Jest to swego rodzaju podróż po „oceanie” wyobraźni artysty. Bogactwo tematów, którymi się interesował i które zapisał słowem, czy nutami, skłoniło autorów koncertu do zacumowania w jednym z portów świata.
Przez port przewija się korowód rozmaitych postaci. Do portu przybywają życiowi rozbitkowie i ci, którzy szukają nadziei. Niektórzy szykują się do drogi, inni właśnie odnaleźli swą przystań. Port jest miejscem, w którym można zacząć od nowa. Można rozpocząć kolejny etap życiowej wędrówki.
Choć fizycznie Roman Kołakowski jest już nieobecny, jego dzieło żyje i warto, by wypłynęło na szerokie morza. Temu służy ten koncert i temu będzie służyła Fundacja im. Romana Kołakowskiego, która właśnie rozpoczyna swoją działalność. Non est finis- nie ma końca!
W koncercie udział wezmą artyści związani z Romanem Kołakowskim:
Grzegorz Bukowski, Beata Chyczewska , Tomasz Czechowski , Mirosław Czyżykiewicz, Katarzyna Groniec, Artur Gotz , Konrad Imiela, Agata Klimczak- Kołakowska, Rafał Konieczny ,Marcin Kołaczkowski, Paweł Królikowski , Małgorzata Ostrowska- Królikowska, Magda Kumorek ,Maciej Miecznikowski, Ilona Ostrowska, Marcin Przybylski, Aleksandra Radwan, Janusz Radek, Piotr Rogucki ,Piotr Rubik, Cezary Studniak, Jerzy Schejbal, Natalia Sikora, Olga Szomańska, Ewa Serwa ,Monika Węgiel .
Dochód z koncertu przeznaczony będzie na Fundację im. Romana Kołakowskiego.
Marcin Liber wyreżyserował we Wrocławskim Teatrze Lalek spektakl wielowarstwowy. Jego „Motyl” do tekstu Małgorzaty Sikorskiej – Miszczuk mieni się wszystkimi odcieniami współczesności i nadaje się do kontemplacji dla dorosłych i do zabawy (i oswajania lęków) dla dzieci.
WTL ostatnią premierą sezonu artystycznego żegna się ze swoimi widzami na Dużej Scenie. Widowiskowy „Motyl” to wielowymiarowe przestawienie o mechanizmach władzy, manipulacji, lękach, halucynacjach, nadziejach, rewolucji… A w warstwie dykteryjki o dziewczynce, która boi się ciemności, o jej mamie, tacie i babci, czarowniku, królu, psie, foczce, rybie oraz samochodzie.
Nowoczesna inscenizacja Marcina Libera i Mirka Kaczmarka obudowana świetną warstwą muzyczną z piosenkami zespołu Jerz Igor i doskonałe aktorstwo to tylko niektóre atuty spektaklu.
W niepozornej historii o Rutce, która śpi i śni, i jako motyl wyrusza w podróż przez miasto odkrywamy dojrzałą metaforę dorastania. Jesteśmy świadkami rewolucji, zdemaskowania mechanizmów władzy. Poznajemy niezaleczone traumy dorosłych, które przechodzą na dzieci. Jako dorośli, zaczadzeni nowoczesnymi trendami, nie widzimy, że okadza nas i hipnotyzuje władza. A Złotousty manipuluje strachem, bo sam się boi. Na koniec otrzymujemy porażenie mocy, dzięki któremu mamy pozbyć się lęków. Poza tym pomagamy Rucie w ocaleniu psa i pozbyciu się strachu przed ciemnym pokojem.
Znakomita babcia, w tej roli Jolanta Góralczyk, czy niedościgniona w rolach dzieci- Agata Kucińska, Radosław Kasiukiewicz jako Król Złotousty, Marta Kwiek w roli Foki, Agata Cejba- jako Samochód, Kamila Chruściel – Mama Ruty, Grzegorz Mazoń w roli Psa, Marek Koziarczyk jako Ryba, Konrad Kujawski – Tata i Igor Kujawski (gościnnie) jako Czarownik skutecznie dozują emocje. Są charakterystyczni i przekonywujący, dramatyczni i śmieszni. Zespołowo twarzą pierwszorzędny skład obsadowy „Motyla”. Są muzykalni, Igor Kujawski (jako Czarownik) nawet delikatnie gra na gitarze subtelne piosenki zespołu Jerz Igor.
„Motyl” Wrocławskiego Teatru Lalek to spektakl adresowany do dzieci w wieku 6+. Mam dużo więcej lat, a przyjemność z jego oglądania i przemyśliwania wzbudził u mnie sporą. Gorąco polecam.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Premierze „Motyla” towarzyszył koncert zespołu Jerz Igor ( Igor Nikiforow, Jerzy Rogiewicz), który poprzedzał sobotnie przedstawienie i był wydarzeniem plenerowym wpisanym w obchody Dnia Dziecka. Osobna fotorelacja w naszym serwisie.
Koncert zespołu Jerz Igor towarzyszył premierze przedstawienia „Motyl” w reżyserii Marcina Libera. W sobotę z okazji Dnia Dziecka w Ogrodzie Staromiejskim przy Wrocławskim Teatrze Lalek zagrał Jerz Igor – twórcy muzyki do spektaklu.
Jerz Igor to warszawski zespół złożony z dwóch muzyków – Jerzego Rogiewicza i Igora Nikiforowa, znanych z kręgu muzyki alternatywnej, grających w zespołach takich jak: Levity, Pink Freud, Hokei, Paula & Karol, Warszawska Orkiestra Rozrywkowa czy projekty Marcina Maseckiego. Sześć lat temu, 1 czerwca 2013 r., zespół opublikował swoją pierwszą piosenkę pt. „Królewicz”, a rok później wydał debiutancki krążek pt. „Mała płyta”.
Koncerty Jerza Igora porywają z miejsc nie tylko maluchy, ale i dorosłych – wszystkich, którzy od piosenek dla dzieci oczekują wiele więcej niż banalnych tekstów i prostych melodii z syntezatora. Jerz Igor udowadnia, że grając dla najmłodszych można traktować swoją publiczność poważnie i proponować jej prawdziwą sztukę.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
„Magnolia” to tytuł najnowszego przedstawienia zrealizowanego na podstawie scenariusza Paula Thomasa Andersona. Wrocławski Teatr Współczesny prezentuje je na Dużej Scenie w organicznej oprawie. Na początku jest zabawnie potem dramatycznie, ironicznie i melodramatycznie.
Deszcz żab wyskakujących z dziury w ziemi to zaskakujący i dość zabawny początek pierwszego aktu. Potem, gdy płazy zrzucają swoją obślizgłą, zieloną skórę robi się mniej zabawnie. „Magnolia” w reżyserii Krzysztofa Skoniecznego zbudowana jest z pourywanych wątków, niedokończonych spraw, nieprzepracowanych tematów i traum. Niespełnione obietnice trują bohaterów od środka, a toksyczni ludzie piętrzą się wszędzie. Postacie przedstawienia inspirowanego filmem Andersona skrywają w sobie różne tajemnice, próbują naprawić krzywdy, walczą o przebaczenie… Stojąc na progu śmierci chcą rozliczyć się ze swoim życiem i przejść katharsis.
Widzowie wraz z bohaterami spektaklu przechodzą trudną i długą – ponad trzygodzinną – drogę przez prywatne i zbiorowe kryzysy. Często odnajdują w nich siebie. Twórcy spektaklu, zdają się mówić, że nie da się wymazać doświadczeń dzieciństwa i młodości. Niezałatwione sprawy zaczynają korodować i gnić, przenikają przez skórę i zatruwają otoczenie.
Znakomite aktorstwo i oddychająca scenografia (autostwa Fabien Lede) dają wytchnienie w gąszczu jadu codzienności. Ekrany, na których widz śledzi filmową historię odgrywaną na scenie, muzyka na żywo, rośliny i oczyszczający deszcz spadający realnymi kroplami na część sceny przygotowaną na jego przyjęcie to wizualne majstersztyki. „Magnolia” to dobry spektakl, który nieco traci tempo po przerwie, ale na pewno jest ważnym głosem w dyskusji o kondycji współczesnego człowieka. Zdecydowanie plasuje on Wrocławski Teatr Współczesny w grupie kreatywnych, ożywczych i nowoczesnych.
W spektaklu występują: Róża Jaszczur: Ewelina Paszke-Lowitzsch, Pan Szczepan Jaszczur: Wiesław Cichy, Klaudia: Paulina Wosik, January Kundelek: Piotr Łukaszczyk (gościnnie), Donat Kowalski: Jerzy Senator, Kot Kocur Kotkowski: Mateusz Łasowski (Teatr Powszechny w Warszawie), Nestor Krok: Maciej Tomaszewski, Linda Krok: Anna Kieca, Fil Anioł: Tomasz Orpiński (gościnnie), Miłosz Kukułka: Miłosz Pietruski, Staś Kukułka: Igor Mizgała.
oprac. tekstu: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Na Dzień Dziecka Wrocławski Teatr Lalek szykuje premierowe przedstawienie. „Motyl” będzie grany na Dużej Scenie.
Tekst napisała Małgorzata Sikorska-Miszczuk (dramatopisarka znana z dramatu dla dzieci „Yemaya- Królowa Mórz”), spektakl wyreżyserował Marcin Liber (kojarzony z koncertem finałowym 40.PPA „Out of the system, czyli Wielki Brat słucha” i „Pidżamowcami” wystawianymi we Wrocławskim Teatrze Współczesnym), scenografię przygotował Mirek Kaczmarek, muzykę skomponowali Igor Nikiforow i Jerzy Rogiewicz, czyli zespół Jerz Igor.
Spektakl jest skierowany dla dzieci od sześciu lat – zapowiada dyrektor Jakub Krofta. W obsadzie znajdujemy aktorów WTL i gościnnie Igora Kujawskiego z Teatru Polskiego. Premiera wpisuje się w dwudniowe obchody Dnia Dziecka. Na zajęcia edukacyjne, warsztaty ze wszystkich dziedzin sztuk, koncerty, niebiletowane wydarzenia w Ogrodzie Staromiejskim – zaprasza Katarzyna Krajewska.
„Motyl” zapowiadany jest przez twórców i realizatorów jako metaforyczna historia dorastania. W nowoczesnej inscenizacji Marcina Libera i Mirka Kaczmarka staje się ona opowieścią o walce dobra ze złem, a przede wszystkim – o wierze w człowieka. Świat spektaklu współtworzą niepowtarzalna muzyka i piosenki, skomponowane przez zespół Jerz Igor.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk
Od ponad tygodnia na ekranach polskich kin można obejrzeć najnowszy film Oliviera Assayasa „Podwójne życie”.
Już intrygujący trailer zapowiada ciekawy film, a jeśli chodzi o obsadę, to jestem przekonana, że Juliette Binoche i wielka gwiazda kina francuskiego Guillaume Canet stanowią wystarczające powody, żeby wybrać się do kina.
Historia opowiadana w filmie sprawia wrażenie miłej, lekkiej i przyjemnej: opisuje losy dwóch paryskich par.
Wydawca w popularnym wydawnictwie – Alain (Guiliaume Canet) wraz z ambitną aktorką – póki co jednak specjalizującą się w policyjnych serialach – Seleną (Juliette Binoche) żyją dostatnio wraz z synem na przedmieściach Paryża. Z kolei Leonard (Vincent Macaigne) to literat, którego życie skupia się na pisaniu powieści, mocno autobiograficznych, nawiązujących praktycznie zawsze do romansów ze znanymi aktorkami. Leonard, wraz ze swoją wiecznie zapracowaną dziewczyną Valerie (Nora Hamzawi) współdzieli mieszkanie, jednak nietrudno już na samym początku odczuć, że ich relacja nie należy do najbardziej romantycznych.
Na pozór wszystko wygląda normalnie, jednak, jak wskazuje tytuł, bohaterowie prowadzą podwójne życia, które wcale nie są takie proste jak by się mogło wydawać. Wszystko to przeplatane jest niekończącymi się dyskusjami o sztuce, życiu, miłości i spełnieniu.
Twórca filmów takich jak nagrodzony „Sils Maria”, czy „Personal Shopper” ponownie sięga po tematy bardzo aktualne, jak relacje międzyludzkie, nieunikniony postęp technologiczny, czy właśnie podwójne egzystencje.
Sam film ogląda się przyjemnie, choć momentami wieje nudą, a wszystkie dyskusje zlewają się w monotonną całość. Trudno jednak odmówić obrazowi niesamowitego klimatu i wielu mocno ironicznych scen.
Film w kinach od 17 maja.
tekst: Aleksandra Klonowska
Film powstał dzięki uprzejmości DCF – Dolnośląskiemu Centrum Filmowemu
(Repertuar Kina DCF)
W poniedziałek, 27 maja w Sali Głównej Narodowego Forum Muzyki wystąpili instrumentaliści z Staatskapelle Dresden. Zachwycona publiczność oklaskiwała symfoników sowicie i obficie, nawet wtedy, gdy należało zachować ciszę.
Wraz z zespołem do stolicy Dolnego Śląska przybył – cieszący się trwającą ponad pół wieku karierą pianista – Rudolf Buchbinder. Tego wieczoru wystąpił on również w roli dyrygenta. Usłyszeliśmy dwa wielkie dzieła fortepianowe Ludwiga van Beethovena, kompozytora ważnego w życiu austriackiego wirtuoza.
Pianista i dyrygent zarazem łączył funkcje bez znaczącego uszczerbku na jakości gry swojej i orkiestry. Swobodnie i z werwą wstawał od klawiatury, żeby wykonać kilka widocznych dla instrumentalistów ruchów, po czym sam wpadał w objęcia białych i czarnych klawiszy.
W pierwszej części wieczoru zabrzmiał I Koncert fortepianowy C-dur op. 15 L. van Beethovena, po przerwie słuchaliśmy V Koncertu fortepianowego Es-dur op. 73 „Cesarskiego” także Beethovena.
W zapowiedzi koncertu czytamy:
Koncerty fortepianowe Ludwiga van Beethovena należą dziś do żelaznego repertuaru. Kompozytor nie tylko zyskał miano wybitnego symfonika, był również doskonałym wirtuozem. I Koncert fortepianowy napisał z myślą o sobie jako wykonawcy. Był wówczas u progu muzycznej kariery i koncentrował się przede wszystkim na zdobyciu sławy wybitnego pianisty. Mówi się, że wspomniane dzieło jest utrzymane w stylu muzyki wiedeńskiej końca XVIII wieku – klasycyzmu spod znaku twórczości Haydna i Mozarta. Podobna opinia dotyczy również pozostałych młodzieńczych utworów Beethovena. George M. Marek, biograf kompozytora, określa jednak I Koncert jako „rewolucyjny”. W dziele tym wyraźnie rozbrzmiewa indywidualizm jego twórcy. W końcu buntownik, jakim niewątpliwie był Beethoven, „nie musi być hałaśliwy”. I Koncertem artysta rozpoczął fascynujący rozwój swojego warsztatu kompozytorskiego. Na końcu tej drogi widnieje V Koncert zwany „Cesarskim” – tu twórca w genialny sposób połączył swoje osiągnięcia na polu muzyki fortepianowej i symfonicznej.
Utwory fortepianowe Beethovena od lat zajmują szczególne miejsce w repertuarze Rudolfa Buchbindera. Jego nagrania wszystkich sonat autorstwa ostatniego z klasyków wiedeńskich znacznie wpłynęły na dzisiejsze tendencje wykonawcze. W działalności artystycznej Buchbindera nazwisko Beethovena wydaje się ustępować jedynie twórczości Mozarta, będącej podstawą jego repertuaru. Na wnikliwość interpretacji i świadomość wykonawczą Buchbindera wpływają nie tylko talent i doświadczenie, lecz także jego hobby. Artysta jest kolekcjonerem historycznych partytur – w jego zbiorach nie brak oczywiście dawnych wydań dzieł Beethovena. Należy do nich m.in. 39 kompletnych edycji wszystkich sonat fortepianowych, które wyszły spod pióra Mistrza.
I choć Beethoven nie przemawia do mojej wyobraźni tak jak Mahler, to trzeba przyznać, że był on zagrany z należytą estymą, gracją i lekkością.
oprac. tekstu: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Dzień Matki, wybory do Europarlamentu, urodziny bliskiej mi osoby, Mirosław Czyżykiewicz w Starym Klasztorze… W niedzielę, 20- lecie płyty „Ave”, świętowaliśmy z jej autorem w Sali Gotyckiej Starego Klasztoru we Wrocławiu.
Znakomite teksty, nieprzemijające prawdy, wyśmienite aranżacje i mistrz Czyżykiewicz w „wykwintnym rynsztunku i w najlepszym gatunku” (parafrazując słowa utworu „Tańcz! – Parlando” prezentowanego podczas jubileuszowego wieczoru).
Dwadzieścia lat temu nakładem Pomaton EMI ukazała się na rynku muzycznym „AVE” – autorska płyta Mirka Czyżykiewicza – barda, poety i kompozytora. Wtedy też Czyżykiewicz przyjechał do Wrocławia z materiałem i zaprezentował go w Starym Klasztorze. Oglądałam i słuchałam tego koncertu z namaszczeniem godnym kongenialnym wydarzeniom. Sposób gry na gitarze, interpretacja nieobojętnych utworów zmieniły mój sposób odbierania piosenki. Dziś, sceniczny projekt przygotowany przez Artystę, w którym po 20 latach sięga do repertuaru z płyty, korzystając z oryginalnych orkiestrowych ścieżek dźwiękowych nagranych w Muzycznym Studiu Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej brzmi tak samo dobrze, a może nawet lepiej. Prawda zawarta w tekście i interpretacji posiwiała i pomarszczyła się, ale dzięki temu nabrała wymiaru ponadczasowego. Utwory Czyżykiewicza, Hardego, Brodskiego, Gałczyńskiego wybrzmiewają dziś zaskakująco dobrze i aktualnie.
W objęciach Czyżykiewicza ta sama, ale już sfatygowana, gitara lutnicza Bogusława Teryksa, za plecami barda wizualizacje multimedialne przygotowane przez Magdalenę Janusz domykające projekt sceniczny „20 lat AVE”…i fantastyczne wykonania „Pielgrzymów”, czy „W stylu Horacego” w nieco zmienionej wersji i z odświeżoną frazą muzyczną.
To było znakomite spotkanie z bardowskim mistrzem łacińskiego pozdrowienia. Wieczór zakończył się „Końmi narowistymi” i „Moją cygańską” Wysockiego zgraną i zaśpiewaną na bis.
tekst: Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk