Hałas, pęd, krótkowzroczność, agresja, bezrefleksyjność, uprzedzenia… , czy uspokojenie, przestrzeń, oddech, czas na myślenie, a nie na bezmyślne, emocjonalne demagogiczne działanie. Co wybierasz? Którą drogą pójdziesz? Spektakl „Cicho” będący koprodukcją Wrocławskiego Teatru Współczesnego z Teatrem Układ Formalny aż buzuje od tego typu problemów.
Rzecz dzieje się w szkole, do której przychodzi nowy uczeń. Ihor pochodzi z Ukrainy. Gabinety przypominają koszary, uczniowie siedzą na kalekich sprzętach w zgniłozielonych lub czarnych strojach. Ihor przychodzi w białej koszuli i dżinsach. Chciał bezgłośnie wtopić się w społeczność, być schludnym, a nie wyzywającym, przynosi cukierki, bo ma urodziny. Bohaterom historii towarzyszymy na lekcjach m.in. wychowana fizycznego, matematyki, informatyki stosowanej, anatomii. Uczniowie i nauczyciele różnie reagują na Nowego, Innego, Obcego.
Co wybierzesz Ty? Dialog, mur, czy wojnę?- zdają się pytać twórcy przedstawienia. Na kim wyładujesz frustrację? – pyta Ihor. Oglądamy różne wersje wydarzeń i zostajemy zaczadzeni strachem, agresją, wykluczeniem, ale i autorefleksją i empatią.
Losy głównego bohatera inspirowane są historiami żyjących we Wrocławiu przedstawicieli mniejszości ukraińskiej. Spektakl Cicho/Тихо jest częścią projektu, któremu towarzyszą warsztaty pogłębiające grupowe mechanizmy reakcji na szeroko rozumiana inność, skierowane do młodzieży między 12 a 18 rokiem życia. Przedstawienie prezentowane będzie nie tylko w WTW, ale także w szkołach Dolnego Śląska.
Realizatorzy:
scenariusz – Magdalena Drab
reżyseria – Katarzyna Dudzic-Grabińska
scenografia – Agnieszka Aleksiejczuk
muzyka – Tymoteusz Witczak
koncepcja i kierownictwo projektu – Przemysław Furdak
konsultacja merytoryczna dr Kamila Kamińska-Sztark
Obsada:
Maciej Tomaszewski, Paulina Mikuśkiewicz, Olga Żmuda, Jerzy Górski, Adam Michał Pietrzak, Maciej Rabski.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Tobiasz Papuczys, mat. organizatorów
Przed nami premiera wyjątkowa dla każdego, kto pokochał historię dzielnego Oskara i jego przyjaciółki, pani Róży. Ulubiony francuski pisarz Polaków, Eric-Emmanuel Schmitt, powraca z rozgrzewającą serce opowieścią o sile miłości i duchowości.
Mistrz filozoficznych przypowieści tym razem zabiera nas prosto do źródeł życia – mistycznej Afryki. W pełnym kolorów miejscu dwunastoletni Félix staje przed wielkim wyzwaniem. Chłopiec musi uratować swoją ukochaną mamę, która utraciła sens życia.
Czy Félix zdąży doprowadzić mamę do niewidzialnego źródła, zanim będzie za późno? Czy w trakcie tej magicznej podróży zrozumie, co jest najważniejsze w życiu?
„Félix i niewidzialne źródło” to nowa powieść w bestsellerowym „Cyklu o Niewidzialnym” oraz godny następca kultowego „Oskara i pani Róży”.
Czyta się szybko i z zaciekawieniem. Lektura szczególnie polecana dla fanów Schmittowskiej narracji.
oprac. do
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Jonas Hassen Khemiri z wielką wrażliwością, humorem i ironią przedstawia więzi rodzinne, w jego postaciach odbijają się współczesne postawy i lęki. Utwór Klauzula ojca ukazał się w 2019 roku i został napisany przez Jonasa Hassena Khemiriego. Jest on jednym z najbardziej uznanych szwedzkich pisarzy młodego pokolenia. Jego debiut miał miejsce w 2003 roku i zawdzięcza go powieści Czerwone oko.
Klauzula ojca to powieść o współczesnym rodzicielstwie. Dziadek powraca do kraju i swojej rodziny. W trakcie dziesięciu wspólnie spędzonych dni przekonuje się, że nic nie jest tak jak miało być. Córka zachodzi w ciążę z nieodpowiednim mężczyzną, a syn jest życiowym nieudacznikiem. Dziadek dochodzi do wniosku, że podpisana w przeszłości klauzula jest coraz bardziej nieaktualna.
Lektura jest podzielona na dziesięć rozdziałów opisanych jako kolejne dni tygodnia, rozmieszczonych na 301 stronach. Wielkością książka zbliżona jest do formatu A5. Oprawiona jest w cienką okładkę, na której wzór graficzny zaprojektowany przez Magdalenę Kuc przypomina krople atramentu i krwi na mleku.
Celowym zabiegiem narracyjnym jest niepodanie imion bohaterów, są oni nazywani funkcjami w rodzinie np. ten któremu wydaje się, że jest jej chłopakiem.
Powieść Klauzula ojca jest niewątpliwie jednym z ciekawszych utworów, który miałam przyjemność przeczytać.
tekst i foto: Patrycja Luboń
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarna Owca
„Włoski nauczyciel” autorstwa Toma Rachmana to namalowana z rozmachem historia mężczyzny żyjącego w cieniu ojca – wybitnego malarza – oraz skomplikowanych relacji między nimi. Opowieść o wielkiej sztuce i małym życiu człowieka, który dorasta marząc o akceptacji, rozpoczyna się na tle sorrentinowskiego Rzymu końca lat 50.

„Włoski nauczyciel” Tom Rachman, Wydawnictwo Znak
Pinch rodzi się jako syn geniusza. Jego ojciec, narcystyczny malarz Bear Bavinsky, ma w życiu tylko jeden cel: umieścić swoje obrazy w najważniejszych muzeach świata. Życie Pincha to ciągła walka o uwagę ojca i własną niezależność. Ale czy artysta, który dla sztuki poświęca bliskich, a do tego ma szesnaścioro dzieci rozrzuconych po świecie, potrafi kochać i doceniać innych? Co dostajemy w spadku po własnych rodzicach? Jak w dorosłym życiu pozbyć się cienia, w którym dorastało się w dzieciństwie? – te i wiele innych pytań kłębi się w głowie podczas lektury.
Znajdujemy tu znakomite frazy, zestawienia słów z pogranicza poezji codzienności, ciekawe refleksje ubrane w językowe zaskoczenia i olśnienia. Poznajemy środowisko artystyczne z jego lękami, fobiami, sukcesami i tragediami. Wątek pogłębionej analizy osobowości, opis celowości i przypadkowości życiowych wyborów towarzyszy lekturze od pierwszej do czterysta czterdziestej strony.
„Każdy obraz zawiera przeczucie porażki – oraz uskrzydlającą szansę na jej przeciwieństwo”- czytamy w jednym miejscu, potem docieramy do refleksji typu: „Może sztuka jest azylem dla tych, którzy nie potrafią się wiązać z innymi ludźmi?”
„Włoski nauczyciel” to wyborna, interesująca – to mało powiedziane, zachwycająca i trzymająca w napięciu, zabawna i refleksyjna opowieść. Napisana znakomitym językiem (pewnie duża w tym zasługa tłumacza – Jerzego Kozłowskiego) – poetyckim i realistycznym jednocześnie, pogłębiona ekspresyjnymi dialogami i krwistymi postaciami, wypełniona osobami z charakterem i nieprzeciętną osobowością, to historia stworzona w wyśmienitej tkance językowej.
„Włoski nauczyciel” wyrywa czytelnika ze snu o trzeciej nad ranem i nie daje zasnąć przed północą. Książka niebezpieczna, bo bardzo sprawnie odciągająca od rzeczywistości dnia codziennego, spychająca na drugi plan wszystkie potrzeby fizjologiczno- higieniczno- towarzysko- zawodowe.
tekst: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Po wakacyjnej przerwie do kalendarza wydarzeń muzycznych wrócił cykl „Przed Premierą”. W jego październikowej odsłonie zobaczyliśmy i usłyszeliśmy Katarzynę Dmoch, absolwentkę PWST we Wrocławiu na wydziale aktorskim, laureatkę nagrody głównej na XXXIII Festiwalu Szkół Teatralnych za role w spektaklach „Wesele” w reż. Moniki Strzępki oraz „Lew na ulicy” w reż. Cezarego Ibera.
Jak czytamy w opisie publikowanym przez organizatora koncertu – Strefę Kultury – Katarzyna Dmoch była związana z teatrem Ecce Homo w Kielcach, w którym można było ją zobaczyć w spektaklach „Padamme, padamme” i „Wybraniec” w reżyserii Marcina Bortkiewicza. Obecnie mieszka i pracuje w Warszawie, gdzie działa jako wolny strzelec w świecie filmowym oraz teatralnym.
Artystka chętnie angażuje się w różne zagraniczne projekty teatralne jakim ostatnio było przygotowanie spektaklu „Frankenstein. The dream of ice and fire” z reżyserem z Chin, w ramach Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego w Szanghaju. W Warszawie natomiast występuje w niezależnym spektaklu pt.” Przebudzenie” reżyserii Marty Malinowskiej.
Od 2018 roku współpracuje także z Teatrem Miejskim w Lesznie.
Prywatnie interesuje się tańcem, contact – improwizacją, jogą i rozwojem osobistym. Uwielbia chodzić po górach i kontemplować w lesie, który pobudza do twórczego myślenia.
Katarzynie Dmoch na scenie towarzyszył pianista Stanisław Łopuszyński. Gospodarzem wieczoru był, jak zawsze, Bogusław Sobczuk. Znakomity konferansjer opowiadał o interpretowanych przez artystkę utworach. Podkreślił różnicę między słuchaniem, a zasłuchaniem. Po „Piosence starych kochanków” Brela szczególnie odczuliśmy tę odmienność. Zapowiadał, że będzie serio i buffo. I tak oprócz piosenek wspomnianego już belgijskiego barda słuchaliśmy fantastycznych interpretacji Kofty, Osieckiej, Krahelskiej, czy Aznavoura. Katarzyna Dmoch redukowała środki wyrazu do pojedynczych fraz, sensów, słów… i osiągnęła efekt najważniejszy – efekt wiarygodności – zaznaczył Bogusław Sobczuk.
Kolejne spotkanie z cyklu „Przed premierą” w listopadzie.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
„Mock. Czarna burleska” spektakl wyreżyserowany przez Konrada Imielę na 90- lecie budynku wrocławskiego Capitolu premierowo wybrzmiał w sobotę, 12 października. Elegancki komisarz Eberhard Mock z powieści Marka Krajewskiego zabrał widzów w gęsty od krwi i mrocznych zakamarków świat zbrodni i nieobyczajnych zdarzeń, żeby w finale powiedzieć nam ważną prawdę o sobie i o nas.
Przedstawienie składa się z piosenek, które zapowiadają – wdzięcznie i wyzywająco – prostytutki grające na ukulele. Historia Klary i Emmy (w tych rolach znakomite Katarzyna Pietruska i Helena Sujecka) na dobre zakorzenia nas w akcji. Widzimy zdjęcia zbrodni, przyrządy brutalnego zabójstwa młodych prostytutek, i ich groteskowy taniec zwisających nad sceną nóg. Potem jest coraz mroczniej i gęściej od ofiar, stajemy się świadkami opowieści o obsesjach bohatera.
W tle sceny wyświetlają się napisy: samotność, niecierpliwość, uroda kobiet, władza… przy „niecierpliwości” Mock strzela do artysty cyrkowego, którego wcześniej przesłuchuje z marnym skutkiem, przy „wrażliwości” reżyser serwuje nam muzyczno- inscenizacyjną petardę. Frederika, czyli fenomenalna Emose Uhunmwangho zamknięta w neonowej klatce (niczym lew w ZOO) porwana z dzieckiem z Afryki w celach seksualnych, przeszywa nas historią o dziewczynce- mulatce, która trafia do rodziny zastępczej. Nowa mama opowiada jej bajki o tym, jak żyje się na innych planetach.
Potem trafiamy do kina Capitol, gdzie każdy siedzi incognito. Ciekawe pomysły inscenizacyjne wzmocnione choreografią Jacka Gębury nie pozwalają oderwać oczu od sceny.
Muzyka, teksty piosenek autorstwa Romana Kołakowskiego i Konrada Imieli, scenografia, kostiumy, choreografia, multimedialne projekcje doskonale współgrają ze sobą. Groteska miesza się z grozą.
Po przerwie Damy ulicy wchodzą na balkon i bez zbędnych ceregieli pytają widzów – Podoba się?
Słyszymy klemzerskie metrum, chóralne, wielogłosowe śpiewy, tango, flamenco, fado, balladowe gitarowe granie, puls rapu i hałaśliwe, elektroniczne techno … przeróżne rodzaje muzyczne. Debiut kompozytora – Grzegorza Rdzaka – w tak dużej formie scenicznej okazuje się wielkim sukcesem. Każda piosenka ma swój charakterystyczny rytm, styl i frazę. Różnorodności brzmień daje poczucie nieprzewidywalności rewii, którą coraz śmielej prowadzą Damy ulicy.
Religijny obłęd, opętanie żony Mocka, jej życie w narkotycznym zwidzie i moralnym upodleniu prowadzi do spektakularnego finału. Eberhard Mock, w tej roli wyśmienity Artur Caturian, w towarzystwie wszystkich postaci czarnej burleski śpiewa wzruszający song „Każdego znajdę prócz siebie”. Podczas całego spektaklu widzimy go w masce, teraz zrzuca ją metaforycznie.
Widz może poczuć Gombrowiczowskie ukucie. Przecież wszyscy nosimy maski i gęby. Tylko nieliczni są w stanie zdjąć je w zaciszu domowym podczas jedzenia krupniku na wędzonce przyrządzonego przez kochającą żonę przy radosnych wrzaskach dziecka.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
„Historia bez cenzury 4” (HBC4) jest idealną książką dla osób, które nie przepadają za historią i dla tych, którzy ją kochają. Jest to już czwarte, najnowsze dzieło autorstwa Wojciecha Drewniaka, tym razem pisze on o średniowieczu. Na okładce widzimy autora HBC4 w średniowiecznym przebraniu. Czcionka użyta w tym tekście literackim jest przejrzysta, przyjemna w czytaniu. Dzieło jest również wzbogacone o ilustracje. Niemniej, tak jak autor ostrzegał, są średniej jakości.
Już od samego początku fabuła jest wciągająca i interesująca. Pierwszy rozdział poświęcony jest wikingom. W tym epizodzie możemy poznać wiele ciekawych faktów, które tylko nieliczne grono osób zna. Kolejne rozdziały są poświęcone między innymi: początkom państwa polskiego, średniowiecznym torturom, wojnom rycerskim, korupcji i rozrywkom dla dorosłych.
Jak już jesteśmy przy zagadnieniach dla dorosłych, to warto wspomnieć, że w książce występują wulgaryzmy, co nie każdemu musi się spodobać. Nie są one liczne, zostały użyte tylko do podkreślenia emocjonalnego podejścia do danego tematu. Mimo iż mam dopiero 14 lat (aż?!), to nie przeszkadzały mi one. Więcej wulgaryzmów usłyszy się niejednokrotnie podczas jednej przerwy w szkole.
Tak jak wspomniałem powyżej, w książce jest rozdział o średniowiecznych torturach. Według mnie, niektóre zostały zbyt brutalnie opisane. Jednakże książka ma również wiele zalet. Jedną z nich jest konkretność wypowiedzi. Autor stosuje skróty myślowe, które powodują, że tekst nie jest zbyt rozwlekły, lecz ciekawy, a niekiedy – przez zastosowanie tego zabiegu – nawet zabawny. Mimo iż jest to książka historyczna, to podczas czytania jej w żadnym momencie nie można się nudzić. W HBC4 jest wiele żartów, śmiesznych nawiązań do różnych historycznych i codziennych sytuacji. Dzieło może czytać każda osoba, nawet taka, która nie ma żadnej wiedzy historycznej. Wszystkie zagadnienia są dobrze, zabawnie i przejrzyście wytłumaczone. Cała książka jest spójna i nie jest napisana chaotycznie.
W mojej opinii „Historia bez cenzury 4” jest dla każdego. Jestem przekonany, że podczas czytania HBC4 nie raz się uśmiejecie i nie będziecie się nudzić.
tekst i foto: Marceli Krzeszowski
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.