelna bibliografia odsyła czytelnika także do innych publikacji, które zgłębiają wątek deficytu natury w jeszcze bardziej szczegółowy sposób. Autor zachęca do szperania po zielonych kartach internetu i papieru. Richard Louv nie szczędzi czytelnikowi naukowych i statystycznych porównań, co może zniechęcić przypadkowego, wakacyjnego mola książkowego do uważnego czytania. Jednak dzięki tej skrupulatności narracyjnej idea deficytu natury jest omówiona ze starannością naukowych skryptów.
oprac. i foto. do.
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mamania.
„Momo” to uroczo zajmująca i intrygująca książka dla dzieci. Z powodzeniem może być czytana przez dorosłych, jej lektura przynosi same korzyści.

„Momo” Michael Ende, Wydawnictwo Mamania
Czytelnik, bez zbędnych ceregieli, od pierwszych stron wciągany jest w świat Momo. Dziewczynka pojawia się znikąd i odmienia życie mieszkańców miasta. Towarzyszymy bohaterom w odkrywaniu świata i rządzonych nim zasad. Czytamy o magii słuchania, które rozwiązuje konflikty; o szarych panach, którzy kradną czas; o zabieraniu radości i próbach jej odzyskania… a wszytko to, Michael Ende, ujmuje w zgrabną formę językową, a Ryszard Wojnakowski z talentem przekłada na język polski, dając szansę na ponowny światowy rozgłos i zasłużoną popularność powieści o Momo i żółwicy Kasjopei.
Co ciekawe „Momo” po raz pierwszym została wydana w 1973 roku. Dziś, dzięki Wydawnictwu Mamania, mamy szansę na ponowne odkrywanie i zachwycanie się jej aktualnością. Piękne wznowienie cieszy oko i przynosi dużo przyjemności czytelniczej.
Niebanalna fabuła, kilka mądrości wartych zapisania i przemyślenia, ale także niebanalny sposób na pokazanie dziecku wartości czasu, a nawet idei totalitaryzmu to niektóre atuty powieści mistrza literatury dziecięcej, autora „Niekończącej się historii”.
oprac. do
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mamania.
Sięgając po książkę „Mentalista” Camilli Läckberg, byłam ciekawa czy nowa pozycja napisana wraz z Henrikiem Fexusem, będzie równie interesująca, jak poprzednie książki tej autorki. Nie zawiodłam się.

„Mentalista” Camilli Läckberg i Henrika Fexusa, Wydawnictwo Czarna Owca
Historia rozpoczyna się od opisu brutalnego morderstwa. Do jego zbadania i złapania mordercy zostaje przydzielony zespół śledczych złożony z detektywów z różnych jednostek policji. Ponieważ zabójstwo ma związek ze światem iluzji, Mina, główna bohaterka, zwraca się o pomoc do Vincenta, mentalisty i iluzjonisty. W miarę rozwoju sytuacji okazuje się, że inne morderstwa, do których doszło w Sztokholmie, są ze sobą powiązane i policja ma do czynienia z seryjnym mordercą. Rozpoczyna się wyścig z czasem.
Fabuła książki jest przemyślana, spójna i intrygująca, podobnie jak konstrukcja głównych postaci. Mina- pani inspektor- panicznie boi się zarazków. Jej nieodłącznym atrybutem jest żel odkażający. Vincent- specjalista od mowy ciała, mentalista ze spektrum autyzmu, ma kłopoty z odczytywaniem emocji innych ludzi. Oboje cechują się ponadprzeciętną inteligencją, pasją w wykonywaniu swojego zawodu, uporem w dążeniu do celu. Między tym dwojgiem nawiązuje się silna więź. Prawdopodobnie dlatego, że każde z nich ma tak wiele nietypowych zachowań i dziwactw, że jest w stanie zrozumieć albo przynajmniej zaakceptować tę drugą osobę. Pozostałe postaci są równie barwne, wielowymiarowe jak główni bohaterowie. Sporo dowiadujemy się emocjach, problemach i relacjach rodzinnych Julii, Pedera, Christera oraz Rubena.
Książka Camilli Läckberg i Henrika Fexusa jest napisana bardzo realistycznie. Intrygująca i nieoczywista fabuła trzyma czytelnika w napięciu. Pojawiające się retrospekcje wprowadzają niepokój i przeświadczenie, że właściwie już wiemy, jaka jest osobowość i motywy sprawcy. Nic bardziej mylnego. Książka podzielona jest na krótkie rozdziały, które szybko się czyta. Oprócz niewielu opisów społeczeństwa w Szwecji, autorzy poruszyli również wątek ważny w obecnych czasach, mianowicie rasizm. Ten problem jest aktualny w wielu krajach, dlatego warto zwrócić na niego uwagę.
