IV Festiwal Inspiracje-Interpretacje trwał od 4 do 5 grudnia. Organizatorem niezwykłego zdarzenia, któremu (chyba, gdzieś z jakiejś chmury) przychylnie przyglądali się i skrzydeł dodawali: Piotr Skrzynecki i Anna Szałapak był wrocławski Ośrodek Działań Twórczych Światowid.
Na finałowy wieczór Inspiracji-Interpretacji przygotowano występy laureatów i gości festiwalowych. Najpierw wystąpiły młode, utalentowane interpretatorki piosenek: Weronika Musiał i Agnieszka Podubny (dwie równorzędne III nagrody), Klaudia Wójcik (II nagroda) i Karolina Kobielusz (I nagroda). Przy akompaniamencie znakomitych pianistów Dominika Mąkosy i Tomasza Kaczmarka zaprezentowały utwory z repertuaru Anny Szałapak. Potem przy fortepianie zasiadł Konrad Mastyło, a słowa – słyszane w Piwnicy pod Baranami, śpiewane najczęściej przez Białego Anioła od zaklinania i czarowania i grania Panu na harfie – cudnie wyśpiewywali Jarosław Wasik, Jacek Wójcicki oraz Teresa Drozda (w chórkach) i Konrad Mastyło (w chórkach).
Ach co to był za wieczór, co to były za emocje i wzruszenia i ile charyzmatycznych, piwnicznych interpretacji, żartu i dystansu… Magiczny czas przepełniony krakowską aurą zagwarantował udany początek tygodnia chyba wszystkim słuchaczom finałowego koncertu IV Festiwalu Inspiracje-Interpretacje.
Bo to wszystko przecież miało trwać /najwyżej pięć lat /a może mniej… /a to wszystko przecież miało trwać/ najwyżej pięć lat /choć się zmienił cały świat – jesteśmy /zawiruje jeszcze raz – będziemy/ będziemy… – śpiewaliśmy z artystami w niezwykłym uniesieniu, siedząc jednocześnie na wygodnych krzesłach w sali widowiskowej na ul. Sempołowskiej.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Festiwal Inspiracje-Interpretacje z 2019 r.
Nakładem Wydawnictwa Ossolineum ukazał się tom popularnej serii Biblioteki Narodowej poświęcony twórczości prozatorskiej Tadeusza Różewicza. Pisarz, poeta, dramaturg, który widywany był przy Glinianej, Januszowickiej i ul. Promień, a ścieżki w Parku Południowy pamiętają jeszcze jego kroki, doczekał się okazałej publikacji.

Tadeusz Różewicz „Wybór prozy”, wstęp i opracowanie Wojciech Browarny, Wydawnictwo Ossolineum
Wybór prozy Tadeusza Różewicza, wstępem opatrzony i opracowany przez Wojciecha Browarnego, przedstawia najciekawszą i najbardziej reprezentatywną część dorobku prozatorskiego autora „Mojej córeczki”. Zawiera dzieła dobrze znane, jak i te nieco dziś zapomniane, lecz równie ważne w twórczości i biografii pisarza, np. minipowieść „Śmierć w starych dekoracjach”, zbiór esejów, notatek warsztatowych i wspomnień „Przygotowanie do wieczoru autorskiego”, utwory partyzanckie i humorystyczne, dokumentujące reporterski okres jego pracy literackiej.
Szczególnie silnie zainteresowała mnie „Śmierć w starych dekoracjach”, w której wrażliwy bohater wyjeżdża do Rzymu, smakuje go, ogląda i rozprawia się z jego mitem. A „Przygotowanie do wieczoru autorskiego” wciągnęło w swój świat taką oto narracją:
Mój pokój jest składem starego papieru. Jestem chyba nałogowcem. Bez porannej porcji dwóch, trzech dzienników czuję się źle; wiercę się, kręcę niespokojnie, czegoś szukam, czuję wręcz głód i niepokój. […] Po trzydziestu latach czytania przy świecy, lampie naftowej, przy świetle elektrycznym, w słońcu i przy księżycu, w łóżku, w pociągu, autobusie, poczekalni, na ulicy…zepsułem sobie oczy. Okulista przepisał mi kurację, szkła i powiedział, żebym mniej czytał. Ale gdzie tam. Czytałem dalej szyldy, napisy, stare afisze i obwieszczenia, kalendarze, kartki, kwity, recepty, książki. Doszło do tego (wstyd się przyznać), że nawet w wygódce czytałem stare gazety, które wyrzuciłem poprzedniego dnia. Często nawet zabierałem gazety z wygódki. Było mi żal tych zbiorników wiadomości: mądrych i głupich, strasznych i śmiesznych, ciekawych i nudnych, fałszywych i prawdziwych. Po jakimś czasie okulista przepisał mi silniejsze szkła.
W prozie Różewicza czytelnik odnajduje nawiązania do doświadczeń wojennych jej autora, relacje z zagranicznych podróży, z lektury prasy (i nie tylko), z wizyt w muzeach, galeriach, kinach, poznaje opinie pisarza o kulturze masowej, kapitalizmie konsumpcyjnym i skażeniu środowiska.
Prezentowany wybór to nie tylko znakomita literatura, to także autentyczna, przejmująca i wielowątkowa „biografia” polskiej kultury XX i początku XXI wieku.
oprac. Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Ossolineum.
Kto jeszcze nie czytał praktycznego przewodnika Marii Hawranek niech leci na księgarń, dopóki jeszcze są czynne lub zamawia książkę online, dopóki nakład się nie wyczerpał.
To pierwszy przewodnik, który pokazuje, jak w praktyce wyglądają przyjazne szkoły – prywatne, domowe i publiczne.

„Szkoły, do których chce się chodzić (są bliżej, niż myślisz!)” Maria Hawranek, Wydawnictwo Znak
We wrześniu, oficyna Znak, wydała poradnikowo- reportażową książkę, która ma szansę bardzo silnie poruszyć wyobraźnię i emocje rodziców i nauczycieli. Maria Hawranek, autorka „Szkoły, do których chce się chodzić (są bliżej, niż myślisz!)” przemierzyła Polskę i w wielu miejscach kraju znalazła nieoczywiste pomysły na edukację dzieci i młodzieży. Była w Warszawie, Gdańsku, Bielsku-Białej, Radowie Małym czy Słupi Wielkiej, poznała tam inspirujących ludzi, którzy zarażają entuzjazmem i wcielają w życie inne, niż proponowane w tzw. szkołach publicznych, metody na uczenie się. Sięgają do metod Marii Montessori czy Celestyna Freineta, rezygnują z ocen, prowadzą lekcje w lesie i ogrodzie, i mają czas, by dbać o relacje. Wszystko po to, by uczniowie mieli szczęśliwe dzieciństwo, ale też odnaleźli się w dorosłym życiu.
Maria Hawranek jest reporterką i podróżniczką. Pisze dla „Dużego Formatu”, „Wysokich Obcasów”, „Tygodnika Powszechnego” i „Przekroju”. Współtworzy serwis IntoAmericas.com. Jest także współautorką książek Wyhoduj sobie wolność oraz Tańczymy już tylko w Zaduszki i wielu reportaży oraz wywiadów dotyczących edukacji. Prywatnie to mama Gucia.

„Szkoły, do których chce się chodzić (są bliżej, niż myślisz!)” Maria Hawranek, Wydawnictwo Znak
W książce opisała interesujące przykłady pracy nauczycieli i reakcji uczniów na codzienne problemy związane z prowadzeniem lekcji, brakiem dyscypliny, niechęcią, wypaleniem…
Przytoczyła świetne pomysły na wyciszenie grupy (Sprawdziłam, działają).
Można śpiewać np. Siedzimy razem w tej ciszy, nikt nas tutaj nie słyszy
– Kto mnie słyszy i widzi, klaszcze raz!
– Kto mnie słyszy i widzi, i jest gotowy do pracy, klaszcze raz i mruga lewym okiem!- Dzieci robią to wszystko.
– Kto mnie słyszy i widzi, i jest gotowy do pracy, klaszcze raz, mruga lewym okiem i się uśmiecha!- I wtedy widzę klasę pełną uśmiechów– pisze autorka zajmującego poradnika, który jest zarazem interesującym reportażem.
Ujawniła pomysły twórczych nauczycieli, instruktorów, tutorów, mentorów (nazwa jest zależna od rodzaju szkoły). Na jednych z opisywanych zajęć rolka papieru stał się pomocą dydaktyczną i wystąpiła w charakterze zadania matematycznego. W innym miejscu powstała „Sala do budowania dobrostanu”, wiszą tam hamaki, leżą worki, można się odprężyć, przy muzyce relaksacyjnej albo odciąć się od wszystkiego dzięki słuchawkom wyciszającym. Wspomniała też o Punkcie Wsparcia – tu zawsze ktoś dyżuruje. Uczeń może przyjść i nazwać emocje, porozmawiać, wyciszyć się, posiedzieć…
Jeśli czujesz, że tradycyjny model szkoły nie wspiera dzieci w rozwoju tak, jak mógłby i powinien, twoje dziecko ma dość nadmiaru sprawdzianów i prac domowych, a ty – roli jego nadzorcy, to książka Marii Hawranek może rozpalić twoją wyobraźnię do czerwoności.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Dzieli je wiek i odległość, ale łączy jedno – w tę Wigilię będą potrzebować prawdziwego cudu.
Z początku niechętnie patrzyłam na książkę, niezbyt przekonana do polskiego piśmiennictwa, jednak po przeczytaniu pierwszej strony, nie mogłam oderwać się od niej ani na moment. Jest to idealna powieść do przesiadywania pod kocykiem z kubkiem gorącej czekolady, wprowadzająca czytelnika w magiczny, zimowy klimat.

“A ja na Ciebie zaczekam” Magdalena Kordel, Wydawnictwo Znak
Autorką powieści jest Magdalena Kordel, znana z tytułów takich jak „Uroczysko” oraz „Sezon na cuda”. Kobieta przyznaje się, że pisanie pomaga przezwyciężyć jej nieprzyjemne myśli i traumatyczne przeżycia. Jej dzieła uwielbiane są przez tysiące czytelników, a niemal każde z nich staje się bestsellerem!
Książka opowiada o losach trzech kobiet: Emilii, która po wybudzeniu z narkozy mówi w niezrozumiałym języku i stara się poskładać w całość strzępki zapomnianych wydarzeń. Anastazji, niespełnionej artystki bez pracy, oraz borykającej się z daną dawno temu obietnicą, Ernestyny.
Przez powieść udało mi się przebrnąć w zaledwie dwa wieczory, czego zasługą jest cudowny styl pisania autorki, Magdaleny Kordel. Dialogi brzmią płynnie, nie ma zbędnych opisów, całość komponuję się idealnie.
Książkę „A ja na Ciebie zaczekam” Magdaleny Kordel mogę polecić każdemu, kto poszukuje lekkiej i przyjemnej lektury, a jednocześnie wzruszającej historii, która pokazuje nam, co jest w życiu tak naprawdę najważniejsze.
tekst i zdjęcia: Malwina Samburska
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Robert Kasprzycki w Literatce zmieścił się znakomicie, wyglądał okazale i brzmiał wspaniale. Uzdolniona literatka mogłaby opisać jego walory wykonawcze, słuchacz mógłby wznieść toast jakimś zacnym trunkiem wlanym do literatki, a ja tymczasem podziękuję artyście – czyli Robertowi Kasprzyckiemu i organizatorom, czyli klubowi Literatka na wrocławskim Rynku za wzruszenia.
Na deskach Sceny pod Regałem w kawiarni Literatka w niedzielę, 28 listopada, wystąpił uznany poeta, pisarz, tekściarz i kompozytor. Robert Kasprzycki, twórca piosenki autorskiej i literackiej, który potrafi swoją twórczością zainteresować także odbiorców nie będących entuzjastami tego gatunku, w śnieżny wieczór umilił swoim recitalem przedgrudniowy czas. Śpiewał, grał, komentował, wspominał, żartował, parafrazował, parodiował, interpretował… Człowiek o wielu talentach rewelacyjnie zaprezentował swój repertuar jako wirtuozerski bard z gitarą – tym razem akustyczną, a nie klasyczną. Kameralne wnętrze zapełnione słuchaczami, regałami z książkami i …chyba młodym owczarkiem niemieckim słuchało tego wieczoru m.in. następujących utworów „Dzień, chwila, moment”, „Kaj i Gerda”, „Na krawędzi dnia”, „Miejsca, przedmioty, kształty drzwi”, „List, a właściwie dwa”, „Mam wszystko, jestem niczym”, „Brudny autobus do stacji Golgota”, „Trzymaj się wiatru kochana”, „Rozmarynowa”, „Niebo do wynajęcia”, „Zapiszę śniegiem w kominie”, „Jesieni się nie dać”, „Vis-a-vis”, „Zielone szkiełko” i „Winda 7”.
Artysta emanował charyzmą, energią, feelingiem i poczuciem humoru. „Melanż słownej woltyżerki, muzycznych żartów, inteligentnych prowokacji, zabaw z publicznością i solidnego grania, sprawiają, że jego koncerty stają się naprawdę niezapomnianym przeżyciem” – czytamy w zapowiedzi wydarzenia. I trudno znaleźć odpowiedniejsze słowa, żeby opisać atmosferę spotkań z Robertem Kasprzyckim. Zresztą po co szukać, skoro te stworzone przez samego artystę są najlepsze.
Roberta Kasprzyckiego z aktorskim drygiem supportowała Ewa Soszyńska z Michałem Hadasikiem – dyrektorem artystycznym Sceny pod Regałem.
Słów kilka o Robercie Kasprzyckim, podaję za organizatorem koncertu.
Zadebiutował na 28 Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie, gdzie zdobył I nagrodę oraz Stypendium im. Wojtka Bellona. Później wraz z Januszem Radkiem tworzył duet Radek – Kasprzycki, stanowiący zręby krakowskiego Kabaretu Zielone Szkiełko.
Piosenką „Niebo do wynajęcia”, dotarł do ogromnego grona słuchaczy, zaś cały debiutancki album (Pomaton EMI 1997) był skarbnicą piosenek, z których część trafiła do śpiewników, część zaś do dziś stanowi kanon polskiej piosenki poetyckiej.
Po długiej przerwie, będącej w istocie nieustającą trasą koncertową, jesienią 2006 ukazał się drugi album – „Światopodgląd” (FONOGRAFIKA 2006), którego premiera odbyła się na antenie Programu Trzeciego Polskiego Radia – tam zresztą, w Radiowej Trójce, usłyszeć można Roberta najczęściej.
Jesienią 2007 roku nakładem Polskiego Radia Kraków ukazały się „Piosenki i Nie”, wielopak wielofunkcyjny, będący zarazem tomikiem wierszy, śpiewnikiem oraz okładką płyty stanowiącej zapis koncertu zagranego w studio krakowskiego Radia.
Jesienią roku 2014 trafiło do słuchaczy „Cztery” (MAESTRADA 2014) – pełne świetnie zagranych i zaśpiewanych piosenek „dla dorosłych”. Po raz kolejny można było dostrzec, że Kasprzycki potrafi czytać wiersze i między wierszami, że potrafi pisać gęsto i ciemno, lekko i śpiewnie.
Jednak żeby złamać ów banalny obrazek krakowskiego poety, na jego styl składają się także nieczułostkowa wrażliwość, sarkastyczny ogląd świata oraz autoironiczne poczucie humoru. Dał się zatem poznać Kasprzycki także jako autor tekstów w wersji „dla Przyjaciół”: Janusza Radka, Michała Łanuszki, Marka Dyjaka, jak i dla Artystów Piwnicy Pod Baranami: Jacka Wójcickiego, Szymona Zychowicza, Doroty Ślęzak czy Ewy Wnuk.
W muzyce Kasprzyckiego odnaleźć można ślady wielu inspiracji: „Niebo do wynajęcia” było mieszanką flamenco, popu, jazzu, bossanowy i folka, „Światopogląd” – popisem rockowej energii, „Piosenki i Nie” – znakomitym nawiązaniem do tradycji klasycznej ballady, „Cztery” zaś połączeniem poetyckiej i rockowej wrażliwości – zresztą to właśnie wielojęzyczność i szerokie spektrum zainteresowań określają jego styl muzyczny i tworzą dla tekstów smakowitą oprawę.
Zagrał ponad 1500 koncertów: solo, konno i pieszo, z bandem, z big-bandem, na festiwalach piosenki autorskiej, poetyckiej, na festiwalach folkowych (Colours of Ostrava), rockowych (Węgorzewo Rock Festiwal, Woodstock) a nawet na festiwalach muzyki współczesnej (Sacrum Profanum).
DYSKOGRAFIA:
„Niebo do wynajęcia” (CD/ MC Pomaton EMI 1997): Niebo do wynajęcia/ Mam wszystko, jestem niczym/ Miejsca przedmioty kształty drzwi/ Santa Teresa de Avila/ Zielone szkiełko/ Zapiszę śniegiem w kominie/ Tylko ty i ja/ Na krawędzi dnia/ Ja nie śpię, ja śnię.
„Światopodgląd” (CD Fonografika 2006) Światopogląd/ Vis a vis/ Prorok nieśmiałych/ Kay i Gerda (Chłód)/ Z ruchu moich ust/ Jestem śniegiem/ Oko opaczności/ Dbaj o czystość/ Naprawdę kocham deszcz/ Winda 7/ Sen o nim
„Piosenki i Nie” ( Polskie Radio Kraków 2007) List od nieznanego poety/ Ballada o mieście (nocna zresztą)/ Sylogizm o poetach I/Bardzo ważne bzdury/ Koniec młodości/ Zadymka/ Oda do garnuszka/ List a właściwie dwa/ Brudny autobus do stacji Golgota/ Jego słońce/ Spadanie/ Jakbyt/ Kropla po kropli/ Na do widzenia/ Vis-a-vis/ Winda VII
„Cztery” (Maestrada 2014) Dzień Chwila Moment/ Trzymaj się wiatru Kochana/Tristessa/ Brudne czyny/Jak ocean/Dłużej już nie mogłem/Spadanie/ Kłaniam się Pani/ Martin Eden/Same zera/Upadam Żeby Wstać/Myślę o Tobie często/Rozmarynowa/Może Tak – bonus track
tekst i foto: Dorota Olearczyk
Ewa Soszyńska z Michałem Hadasikiem
Robert Kasprzycki
Powieść „Lenora” otwiera serię wydawniczą oficyny Warstwy, w ramach której ukazywać się będą kolejne tomy prezentujące twórczość wybitnego wrocławskiego autora Jerzego Łukosza.
W „Lenorze” czytelnik odnajdzie dwie minipowieści, a każda z nich nawiązuje do wielkich, najbardziej znanych mitów kultury. „Przygotowania do ślubu” to współczesna i przewrotna wersja mitu Lenory, wzywanej przez narzeczonego na ślub w zaświaty, gdzie twardy realizm stopniowo przekształca się w wizje z pogranicza jawy i snu, prowadząc do zagadkowego finału. „Powrót Telemacha” zaś to opowieść o powrocie po latach ojca i syna do rodzinnego domu, o konfrontacji dwóch odmiennych światopoglądów, ubrana w kostium onirycznego kryminału z tajemniczą zbrodnią w tle.
Twórczość Jerzego Łukosza oscyluje między rzeczywistością a ulotnymi granicami jawy, wprowadzając czytelnika w świat refleksji nad życiem, śmiercią i celowością ludzkiej egzystencji.
Jerzy Łukosz – ur. w 1958 roku. Germanista, pisarz, dramaturg, eseista i tłumacz związany z Wrocławiem. Absolwent germanistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, w 1987 roku, na podstawie rozprawy o dziennikach Tomasza Manna, uzyskał stopień doktora. Za powieść Lenora nominowany do Nagrody Literackiej Nike (2005). Mieszka we Wrocławiu.
oprac. mat. pras. do.
Wojna może okazać się bardzo ciężkim okresem, ale jak wpłynie ona na życie Karli Linde i jak kobieta poradzi sobie w tym trudnym czasie?
Ostatnio przeczytałam książkę pt. „Ostatnia nadzieja” autorstwa Marzeny Rogalskiej. Jest to trzecia część serii opowiadającej o 21-letniej Karli Linde, która została dotkliwie zraniona przez trwającą wojnę.
Akcja toczy się w czasach II wojny światowej. Karla jest załamana po stracie narzeczonego Janka i zaginięciu ojca Emila. Dziewczyna zamyka się w sobie, nie rozmawia praktycznie z nikim. Z pomocą przychodzą jej przyjaciółki – starsza Dorothy i młodsza Kathy – a także myśl, że najtrudniejsze momenty w końcu przeminą.

„Ostatnia nadzieja” Marzena Rogalska, Wydawnictwo Znak.
Karla, by zapomnieć o troskach, zatrudnia się w londyńskim szpitalu jako pielęgniarka. Do szpitala trafia jej dawny przyjaciel, a kobieta zajmuje się nim. Może się wydawać, że Karla prowadzi szczęśliwe życie. Jednak los nie daje jej chwili wytchnienia i ciągle sprowadza na nią nieszczęścia. Coraz więcej złych przeżyć daje Karli do zrozumienia jak ciężkie, kruche i niewiele warte jest ludzkie życie.
Gdy Karla Linde sądzi, że nic dobrego się już nie przydarzy, trafia do niej niespodziewana wiadomość…
Według mnie, książka interesująco opisuje, jak ciężkie i nieprzewidywalne może być życie podczas wojny. Już od pierwszych stron czytelnik otrzymuje zapis tego, jakie spustoszenie przynoszą konflikty zbrojne. Myślę, że „Ostatnia nadzieja” to idealna książka dla tych, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej na temat czasów wojennych.
Marzena Rogalska urodziła się 13 kwietnia 1970 roku. Z zawodu jest dziennikarką filmową i radiową, pisze także książki. Grała w wielu filmach takich jak „Kobiety mafii” czy w serialu „Barwy szczęścia”. Zajmuje się także dubbingiem.
tekst i foto.: Anna Jedlecka
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Konkurs Chopinowski to jeden z najstarszych i najbardziej prestiżowych konkursów muzycznych. Zwycięstwo otwiera drogę do światowej sławy. Jeden mały błąd wystarczy, żeby marzenia legły w gruzach. Występują w nim utalentowani młodzi pianiści. Dla nich konkurs to wyczerpujący maraton, wojna nerwów, decydujące starcie. Po zwycięstwie Marthy Argerich czy Krystiana Zimermana usłyszał o nich cały świat. Za Ivo Pogorelicia czy Ingolfa Wundera niejeden meloman trzymał kciuki.
Tegoroczne zmagania młodych pianistów mogliśmy śledzić w mediach. Opinie i komentarze wygłaszane przez znawców tematu słuchaliśmy często z dużym zainteresowaniem. Teraz przyszła kolej na poczytanie o Konkursach Chopinowskich. A jak czytać na ten temat, to tylko Waldorffa i Hawryluka.

„Wielka gra. Rzecz o Konkursach Chopinowskich” Jerzy Waldorff, Jacek Hawryluk, Wydawnictwo Znak
Pisarz, publicysta, krytyk muzyczny i działacz społeczny – Jerzy Waldorff – o konkursie napisał: „Raz na pięć lat zdarza się, że taksówkarz wie najlepiej, jak wykonać finał Sonaty b-moll, a pasażerowie tramwaju kłócą się o technikę gry ulubionego pianisty. Dawniej pod gmach filharmonii wzywano milicję, żeby uspokoiła awanturujący się tłum”.
„Wielką grę. Rzecz o Konkursach Chopinowskich” Jerzego Waldorffa wstępem i dodatkowym rozdziałem (szkoda, że tylko jednym) opatrzoną przez Jacka Hawryluka wydała oficyna Znak. To książka wyjątkowa i osobista. Jej autorzy kreślą subiektywną historię Konkursów Chopinowskich. Jerzy Waldorff był jej świadkiem od samego początku. Od 1927 roku, gdy w majątku na poznańskiej wsi próbował za wszelką cenę zbudować radio, by słuchać transmisji. Potem obserwował zmagania już „od środka”, w Filharmonii w Warszawie. Waldorff, dusza towarzystwa, przyjaźnił się z występującymi pianistami, a po II wojnie stał się prawdziwą wyrocznią, człowiekiem, którego opinii się słuchało i który, jak to on, nie wahał się ostro krytykować swych oponentów oraz kontrowersyjnych werdyktów jury. Dziś często brakuje nam takiego bezpośredniego i bezkompromisowego głosu. (pisze we wstępie Jacek Hawryluk)
W „Wielkiej grze” znajdujemy takie oto smaczki.

„Wielka gra. Rzecz o Konkursach Chopinowskich” Jerzy Waldorff, Jacek Hawryluk, Wydawnictwo Znak
Otóż zdarzyło się pewnego nieszczęsnego poranka owego roku 1932, że gdy zaczął się produkować młody polski kandydat, z pustego lewego balkonu raptem się rozległo szczekanie psa. Najwyraźniej psa! Przewodniczący dzwonkiem przerwał grę, woźni ruszyli na piętro w poszukiwaniu psa, ale go nie znaleźli. Pianista stremowany podwójnie rozpoczął grę po raz drugi, aliści za chwilę pies zaczął znowu szczekać, tyle że z balkonu prawego. Po jakiejś chwili pies znów się odezwał, z pustego balkonu na wprost. Na sali rozległy się chichoty. Woźni skoczyli, ale tymczasem ostatecznie wyprowadzony z równowagi kandydat z dalszego udziału w Konkursie zrezygnował. A po przerwie pies już się nie odezwał i nikt nigdy się nie dowiedział, skąd wziął się w Filharmonii Warszawskiej i dlaczego akurat gra tego młodego kandydata nie przypadła mu do gustu. (fragment książki)
Autorzy ujawniają też zamiłowanie Artura Rubinsteina do pączków od Bliklego, mógł ich zjeść po kilkanaście na jedno posiedzenie.
„Wielka gra” to lektura pełna anegdot, barwna opowieść legendarnego krytyka muzycznego Jerzego Waldorffa, przypominająca historię konkursów od 1927 roku, z dodatkowym (raz jeszcze podkreślę, że szkoda, że tylko jednym), rozdziałem autorstwa dziennikarza muzycznego i twórcy Płytomanii Jacka Hawryluka. Polecana do czytania i wspominania zmagań pianistów i ploteczek zza kulis. Erudycyjny szkic dwóch panów i zapiski konkursowe pełne pozamuzycznych szczegółów czyta się z wypiekami na twarzy.
oprac. d.o
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.