„Suszonki. Zachowaj smak na dłużej” Teresy Marrone to starannie wydana książka albumowa z dużą ilością kolorowych zdjęć, którą czyta się i ogląda z przyjemnością. I choć suszenie raczej kojarzy mi się z upływem czasu i zmarszczkami, to czytając „Suszonki…” ma się wrażenie, że proces pozbywania się wody nabiera nowej, estetyczno- gastronomiczno- ekologicznej wartości.

„Suszonki. Zachowaj smak na dłużej” Teresa Marrone, Wydawnictwo Zwierciadło
Suszenie pożywienia to jedna z najstarszych metod konserwowania żywności. Jest to jednocześnie prosty i tani sposób przechowywania produktów spożywczych. Dzięki suszeniu żywności jedzenie zachowuje większość cennych dla zdrowia składników odżywczych, witamin i minerałów.
Jak zrobić kalafiorowy popcorn, pikantny ocet ryżowy, herbatę z dzikiej róży, batoniki z suszonych owoców i mieszankę ziołową z chili? Jak przygotować pożywne i smaczne przekąski owocowo-czekoladowe, muesli i płatki owocowe? Z czego sporządzić bulion warzywny i sos barbecue? Na te i wiele innych pytań odpowiada Teresa Marrone – autorka nie tylko książek kucharskich, ale także atlasów przyrodniczych. Ekspertka pisze, jak można wysuszyć wszystko od arbuza i ananasa po pomidory, zioła i mięso.
Bogato ilustrowany poradnik zawiera niezbędne informacje dla wszystkich zainteresowanych alternatywnymi metodami przetwarzania i przechowywania żywności. Autorka szczegółowo opisuje jak przygotować warzywa i owoce do suszenia, jakie sposoby obróbki wybrać dla każdego rodzaju pożywienia. Zachęca do korzystania z przepisów kulinarnych i dodawania suszonek do zup, gulaszy, ciast i ciasteczek.

„Suszonki. Zachowaj smak na dłużej” Teresa Marrone, Wydawnictwo Zwierciadło
„Suszonki. Zachowaj smak na dłużej” to niezbędnik dla wszystkich, którzy chcą uzupełnić spiżarnię, zachować nadwyżkę produktów z własnego ogrodu lub przyszykować się do wyjazdu na kemping, wyprawę górską czy daleką podróż.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zwierciadło.
„Dziadek do orzechów. Opowieść wigilijna” to familijny, dwuczęściowy spektakl baletowy przygotowany przez węgierskiego reżysera, choreografa i scenografa Youriego Vámosa. Wystawiany w Operze Wrocławskiej w okresie okołoświątecznym dobrze wpisuje się w repertuar operowo- baletowy zacnej instytucji kultury.
Realizatorzy zabierają widzów i słuchaczy na przedmieścia dziewiętnastowiecznego Londynu. Wśród zaśnieżonych kamienic, błękitnych surdutów, wełnianych czapek i szali, eleganckich kapeluszy i bawełnianych czepków poznajemy Scrooga- bohatera „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa.
Galeria barwnych postaci, duchów i diabłów rodem z „Dziadka do orzechów” i „Opowieści wigilijnej” przepalają się tworząc zwartą i zwięzłą opowieść. Robi się bajecznie za sprawa scenografii, kostiumów i geniuszu muzycznego Piotra Czajkowskiego.
Taniec podkreśla emocje, a soliści dają z siebie wszystko co najlepsze. Ich popisy choreograficzne przerywane są gromkimi brawami.
Reakcje najmłodszej publiczności są bezcenne. Milusińscy zasłuchani i wpatrzeni w magiczny świat chłoną jego każdy detal.