Myślę, że „Mentalistę” można uznać za bardzo obiecujący początek współpracy tej dwójki autorów. Z niecierpliwością będę oczekiwać dalszych losów Miny i Vincenta.
tekst: RG
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarna Owca.
Najnowsza premiera Wrocławskiego Teatru Współczesnego elektryzuje i wciąga widza do świata przedstawionego w niewielkiej przestrzeni Sceny na Strychu w sposób rewelacyjny. Można pośpiewać, potańczyć, powspominać…
Na początek kilka słów od twórców
Spektakl „Wyskubki” w reżyserii Pawła Kamzy z muzyką na żywo w wykonaniu Aleksandra Brzezińskiego powstał na podstawie wierszy i fragmentów opowiadań Tadeusza Różewicza. Na partyturę „Wyskubków” składają się przede wszystkim wiersze i fragmenty opowiadań Tadeusza Różewicza (m.in. z tomów: Matka odchodzi, Kup kota w worku, Pięć poematów, Echa leśne i Poemat otwarty). To spektakl, w którym zaciera się podział na aktorów i widzów.
Słychać w nim muzykę ludową zaaranżowaną w nowoczesny sposób. „Użyłem w niej m.in. syntezatorów i sampli, gram też na instrumencie, który nazwa się keytar – to połączenie syntezatora i gitary. Wykorzystałem trochę muzyki techno i dubstepu, ale będą też: blues, tango, walc i oberki” – mówił Aleksander Brzeziński przed premierą.
Scenografka- Iza Kolka inspirowała się naturą – czterema porami roku i żywiołami: ognia, ziemi, powietrza oraz wody. „Czuję się jak tkaczka, która tworzyła scenografię z gotowych i używanych już wcześniej przedmiotów – mówiła Iza Kolka. Scenografia do Wyskubków została wykonana z recyklingu – ze starych garnków i książek. „Chciałam nadać im nowe życie, używając ich w nieoczywisty sposób” – wyjaśniła. Przerobiła też stroje, które od lat zalegały w teatralnych magazynach.
„Wyskubki są próbą poszukiwania w poezji i prozie Tadeusza Różewicza śladów Gabrielowa – wsi, z której pochodzi jego rodzina” – wyjaśnił Paweł Kamza, reżyser a zarazem adaptator. Na twórczość Tadeusza Różewicza najczęściej patrzy się z perspektywy Awangardy, tymczasem twórcy spektaklu szukają w niej nawiązań do tradycji ludowej. „W jego utworach są ślady liryki ludowej i wykorzystujemy je – stały się naszymi piosenkami” – podkreślił Paweł Kamza. Zwraca też uwagę na to, że Tadeusz Różewicz był niezwykle świadomym poetą, który grał z tradycjami. „Grał, czyli rozmawiał z największymi filozofami, malarzami, poetami; z jednej strony z tradycją sztuki wysokiej, a z drugiej – z kulturą masową. Prowadził też bardzo intymną, skrywaną rozmowę z kulturą czasu niewinności, czyli z kulturą ludową. Liryka ludowa, nawet w intymnych wyznaniach, nie jest retoryczna, abstrakcyjna – zawsze jest konkretna. To działanie. U Różewicza jest podobnie” – zapewniał reżyser.
„Zapraszamy widzów na Wyskubki, czyli wspólne skubanie, gadanie, śpiewanie i tańczenie. Opowiemy historię naszych bohaterów i mamy nadzieję, że publiczność podzielili się z nami swoimi historiami o powtarzaniu czasu” – powiedział przed premierą Paweł Kamza.
Po premierze
Widzowie siedzą przy stołach i skubią pierze, czyli drą szary papier (oczywiście drą go tylko w tych momentach, kiedy nie gra muzyka). Żeby nie zakłócić – znakomicie, wielogłosowo śpiewanych przez aktorów WTW- pieśni i przyśpiewek darcie odbywa się regulaminowo, wedle zasady- jak słyszysz muzykę to nie drzesz. Właściwego zachowania uczymy się na początku spektaklu, upominani gwarowo i dowcipnie przez Florentynę – babkę (w tej roli znakomity Miłosz Pietruski). Zresztą wszystkie kreacje aktorskie są znakomite – aktorzy wyśmienicie: śpiewają, improwizują i wcielają się w swoje role.
Na tych samych stołach, na których przybywa karteczek papieru (rwane pierze) leżą wydarte z notesu karki papieru z tekstem przyśpiewki o zimie, którą wspólnie z aktorami intonujemy na końcu i na początku przedstawienio-obrzędo-spotkania.
Uczestniczymy w czymś wyjątkowym, dawno niespotykanym we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, przypominającym spotkanie z balladą na wysokim poziomie artystycznym, ze scenografią, którą wychodzący po spektaklu widzowie namiętnie i z podziwem fotografują. Emaliowane garnki tworzą kolumny, portal wejściowy uformowany jest z książek, poroże zrobione z szarego papieru…- scenografia ujmuje prostotą i pomysłowością. Przywołuje wspomnienia i staje się na naszych oczach równoprawnym bohaterem historii.
Muzyka, aż domaga się rejestracji i wydania w formie np. nośnika CD. Melodii, pieśni, przyśpiewek mógłby słuchać wtedy widz „Wyskubki” w domu i podśpiewywać z rodziną.
Bohaterowie prowadzą widzów przez obrzędy wigilijne, bożonarodzeniowe, magiczne, ślubne i pogrzebowe. Uczestniczymy w cykliczności pór i zdarzeń, podlegamy tym samym przemianom, jakim poddawani byli nasi przodkowie.
„Wyskubki” to znakomity międzypokoleniowy spektakl. Dziadkowie będą zauroczeni, ojcowie i matki przypomną sobie swoje źródła, młodzież pozna przeszłość. Idźcie, bo warto. WTW wyskubał perełkę.
Realizatorzy:
adaptacja i reżyseria Paweł Kamza
scenografia i kostiumy Iza Kolka
muzyka Aleksander Brzeziński
choreografia Adrian Rzetelski
inspicjentka Justyna Bartman-Jaskuła
realizacja światła Jacek Mieczkowski
realizacja dźwięku Krzysztof Pietrzykowski
Obsada:
Florentyna, babka, bywa babko-wróblem Miłosz Pietruski
Stanisława, córka Florentyny, zwana ciotką, kochał się w niej czternastoletni chłopiec Zina Kerste
Stefania, córka Florentyny, zwana matką, oszczędzała i oszczędzała, kwaśnicy nie dawała Anna Błaut
Janka, córka Florentyny, zwana chrzestną, wyszła w sukni w groszki za aniołem Dominika Probachta
Julka, córka Stefanii, zwana młodą, kochała się w partyzantach, chociaż wojny nie pamiętała Ewa Niemotko
Matusek, który gapił się na samoloty Krzysztof Boczkowski
oraz Aleksander Brzeziński (muzyka na żywo)
tekst: do
fot. organizatorów|Filip Wierzbicki
„Królestwo ciała i ognia” to drugi tom z cyklu „Z krwi i popiołu”. W tej części czytamy m.in. o konflikcie wewnętrznym głównej bohaterki – Poppy, która odnaleźć się musi w nowej rzeczywistości.
Wszystko, co Penellaphe uważała za prawdziwe, okazało się kłamstwem. Nawet mężczyzna, którego pokochała, nie był tym, za kogo się podawał. Podstępem uprowadzona dziewczyna, wśród swoich wrogów, zastanawia się kim jest bez welonu Panny.
Kto jest wrogiem, a kto sojusznikiem?

„Królestwo ciała i ognia” Jennifer L. Armentrout, Wydawnictwo You&YA
Nikt nie jest jednak równie tajemniczy, co on -Casteel Da’Neer. Mroczny. Książę Atlantii. Oferuje Poppy wszystko, o czym kiedykolwiek pragnęła. Wybranka wie, że błędem było zaufać mężczyźnie. Jednak Casteel ma co do niej plany, które mogą zmienić losy ich i dwóch królestw : Solis i Atlantii. Tylko czy Penellaphe zdoła się oprzeć urokowi Mrocznego?
Po przeczytaniu pierwszej części (poprzeczka została wysoko postawiona) autorka pozostawiła nas w dużym napięciu. Mimo wszystko, nie zawiodłam się, choć wielu czytelnikom, nie podobało się to, że Poppy tak się „opierała”. Jednak ja mam odmienne zdanie. Uważam, że Jennifer L. Armentrout ciekawie przedstawiła bohaterkę, jej zmieniające się uczucia i konflikt wewnętrzny, który ze sobą toczyła. Bardzo podobało mi się trio, które tworzyła Poppy z Casteel’em i Kiernanem. Brakowało mi wcześniej opisu relacji pomiędzy trójką tych postaci.
Jennifer L. Armentrout urodziła się 11 czerwca 1980 roku i jest pisarką powieści z gatunku new adult oraz fantasy. Wiele jej książek znajduje się na liście bestsellerów dziennika „The New York Times”. W 2015 roku zdiagnozowano u niej rzadką chorobę genetyczną siatkówki oka, która może doprowadzić nawet do utraty wzroku. Zamierza pisać tak długo, aż zdrowie jej nie przeszkodzi.
tekst i foto.: Anna Jedlecka
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza / You&YA.
Alessandra Stathos to druga córka lord Masisa, która ma dość bycie ignorowaną. Jej ojciec myśli tylko o swoim majątku i o starszej siostrze dziewczyny. Alessandra obmyśla więc plan, dzięki któremu szybko zdobędzie pozycję i władzę:
- Uwieś Króla Cieni.
- Poślubić go.
- Zabić go.
- Zgarnąć całe królestwo i majątek dla siebie.

„Cienie między nami” Tricia Levenseller, Wydawnictwo Muza
Władca imperium to nikt inny, jak tylko przystojny Kallias Maheras, który jednak jest niebezpiecznym przeciwnikiem. Nikt nie wie, na czym polega jego potężna moc. Niektórzy mówią, że potrafi rozkazać otaczającym go cieniom, by wykonywały rozkazy. Inni zaś twierdzą, iż cienie szepczą mu na ucho myśli wrogów. Dla Alessandry nie robi to większej różnicy. Zrobi wszystko, aby osiągnąć swój cel.
Okazuje się, że nie tylko ona ma plany wobec Króla Cieni. Poprzez kolejne zamachy na Kalliasa, Alessandra uświadamia sobie, że aby zostać królową, musi chronić władcę.
Z bliska Maheras okazuje się podstępny, bezwzględny, a także… samotny i spragniony miłości. Jak dla kogoś takiego nie stracić głowy i serca?
Książka ta spełniła moje oczekiwania. Historia rodem z Slytherinu – tak autorka nazwała książkę w dedykacji na samym wstępie. Ze względu na to, że kocham takie klimaty, od razu wciągnęłam się w historię lady Stathos. Widząc, już na pierwszych stronach, postać Alessandry, zdeterminowanej, bezkompromisowej, idącej po trupach do celu…
Muszę jednak wskazać pewien minus tej książki, którym jest przewidywalność. Praktycznie, nic mnie nie zaskoczyło, a fabuła była nieco schematyczna. Nie próbowałabym tam odnaleźć większej akcji, poza wątkiem miłosnym, choć oczywiście takowa była, bo przez cały pobyt Alessandry w zamku, ktoś czyha na życie Kalliasa.
Wspominając o wątku miłosnym, grzechem byłoby go nie rozwinąć. Mimo, że był nieco przewidywalny jednak uroczo i zabawnie rozwijał się, nie brakowało w nim chemii i towarzyszących mu wątpliwości.
Tricia Levenseller to amerykańska autorka powieści YA. Dorastała w Oregonie, gdzie spędziła dzieciństwo, wspinając się na drzewa i rozwijając wyobraźnię. Obecnie mieszka w Utah ze swoim psem Rosy. Kiedy nie siedzi z nosem w książce lub nie pisze kolejnych, świetnie sprzedających się książek, lubi układać puzzle, grać w Overwatch i Sea of Thieves na Xboxsie oraz odkrywać nowe restauracje.
tekst i foto. Anna Jedlecka
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza / You&YA.

„Zakręceni” Tomasz Jastrun, Wydawnictwo Czarna Owca
Tomasz Jastrun – poeta, prozaik, dziennikarz i felietonista – oddał w ręce czytelników nową powieść opisującą życie współczesnych nastolatków. W pierwszym rozdziale czytamy, co czuje On, w drugim, co przeżywa Ona. Pamiętnikarski rys nadaje osobistego charakteru ciekawej, czasem zabawnej, a czasem smutnej opowieści z zaskakującym, poetyckim zakończeniem.

„Zakręceni” Tomasz Jastrun, Wydawnictwo Czarna Owca
Bohaterowie „Zakręconych” żyją w dużym zaplątaniu i zagubieniu. On chodzi do szkoły, ona pracuje jako ekspedientka w osiedlowym sklepie. Znają się tylko z widzenia, ale chłopak zakochał się w nieznajomej bez pamięci. Mają swoje kłopoty i problemy urastające do rangi dramatów.
Dwa monologi, szesnastolatka i dziewiętnastolatki, to dwa strumienie, które płyną oddzielnie, ale czasami stykają się ze sobą. Zabawna, bezpruderyjna, chwilami groteskowa opowieść o współczesnym pokoleniu młodych i o mękach dojrzewania, pisana z punktu widzenia nastolatka i młodej dziewczyny, ich językiem, na pewno spodoba się wielbicielom „Buszującego w zbożu” J. D. Salingera. Autor wnikliwie zagląda w dusze młodych, zagubionych w rozpędzonej cywilizacji, brnących po omacku w świecie, w którym zniknęły stare znaki drogowe, a nie pojawiły się nowe.
„Zakręconych” czyta się szybko i z dużym zainteresowaniem. Refleksja przychodzi później i nie jest ona przerażająco pesymistyczna.
oprac.do
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarna Owca.