Na Dużą Scenę Teatru Muzycznego Capitol przypłynął statek z nosorożcem, rozbitkami i tuzami scen operowych. Zacumował w porcie przy Piłsudskiego i zaprasza na pokład nie tylko miłośników twórczości Kościelniaka, Felliniego i Obijalskiego. Zaprasza na pokład każdego wrażliwego widza, otwartego na współczesne wątki, społeczne niedopasowania, uniwersalne prawdy i ponadczasowe treści obwinięte w poetykę absurdu, żartu i niepokojącej groteski.
Akcja musicalu „A statek płynie” (scenariusz adaptowany i reżyseria Wojciech Kościelniak) rozgrywa się, podobnie jak w filmie Felliniego będącym inspiracją do stworzenia przedstawienia, w 1914 roku. Z portu w Neapolu wypływa statek z dostojnymi pasażerami. W rejs wybierają się osoby, które chcą spełnić ostatnie życzenie zmarłej śpiewaczki operowej, Edmei Tetui i pożegnać ją podczas morskiej wyprawy zwieńczonej rozsypaniem prochów. W zapowiedziach czytamy: Żałobna podróż w gronie dystyngowanych gości staje się słodko-gorzkim zbiorowiskiem próżności i luksusu, zazdrości i bufonady. To zagranie w stylu Federico Felliniego, mistrza igrania z obrazem i słowem, który w filmie „A statek płynie” zaprasza do królestwa wybujałych osobowości. Rozkochani w operze, wyszukanym jedzeniu i pięknych strojach pasażerowie, wchodzący na pokład luksusowego statku transatlantyckiego, nie przeczuwają, że schyłek świata do jakiego przywykli, właśnie się rozpoczął.
Zapowiedź brzmi zachęcająco, ale nie jest w stanie wyrazić wszystkich niuansów, którymi obdarowują widzów twórcy. I dobrze, bo po co iść do teatru, kiedy wszystko można byłoby wyczytać z relacji, recenzji, zapowiedzi, czy opinii.
Wojciech Kościelniak trzyma formę, fason i szyk. Z właściwą sobie wrażliwością kreuje świat sceniczny zostawiając widzowi przestrzeń na zachłanne łapanie kontekstów, symboli, aluzji, absurdów, sensów…, na rozsmakowywanie się w wizualnej i językowej stronie widowiska.
„A statek płynie” wedle scenariusza adaptowanego przez reżysera jest musicalem od początku do końca śpiewanym, ale w taki sposób, że nie czujemy brzemienia przytłaczającej, trudnej, operowej frazy. Kompozytorowi- Mariuszowi Obijalskiemu i kierownikowi muzycznemu – Adamowi Skrzypkowi udaje się stworzyć muzycznie różnorodną, czasem niepokojącą, kiedy trzeba wzruszającą ścieżkę dźwiękową, po której znakomici aktorzy chodzą jak po linie. Kiedy trzeba chwieją się, żeby pokazać wady, przerysowanie charakteru swoich postaci, innym razem wbijają słuchaczy w fotel czystością, barwą i doskonałością frazy Pavarottiego.
Wizualnie wyczulonych widzów ujmują kostiumy wymyślone przez Martynę Kander. Zabrudzone szlamem nogawki eleganckich spodni i utytłane falbany ekskluzywnych sukien – już od samego początku trwania przedstawienia zapowiadają niepokojące zdarzenia. Wydaje się, że to zaszlamienie to nie jest tylko efekt brodzenia w pokładowej wodzie morskiej, to także skutek zachowań elity śpiewaczej. W różnych scenach widzimy, jak córka śpiewa do matki, że jest egoistką, bo tak ją wychowała; jak książę ma dziecięcą potrzebę wygrywania i cieszy się, jak dziecko, gdy udaje mu się wygrać w łapki ze ślepą siostrą; jak smród gnijącego mięsa powoduje wyrzucenie zwierzęcia za burtę…
Reżyser umieszcza na statku całą galerię soczystych postaci, każda z nich ma swoją historię do opowiedzenia, zaśpiewania i robi to znakomicie. Partie solowe wzruszają – ballada Dozorcy o nosorożcu w wykonaniu Rafała Kozoka, czy pieśń Teresy (w tej roli znakomita Justyna Szafran śpiewająca o miłości do Emei i pamiątce – srebrnym szalu) – to hity. Scena z basem, który za pomocą głosu usypia kurę (nie tylko ją, jak się okazuje w finale sceny), łatki przyklejane do stroju Edmei Tetui, czy chusteczka którą na ramieniu nosi znakomity w roli Aureliano – Tomasz Leszczyński, dookreślają świat bohaterów zdarzeń pokazanych w musicalu. To także fragmenty przedstawienia, które na długo pozostają w pamięci widzów.
„A statek płynie” to spektakl musicalowy, operowy i filmowy zarazem. Myślę , że jednokrotne obejrzenie nie daje widzowi poczucia odszyfrowania wielu kontekstów, bo dzieje się tu bardzo dużo i w wielu planach.
Choreograficznie (za sprawą Mateusza Pietrzaka) cały zespół zachwyca możliwościami nadawania sensów ruchom. Niektórzy są kanciaści i sztywni, inni nieprawdopodobnie zwinni i rozciągnięci. Taniec mewy (w tej roli świetna Nadia Rosiak) urzeka gibkością, zaś przejścia pasażerów statku po pokładzie są kalekie, naznaczone ich osobowościową niedoskonałością.
Groteska podszyta dramatyzmem, wstrząsające wydarzenia okraszone absurdem zachowań- to wszystko znajdziemy w najnowszym musicalu Wojciecha Kościelniaka wystawianym na Dużej Scenie Teatru Muzycznego Capitol.
Statek, którego celem było dopłynięcie do wyspy i rozrzucenie prochów zmarłej śpiewaczki operowej (w tej roli oświetlona bielą kostiumu i urody Magdalena Szczerbowska), staje się statkiem historii, na pokład którego trafiają uchodźcy, gdzie rozgrywają się popisy śpiewacze, a także uczuciowe i przyrodnicze dramaty… dzieje się tak wiele, że aż trudno to wszystko spisać. Każdy widz znajduje tu coś ważnego dla siebie i uniwersalnego zarazem. Na tym polega fenomen Kościelniakowego stylu. Musical to nie wszystko tu jest coś znacznie więcej.
oprac. do
foto. do i jo
Opera Wrocławska otworzyła nowy sezon artystyczny mozartowskimi spektaklami w reżyserii Michała Znanieckiego. „Czarodziejski flet” adresowany do dzieci i „Czarodziejski flet w Breslau” w wersji dla dorosłych wybrzmiały w gmachu operowym przy Świdnickiej.
„Czarodziejski flet w Breslau” śpiewany jest po niemiecku, z dialogami w języku polskim, inscenizacja inspirowana jest światem przedstawionym w kryminałach Marka Krajewskiego. Operowe dzieło mistrza z Salzburga, z nowymi dialogami wrocławskiego pisarza, ocieka brudną atmosferą mieszczańskiego półświatka tropionego przez funkcjonariusza wydziału kryminalnego policji z Breslau – Eberharda Mocka.
Obsada
Sarastro – Tomasz Rudnicki
Tamino – Aleksander Zuchowicz
Królowa Nocy – Maria Rozynek-Banaszak
Pamina – Marcelina Román*
I Dama – Liliana Jędrzejczak
II Dama – Dorota Dutkowska
III Dama – Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak
I Chłopiec – Paweł Szlachta*
II Chłopiec – Artur Plinta*
III Chłopiec – Bartosz Wasiluk*
Papageno – Łukasz Rosiak
Eberhard Mock – Jacek Jaskuła
Papagena – Katarzyna Haras
Monostatos – Krzysztof Kozarek*
Zbrojny 1/ Kapłan 1 – Christian Bild
Zbrojny 2/ Kapłan 2 – Andrzej Zborowski
* – gościnnie
oprac.do i jo
Nowy sezon artystyczny w Impart Centrum ruszył pełną parą, oprócz koncertów i spektakli jest okazja zobaczyć również minimalistyczne formy z wyjątkowym przekazem. Takim wydarzeniem był przygotowany przez Annę Seniuk monodram „Księga ziół i nie tylko”. Spektakl był w pełni autorską wypowiedzią sceniczną czarującej, pogodnej i zdystansowanej aktorki, swoistą wiwisekcją 60-letniej drogi artystycznej i 80-letnich doświadczeń życiowych. Wyszło znakomicie. Spotkanie z publicznością stało się poetycką rozmową: o miłości, jabłkach, żartach, Pchle Szachrajce, zdrowiu, muzyce i wielu innych sprawach, która płynęła przyjemnym nurtem dowcipnej gawędy.
Aktorka zabrała publiczność w teatralną i poetycką podróż, prowadziła nas z właściwą sobie inteligencją, dowcipem i wdziękiem. Obok fragmentów z „Księga ziół” Sándora Márai, węgierskiego poety i prozaika przytaczała cytaty z wierszy takich autorów, jak m.in.: Zbigniew Herbert, Małgorzata Hillar, Ludmiła Mariańska, Tadeusz Różewicz, Wisława Szymborska, Anna Świrszczyńska i ks. Jan Twardowski, które dopełniały tematycznie wątki poruszane przez aktorkę. Miłość (także ta do zwierząt), zdrowie, spokój, teatr, dobre życie – gdzie szukać odpowiedzi na tak ważkie tematy? Aktorka wciągała nas w świat swoich rozważań z pogodą ducha, czułą wrażliwością, dystansem do własnej osoby. Nie trzeba było tysiąca rekwizytów, widowiskowych iluminacji, czy setki kostiumów, żeby przykuć uwagę publiczności na półtorej godziny.
Warto przypomnieć, że Anna Seniuk – niezapomniana serialowa Madzia Karwowska z „Czterdziestolatka” i teatralna Pchła Szachrajka- jest aktorką filmową, teatralną i telewizyjną, profesorką Akademii Teatralnej w Warszawie. Na co dzień związana jest z Teatrem Narodowym w Warszawie. Współpracowała z Kazimierzem Dejmkiem i Jerzym Jarockim. Została uhonorowana m.in.: tytułem Mistrz Mowy Polskiej, Nagrodą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Nagrodą im. Ireny Solskiej za wybitne osiągnięcia aktorskie. Aktorkę odznaczono także Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Złotym Medalem Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”. Całe szczęście, że ilość nagród, które otrzymała, nie wpłynęła na jej urokliwy, szczery wizerunek sceniczny.
Oprac. do
„Odyseja” we Wrocławskim Teatrze Lalek to przedstawienie adresowane do grupy odbiorczej określanej hasłowo 10+. To wskazanie wydaje się szczególnie ważne, chyba lepiej nie zabierać niedoświadczonych teatralnie pierwszoklasistów na spotkanie z zalotnikami Penelopy. Taniec bezrękich, pluszowych misiów może okazać się, dla niektórych milusińskich, traumatycznym przeżyciem .
Nowy sezon artystyczny WTL rozpoczął przedstawieniem osadzonym na homeryckiej opowieści o Odyseuszu wracającym do rodzinnej Itaki. Dziesięcioletnia podróż powrotna do syna i żony staje się pełną perypetii wędrówką przez niezwykłe krainy i spotkaniem z mitologicznymi nimfami, potworami i bogami. Jakub Roszkowski – reżyser przedstawienia- konstruuje sceniczną historię bohaterów w zgodzie z mitologicznym wzorcem, do czasu wzruszającego finału, w drugiej części przedstawienia. Końcowe pięć minut wrocławskiej „Odysei” ma dwa zakończenia. Dzięki nim widz może zobaczyć, co robi z ludzi wojna.
Plastikowa estetyka, poetyka Barbie i koparki z klocków jeżdżącej po scenie jako sowa, wykorzystanie noktowizora, kamery, wielość planów, duża ilości bohaterów i wydarzeń, telebimy, akwarium… to realia „Odysei” według Roszkowskiego. Reżyser nie boi się korzystać z nowoczesnych technik wyrazu scenicznego, daje w ręce postaci plastikowe lalki i ubiera je w plastikowe peleryny. Jarmarczność i nieprzemakalność tych materiałów nasyca sceny wojenną potliwością i daje poczucie kiczowatości, w którą wpadają bohaterowie targani przez okrutny los i żądnych emocji bogów. Dwuczęściowe przedstawienie nasycone jest dynamicznymi scenami. Wizyta w Hadesie, przelotne spotkanie z Syzyfem, pobyt na wyspie Kaliope, nawet pokazanie Scylli i Charybdy, czy walka z cyklopem nie stanowią problemu inscenizacyjnego dla twórców „Odysei”. Cały zespół aktorski Wrocławskiego Teatru Lalek zaangażowany w homeryckie przedstawienie doskonale wypełnia swoje zadania nadając swoim postaciom głębi i charakteru.
Wrocławska „Odyseja” to przedstawienie współczesne i ponadczasowe zarazem. Zadaje pytania, szuka odpowiedzi, nie ucieka od trudnych tematów, może zaskoczyć brutalnością, ale to spektakl ważny, który młodzi widzowie powinni zobaczyć z rodzicami.
tekst i foto z próby: do.
tekst i reżyseria: Jakub Roszkowski
scenografia, kostiumy, wideo: Mirek Kaczmarek
muzyka: Aleksandra Gryka
choreografia: Anna Maria Krysiak
reżyseria świateł: Alicja Pietrucka
asystentka scenografa: Maria Mordarska
obsada:
Agata Cejba, Jolanta Góralczyk, Krzysztof Grębski, Radosław Kasiukiewicz, Marek Koziarczyk, Agata Kucińska, Konrad Kujawski, Patrycja Łacina-Miarka, Anna Makowska-Kowalczyk, Tomasz Maśląkowski, Grzegorz Mazoń, Piotr Starczak
Warszawą zawładnęła zamieć śnieżna. Komisarz Robert Foks zostaje wezwany do centrum miasta, gdzie zostało odkryte brutalnie okaleczone i zamrożone ciało mężczyzny. A to, jak ma się okazać, dopiero początek wyjątkowo brutalnych zabójstw.… Komisarz Foks rozpoczyna śledztwo, którego rozwiązania będzie musiał szukać w opuszczonej ubojni na odludziu. „Skowyt” Macieja Kaźmierczaka, jednego z najpoczytniejszych autorów 2022 roku, w księgarniach od 4 października.
Niecodzienna „rzeźba” w okolicach Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie początkowo wydaje się formą sztuki ulicznej. Szybko jednak okazuje się, że postać w dziwnej pozycji to zamrożone ciało mężczyzny, pozbawione języka, oczu i wnętrzności. Niedługo później na peronie metra zostaje odnaleziona torba wypełniona ludzkimi narządami. A to dopiero preludium do spektaklu, jaki szykuje morderca, okrzyknięty „Kolekcjonerem ciał”.
Sprawą zaczyna interesować się prokurator Eliza Kowalczyk, która od kilku lat próbuje rozpracować grupę odpowiedzialną za niecodzienne napaści. Szybko zauważa, że jej śledztwo wiąże się z tym prowadzonym przez Foksa. Postanawiają połączyć siły. Wspólnie trafiają na ślad opuszczonej ubojni na odludziu…
Maciej Kaźmierczak dostarcza czytelnikom historię, w której bohaterowie stronią od ludzkich odruchów, a doznane przed laty krzywdy napędzają umysł mordercy do opracowania wyjątkowo okrutnej zemsty. Jak wiele okaleczonych ciał zostawi po sobie morderca? Jakie tajemnice skrywa mały podwarszawski zakład rzeźniczy? I skąd dochodzi przerażający, złowieszczy skowyt?
„Skowyt” jest drugim po „Pomście” tomem serii kryminalnej z komisarzem Robertem Foksem. Obie historie można czytać samodzielnie. Kolejny tom w przygotowaniu!
Maciej Kaźmierczak – autor thrillerów i kryminałów, który trafił na listę 30 najpoczytniejszych autorów w raporcie Biblioteki Narodowej o stanie czytelnictwa książek w Polsce w 2022 roku. W swoim dorobku ma takie tytuły jak: „Dziennikarz” (2020), „To mnie zabije” (2023) oraz serię łódzkich kryminałów: „Martwy ptak” (2021), „Nikt” (2022), „Porzuceni” (2022), a także „Pomstę” (2023), pierwszy tom serii kryminalnej z komisarzem Robertem Foksem. Prowadzi popularne w mediach społecznościowych strony Lepiej nie będzie i Poważny Postczłowiek, na których publikuje pesymistyczne teksty i grafiki. Jest absolwentem polonistyki na Uniwersytecie Łódzkim. Mieszka w Łodzi.
Oprac. mat. pras. do
Tomasz Duszyński wraca do czytelników z nowym kryminałem. Tym razem wrzuca bohatera w sieć ścisłych powiązań i powracających traum z przeszłości w małomiasteczkowej atmosferze, gdzie każdy zna każdego… Czy jednak wystarczająco, aby odkryć, kto winien jest morderstwa? Policjant Konrad Cichecki wraca po latach do rodzinnego miasteczka. Czeka go tam nie tylko chory na raka ojciec oraz przykre wspomnienia. Poza trudną do rozliczenia przeszłością życia prywatnego od razu osaczają go niewyjaśnione przed laty sprawy kryminalne. Czy jednak jego powrót to dzieło przypadku czy stoi za tym coś więcej? „Małomiasteczkowy” to nowy kryminał Tomasza Duszyńskiego od wydawnictwa Skarpa Warszawska.
Tym razem Tomasz Duszyński proponuje swoim czytelnikom książkę, której akcja rozgrywa się w nieco dusznej atmosferze małej miejscowości pod Wrocławiem i w samym Wrocławiu. Młoda dziewczyna, wciąż cierpiąca po trudnym rozstaniu, nie wraca do domu z wieczornego biegu i znika bez śladu. Najważniejszą wskazówką jest urwany sygnał z aplikacji na telefonie, z której korzystała. Rozpoczynają się bezowocne poszukiwania, w które angażuje się aspirantka Anna Rzecka, a Las Pilecki we Wrocławiu staje się miejscem domniemanej zbrodni. Wówczas poszukiwania zaczynają przybierać nieoczekiwany kierunek…
oprac. mat. pras. do.
Spektakl „Pinokio” na podstawie powieści Carlo Collodiego w reżyserii Kamila Przybosia łączy cyrkowe środki wyrazu z teatrem dramatycznym i musicalem. Można go oglądać na Bielanach Wrocławskich na scenie ATM i jest udaną propozycją na weekendowe spędzenie czasu z rodziną. Dzieci są zachwycone, a dorośli doceniają aktorskie, taneczne, akrobatyczne i muzyczne umiejętności wykonawców.
Ponadczasowe przesłanie utworu Collodiego wyrażone pochwałą życzliwości i troski o słabszych, ukazaniem siły przyjaźni i potrzebą budzenia poczucia odpowiedzialności oraz szacunku dla nauki i pracy zostało w spektaklu zgrabnie połączone z nowoczesną formą wyrazu. Ekspresja teatralna, taniec, akrobatyka, śpiew, akrobatyka powietrzna, sztuka kuglarska buduje napięcie „Pinokia” i nie daje młodemu widzowi czasu na nudę. Utwór „Laleczka z saskiej porcelany” i taniec marionetek zachwycają niejednego, także dorosłego widza.
Za spektakl odpowiedzialny jest Everest Production znany dolnośląskiej publiczności jako współtwórca kultowego spektaklu „Prometeusz”, który od blisko 10 lat niezmiennie grany jest na deskach wrocławskiego Impartu.
Twórcy:
Kamil Przyboś – scenariusz, reżyseria, adaptacja muzyczna
Magdalena Zawartko – przygotowanie wokalne
Grzegorz Piasecki – kompozycje i aranżacje muzyczne
Paulina Olszowy i Aldona Jankowiak – kostiumy
Marcin Światek – reżyseria i realizacja oświetlenia
Adam Bąkowski – realizacja dźwięku
Produkcja: Everest Production (projekt współfinansowany ze środków Gminy Wrocław)
Czas trwania: 70 min.
oprac. do i jo
Wrocławski Teatr Współczesny rozpoczął nowy sezon artystyczny kameralnie na Scenie na Stychu. Pomysł i realizacja przedstawienia „Młody mężczyzna” w reż. Katarzyny Kalwat, wzbudza pozytywne komentarze i pochlebne opinie.
Spektakl „Młody mężczyzna” rozpisany został na dwoje aktorów i opowiada o intymnej relacji pisarki z młodszym od niej o trzydzieści lat mężczyzną. Powstał na podstawie nowej książki ubiegłorocznej noblistki Annie Ernaux pt. „Le jeune homme”. Istotą opowieści jest wyzwolony głos kobiety. Związek z młodszym partnerem staje się kluczem do przeżycia przeszłości na nowo, do odzyskania własnego ciała, historii i pamięci- czytamy w zapowiedzi.
Trudne przeżycia poddane są chłodnej analizie, materac umieszczony w centrum sceny, na podeście, jest niemym światkiem silnych emocji, telebimy służą do wyświetlania zdjęć pary kochanków i przetworzonych słów wypowiadanych przez kobietę. Postanowiłam wprowadzić do spektaklu transkryptor języka. To algorytm sztucznej inteligencji, który na oczach widza sczytuje słowa aktorki grającej Ernaux, czyli Eweliny Paszke-Lowitzsch – tłumaczy Katarzyna Kalwat.
W tym spektaklu, reżyserka współpracowała ze Zbigniewem Liberą, znanym artystą wizualnym, który w przestrzeni gry aktorów rozmieścił różne obiekty, wybrał fotografie i nagrania z archiwum życia Annie Ernaux, w oparciu o które znakomicie dobrani aktorzy (Ewelina Paszke-Lowitzsch i Dominik Smaruj) dokonali rekonstrukcji scen z przeszłości. Tytułowy bohater, którego Annie Ernaux nazywa A., stał się kimś, kto zmienia bieg jej życia. Za jego sprawną pisarka w swoisty sposób odpamiętuje swoje historie, często bardzo trudne i nadaje im nowy wymiar.
„Młody mężczyzna” to popis intymnego aktorstwa, trochę bezwstydnego, ale nieudawanego, prawdziwego i wyzwalającego. Para aktorska brawurowo konstruuje historię o dużym ładunku emocjonalnym.
oprac. do
foto. archiwum teatralne, Filip Wierzbicki
Realizatorzy:
Agata Kozak (tłumaczenie)
Katarzyna Kalwat (reżyseria)
Sandra Szwarc (adaptacja)
Krzysztof Szekalski (tekst sceniczny)
Zbigniew Libera (fotografie, scenografia)
Teoniki Rożynek (muzyka)
Natalia Mentkowska (transkrypcja języka, video)
Krystyna Lama Szydłowska (koordynacja scen intymnych)
Agnieszka Piesiewicz, Rafał Rosiński (realizacja video)
Maciej Rzońca (realizacja dźwięku)
Jacek Mieczkowski (realizacja światła)
Justyna Bartman-Jaskuła (inspicjentka)
Obsada
Ewelina Paszke-Lowitzsch, Dominik Smaruj