To znakomite dzieło muzyczne Piotra Czajkowskiego ubrane w pomysły inscenizacyjne twórców brzmi uroczo i wygląda malowniczo. Grudzień i styczeń to najlepszy czas na rodzinne przeżycie „Dziadka do orzechów” skompilowanego z „Wigilijną opowieścią”.
oprac. Dorota Olearczyk
foto: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Dziadek do orzechów. Opowieść wigilijna
dyrygent: Tomasz Tokarczyk
choreografia: Youri Vámos
scenografia: Youri Vámos, Karol Dutczak
przeniesienie choreografii: Joyce Cuoco, Filip Veverka
kostiumy: Tijana Jovanovic
reżyseria świateł: Klaus Gärditz
obsada: Daniel Agudo Gallardo, Sherly Belliard, Andrzej Malinowski, Won June Choi, Michela Villa, Pablo Martinez Mendez, Beatriz Gijon, Karolina Jankowska, Noriko Nakabayashi, Lucie le May, Stefano Pietragalla, Jaume D. Segui, Olga Markari, Shiori Taguchi, Ludovico Tambara, Sergi Martinez Castello, Gabriele Lucci, Andrea Aguado Campo, Robert Kędziński, Magdalena Kurilec-Malinowska, Charalampos Skoupas oraz Balet, Orkiestra i Chór Dziecięcy Opery Wrocławskiej, Dzieci ze Szkoły Baletowej przy Fundacji Capitol (gościnnie)
Julita Bator, autorka bestselleru „Zamień chemię na jedzenie” w swojej najnowszej książce rozmawia z wybitnymi specjalistami na temat najpopularniejszych obecnie problemów, z jakimi zmagają się Polacy.
Z Marią Wąszewską-Berlińską dyskutuje o sposobach na bycie świadomym rodzicem, z drem n. med. Jakubem Bukowczanem porusza temat insulinooporoności, a z prof. dr hab. Jagodą Cieszyńską rozmawia o dysleksji i prawidłowym rozwoju dzieci. To nie jedyni w tej książce eksperci, którzy udowadniają, że istnieją sprawdzone sposoby na zdrowe i komfortowe życie.
Autorka, we wstępie, przyznaje że przeprowadziła wywiady z lekarzem, terapeutą, ortoptykiem, pedagogiem, logopedą i sportowcem. A potem dodaje, że „Przepis na zdrowie”, to poradnik dla dorosłych, z którego dowiesz się m.in. jak schudnąć i nie przytyć, jak radzić sobie z insulinoopornością, jak pysznie jeść i wciąż być fit, jak podnieść libido, jak dbać o wzrok, jak pomóc dziecku radzić sobie z dysleksją, czy jak być świetnym rodzicem.

Julita Bator „Przepis na zdrowie”, Wydawnictwo Znak
Ważne konkluzje umieszcza w podsumowaniach kolejnych rozdziałów. Tam też możemy przeczytać, że: „Przebodźcowienie występuje u dorosłego człowieka wtedy, kiedy nie zadbał o siebie”, „Szczęśliwy dorosły potrafi intuicyjnie regulować dzieci”, „Więź wyklucza uzależnienie”.
Julita Bator dzieli się z czytelnikami aktualnymi, obserwacjami związanymi z funkcjonowaniem człowieka we współczesnym świecie. Cenne porady przekazywane są jakby mimochodem podczas rozmów z ekspertami.
„Zmagając się z towarzyszącymi mojej rodzinie wieloma problemami, takimi jak: dysleksja, nadwaga, trudności dzieci z nauką i niewłaściwe zachowanie, bóle głowy i kręgosłupa, szukałam najlepszych lekarzy i rozwiązań. Przyznam, że nie zawsze było to łatwe, gdyż wsparcie szkoły czy lekarzy często okazywało się niewystarczające. W końcu jednak trafiliśmy na kompetentnych specjalistów, którzy zmienili nasze życie. Szukając rozwiązań, przekonałam się, że kluczową rolę odgrywa właściwa diagnoza.
Znalazłam także innowacyjne i skuteczne metody, którymi dzielę się z czytelnikami – podkreśla autorka”.
Warto przeczytać, na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.
Podobnie jak w latach ubiegłych koncert 43. Spotkań Literacko- Muzycznych składał się z dwóch części. W pierwszej rozegrany został Finał Konkursu Wokalnego, a w drugiej, galowej, swój najnowszy i pierwszy projekt muzyczny zaprezentowali córka z ojcem – Dorota i Henryk Miśkiewiczowie. Impart gościł słuchaczy i wykonawców w sali teatralnej siódmego grudnia od g. 19.
W pierwszej części Spotkań wystąpili: Natalia Wróbel („Zbyszek” – sł. i muz. Justyna Chowaniak, „Port Amsterdam” – sł. Jacques Brel, tłum. Wojciech Młynarski, muz. Jacques Brel), Magdalena Stefanowska („Co to jest czułość” – sł. Magda Czapińska, muz. Seweryn Krajewski, „Co z nami będzie po happyendzie” – sł. Wojciech Młynarski, muz. Jerzy Derfel), Ewa Soszyńska („Czemu nie” – sł. i muz. Ewa Soszyńska, „Padły słowa” – sł. i muz. Ewa Soszyńska), Wiktoria Granas („Karuzela z Madonnami” – sł. Miron Białoszewski, muz. Zygmunt Konieczny, „Piosenka radiotelegrafistki” – sł. Wiktor Woroszylski, muz. Wojciech Kilar), Adrianna Hebisz ( „Nie pytaj o Polskę” – sł. i muz. Grzegorz Ciechowski, „Nie, nie żałuję” – sł. Agnieszka Osiecka, muz. Seweryn Krajewski), Wojciech Stefanowski ( „Tangowalka” – sł. Jacek Bończyk, muz. Hadrian Filip Tabęcki, „Układanka” – sł. Wojciech Młynarski, muz. Jerzy Wasowski), Aleksandra Konieczna („Co to jest czułość” – sł. Magda Czapińska, muz. Seweryn Krajewski, „Tango na głos, orkiestrę i jeszcze jeden głos” – sł. i muz. Grzegorz Tomczak), Wiktoria Łukowicz („Zostań ze mną” – sł. Jeremi Przybora, muz. Jerzy Wasowski, „Do widzenia, Teddy” – sł. Bogusław Choiński i Jan Gałkowski, muz. Władysław Szpilman), Natalia Szostak ( „Księżyc frajer” – sł. Agnieszka Osiecka, muz. Tadeusz Kierski, „Spacerologia” – sł. Sławomir Wolski, muz. Mariusz Lubomski).
Finalistom – solistom akompaniowało Trio Dominika Mąkosy (Dominik Mąkosa – fortepian, Grzegorz Piasecki – bas, Mateusz Maniak – perkusja).
Na drugą część Spotkań Literacko- Muzycznych złożyły się premierowe utwory napisane przede wszystkim przez Henryka i Dorotę Miśkiewiczów. Brzmienie projektu dopełniło trio, tworzone przez znamienite postaci polskiej sceny jazzowej: Piotra Orzechowskiego (Pianohooligana) – fortepian, Michała Barańskiego – bas i Michała Miśkiewicza – perkusja. Stylistycznie projekt określają zarówno liryzm, jak i dynamiczny, charyzmatyczny jazz. Teksty do nowych piosenek napisali Bogdan Loebl, Ewa Lipska, Grzegorz Turnau i Wojciech Młynarski.
Dorota Miśkiewicz nie tylko śpiewa, komponuje, pisze teksty, ale także kreuje unikalne projekty artystyczne. W 2016 roku zaprezentowała projekt PIANO.PL, podczas którego po raz pierwszy w historii polskiej muzyki na jednej scenie zaprezentowało się kilkunastu wybitnych polskich pianistów trzech generacji. To jej szósta płyta nagrana pod własnym nazwiskiem. Swoją karierę rozpoczęła w zespole Włodzimierza Nahornego. Jako jedna z nielicznych nagrywała i koncertowała z Cesarią Evorą, Stefano Bollanim, Tomaszem Stańko. Zapraszali ją także Nigel Kennedy, Jan Ptaszyn Wróblewski, Grzegorz Turnau, Wojciech Młynarski…
Henryk Miśkiewicz w jazzowym środowisku uchodzi za najlepszego polskiego saksofonistę, słychać go na niezliczonych płytach. Grał w legendarnym zespole Jazz Carriers oraz w Studio Jazzowym Jana Ptaszyna Wróblewskiego, jego pierwsza liderska płyta „More love” sprawiła, że pokochały go rzesze Polaków. Ton jego saksofonu towarzyszył również większości filmów lat 80-tych. Koncertował na całym świecie z m.in. Ewą Bem, Andrzejem Jagodzińskim, Jarosławem Śmietaną, Wojciechem Karolakiem czy Adzikiem Sendeckim.
Koncert zakończył się przedstawieniem wyników głosowania publiczności, uroczystym wręczeniem nagrody zwyciężczyni 43. Nocnego Spotkania Literacko-Muzycznego – Ewie Soszyńskiej. Gospodarzem Spotkania był jego niestrudzony i niezastąpiony impresario – Piotr Guzek.
oprac. na podst. mat. org.: d.o.
foto: Julian Olearczyk
6 grudnia w cyklu „Reżyserzy popkultury” spotkaliśmy się z Agnieszką Smoczyńską, reżyserką m.in. „Córek Dancingu”, „Fugi”, „Arii Divy”, „Waszej wysokości”, współreżyserką pierwszego polskiego serialu dla Netflixa. Rozmowę w sali kinowej Dolnośląskiego Centrum Filmowego prowadziła Kaja Klimek.
Ponad dwugodzinna dyskusja przeplatana była fragmentami filmów i scen ze spektakli teatralnych wyreżyserowanych przez Agnieszkę Smoczyńską.
Przypomnijmy, że Agnieszka Smoczyńska pochodzi z Wrocławia, tutaj uczyła się w I LO w klasie o profilu filmowym. Studiowała historię sztuki na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu, ukończyła kulturoznawstwo na Uniwersytecie Wrocławskim (2002) oraz kurs dokumentalny Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Ma również absolutorium wydziału reżyserii filmowej i telewizyjnej na WRiTv Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (2005). Jest stypendystką Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego za osiągnięcia artystyczne. Podczas studiów nakręciła dwie etiudy –„Kapelusz” oraz „3 love”, które zostały bardzo dobrze przyjęte i zdobyły kilkanaście nagród w Polsce i za granicą. W 2007 roku, wspólnie z Robertem Bolesto, zaadaptowała opowiadanie Olgi Tokarczuk, na podstawie którego powstał film krótkometrażowy „Aria Diva”. On także okazał się sukcesem. Zdobył nagrody na wielu festiwalach, m.in. w Krakowie i Nowym Jorku. Jest reżyserką głośnego filmu „Córki dancingu” (2015), nagrodzonego na 41. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni (za najlepszy debiut) oraz na Sundance Film Festival (Nagroda Specjalna).
Podczas piątkowego spotkania, które niebezpiecznie zbliżało się do bycia także sobotnim, reżyserka zdradziła nieco szczegółów technicznych i finansowych związanych z produkcją filmową. Opowiadała o inspiracjach artystycznych i związkach filmu z teatrem. Czym jest „teatralność” w filmie? Jak „filmowość” przenieść na scenę? – pytała Kaja Klimek – prowadząca spotkanie. Jakie napięcia towarzyszą filmowi, a jakie spektaklowi? Jak montaż wpływa na ostateczny kształt filmu? Dlaczego tak ważny w Pani spektaklach i filmach jest taniec i dźwięk? – zastanawiał się uczestnik spotkania w DCF-ie.
Po rozmowie z widzami reżyserka zbierała gratulacje, podziękowania i kwiaty… za artystyczne wrażenia i przeżycia, którymi obdarowuje widzów.
Niektórzy, zainspirowani mikołajkowym spotkaniem, w swoim kalendarzu wydarzeń kulturalnych zapisali:
Wybrać się na „Świętą Kluskę” do Teatru Nowego w Warszawie, na stronie Ninateki znaleźć „Arię divę” i przypomnieć sobie znakomitą rolę Gabrysi Muskały w tej krótkometrażówce, zobaczyć spektakl „Wasza wysokość”…
A tych z Państwa, którzy nie widzieli „Fugi” i „Córek dancingu” zachęcamy do nadrobienia zaległości, bo Agnieszka pracuje nad kolejną niebanalną fabułą.
oprac. Dorota Olearczyk
fot: Julian Olearczyk i Dorota Olearczyk
Nowy album Marka Napiórkowskiego „Hipokamp” ukazał się z okazji 30-lecie działalności artystycznej gitarzysty i kompozytora.
Tytuł płyty Marka Napiórkowskiego nawiązuje do tajemniczego i nie do końca zbadanego obszaru, jakim jest ludzki mózg. Podobnie, osadzona w oryginalnym kontekście brzmieniowym, nowa muzyka gitarzysty, to spektrum tajemniczych i nieoczywistych barw.

Marek Napiórkowski „Hipokamp”, Wydawnictwo Agora
Niepowtarzalny język muzyczny, zaskakujące improwizacje, tajemnica i zabawa to niektóre cechy „Hipokampu”.
Album łączy wyrafinowane improwizacje jazzowe ze światem elektronicznych struktur dźwiękowych i intrygujących dialogów instrumentów perkusyjnych. Premierowe Trio, oparte na dźwiękach elektrycznej gitary, różnorakich analogowych syntezatorów (Jan Smoczyński) i stylowo brzmiącej perkusji (Paweł Dobrowolski), Napiórkowski postanowił wzbogacić obecnością absolutnej gwiazdy jazzu – Mino Cinelu, prawdopodobnie najbardziej utytułowanego perkusjonisty naszych czasów.
Marek Napiórkowski to artysta trudny do zaszufladkowania – z każdym nowym przedsięwzięciem zabiera nas w coraz ciekawsze, intrygujące światy muzyczne, przypieczętowując je marką unikatowego brzmienia.
„Hipokamp” to album nie tylko dla fanów jazzu i dobrej muzyki improwizowanej, ale dla wszystkich słuchaczy pięknych, unikatowych brzmień.
oprac. i foto: Dorota Olearczyk
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora.
„Szeptacz” jest thrillerem napisanym przez Alexa Northa. Jego premiera miała miejsce 16.10.2019 roku, a tłumaczenia na język polski dokonał Paweł Wolak. Książka zebrała wiele pozytywnych opinii zarówno ze strony różnych organizacji, jak i takich osób, jak znany pisarz Steve Carangh .
Tom Kennedy, ojciec młodego Jacka, nie potrafi pogodzić się ze śmiercią żony. Dodatkowym obciążeniem jest dla niego osobliwe zachowanie syna i trudność w kontakcie z nim. Mężczyzna pragnie zacząć nowe i szczęśliwsze życie, dlatego, razem z Jackiem, decyduje się na przeprowadzkę do Featherbank, pozornie spokojnego miasta. Ich nowy dom ma, jak to zwykli mówić, charakter. Rodzina wkrótce ma się dowiedzieć o tym, jak bardzo pomylili się w ocenie sytuacji. Poznanie historii mordercy, o niepokojącym przezwisku, nadanym przez media – Szeptacza, który 20 lat temu zabił pięciu małych chłopców, z pewnością nie było dobrą wróżbą na start. Sprawy przybierają jeszcze mniej optymistyczny obrót wtedy, gdy Jack zostaje przyłapany na rozmowie, z niewidzialną dla jego ojca, przyjaciółką, a co gorsza – chłopiec wyznaje, że wieczorami często słyszy szepty dochodzące zza jego okna… Jak potoczą się dalsze losy rodziny?… Czy możliwe jest to, że koszmar szeptacza powrócił?… Wszystko kończy się tam, gdzie się zaczęło…
Historia przedstawiona w thrillerze opowiadana jest przez różne postacie, a to oznacza odmienne perspektywy: ojca, mordercy, syna, komisarza i paru innych postaci uczestniczących w wydarzeniu. Taka narracja, zwłaszcza że wzbogacona o liczne i wyjątkowo trafne komentarze psychologiczne, pozwala na lepsze zobrazowanie sobie całej akcji i zaburza nasze stereotypowe myślenie. Bo nagle, morderca przestaje być zimnym i nic nieczującym draniem. Dowiadujemy się o jego motywach, jak i dawnych przeżyciach. Według mnie, autor próbował w ten sposób pokazać, że zanim wyrobimy sobie o jakiejś osobie konkretną opinię, zawsze warto starać się ją lepiej zrozumieć. Nie warto kierować się tylko pierwszym wrażeniem.
Dzieło jest napisana niezwykle nastrojowym i bogatym językiem, który potrafi sprawić, że niewinny dziecięcy rysunek wywoła u nas dreszczyk niepokoju. Książkę tę, z czystym sumieniem, mogę polecić każdemu, kto kocha thrillery czy interesuje się tematami związanymi z psychologią…
tekst i foto: Emilia Zbroniec
Tekst powstał dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muza.
Izabela Filipiak autorka ,,Absolutnej amnezji,’’ czy ,,Twórczego pisania dla młodych panien’’ i innych dzieł, po kilku latach przerwy wraca z nową książką ,,Znikanie’’ i to pod zmienionym nazwiskiem jako Morska Izabela.
Wciela się ona w bohaterkę swojej książki i opowiada o ciężkiej do zidentyfikowania chorobie, boreliozie. Bohaterka zmaga się z potwornym bólem, najpierw drętwienie palców rąk, a potem nóg i od tego momentu zaczyna się wędrówka po lekarzach. Każdy stawia inną diagnozę i podejmuje inne leczenie, często bardzo kosztowne. Pensja nauczyciela ledwie starcza jej na utrzymanie mieszkania i wyżywienie. Izabela postanawia sprzedać biżuterię po zmarłej mamie i kolekcję swoich książek.
Jednocześnie czuje wielki żal do polskiej służby zdrowia, do której na badanie trzeba czekać rok, a nawet więcej. Kobieta z czasem coraz bardziej cierpi i słabnie, ale nie poddaje się w walce o własne „być”. Nie chce zniknąć z tego świata niezapamiętana i uparcie dąży do zidentyfikowania swojej choroby.
Niektórzy mówią, że najgorszą diagnozą jest jej brak, a żeby przejść przez system polskiej służby zdrowia trzeba mieć w sobie dużo samozaparcia. Zdarza się, że postawiona diagnoza, to dopiero początek zmagania się z dotarciem do właściwego leczenia. Okazuje się, że w dwudziestym pierwszym wieku są jeszcze choroby, których diagnozowanie sprawia wiele trudności, a leczenie nie jest jednoznaczne.
Izabela Morska przedstawia w swojej książce realia naszej służby zdrowia, jednocześnie może być wsparciem dla tych, którzy zmagają się ze swoją chorobą i przedzierają się przez gąszcz medycznych procedur, zderzają się z obojętnością zmęczonych medyków, którzy skupiają się na jednostce chorobowej, a nie człowieku…
tekst i foto: Dominika Tomaniak
Tekst powstał dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak.